poniedziałek, 23 czerwca 2014

Chapter 47: Zayn’s POV part 3

Kiedy moja Hannah wreszcie zasnęła, musiałem odsunąć się z dala od jej drobnego ciała. Umieściłem ją pod kołdrą i przykryłem. Oparłem się pokusie by się na niej położyć i leżeć tak już na zawsze. Zmuszając się do wyjścia, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.
-Co z nią?- Eleanor zaczęła dopytywać jak tylko wyszedłem z pokoju. Uniosłem ręce przed siebie i przeszedłem obok niej. Dosłownie zacząłem się trząść, będąc coraz z daleka od Hany.
Rozsunąłem jej nogi.
Widziałem co on jej tam zrobił.
Na jej udach miała siniaki, które były śladami jego palców. Wszystko było spuchnięte i krwawiło. Jej całe ciało krzyczało do mnie i zdawałem sobie sprawę, że to co Eleanor powiedziała niedawno było prawdą.
Ten dupek ją zgwałcił.
Wiele razy.
Gdybym tylko jej nie zawiódł. Gdyby tylko porwanie i sponiewieranie jej nie wystraszyło jej tak bardzo. Gdyby tylko...Gdyby tylko nie zmusił się wcześniej do zabicia ich wszystkich, ta intensywność tylko wzrosła.
Nie tylko on miał ręce na mojej dziewczynie i swojego kutasa w niej, on ją zbezcześcił. Zabrał jej cnotę.
Uprawiał z nią seks więcej razy niż ja.
I to były wystarczające powody by przywalić pięścią prosto w ścianę. I znowu. I znowu.
Wiedziałem, że mam widownię. Mogłem poczuć ich wzrok na sobie, ale żaden nie śmiał się zbliżyć i mnie powstrzymać. Czułem jak krew cieknie w stronę mojego nadgarstka, jak tylko oderwałem rękę od ściany. Moje kostki ocierały się o zadrapania, ale to był dobry ból.
To była mała cena do zapłaty, w porównaniu z tym co czuła Hannah.
W końcu odwróciłem się w stronę ludzi, którzy na mnie patrzyli. Pięć par oczu wpatrywało się we mnie z sympatią. Pięć osób kręciło głową ze zniechęceniem.
To były te osoby, które zdecydowały się zostać w moim salonie, śpiąc na zmianę na kanapie bądź na podłodze, by mogli być tu w razie gdybym ich potrzebował. To były te osoby, którym nie wiele brakowało by się ode mnie odwróciły, ale jakoś wciąż mnie wspierały w ratowaniu mojej drugiej połówki. To były osoby, które były moją prawdziwą rodziną.
Niall i Liam siedzieli na kanapie i patrzyli na mnie. Harry siedział przechylony w tył na stoliku, jego dłonie ścisnęły boki stolika, tak mocno, że knykcie mu zbielały. Eleanor stała, dłonie trzymała przy ustach, a łzy spływały jej z oczu. Louis stał za nią, obejmując ją w talli i przyciskając jej ciało do swojego.
-Ona..ona jest zniszczona..ona...nawet nie wiem czy będzie z nią lepiej- wyszeptałem.
-Stary, nie zapominaj z kim masz do czynienia. To Hannah. Jest po prostu w szoku, ale jest też najsilniejszą i najbardziej upartą osobą jaką znam, więc wiem, że z tego wyjdzie- powiedział Harry swoim twardym głosem. Louis przytaknął, zgadzając się.
-Jesteś naprawdę głupi jeśli myślisz, że ona przez to nie przejdzie- stwierdził Liam uroczyście. Spojrzałem na nich i odchrząknąłem.
Ale mieli rację...
Hannah dała by radę przez to przejść.
Prawda?
-Ale to będzie długa droga- powiedział smutno Niall -przynajmniej tak El nam powiedziała.
-Nie martw się stary. Jay zapłacił za to co zrobił. Nie miał z nami lekko- uspokoił mnie Harry. Brzmiało to dziwnie i bardzo sadystycznie, ale sprawiło, że poczułem się lepiej.
-Zrobiłam obiad. Chce ktoś?- Eleanor spytała cicho. Zerknąłem na drobną dziewczynę w ramionach Louisa kiedy chciał ją delikatnie uciszyć. Musiała być nieźle przerażona. Jeśli to mogło spotkać Hanę, to pewne, że mogło spotkać to i ją. Dodatkowo El w krótkim czasie straciła jedyne przyjaciółki, Hannah i Danielle. Musiała być bardzo zdesperowana, by przywrócić moje kochanie z powrotem.
Wcześniej nigdy nie zauważałem El. Była taka cicha i posłuszna, zawsze z tyłu. Dopiero w tej sytuacji zdałem sobie sprawę jak cała nasza piątka na niej polega. Była klejem, który trzyma nas razem. Była ugodą podczas naszych kłótni. Dbała o nas wszystkich, nie tylko o Louisa.
-Byłoby świetnie- odpowiedziałem cicho, ofiarując jej ciepłe spojrzenie. Nie było mnie stać na uśmiech, ale zdałem sobie sprawę, że zasługuje na uprzejmość. Zasługuje na przerwę.
Nie zamierzałem traktować jej źle po tym wszystkim co dla mnie zrobiła.
Louis puścił ja by poszła do kuchni i wzięła dla mnie talerz czegokolwiek zrobiła. Wróciła kilka minut później ze szklanką wody i talerzem kurczaka z ziemniakami. Podziękowałem i usiadłem ignorując moich przyjaciół, poprawka, braci kiedy mamrotali o tym co się dzieje.
-Słuchaj stary, to będzie długa droga, ale się wyleczy. Nie wątpię nawet przez moment- Niall usiadł obok mnie. Nie odpowiedziałem.
Spędziłem wieczór z chłopakami i Eleanor mimo tego, że pragnąłem być z Hannah. Mimo, że spała a jedyne co mogłem zrobić to ją przytulić.
Ale musiałem porozmawiać z Eleanor co zrobić by Hanie było lepiej. Razem z chłopakami musiałem sprawdzić jak pracował nasz gang, ponieważ nie potrafiłem trzymać  na szczycie wszystkiego innego jak kiedyś.
Parę godzin później zdecydowałem się wrócić do Hany z nadzieją, że choć trochę pośpię. Stanąłem i odwróciłem się by spojrzeć na wszystkich, więc byłem w centrum uwagi.
-Słuchajcie chłopaki- zacząłem patrząc każdemu z nich w oczy -doceniam waszą pomoc. Nie wiem jak wyrazić moją wdzięczność czy coś ale wiedzcie, że mam na myśli..
Przerwałem przez rozrywający uszy krzyk. Zanim mogłem zdać sobie sprawę z tego co się dzieje, moje ciało zabrało mnie do sypialni. Moje nogi pracowały mimo tego, że moja głowa nie. Usłyszałem ciężkie kroki stóp dwóch chłopaków za mną, ale nie spojrzałem kto idzie.
-HANNAH!- wydarłem się, gdy tyko otworzyłem drzwi.
Nie mogłem zrobić nic oprócz myślenia o najgorszym. Nie mogłem zrobić nic...Nie pozwolę by to stało się znowu.
Moje oczy zeskanowały pomieszczenie dopóki nie ujrzałem jej drobniutkiego ciałka zwiniętego w kłębek na łóżku. Jej oczy z przerażeniem patrzyły na pokój, a łzy spływały po jej polikach.
-Co się dzieję?- zapytał zmartwiony Niall kiedy popchnął mnie głębiej do pokoju by mógł spojrzeć na to co się dzieje.
-Zayn? Zayn?- wołała mnie. Natychmiast zignorowałem Liama i Nialla, którzy przyszli na wypadek gdyby stało się coś paskudnego.
Wdrapałem się na łóżko i objąłem ją mocno.
-Kochanie, Kochanie jestem tu. Jestem tuż przy tobie- wyszeptałem. Jej oczy spotkały moje i patrzyłem, jak jej całe ciało wpasowało się w moje.
-Obudziłam się i..i ciebie nie było- płakała, wtulając się we mnie. Trzymałem ją przy sobie tak mocno jak tylko mogłem. Ta dziewczyna nie była moją Haną.
Moja Hannah by nie płakała.
Moja Hannah nie potrzebowała by mnie tak bardzo.
Moja Hannah nigdy nie byłaby tak ufna.
-Już jest dobrze. Jestem tu. Nigdy znowu cię nie zostawię. Nigdy. Obiecuję- Niall i Liam wyszli z pokoju zanim Hannah by ich zobaczyła. Wiem, że by ześwirowała gdyby ich ujrzała.
Wtuliła się we mnie płacząc w moją pierś.
Nigdy nie chciałem tak bardzo płakać w całym moim życiu. Widząc ją załamaną i zmienioną...To mnie dosłownie zabiło.
I Zayn Malik, kurwa, nie płacze.
Nagle mi ulżyło, że odmówiłem mojej mamie i siostrom na powrót do mojego życia.
To było wystarczająco okropne, że wciągnąłem do tego moją dziewczynę.
Po godzinie tulenia jej i trzymania jak dziecko w końcu się uspokoiła.
Co za facet robi tak swojej dziewczynie? Co kurwa jest ze mną nie tak?
Wszystko moja wina...
-Kochanie, chcesz coś do jedzenia?- spytałem miękko. Jej wielkie oczy spotkały moje i przytaknęła powoli. Trzymałem w moich ramionach i wstałem z łóżka.
-Nie martw się, będę tam przez cały czas- wyszeptałem do niej, mój nos delikatnie ocierał się o jej miękki policzek. Ułożyła swoją głowę na moje ramię i zamknęła oczy.
-Tylko ty i ja?- jej cichy głos zapytał.
-Nie. Eleanor i Louis będą z nami jeść- poczułem jak jej ciało zesztywniało w moich ramionach i natychmiastowo zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd.
-Ale ty będziesz ze mną, kochanie. Nie pozwolę nikomu cię zranić- musiałem zacząć uspokajając Hanę, by przynajmniej była wśród innych. Zamierzałem pomóc, by było jej lepiej. Potrzebowałem by było jej lepiej.
Kiedy usiedliśmy przy stole, Hannah odmówiła oderwania się ode mnie w momencie. gdy próbowałem posadzić ją na krześle. Pochyliłem się i ostrożnie ułożyłem ją na krześle, ale ścisnęła mocną moją ciemną koszulkę w swoją małą piąstkę i zaszlochała. Złapałem jej nadgarstek, by odsunąć go ode mnie, ale kiedy to zrobiłem ujrzałem łzy w jej oczach.
Westchnąłem i z powrotem ją podniosłem czując jak jej ciało odpręża się pod moim dotykiem i posadziłem ja na moich kolanach.
Był taki czas, wracając do początku gdzie zabiłbym za to by Hannah chętnie usiadła na moich kolanach. Ale kiedy odmówiła puszczenia jej, poczułem się nienaturalnie.
Tęskniłem za moją niezależną i nieznośną dziewczyną.
Eleanor weszła jako pierwsza. Zatrzymała się w przejściu by sprawdzić reakcję Hany.
-Cześć skarbie- głowa Hany wyjrzała i spojrzała na Eleanor. Jej palce złapały mnie ciasno i słyszałem jak jej oddech był coraz cięższy, ale oprócz tego nie zareagowała źle.
-El zrobiła nam coś do jedzenia- szepnąłem jej do ucha. Hannah kiwnęła głową, ale kiedy Eleanor przybliżyła się do nas, ona znów przybliżyła się do mnie. Zwiększyłem uścisk na jej wąskiej talii, by dać jej znać przy niej jestem, ale nie zdołam ukryć jej przed Eleanor. Gdy twarz Hany schowała się w mojej bluzce, podniosłem dłoń i delikatnie odsunąłem od siebie jej brodę.
-Ona nie zrobi ci krzywdy- głaskałem plecy Hany, kiedy Eleanor usiadła na przeciwko nas i postawiła jedzenie na stole. Wziąłem talerz dla Hany, ale nie dla siebie. Jadłem parę godzin temu i zwykle i tak dojadam z talerza Hany.
Wysłałem El małe kiwnięcie głową, która podniosła się i spokojnie zawołała Louisa.
W momencie, w którym wszedł do pokoju i Hannah zobaczyła go zaczęła świrować.
Wydała mały okrzyk na widok innego mężczyzny i zaczęła się trząść. Odwróciłem jej ciało i złapałem ją szorstko.
-Jestem tu. Spójrz na mnie.- zmusiłem jej oczy do skupienia się na mojej twarzy. Cicho łkała, a łzy spływały wzdłuż jej twarzy.
-To tylko Louis. Znasz go. Znasz Eleanor. Nie zrobią ci krzywdy.- Przytaknęła, ale jej łzy nie przestały lecieć. Wziąłem jej twarz w dłonie i kciukami wytarłem łzy. Odwróciłem ja z powrotem i wsadziłem jej w dłoń sztućce.
Patrzyłem jak Louis objął ramieniem Eleanor i ich oczy się spotkały. Mogłem zobaczyć jej łzy, które próbowała powstrzymywać. Nawet Eleanor nie mogła znieść widoku ciała dziewczyny siedzącej na moich kolanach.
Te same włosy, ta sama twarz, te same oczy, ale czegoś w nich brakowało. Jej usta nie posiadały tego samego uśmiechu jak ten, który miała w większości przypadków wyzywając mnie. Jej oczy nie były lśniące w śmiechu czy głębokie w złości. Nie posiadała tej samej obecności co kiedyś.
Zajęło mi trzy dni by Hannah przywykła do Louisa i Eleanor. Przestała już płakać za każdym razem jak weszli do pokoju i pozwoliła siebie dotknąć. Eleanor próbowała porozmawiać z nią, ale Hannah utrzymywała swoje odpowiedzi krótkie, tak jak robiła to ze mną.
Byłem w stanie zostawić Hanę samą z Lou i El nawet na kilka minut. Ale nigdy nie przekroczyłem 20 minut. Nie chciałem jej zasmucić.
Zaczynała przyzwyczajać się do Nialla i Liama. Mogli być w tym samym pokoju jeśli tylko ją trzymałem, a oni utrzymywali dystans.
Nie była wstanie być w tym samym pomieszczeniu co Harry, ale nie mogłem jej winić.
Wspomnienie o jej gwałconej koleżance były tak świeże jak jej własne. Wiem że Jay ją zniszczył...I że Harry zniszczył Clarie...
Nie byłbym zdziwiony, gdyby nie mogłaby być wstanie być kiedykolwiek w jego pobliżu.
Nie mogła być w jego pobliżu nawet przed jej doświadczeniami. Z wyjątkiem momentu kiedy musiałem ją trzymać przed zaatakowaniem go. Potem musiałem ją trzymać przed ucieknięciem bądź schowaniem się.
Gdzie podziała się moja Hannah? Czy wciąż tam była?
Po dwóch tygodniach Hannah zaczęła mi odpowiadać. Potrafiłem podtrzymać z nią małą konwersację. Głównie zostawała ze mną, bez względu na wszystko. Czasami zostawała z Eleanor pomagając w domowych czynnościach.
Głównie w sprzątaniu, ponieważ Hannah i kuchnia to mieszanka wybuchowa.
Najdziwniejszą rzeczą był fakt, że robiła wszystko to, o co prosiłem. Powiedziałem, że ma usiąść i być cicho przez moment i to zrobiła. Powiedziałem jej by poszła sprzątać z El kiedy ja i chłopaki dyskutowaliśmy o czymś, robiła to. Całowała mnie za każdym razem kiedy prosiłem. Nawet się ze mną nie kłóciła.
I tęskniłem za tym.
Tęskniłem za ogniem, który próbowałem zgasić.
Tęskniłem za jej językiem i ciętymi docinkami, które tak bardzo próbowałem zmienić.
Tęskniłem za jej byciem buntowniczką, którą tak bardzo chciałem wybić.
Prawie przyzwyczaiłem się do jej pieskiego posłuszeństwa. Prawie.
-Mogłabyś zrobić mi lunch?- Zapytałem Hanę kiedy Liam usiadł na przeciwko mnie w jadalni. Mogłem powiedzieć, że chciał ze mną o czymś pogadać. Najprawdopodobniej o tym, iż troje ludzi wisi nam tysiaka i żaden z nich nie ma pieniędzy by nam oddać.
Możecie wyobrazić sobie moje zaskoczenie, kiedy mi odmówiła.
-Słucham?- mój głos wydał ostry dźwięk, moja reakcja zdarzała się już kiedyś, mogłem pomyśleć. Powinienem poczuć ulgę, że mi odmówiła, ale moja dawna reakcja wyszła nieświadomie.
Natychmiast zeskoczyła z moich kolan i zaczęła się trząść. Jej oczy były szeroko otwarte ze strachu.
-Cholera.
-Co?
-W końcu wróciła to swoich buntowniczych nawyków i ja to zawaliłem. Nie powinienem być taki ostry...powinienem odpuścić...- czasami potrafię być, kurwa, idiotą.
-Daj jej czas. To pokazuje, że zaczyna stawać się osobą jaką kiedyś była- zapewnił mnie Liam.
-A teraz koniec o twojej ptaszynie. Markinson, Gregor i Smithlin wiszą nam kasę. Myślę że nie daliśmy im wystarczającego ostrzeżenia. Wysłałem do nich naszych chłopców z łomami i zobaczymy jak szybko kasa wpłynie...

~@so_closee