niedziela, 23 lutego 2014

Chapter 43: Zayn’s POV

-Zayn!- zostawiłem to co robiłem, gdy usłyszałem wołającą mnie Eleanor. Ja i Louis od razu zerwaliśmy się na nogi.
-Zayn! Hannah wychodzi! Że co, kurwa? Serce mi stanęło i wybiegłem z kuchni do przedsionka. Moje oczy wyłapały spojrzenie Hany, gdy drzwi windy zaczęły się zamykać. Uśmiechnęła się do mnie z premedytacją. Podbiegłem w jej stronę, gotowy by wsadzić rękę pomiędzy drzwi, żeby zapobiec żeby dokądś poszła, ale byłem sekundę za późno. Pieprzone drzwi zamknęły mi się tuż przed twarzą.
-Kurwa!- krzyknąłem, uderzając pięścią w ścianę obok drzwi. Czy ona nie wiedziała co tam na nią czeka? 
Wciąż dokładnie pamiętałem, gdy wróciliśmy do domu ze sklepu i czekali na nas chłopaki. Puścili mi wiadomość głosową od faceta, o którym nie słyszałem od czterech lat. Groźba, której się spodziewałem, ale i tak mnie zaskoczyła.
Przedtem nie miałem w życiu nikogo, kto mógłby być moją słabością.
,,Pilnował bym swojej dziewczyny, gdybym był tobą, Malik.

Chcieli Hanę.
Pieprzeni Sharksi chcieli moją dziewczynę.
-Nic się jej nie stanie. Pójdziesz po nią, gdy winda już wróci.- Louis odezwał się zza mnie. Obróciłem się tak szybko, że normalnie zakręciłoby mi się w głowie, gdyby i tak nie panował w niej zamęt. Moje oczy skupiły się na jego ochronnym uścisku na Eleanor. 
-Skąd to, kurwa, możesz to wiedzieć, Lou? Słyszałeś przecież groźbę!- wydarłem się na niego, dźgając go palcem. Louis podniósł ręce w poddańczym geście, na chwilę puszczając El. 
-Zayn. Weź się uspokój. Winda jest już w drodze na górę.- starał się mnie pocieszyć. Ta, chuj z nim.
-Nie mów mi, kurwa, żebym się uspokoił, gdy Hannah jest w niebezpieczeństwie!- krzyknąłem, popychając go, tak, że się potknął i zmrużył na mnie oczy. Wyciągnął rękę i pociągnął Eleanor za siebie. Kątem oka zobaczyłem jak Harry i Niall się podnoszą, gotowi, by rozdzielić mnie i Louisa jeśli stracił bym nad sobą panowanie, co jest do mnie bardzo podobne.
-Jeśli Eleanor by coś groziło, oboje wiemy, że nie byłbyś, kurwa, spokojny.- zawrzałem, starając się zapanować nad moim gniewem jak tylko mogłem.
Hannah mnie do tego zmuszała. Z jakiegoś powodu sprawiała, że chciałem być lepszym człowiekiem, a ja, kurwa, nie wiedziałem dlaczego tak było. Sprawiała, że przestałem wyżywać się na Louisie, a nawet jej z nami nie było. Ja pierdole.
-Masz rację, też bym ześwirował. A teraz właź do tej pieprzonej windy, zanim ci ucieknie.- rozkazał. Przytaknąłem do niego z wdzięcznością i wypadłem stamtąd jak burza.
Jazda windą trwała wieczność i ciągle się w niej kręciłem. Gdy już dotarłem do lobby, nie musiałem nawet przepychać ludzi, żeby zrobić sobie miejsce. Odszedłem w stronę budynku, w którym Hannah odbywała staż.
Jeśli coś by się jej stało... nie wiem co był zrobił. Może zawody w zabijaniu ludzi? Ledwo kontrolowałem swój gniew jeśli o to chodziło. Bez niej przy moim boku, oszalałbym. Dosłownie.
Nie pamiętałem nawet, jak bez niej wyglądało moje życie.
Pokonała trzy przecznice.
Pokonała trzy przecznice od mojego mieszkania zanim wyłapałem wzrokiem tył jej głowy. Jej długie ciemne włosy kołysały się, gdy szła dumnie po chodniku. Mój gniew zeszedł na chwilę na bok, a moje oczy powędrowały w dół jej ciała. Ołówkowa spódnica opinała jej tyłek, a moje usta wykrzywiły się w uśmiechu. 
Irytowała mnie do pieprzonej nieskończoności. Nigdy nie wykonywała poleceń. Zawsze pakowała się w kłopoty. Ale cholera, była gorąca. Nie była super-chuda czy wysoka jak Danielle. Była ode mnie o wiele niższa, co mi się podobało i miała seksowne krągłości bez bycia grubą.
Idealna.
Absolutnie idealna.
Gdy już ją dogoniłem, odczekałem chwilę, żeby rozejrzeć się po okolicy. Musiałem upewnić się, że nie było tu nikogo z Sharksów. Wyciągnąłem rękę, żeby złapać ją za ramię. Szybko pociągnąłem ją w tył, tak, że wpadła na moją pierś. Siła jej małego ciała nawet trochę mnie nie zachwiała. Owinąłem ramiona wokół jej delikatnej talii i lekko ją ścisnąłem.
-Dokąd się, kurwa, wybierasz, kochanie?- warknąłem jej do ucha. Nie ważne jak bardzo się starałem albo cokolwiek robiłem, ona nie mogła załapać faktu, że moim światem rządzą reguły. Nie mogła sobie tak po prostu pójść.
-Do pracy.- syknęła. Jej drobny łokieć wysunął się do tyłu i walnął w mój brzuch. Chrząknąłem z bólu, ale jej nie puściłem. Uciekłaby, gdy tylko poluzowałbym uścisk.
-Nie sądzę.- obróciłem nas, tak, że mogłem przygwoździć ją do ceglanej ściany pobliskiego budynku. Musiałem zachować spokój, gdy widziałam jak krzywi się z bólu. Nienawidziłem ją krzywdzić, ale nie miałem innego wyboru. Nie wiedziałem jak inaczej zmusić ją do współpracy.
-Nie wiesz jakie niebezpieczne jest dla ciebie bycie tutaj?- syknąłem, pochylając się, tak, że mieliśmy oczy na tym samym poziomie. Zauważyłem, że dłonie się jej trzęsły i jak drgało jej gardło, gdy przełykała ślinę. Bała się mnie. I dobrze. Taki był cel mojego zachowania, ale dlaczego byłem też taki rozczarowany sobą, że ją przerażałem? 
-Nie, ty głupia pizdo. Jak do cholery mam wiedzieć co jest grane skoro, kurwa, wszystko przede mną ukrywasz?!- warknęła w odwecie. Jej odwaga i głupota całkowicie przewyższał jej strach. Zwalczyłem chęć do uśmiechnięcia się dumnie.
Zadziorność Hany była jedną z rzeczy, które w niej kochałem. Ale było to też jedną z rzeczy, które doprowadzały mnie do szaleństwa.
-Jak ty mnie, kurwa, nazwałaś?- prychnąłem, jeszcze raz przygważdżając ją do ściany. Czasami, nawet gdy wściekłość nie przejmuje nade mną całkowitej kontroli, nie mogłem się powstrzymać przez zrobieniem jej krzywdy. Nigdy nie zważała na to co robi, a ja musiałem pokazać jej, że są konsekwencje. Bałem się, że jeśli nie zrobię jej krzywdy w ramach kary to staną się gorsze rzeczy. Takie jak to, że Sharksi mogliby położyć na niej swoje obślizgłe łapy.
-Potrzebujesz aparatu słuchowego, staruszku? Chyba mnie słyszałeś.- opowiedziała. Dałem jej drobnym dłoniom uderzyć mnie w pierś, chyba w celu popchnięcia mnie do tyłu, ale jej małe rączki nic nie zdziałały. Ledwo się w ogóle poruszyłem. Jej siła ani trochę nie równała się z moją.
-Chodźmy już.- zaczepiłem ręce wokół jej nadgarstków jak kajdanki i zacząłem ją ciągnąć z powrotem do mojego- to znaczy do naszego domu. Siłowała się ze mną przez całą drogę i pozostając przy swoim nastawieniu przez cały czas przeklinała.
I oczywiście nikt nie stanął mi na drodze, bo nikt, kurwa, nie zadziera z Zaynem Malikiem. 

No, z wyjątkiem Sharksów.
-Jeśli będę musiał wciągnąć do windy, to będziemy mieli pieprzony problem. Rozumiesz, kochanie?- potrząsłem nią lekko, żeby zrozumiała przekaz, ale tylko przewróciła oczami. 
-No to chyba będziemy mieli pieprzony problem.- warknęła, gdy dalej zaczęła się ze mną szarpać. Zmrużyłem na nią oczy. Naprawdę musiałem się starać, żeby kontrolować swój gniew i nie pobić jej na oczach wszystkich w lobby tak jak chciałem. 
Nie byłem już takim człowiekiem. A przynajmniej tak sobie wmawiałem.
-Chyba powinnaś rozważyć to ponownie.- ostrzegłem ją. Naprawdę testowała moje granice, ale nie mogłem oczekiwać od niej żeby się zachowywała. To po prostu nie było w jej stylu.
-Weź jeszcze mnie ugryź- syknęła. Wepchnąłem ją do windy i przycisnąłem do niej moje ciało, przypierając ją do ściany.
-Nie kuś mnie, kochanie.- miała na twarzy uśmieszek. Myślała, że nie będę mógł z niej nic wyczytać, ale dokładnie wiedziałem co chce zrobić. Szybko zablokowałem ręką jej kolano, które wędrowało do mojego krocza. Z siłą odepchnąłem jej nogę do tyłu i złapałem ją za ramiona.
-Niezła próba.- przełknęła nerwowo ślinę. Znów przytwierdziłem jej ciało do ściany windy, gdy wiozła nas już w górę, do mojego mieszkania.
-Zayn, ja-
-Cśśś. Po prostu zamknij te twoje piękne usteczka zanim przysporzą ci jeszcze więcej kłopotów.- prychnęła obrażona i dumnie mnie minęła, wchodząc do mieszkania, zdzielając mi po drodze z bara. Obróciłem się i poszedłem tuż za nią, depcząc jej po piętach.
Widziałem, że Eleanor posłała jej przepraszające spojrzenie, stamtąd gdzie siedziała na kolanach Lou. Nie miała za co ją przepraszać. W przeciwieństwie do niektórych, zrobiła to co powinna.
-Hannah! Nie skończyliśmy jeszcze gadać!- krzyknąłem za nią. Obróciła się i spojrzała mi prosto w oczy. Nie miała w w nich ani grama strachu, ale wiedziałem, że tam był. 

-Jeśli nie chcesz powiedzieć mi co jest grane, to ta rozmowa jest z pewnością skończona.-warknęła. Strasznie chciałem powiedzieć jej o tej groźbie, ale nie mogłem. Nie chciałem jej straszyć. Nie chciałem, żeby się zamartwiała. 
Plus, znając Hanę jej reakcja wpędziłaby ją w jeszcze większe zagrożenie.
Louis mógł powiedzieć Eleanor, bo racjonalnie myślała. No i dlatego, że jest pieprzoną cipą, która nie potrafi trzymać języka za zębami.
Liam nie powiedział Danielle, bo byłaby przerażona. Ta biedna dziewczyna i tak trzęsła się nawet w naszym towarzystwie.
No a do tego groźba była skierowana tylko do Hany, a nie do reszty dziewczyn. Tak naprawdę nikt nie wiedział o Eleanor i Danielle, a Harry i Niall sypiali z naznaczonymi dziewczynami tak dużo razy, że zdążyły już zmieszać się z tłumem.
Ale nie moja Hannah.
Hannah stała się znana dla wszystkich, nawet moich wrogów.
Dałem jej odejść, nie mając serca kłócić się z nią jeszcze bardziej, wiedząc, że to przez jej związek ze mną jej życie jest w niebezpieczeństwie. Była moją dziewczyną i to była moja wina, że te dupki siedziały jej na ogonie.
-Dzięki Bogu, że nic jej nie jest.- Liam wymamrotał. Danielle przytaknęła w zgodzie, jak zawsze nic nie mówiąc. 
-Powinieneś trzymać ją na smyczy, stary.- Niall zażartował. Spojrzałem na niego, mając nadzieje, że ciemność w moich oczach wystarczy, żeby się, kurwa, zamknął. Może i jesteśmy przyjaciółmi, ale miałem dość tego, że moi kumple gadają takie gówna o mojej dziewczynie.

Reszta popołudnia była napięta. Hannah dalej była na mnie wkurzona, za to, że nie chciałem jej powiedzieć, co się dzieje, więc ją ignorowałem. Wolałem już udawać, że jej tu nie było niż skończyć robiąc coś, czego bym żałował.
Nie byłem już tą osobą.
-Będzie obiad czy z tego też jestem wykluczona?- Hannah warknęła. Czułem się winny, ale nie była jedyną, która o tym nie wiedziała; Danielle też była niczego nieświadoma, ale jej to chyba nie przeszkadzało.
-Dość tego, kochanie.- warknąłem. Wiedziała, że pracowałem nad moim gniewem, ale i tak testowała jego granice. Zacisnąłem pięści na oparciu mojego krzesła i policzyłem pod nosem do dziesięciu. Najwyraźniej to miała być jakaś gówniana metoda, która miała pomóc mi z poradzić sobie z gniewem. 

Totalne pierdolenie.
Wciąż chciałem uderzyć ją w twarz. W jej piękną, porcelanową twarz.
Coś zdecydowanie było ze mną nie tak.
Ale z nią również było coś nie tak, bo ze mną została.
-Bo co zrobisz? Pobijesz mnie?- rzuciła mi wyzwanie, desperacko szukając sposobu, żeby ktoś zwrócił na nią uwagę. 
-To zaproszenie?- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Tak bardzo jak jej niezależność mnie podniecała, to niesamowicie mnie też wkurwiała. 
Prychnęła obrażona i obróciła się na pięcie, wpadając jak burza do naszej sypialni. Uśmiechnąłem się zwycięsko i rozluźniłem moje napięte mięśnie. Udało mi się skończyć kłótnię bez przemocy. Fajne uczucie.
Gdzieś półtora godziny później Eleanor wstała.
-Pójdę sprawdzić co u Hany. Jest jakoś nadzwyczaj cicho.- spojrzałem w górę na brązowowłosą dziewczynę z zaskoczeniem. To było dziwne, że mojej dziewczynie udało się być tak długo bez wywołania jakiś szkód. Obserwowałem jak El i Danielle wyszły z salonu i udały się do końca korytarza. 
Odczekałem chwilę, zanim wstałem żeby za nimi pójść. Zanim mogłem się chociaż ruszyć, żeby wyjść z pomieszczenia, Danielle wydarła się w niebo głosy. Cała nasza piątka pobiegła do mojej sypialni szybciej niż wydawało się to możliwe.  
Danielle i Eleanor stały na środku pokoju z bladymi twarzami i ustami otwartymi w szoku. Liam i Louis od razu do nich podbiegli.
Te ich przesłodzone związki mnie obrzydzały.
Hannah i ja nie musieliśmy tacy być. Mieliśmy siebie nawzajem.
Rozejrzałem się po pokoju. Nie było nigdzie Hany, ale było za to otwarte okno. Znów mnie, kurwa, zostawiła...
Wpadłem w furię. Miałem nagłą potrzebę przywalenia komuś. Gdy położę na niej ręce, przysięgam na Boga, skręcę jej kark. Zrobię to, żeby już nigdy nie była w stanie chodzić. Zrobię-
-Zayn, stary. Weź rzuć okiem.- Harry pomachał mi przed twarzą kawałkiem papieru. Wyrwałem mu go z ręki i skorzystałem z okazji by się rozejrzeć.
W pokoju panował totalny bałagan.
Łóżko było nie pościelone, a kołdry były rozrzucone na podłodze. Krzesło leżało do góry nogami, a po całym pokoju walały się papiery. Zasłony były zerwane z karniszy. Było też małe wgniecenie zostawione na ścianie obok łazienki. Wyglądało jakby przeszło tu tornado.
Rozładowała tu swój napad złości i uciekła. Zabiję ją. No, kurwa, ją zabije.
-Powinieneś to przeczytać, stary.- Harry mnie popędził. Jęknąłem i przeniosłem mój wzrok na kartkę. Napisany niechlujnymi bazgrołami był bardzo prosty przekaz.
Masz 48 godzin.
To było takie zwyczajne, ale znaczyło tak wiele. Niall wziął to ostrożnie z moich rąk i pokazał reszcie.
Nie byłem w stanie nawet zwrócić na nich swoją uwagę. Zastygłem w bezruchu, moje ciało zesztywniało z szoku, a serce prawie stanęło mi ze strachu. 
Zabrali ją.
Powinienem był domyślić się wcześniej. Pokój był jednym wielkim bałaganem- Hannah nigdy nie poddałaby się bez walki. Ale jak udało się Sharksom po prostu tu wejść i zabrać mi ją z pod nosa? Nie usłyszeliśmy przecież nawet pieprzonego pisku.
Zacisnąłem pięści i uderzyłem nimi o ścianę, przyozdabiając ją na stałe małymi kraterami. Krzyknąłem i przewróciłem szafę pełną jej ubrań.
Liam i Louis wypchnęli Eleanor i Danielle z pokoju. 
-Odzyskamy ją, Zayn. Nie martw się.- Niall poklepał mnie po plecach.
-To wojowniczka, stary. Poradzi sobie.- Harry powiedział poważnie stamtąd gdzie stał, oglądając okno.
-Już nie żyją. Wszyscy.

niedziela, 16 lutego 2014

Chapter 42: Danger

-Proszę, powiedz, co się dzieje.- błagałam Zayna, gdy obserwowałam jak rozwalał naszą sypialnię. Usiadłam po turecku na łóżku i bawiłam się bezmyślnie końcem kołdry. Jego ciemne oczy momentalnie powędrowały w moim kierunku.
-Nic się nie dzieje, kochanie. Muszę tylko coś znaleźć.- warknął. Moje oczy śledziły jego ruchy po pokoju, obserwując jak wydziera szuflady z komody, rozrzucając nasze ciuchy po całej podłodze.
-A czego szukasz? Może pomogę?- zasugerowałam, zaczynając rozumieć czego dokładnie szukał.
-Nie, nie pomożesz. Siedź tam i się przymknij.- warknął, wyrzucając stertę moich staników na ziemię w rogu pokoju. Patrzałam jak klęka na kolana, by przykucnąć i zajrzeć pod łóżko. Fuknął gniewnie i podniósł się ze swojej pozycji.
-Wiem, czego szukasz.- mruknęłam, nawet nie pewna, czy mnie usłyszy.
-Czyżby? Wiesz czego, kurwa, szukam, kochanie? To mi, kurwa, pokaż, gdzie to jest!- krzyknął, kopiąc róg komody. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Ostrożnie owinęłam palce wokół jego nadgarstka i przyciągnęłam go bliżej mnie. Zmrużył na mnie oczy, ale pozwolił, żebym pociągnęła go za sobą. 
Zaprowadziłam go do pokoju gościnnego i zmusiłam go, żeby usiadł na końcu łóżka.
-Wiesz, że nie mam na to pieprzonego czasu.- warknął na mnie. Dałam mu znak, żeby poczekał i uklęknęłam. Ostrożnie wsadziłam rękę pod materac i owinęłam palce wokół zimnego metalu. Wyciągnęłam go i trzymałam ostrożnie. Pistolet zwisał dziwnie pomiędzy moim palcem wskazującym a kciukiem, gdy trzymałam go przy twarzy Zayna.
Aż szczęka mu opadła.
-Czemu to tu, kurwa, jest?!- krzyknął, wyrywając mi z dłoni broń. Wstał szybko, tak, że był ze mną twarzą w twarz. Wetknął sobie pistolet w tylną kieszeń spodni i przykrył koszulką. Jego ciemne spojrzenie skrzyżowało się z moim. 
-Czemu, do cholery, to tam było, kochanie?- ponowił pytanie niskim głosem. Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu w oczy.
-A czemu w ogóle to miałeś?- odgryzłam się, nie pozwalając mojemu głosowi załamać się nawet w najmniejszym stopniu.
-To mój pieprzony dom. Czemu ta spluwa tu była?
-Znalazłam ją...i-
-Zayn. Chyba musisz tam iść.- głowa Nialla pojawiła się w pokoju. Westchnęłam z ulgą, gdy Zayn zmierzył mnie spojrzeniem i jak burza wypadł z pokoju. Poszłam za nimi niechętnie do kuchni. 
-Umm, stary.- Niall kiwnął głowę w stronę mnie. Zayn się obrócił i westchnął.
-Kochanie, to nie jest coś dla twoich uszu.- powiedział opryskliwie. Jego oczy powędrowały do salonu, niemo rozkazując mi żebym tam poszła i zostawiła jego i Nialla w spokoju. Skrzyżowałam ramiona na piersi i oparłam się o framugę drzwi. 

-Co się dzieje? Zayn, proszę, powiedz. Mogę pomóc.
-Chcesz pomóc? To idź sobie do innego pokoju, siedź tam i bądź grzeczną dziewczynką.- krzyknął na mnie. Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę zanim zrobiłam to co mi powiedział i poszłam sobie gdzie indziej. Był na mnie wyraźnie zły za schowanie jego pistoletu, więc nie chciałam dolewać oliwy do ognia.
Przechodziłam obok windy w mojej drodze do salonu i gdy tylko moje palce przejechały po zimnym metalu windy, nagle się otworzyła. Prawie odskoczyłam w tył na dwa metry.
-Jezu Chryste, ale mnie, kurwa, wystraszyliście!- wydyszałam, gdy Eleanor z niej wyskoczyła. Zaśmiała się lekko i owinęła wokół mnie jej chude ramiona.
-Ciebie też miło widzieć, skarbie.

-Straszne. Nawet się jeszcze nie przywitaliśmy, a ta już klnie jak szewc.- Louis warknął, mijając mnie i jego dziewczynę. Eleanor zmrużyła oczy na tył jego szyi i pokręciła głową.
-Ignoruj go, okresu dostał.
-Jakaż ty się, Eleanor, odważna robisz!- Louis zawołał w odpowiedzi. Obserwowałam jak Danielle podchodzi do nas z lękliwym uśmiechem. Liam szedł za nią i pocałował ją lekko w policzek zanim poszedł za Louisem do kuchni, gdzie była reszta.
-Masz jakieś pomysły, co się dzieje?- Danielle zapytała jej płochliwym głosem.
-Żadnych i umieram z tej niewiedzy. Zayn zachowuje się jak kutas i nic mi nie powie.- wymamrotałam, idąc z dziewczynami do kuchni.
-Jak kutas, co?- moja głowa wystrzeliła w stronę jego głosu. Kurwa, on nie miał tego usłyszeć... 
-Ja-
-Nie mówiłem ci, żebyś poszła usiąść w salonie i się przymknąć?- naciskał. Wpatrywał się we mnie, siedząc przy kuchennym stole, a ja przełknęłam nerwowo ślinę i rozejrzałam się po reszcie par oczu. 
-Ale-
-Nieważne, ale skoro już tu jesteś to idź przygotuj pokój gościnny dla Eleanor i Danielle. Zostają u nas przez kilka dni.- wygonił mnie. Odeszłam może na dwa kroki zanim z powrotem wpadłam do kuchni.
-Czemu u nas zostają? Co się dzieje?
-Sorry, ale nie pamiętam, żebym pozwalał zadawać ci pytania. A teraz stąd idź, kochanie. Nie widzisz, że nie jestem w humorze na twoje błazenady?
-Zayn, możemy pogadać sam na sam?- zapytałam przez zaciśnięte zęby. Nie obchodziło mnie, co się działo, ale on nie miał prawa tak do mnie mówić.
-Hannah. Jeśli wstanę z tego krzesła, oberwiesz tak mocno, że się nie podniesiesz.- warknął, uderzając płasko dłonią o blat stołu.
-Dobra. Ale to jeszcze nie koniec!- zadeklarowałam, gdy obróciłam się na pięcie i zamykałam z trzaskiem każdą możliwą parę drzwi na mojej drodze do pokoju gościnnego. 

-Nie wiem co jest grane.- Danielle powiedziała histerycznie, bawiąc się brzegiem kołdry. Jej długie nogi  były rozłożone na łóżku, a Eleanor siedziała na brzegu. Wchodziłam po pokoju w tę i z powrotem, dając mojej wyobraźni wymyślać najgorsze scenariusze.
-Liam był ostatnio strasznie do mnie przywiązany, zachowywał się jak przylepa. To dziwne.- kontynuowała. Westchnęła i podłożyła sobie ręce pod podbródek. 

-No, a Zayn jest strasznym kutasem, więc i tak masz lepiej.- mruknęłam. Danielle wzruszyła ramionami i kontynuowała bawienie się kołdrą. Moje oczy spoczęły na Eleanor, która była cicho przez całą naszą dyskusję.
-A Louis?- zapytałam ją, wciągając ją do rozmowy. Spojrzała na mnie pytająco.
-Co Louis?- powtórzyła, przechylając głowę na bok. 
-No... nie zachowywał się dziwnie?- zapytałam, czując to w głębi za podejrzane. Przeniosła wzrok w dół, na jej palce.
-Znasz go, on zawsze zachowuje się dziwnie.- odpowiedziała monotonnie. Przerwałam na chwilę moje wędrówki po pokoju, zanim ruszyłam w jej stronę i przed nią uklęknęłam.
-Ty coś wiesz!- rzuciłam, pochylając się tak, że była zmuszona patrzeć mi prosto w oczy. Widziałam, że Danielle podniosła się lekko z łóżka i przybliżyła się do naszej rozmowy.
-Że co? No coś ty...- Eleanor potrząsnęła żarliwie głową.
-Widzę, że coś kręcisz, El. Co wiesz?
-Nie mogę wam powiedzieć. Obiecałam Louisowi.- wyszeptała. Widziałam desperacje w jej oczach, bym nie kontynuowała tego tematu, co oczywiście, zrobiłam.
-Co ci powiedział?- zapytałam, zniżając głos do szorstkiego szeptu.
-Eleanor, proszę. Boję się...- Danielle wyszeptała zza niej. El przygryzła wargę i zamknęła szczelnie oczy. 
-Ktoś wysłał chłopakom groźbę i po prostu się zabezpieczają. To wszystko.- znów na mnie spojrzała. Miałam przeczucie, że nie wiedziała nic więcej oprócz tego co nam powiedziała. Westchnęłam i usiadłam na podłodze.
-Jakim cudem Louis ci powiedział, a żaden z chłopaków nie powiedział nam?- zapytałam, wskazując na Danielle i mnie. Eleanor wzruszyła ramionami.
-Siedzę w tym od jakiegoś czasu; rozumiem ich świat, ich interesy. Liam nie chciał wystraszyć Danielle, a Zayn cię po prostu zna. Myślał pewnie, że zbzikujesz i zrobisz coś głupiego. 
-Czemu wszyscy tylko czekają, aż zrobię coś głupiego?- na twarze Eleanor and Danielle wtargnęły lekkie uśmiechy.
-No co?- czułam się wytrącona z równowagi przez ich uśmieszki i wymianę porozumiewawczych spojrzeń.
-Och, nic takiego, tylko...Hannah, robisz rzeczy bez ruszenia najpierw mózgiem, tak jak prowokowanie najbardziej niebezpiecznego faceta w mieście. Robienie głupich rzeczy jest bardzo w twoim stylu.
-Weź się przymknij, Eleanor.- warknęłam, gdy nie mogłam wymyślić czym się obronić. Danielle i El tylko lekko się zaśmiały i pokręciły głowami.
Kilka godzin później weszłam do kuchni z burczącym brzuchem. Musiałam iść do pracy za niecałą godzinę a chłopaki nie wychodzili z kuchni przez cały dzień. Martwiło mnie, że jakąkolwiek groźbę otrzymali, tak bardzo ich przejęła, ale jeśli chcą trzymać mnie poza ich kółkiem różańcowym, to będą musieli zmierzyć się z moim głodem.
-Zayn, możemy zamówić-
-Nie widzisz, że jestem zajęty?!- warknął na mnie. Udawałam, że jego ton nie zadział na mnie jak dźgnięcie nożem i zignorowałam to nieprzyjemne uczucie, tak jak robię to za każdym razem.
-Ale muszę-
-Przepraszam, ale czy ty, kurwa, nie usłyszałaś, co dopiero powiedziałem? Jestem zajęty!- wykrzyczał, odsuwając swoje krzesło do tyłu i do do mnie podchodząc. Jego wielkie dłonie chwyciły mnie za ramiona i uderzyły mną o kuchenną ścianę.

Miałam świadomość obecności reszty chłopaków, których oczy obserwowały nas ostrożnie. Trzęsącą się dłonią sięgnęłam, do jego ręki, nie by go uspokoić, ale żeby zatrzymać ją na moim ramieniu i żeby nie powędrowała i owinęła się wokół mojej szyi czy uderzyła mnie prosto w twarz.
-Zayn- szepnęłam w nadziei, że zrozumie jaka byłam przerażona. 
-Idź sobie, kurwa, gdzie indziej, siedź tam i się zamknij!- krzyknął, wypychając mnie z kuchni z taką siłą, że się potknęłam i upadłam na plecy. 
Eleanor i Danielle od razu pojawiły się przy mnie, pomagając mi wstać. Zgromiłam Zayna spojrzeniem, który tylko pokręcił na mnie głową i wrócił do kuchni.
-Chuj ci w dupę!- krzyknęłam za nim, tylko udowadniając tym to, co El i Dani o mnie powiedziały; robię dużo głupich rzeczy. Zayn się nie obrócił ani nie odpowiedział na mój wybuch, ale widziałam, że ramiona mu się napięły. Zanim mogłam wpakować się w jeszcze większe kłopoty, Danielle i Eleanor zaciągnęły mnie do końca korytarza. 
Odepchnęłam je od siebie i wpadłam do sypialni. Ubrania wciąż leżały na podłodze z wcześniej, gdy Zayn szukał swojego pistoletu. Poszperałam w nich i znalazłam bluzkę i ołówkową spódnicę. Nałożyłam je na siebie i pomalowałam się lekko.
Gdy znów wyszłam z pokoju, Eleanor i Danielle tam były, czekając na mnie.
-Gdzie idziesz?- Danielle zapytała, gdy chwyciłam moją torebkę i odeszłam w stronę windy. Zignorowałam je i nacisnęłam przycisk.
-Nie możesz wyjść. Rozkazy chłopaków.- Eleanor po mnie sięgnęła, ale weszłam do windy.
-Tam jest niebezpiecznie!- krzyknęła. Wzruszyłam ramionami i wcisnęłam guzik kierujący na parter. Eleanor spojrzała na mnie smutno. 
-Przykro mi, ale jeśli stąd nie wyjdziesz to będę musiała po niego iść.- ostrzegła mnie miękko. Wiedziałam, że starała się tylko pomóc i mnie chronić, ale musiałam sprawdzić, czy nie blefowała.
-Muszę iść do pracy.- odpowiedziałam, gdy drzwi zaczęły się zamykać. Pokręciła smutno głową i oddaliła się od windy.
-Zayn!- zawołała -Zayn! Hannah wychodzi!- jej głos rozniósł się aż do kuchni. Gdy drzwi chciały się już zamknąć, zobaczyłam Zayna wbiegającego do przedsionka, z palącym spojrzeniem. Jego ręka sięgnęła, by zatrzymać drzwi, ale był o sekundę za późno, a ja byłam w stanie odejść stąd w spokoju.
Moja praca była jedynym miejscem, gdy byłam od niego niezależna. Musiałam się stąd wydostać, by pozostać przy zdrowych zmysłach. Jestem Haną Olson, a nie dziwką Zayna.
Wiedziałam, że mam kilka minut przewagi- jedynym wyjściem z jego mieszkania była winda, bo jakiś idiota zaplombował szczelnie wyjście przeciw pożarowe.
Więc Zayn musiał czekać, czekać aż wróci winda. Czekać, żeby wyjść i mnie złapać. Musiał czekać, a ja odeszłam wolna.



najgorszy rozdział, jaki kiedykolwiek tłumaczyłam...... miałam wrażenie, że był po chińsku. pewnie dlatego zajęło mi to dwa tygodnie. przepraszam:( ale pocieszę was i zdradzę, że następny rozdział to..... TO ZAYN'S POV! :D