wtorek, 15 października 2013

Chapter 33: Little Things

-Co się stało?- Zayn spytał, idąc za mną i Liamem do kuchni. Danielle wciąż pocierała twarz Eleanor wilgotną ściereczką, mówiąc jej by robiła wdech i wydech, tak jak do rodzącej kobiety. 
-Ma atak paniki- Louis odpowiedział za mnie, nawet się do nas nie odwracając. Delikatnie odepchnął Danielle, cicho dziękując jej za pomoc. Włożyła ręcznik do zlewu i podeszła do Liama, by stanąć w jego uścisku.
Obserwowaliśmy jak Louis owinął ramiona wokół Eleanor i ciasno ją trzymał. Podniósł ją z blatu i dał jej zwinąć się przy jego piersi jak małe dziecko.

You can’t go to bed,
Without a cup of tea.

And maybe that’s the reason,
That you talk, in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep,
Though they make no sense to me.
I know you’ve never loved,

The sound of your voice on tape.
You never want,
To know how much you weigh.
You still have to squeeze,
Into your jeans.
But you’re perfect, to me.

Zaczął jej śpiewać, na wprost nas wszystkich. Widziałam, że Liam i Zayn wymienili spojrzenia, ale nikt nic nie powiedział. Danielle obserwowała go ze strachem, jej usta kołysały się do wymyślonego rytmu. Jedyne co mogłam zrobić to stać tam zmieszana.
Co się dzieje?
Czemu Eleanor ma atak paniki?
Louis śpiewa?
Naprawdę jeszcze nigdy nie wiedziałam tej strony Louiego. To znaczy wiem, że kocha Eleanor, ale zawsze myślałam, że to ona dba o niego. Gotuje dla niego. Sprząta też dla niego. Daje mu powód, dla którego warto wracać do domu.
Ale teraz widzę to, że potrzebuje go tak samo tak samo jak on potrzebuje jej. 
-No dalej, kochanie. Wiem, że znasz tekst. Nie przerwę mojego okropnego śpiewania dopóki nie zaśpiewasz ze mną.- nalegał, robiąc krótką przerwę w środku piosenki. Nie wiedziałam o jakim 'okropnym śpiewaniu' mówił, bo jak na członka ulicznego gangu brzmiał jak profesjonalista. 
 
I won’t let these little things,
Slip, out, of my mouth.
But if it’s true,
It’s you,
It’s you,
They add up to.

And I’m in love with you,
And all these little things.

Spojrzałam na Zayna, żeby zobaczyć jego reakcję. Miał zmarszczone w skupieniu brwi, gdy przyglądał się rozwinięciu tej sceny. Chyba nigdy nie widział swojego, zachowującego się tak, kumpla z gangu.

You’ll never love yourself half as much as I love you.
And you’ll never treat yourself right,
Darling,
But I want you to.
If I let you know,
That I’m here,
For you. 

Louis kołysał się w tył i przód ze swoją dziewczyną w ramionach.

Maybe you’ll love yourself,
Like I,
Love you.

Tym razem Eleanor do niego dołączyła. Jej głos nie był tak perfekcyjnie dopasowany, albo tak dobrze skontrolowany jak Louisa, ale ta lekkość i delikatność dawała idealny kontrast.
Jeśli sprawy z gangiem nie wypalą, Louis i Eleanor powinni wydać album jako duet czy coś.
-Już kochanie, już- wyszeptał, uśmiechając się do dziewczyny, która zatopiona była w jego ramieniu. Powoli zostawił ją na blacie, gdzie ją znalazł i pocałował w nos.
-Cóż, ktoś musiał sprawić, żebyś się zamknął- zachichotała. Zaśmiał się razem z nią, widocznie zadowolony, cokolwiek się działo, jest już skończone. I zupełnie jakby nic się nie stało, Louis pocałował ją jeszcze raz, tym razem w usta i obrócił się do wyjścia.
-Pośpiesz się kobieto! Umieram z głodu!- zawołał z uśmiechem w głosie. Zaśmiała się z niego, kręcąc głową i zeskoczyła z blatu. Liam i Zayn rzucili na nią okiem, ale po tym podążyli za swoim kumplem do salonu, bez wątpienia gotowi do zadawania pytań.
Eleanor z powrotem odwróciła się do kuchenki i zaczęła mieszać to coś co było w wielkim garnku.  
-Hej, El?- zawołałam ją, rzucając Danielle przezorne spojrzenie. Obie podeszłyśmy do niej bliżej.
-Hmm?
-Mogłabyś... jest jakaś szansa żebyś powiedziała nam co dopiero się stało?- Danielle zapytała ją nieśmiało. Widziałam, że ramiona Eleanor zesztywniały, a szyja się zaróżowiła. Najwyraźniej była zawstydzona.
-Albo i nie. Nie musisz.- Danielle dodała szybko, spoglądając z poczuciem winy w dół. Nie jest taka jak ja; nie lubi zbyt naciskać na ludzi.
-Nie, jest okej.- Eleanor wymamrotała, obracając się do nas.
-Ja, uh, mam czasami ataki paniki, a Louis mnie uspokaja.- podsumowała szybko.
-Dlaczego?- zapytałam bezwstydnie. Eleanor przez chwilę wyłapała moje spojrzenie, ale zdecydowała się kontynuować.
-Erm, cóż. To dość długa historia.- urwała, a jej wzrok spoczął na blacie.
-W porządku- Danielle starała się ją pocieszyć. 
-Mamy czas- powiedziałam w tym samym czasie. Obie dziewczyny spojrzały na mnie i zachichotały.
-Nie jesteś zbyt nachalna?
-Nic nie powstrzyma Hany.
-Możesz po prostu zacząć?- warknęłam, krzyżując ręce na piersi. Eleanor przytaknęła, biorąc głęboki oddech i oparła się na blacie.
-Cóż, moi rodzice zmarli gdy byłam bardzo młoda, więc umieszczono mnie w domu zastępczym. Moja rodzina zastępcza nie traktowała mnie dobrze. Kiedy miałam szesnaście lat, Louis i Niall obserwowali jak moja przybrana matka wypędziła mnie z domu przy użyciu pasa. Zanim zdołała mnie uderzyć, on już tam był. 
Wspominała, nie wyłapując spojrzenia ani mojego ani Danielle.
-Odepchnął ją ode mnie i zaczął mnie pocieszać. Mój przybrany ojciec wyszedł i zaczął się wydzierać i mi grozić. Louis po prostu mu się odgryzł. Uciekłam, gdy go bił. Nie jestem do końca pewna co się z nimi po tym stało, ale niedługo potem Louis i Niall znaleźli mnie i przyprowadzili do chłopców. Mówcie o nich co chcecie, ale są dobrymi ludźmi. Robią tylko złe rzeczy. Pewnie... pobijali ludzi już wcześniej, ale nie znoszą bezustannego znęcania się. Są dobrymi ludźmi...- zaczęła majstrować przy jednej z bransoletek na jej nadgarstku.
-Liam powiedział, że powinni mi pomóc. Współczuli mi, bo byłam taka młoda. Louis natychmiast się zgodził i zaczął się mną zajmować. Nie byliśmy osobno od tamtego momentu, trzy lata temu. To w sumie dość dziwne, bo Louis jest ode mnie pięć lat starszy. Ten dwudziestoletni chłopak chciał się mną zająć. Szczerze- uśmiechnęła się lekko.
-Reszta chłopców też mi pomogła, ale Louis i ja mieliśmy inną więź. Czasami mam przebłyski mojego dzieciństwa i nie umiem tego powstrzymać, dlatego Louis jest zawsze przy mnie i mi pomaga. On, uh, dla mnie śpiewa... to jedyna rzecz, która działa. To jak, robi te wszystkie małe rzeczy, żeby udowodnić jak bardzo mnie kocha. Może i jest szorstki na zewnątrz, ale w środku dalej jest delikatny.- zarumieniła się. Obie z Danielle chciałyśmy coś powiedzieć, ale Eleanor odwróciła się do kuchenki.
-Możemy już o tym nie gadać?- zapytała cicho.
-Pewnie- zgodziłam się, chwytając szklankę wody. Danielle zaczęła gadać bezsensownie z Eleanor, ale ja pozostałam cicho, gdy się im przyglądałam. 
Wielcy i straszni One Direction, którzy rządzą Londynem nie są takimi draniami na jakich wyglądają.
Gdy gadały dalej, wpatrywałam się w przestrzeń. Zayn rzuciłby wszystko i śpiewałby dla mnie przed jego znajomymi? Na to pytanie nie znałam odpowiedzi. Szczerze nie miałam pojęcia. Wiedziałam, że Zayn się o mnie troszczy, to oczywiste, ale lubi też utrzymywać jego mężność. Nie lubił okazywać słabości przy swoim gangu i nie lubił mojego nastawienia w stosunku do jego gangu.
-O czym tak myślisz, yankee-doodle?- Danielle zapytała, szturchając mnie w ramię, by zwrócić moją uwagę. Odwróciłam się do niej i zaczęłam się śmiać z tego jak mnie nazwała.
-Yankee-doodle?
-No cóż, jesteś Amerykanką, nie? Z północy? Czyli Yankesem?- zmarszczyła brwi, zastanawiając się rzeczywiście była w błędzie czy nie.
-Ta, to ja. Typowy yankee-doodle.- dalej się śmiałam. Eleanor przewróciła na nas oczami i zaczęła przygotowywać warzywa. 
-Danielle, mogę zadać ci osobiste pytanie?- spojrzałam na nią raptownie, wciągając moją niepewność w rozmowę.
-Coś mi mówi, że zapytasz mimo wszystko, więc śmiało.- zgodziła się, wyglądając na zdenerwowaną.
-Czy Liam… czy on… traktuje cię dobrze?- wyjąkałam, nie bardzo wiedząc jak sformułować to pytanie. Mimo to El i Dani załapały od razu. Dobrze wiedziałyśmy o co mi chodzi.
-Tak, jest dobrym chłopakiem- przytaknęła, przygryzając wargę.  
-No weź. Wyduś to z siebie.- Eleanor wytknęła w nią łyżką.
-Co?
-Jest dobrym chłopakiem, ale…- Eleanor naciskała, a Danielle spojrzała w dół na jej stopy.
-No dalej. Wszyscy tu wiedzą, pomimo tego, że u Lou i u mnie wszystko w porządku, ale są chwile, kiedy robi rzeczy, których jestem pewna, że doświadczyłyście. Wszyscy wiemy o Zaynie i Hanie, bo oboje twardo stawiają przy swoim. Teraz dowiedzmy się czegoś o was.- Eleanor zachęcała ją, a ja przytknęłam głową na potwierdzenie.
-Cóż, er, Liam nie lubi, gdy z kimś rozmawiam- wymamrotała delikatnie.
-Ta, zauważyłam- odpowiedziałam sarkastycznie, wnioskując to po wcześniejszej sytuacji.
-Albo jeśli go znieważę...wtedy staję się trochę zły. Często traci nas sobą panowanie, ale nie nadużywa przemocy. Potrząśnięcie mną i uderzenie raz czy dwa to wszystko do czego się posunął. Przeważnie Liam się uspokaja.- Danielle wzruszyła ramionami, kradnąc marchewkę z deski do krojenia. 
-On po prostu się uspokaja? Tak po prostu? Nawet Lou tak nie potrafi i Zayn z pewnością też nie.- Eleanor rozmyślała na głos, gdy zaczęła przerzucać sałatkę.
-Nie wiem. Robi taką słodką rzecz, kiedy zaciska pięści, marszczy twarz i wstrzymuje oddech, podczas gdy liczy do dziesięciu. Jego złość po tym znika i przeważnie zostawia mnie tylko z ostrzeżeniem.- Danielle wyszeptała. Zdecydowanie miała lepiej od tego z czym ja musiałam się zmierzyć.
No ale ona nie wygląda na osobę, która celowo nie posłuchałaby niebezpiecznego członka gangu/chłopaka. Takie rzeczy tylko ja.
-A jak z Zaynem? Eleanor odwróciła uwagę od niezręcznie czującej się Danielle na mnie.
-Eh, parę gwałtownych momentów, ale to nic czego bym nie zniosła.- wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że z trzech z nas... cieszyłam się, że byłam tą, która była z Zaynem. Kocham go i w ogóle... żadna z nich nie przetrwałaby dnia po 'karze' od niego. 
-Wiemy, że potrafisz znieść dużo, Han, ale wiemy też, że często go prowokujesz.- Eleanor zmarszczyła brwi, oczekując czegoś więcej.  
-Nie wiem co mam wam powiedzieć. Ostatnio było dużo sporów, ale większość słownych. Eleanor i Danielle wymieniły spojrzenia.
-Co to było?- rzuciłam oskarżającym tonem, wytykając w ich stronę mój palec wskazujący. Spojrzały po sobie jeszcze raz zanim zaczęły chichotać.
-Oooch, Hannah uspokaja szaleńca!
-Hannah i Zayn, siedząc na drzewie, c-a-ł-u-j-ą s-i-ę!
-W porządku, wystarczy już! Jak długo zajmuje ci zrobienie pieprzonego lunchu, El?- mruknęłam, starając się udawać, że moje policzki nie były pokryte szkarłatną czerwienią, a ja nie jąkałam się niezręcznie. Obydwie zachichotały ponownie jak jakieś pieprzone dzieciaki.
-Jesteście takie irytujące.- zaczęłam narzekać, krzyżując ręce na piersi.
-Och przestań się dąsać i idź pousadzaj chłopaków w jadalni. Lunch gotowy. 

niedziela, 13 października 2013

Chapter 32: Panic

Obudziłam się chwilę później. Światło słoneczne przedzierało się przez szpary w żaluzjach. Promienie słońca uderzały w moją twarz i ocieplały gołą skórę. Byłam uwięziona w łóżku przez Zayna.
Leżał tuż obok mnie. Jego naga klatka piersiowa była przyciśnięta ku mojemu boku. Jedyną cienką rzeczą, która nas oddzielała był mój stanik. Jego nogi zaczepiły się o moje, oplatając je i jednocześnie sprawiając by się nie ruszały.
 Jedną ręką trzymał moją talię w żelaznym uścisku, wbijając palce w moje ciało. Druga ręka była na mojej klatce piersiowej, a dłoń była przyciśnięta do mojego ramienia. Odwróciłam delikatnie głowę by na niego spojrzeć.
Jego twarz wyglądała tak spokojnie... rozzłoszczone rysy twarzy, które myślałam, że są już stałe, zniknęły. Lekkie pochrapywanie wyszło z jego ust. Uśmiechnęłam się do siebie.
Próbowałam wyślizgnąć się z łóżka i założyć jakieś ubrania, ale byłam zablokowana przez niego zablokowana. Jego uścisk był silny i nieco bolesny, gdy zaczęłam się poruszać. Wciąż spał. To tak jakby Zayn nieświadomie potrzebował mnie przy sobie cały czas.
-Zayn..- szepnęłam, próbując go odsunąć. Wbił swoje palce w moje ciało i przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej tak mocno jak tylko mógł. Jego oddech wciąż był wolny i równy, co oznaczało że wciąż spał.
Nie chcę by się obudził i znalazł mnie w swoim łóżku, w bieliźnie, bo nie chciałam żeby myślał, że nasz związek będzie łatwy.
Znaczy, chciałam z nim być, ale są pewne rzeczy, nad którymi trzeba było popracować. Albo możemy robić to co robimy zawsze i to ignorować. 
Poddałam się i po prostu ułożyłam głowę na jego wytatuowanej klatce. Chyba widok naszych splecionych nagich ciał nie jest najgorszą rzeczą, jaką Zayn widział przez wszystkie jego lata.
Ułożyłam moje ręce wokół jego brzucha, a moje oczy powoli zaczęły się zamykać i odpłynęłam w śnie.
-Kochanie- ktoś gruchał nade mną. Udawałam, że nie słyszę, ktokolwiek to był i odwróciłam głowę w bok.
-No dalej, Hannah wstawaj- ktoś zachichotał. Poczułam rękę na moim policzku, więc w nią uderzyłam
 -Nie- wymamrotałam nie chcąc otwierać oczu.
 -Jest za piętnaście trzynasta, kochanie. Eleanor poobcina nam głowy jeśli się spóźnimy- delikatnie pociągnął mnie za ramiona, a ja otworzyłam lekko oczy.
 -Co- przetarłam oczy i powoli usiadłam. Ubrany Zayn siedział naprzeciwko mnie, zdobił go piękny uśmiech.
-Musisz się przebrać. Nie dam ci wyjść z mieszkania ubrana...tak- spojrzałam mu w oczy które wpatrywały się w moje ciało z pożądaniem. Przewróciłam oczami i wyczołgałam się z łóżka.
Westchnęłam, kiedy chwycił moją kostkę i przyciągnął do siebie. Patrzyłam z wielkimi oczami, jak się do mnie przysuwał i nachylił nad moją twarzą.
-Myślę że mamy kilka minut wolnego...- uśmiechnął się. Skorzystałam z szansy i wyślizgnęłam się mu z prawej strony i rzuciłam na podłogę, a gdy wychodziłam z jego sypialni on szedł tuż za mną.
-Musisz zacząć starać się bardziej Zaynie- poklepałam go po poliku i ruszyłam do miejsca w którym znajdowały się moje ubrania.
-Masz szczęście, że wyglądasz tak cholernie dobrze w tych majtkach albo przełożyłbym cie sobie przez kolano za nazywanie mnie tak- warknął. Wzięłam ubrania i zaczęłam iść w kierunku pokoju gościnnego.
-Co, nie lubisz jak nazywam Cię Zaynie?- zapytałam z niewinnym uśmiechem.
-Przestań mnie prowokować- ostrzegł, ale mogłam powiedzieć, że żartował przez jego głupkowaty uśmieszek na twarzy.
Więc zgaduję, że to tak? Po prostu zignorujemy kolejny nasz problem?
 Szybko narzuciłam na siebie ubrania i umalowałam się. Stwierdziłam, że moje włosy są dobre takie jakie są, przeczesałam je nie robiąc nic innego. Mam proste włosy od strony mojego ojca, wszystkie jego siostry mają takie same włosy i nigdy nie musieliśmy ich prostować czy rozczesywać.
Z drugiej strony moja mama i siostra miały piękne kręcone włosy, ale to zawsze był bałagan, z którym musiały się uporać. Łazienka prawie zawsze pachniała spalonymi włosami, prostownicą i odżywkami. 
Kiedy wyszłam, Zayn do kogoś pisał. Mijając go weszłam do kuchni, zaczęłam grzebać w szafkach i lodówce, ale przestałam, gdy poczułam za mną jego obecność.  
-Co robisz?- spytał, patrząc ze zmarszczonymi brwiami znad telefonu. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do moich poszukiwań.
-Czuję, że muszę przynieść coś El, wiesz... ludzie przypadkiem nie przynoszą deserów czy coś? Może butelkę wina albo bukiet kwiatów. Pamiętam, że zawsze jak moi rodzice gdzieś wychodzili, zawsze przynosili coś takiego jako prezent do osób, które ich zapraszają.
Zayn zachichotał za mną co sprawiło, że zaczęłam myśleć inaczej.
-To miłe, ale myślę, że Eleanor wolałaby raczej żebyś nic nie przynosiła.
-A to dlaczego?- zmarszczyłam brwi, patrząc na niego.
-Bo deser byłby spalony, wino kwaśne, a kwiaty zdechłe.
-Ej!-wyciągnęłam rękę i uderzyłam go w ramię, -Nie jestem AŻ taka zła!- zaśmiał się i wsunął telefon do kieszeni.
 -Kochanie, nie poradzisz sobie z tym domowym gównem, nawet jeśli próbujesz- potrząsnął głową i złączył nasze ręce.
-No dalej. Musimy już wychodzić.
 Dotarliśmy do Eleanor i Louisa około czternastej trzydzieści, czyli najwidoczniej o czasie.Jak już mieliśmy zapukać, Zayn przyciągnął mnie do siebie i przysunął usta do mojego ucha.
-Zachowuj się- zażądał z pokorą. Odsunęłam się od niego i zapukałam do drzwi.
-Nie z tym z tym kręcono włosym skurwysynem.
 -Jak dobrze!Wszyscy już są!- Eleanor klasnęła w dłonie, gdy tylko otworzyła drzwi. Od razu weszłam do środka z Zaynem tuż za mną. Spojrzałam przez ramię, łapiąc jego spojrzenie, które rzucił na mój komentarz, ale to zignorowałam.
-Wszyscy?- zapytałam, zerkając w stronę salonu gdzie siedziały trzy osoby.
Louis rozłożony był na fotelu, z nogami zwisającymi na podłokietnikach i głową w ruchu, gdy mówił o czymś z podekscytowaniem. Naprzeciwko niego był Liam, który siedział na kanapie całkowicie swobodnie w tym otoczeniu, jego nogi były wyciągnięte w sposób w jaki każdy facet siedzi, z ręką na tyle kanapy. Danielle była wtulona w jego bok, jej włosy były roztrzepane, ale piękne, a jej makijaż był nienaganny. Wciąż wyglądała na zdenerwowaną i pełną obaw, ale myślę, że tak będzie już zawsze. To może być niepokojące, będąc otoczonym wieloma członkami gangu.
-No- Eleanor posadziła mnie na miejsce obok Danielle. -Będziemy robić rzeczy jako pary. To jak potrójna randka. Teraz, gdy Danielle tu jest, a ty się trochę uspokoiłaś to wreszcie mam dziewczyny z którymi mogłabym się spotykać! Postanowiłam zignorować jej obrazę wobec tego jak zachowywałam się przy Zaynie. To jest Eleanor, chce dobrze ale nie zawsze wychodzi jej to tak uprzejmie.
Eleanor zniknęła w kuchni i zaczęła dokańczać obiad. Splotłam palce z Zaynem, gdy tylko usiadł obok mnie.
-Więc co u Nialla i Haza? Słyszałeś coś od nich ostatnio?- Liam zapytał Zayna i Louisa. Zaczęli dyskutować, a ja milczałam.
Może dziś będzie miło. Jeśli tylko bylibyśmy normalną parą, moglibyśmy iść do domu innej pary i się spotkać z przyjaciółmi.
-Ta, wiem, że musimy pogadać o jakiś, um, rzeczach, ale Eleanor powiedziała, że woli siedzenie w domu by zjeść lunch dla par niż dla nas wszystkich - Louis wyjaśnił niezręcznie. Danielle napotkała moje spojrzenie, obie wiedziałyśmy o co mu chodzi. Eleanor nie chciała Harry'ego w swoim domu.
-Nie dziwię je się- mruknęłam. Zayn spojrzał w moim kierunku i zmrużył oczy. Wiedziałam, że stąpałam po cienkim lodzie.
-Ja też nie- Danielle dodała cicho. Natychmiast odwróciłam głowę w jej kierunku. To jest pierwsze słowo, które Dani wypowiedziała w obecności chłopców.
-Co ty właśnie powiedziałaś?!- Liam warknął na nią, unosząc głos. Na dźwięk głosu Liama, Eleanor wyszła z kuchni
-Nic- Danielle wyszeptała drżącym głosem.
-Tak jasne, to było nic. Nie chcę byś tak rozmawiała z innymi chłopakami. Louis może na to pozwalać, Zayn może na to pozwolać, ale ja nie będę tolerować braku szacunku. Rozumiesz?- Złapał Danielle za ramiona i potrząsnął nią. Łzy spłynęły jej po policzkach, ale tylko skinęła głową.
-Ej! Louis też nie pozwala na brak szacunku w jego domu. Jeśli zamierzasz tak rozmawiać z kobietą, to nie pod moim dachem- Eleanor wtrąciła, patrząc uważnie na Liama. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na Louisa.
-Słucham?- wstał. Zayn i Louis wymienili spojrzenia zanim nasz gospodarz wstał z jego wygodnej pozycji.
-Wystarczy. Odpuśćmy sobie ten temat. Eleanor, wróć do tej cholernej kuchni, bo jeśli będę musiał cię tam zanieść, to będziemy mieć problem- nakazał. Przewróciła oczami, ale odwróciła się i wróciła skąd przyszła. Liam wrócił na miejsce, ale wciąż trzymał Danielle w ciasnym uścisku.
 Subtelnie przeleciałam wzrokiem przez jej ciało, jej nagie ramiona i nogi nie były pokryte siniakami, co oznaczało, że do tej pory Liam traktował ją dobrze. Ale wciąż rzeczy mogą się pozmieniać...
-Jeszcze jeden taki komentarz, a dostaniesz za swoje, Danielle- wyszeptał, tak że nie powinnam tego usłyszeć. Spojrzałam w przód i zastanawiałam się co powinnam zrobić. Ta biedna dziewczyna została "nakarmiona" moją energią; to jest moja wina.
Cofnęłam się myślami do czasu kiedy Zayn zatracił się po tym gdy zobaczył mnie i Andrew. Pamiętałam jego złość w alejce. Przemoc. Ból. Ukaranie.
To Liam, był tym, który przyszedł i go uspokoił, mówiąc mu, że jeśli nie przestanie, to mnie zabije.
 -Odpuść. Liam jej nie skrzywdzi- Zayn wyszeptał mi do ucha, dokładnie wiedząc o czym myślę. Spojrzałam na niego sprawdzając czy mówi prawdę. Widząc, że nie kłamał postanowiłam zamknąć się… na razie.
-Idę pomóc Eleanor w kuchni- ogłosiłam, wstając z miejsca.
-Pomóc? Kochanie jestem pewien, że to tylko pogorszysz- Zayn szturchnął mnie, by zdobyć moją uwagę i  zyskał chichot pozostałych chłopaków.
-Dla twojego dobra uznam, że tego nie słyszałam- warknęłam na niego. On się po prostu ze mnie nabijał, kręcąc głową na moją groźbę. Naprawdę jestem nie do zastraszania?
-Danielle chcesz dołączyć i trzymać mnie zdala od kłopotów, ponieważ jestem cholernie okropna w kuchni?- spytałam grzecznie, zerkając na Liama. Nie wydawało się, że go to obchodzi, że ze mną pójdzie, więc pomyślałam, że nie może kontrolować jej tak jak Zayn mnie.
-Jasne- odpowiedziała cicho. Ostrożnie odpychając się od sofy i przy okazji całując Liama w policzek. Zarumieniła się, a jej nieśmiały uśmiech rozszerzył się na jej ustach.
Przynajmniej kiedy ją dotknął wyglądała, jakby się jej to podobało, w przeciwieństwie do tego jak było ze mną i Zaynem na początku.
Wzięłam ją za rękę i pociągnęłam w stronę kuchni, znajdując oddychającą powoli Eleanor, która siedziała w kącie.
-El? El wszystko w porządku?- podeszłam do niej machając przed nią ręką. Nie patrzyła na mnie, tylko na ścianę naprzeciw niej, liczyła do dziesięciu w kółko i w kółko razem z jej oddechem.
-Co się dzieje?- zapytałam Danielle. Podeszła do niej i spokojnie przyłożyła swoje długie palce do nadgarstka Eleanor.
-Myślę, że ma atak paniki. Leć po Louisa- Danielle nakazała spokojnie. Zmoczyła szmatkę i pocierała nią twarz Eleanor. Odwróciłam się i pobiegłam do salonu.
-Cóż nie mogę powiedzieć, że jestem wkurzony czy coś, tylko trochę sfrustrowany. On dokładnie wiedział co-
-Chłopaki!- przerwałam Zaynowi w połowie zdania. Spojrzał na mnie z piorunującym spojrzeniem.
-Kochanie, nie ładnie przerywać i nie jesteś w miejscu by-
-Louis!- znów przerwałam. Patrzyłam jak Zayn zaciskał pięści i szybko wstał.
-Co?- skrzywił się na mnie, zaskoczony i wkurzony, że z nim rozmawiam.
-Eleanor. Ona- nie zdążyłam dokończyć zdania. Na zwykłe wypowiedzenie jej imienia Louis pobiegł do kuchni.
-Gdzie Danielle?- Liam spytał szukając oczami swojej kobiety, oczywiście myśląc, że ona też jest w niebezpieczeństwie.
-Co się stało?- Zayn spytał, idąc za Liamem i mną do kuchni.