niedziela, 28 lipca 2013

Chapter 23: Expulsion

Niedziela mijała powoli. Z niechęcią zadzwoniłam do Zayna i umówiliśmy się na randkę, ale poza tym, nie zrobiłam nic.
Kiedy nadszedł poniedziałkowy poranek, zmusiłam się do opuszczenia łóżka z powodu zajęć. Zaczynały się dopiero po południu, no ale jednak. Chodziło o to, bym pokazała się na uniwersytecie chociaż jeden jebany raz.
Udałam się do kuchni i zrobiłam sobie płatki. Przeżuwałam je powoli, przeglądając przy tym korespondencje. Otworzyłam wszystkie listy zaadresowane do mnie. Rachunki oczywiście były codziennością, listy od mojej rodziny i jeden ze szkoły.

Szanowny/a pan/pani,
Z głębokim żalem informujemy, że Hannah Olson została wydalona z London University. Wynika to z z niezaliczeniu 3(trzech) przedmiotów i słabej frekwencji. Pani/pan Olson nie jest już zobowiązana do udziału w akademickich działaniach związanych z London University. Kiedy zacznie się nowy semestr, pan/pani Olson jest mile widziana by rozpocząć swój pierwszy rok na uniwersytecie ponownie.
Z poważaniem,
Dean Michael Richards

Wpatrywałam się w list w szoku. Kurwa, właśnie zostałam wyrzucona z jebanego London University. Reszta listu to bzdury o zwrocie pieniędzy i innych gównach, ale nie zwracałam na to uwagi.
Kurwa, co ja mam teraz zrobić?
Mam przejebane...
Moi rodzice nie tylko mnie zabiją, ale będą też rozczarowani. Zawaliłam studia. Kurwa, zawaliłam studia.
I jak ja im to niby wytłumaczę? Ah tak, zawaliłam studia, bo mój zaborczy chłopak porwał mnie kilka razy. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. Nie mogłam po prostu udawać, że mnie nie wyrzucono, bo moi rodzice pewnie dostaną taki sam jebany list- szkoła miała ich adres, żeby wysyłać im wyniki mojej nauki.
Nawet nie chciało mi się płakać. Jedyne co mogłam zrobić to złożyć pismo i z westchnieniem, wsunąć je do tylnej kieszeni. Podejrzewam, że będę musiała wrócić teraz do USA.
Tak bardzo tęskniłam za moją rodziną.
Tęskniłam za starymi przyjaciółmi.
Tęskniłam za moim starym życiem.
Ale fakt, że tak naprawdę nie chciałam opuszczać Londynu nie był dziwny? Może to obawa przed zakończeniem przygody. A może bałam się o moją przyjaźń z Clarie.
Może chodziło o Zayna...
O cokolwiek chodziło, nie chciałam wracać do Stanów Zjednoczonych. Jestem wreszcie niezależna (tak jakby...). Nie sądzę, bym była w stanie odejść. To znaczy, ja i Clarie stawałyśmy się dla siebie naprawdę bliskie.
Zaczęłam obmyślać w mojej głowie plan. Może gdybym znalazła pracę... pomogłabym Clarie z czynszem, jeśli rodzice nie chcieli mi już więcej pomagać.
Ale kto chciałby zatrudnić obcą dziewczynę, przebywającą tu na wizie, która już na pierwszym roku została wyrzucona z uniwersytetu? Hmm, raczej nie miałam zbyt dobrego początku.
Kiedy Clarie pojawiła się w końcu w kuchni, w milczeniu podałam jej list. Nie skomentowała tego, a gdy przeczytała, złożyła go z powrotem i mnie przytuliła. Czułam jej łzy na moim ramieniu, ale sama nie płakałam. Płakałam zbyt wiele razy w tym semestrze (w większości przez jedną osobę, której imienia nie muszę wymawiać), a ten list nic dla mnie nie znaczy, chodziło o to, że już teraz muszę zmienić swoje życie. Począwszy od dorośnięcia i nie zachowywania się cały czas jak mała pizda.
Oddała mi list i spokojnie otarła oczy.
-Coś wykombinujemy, Hannah. Coś wykombinujemy...- mruknęła cicho. Wzięłam ten cholerny list i z powrotem wsadziłam go to tylnej kieszeni.
-Ja... po prostu potrzebuję pobyć sama. Muszę zadzwonić do rodziców, zanim sprawdzą swoją pocztę.- wyszeptałam. Czułam się wewnętrznie pusta na samą myśl o rozmowie telefonicznej. Nie rozmawiałam z rodzicami wieczność, a teraz gdy do nich zadzwonię, to tylko po to, by poinformować ich, że zostałam wyrzucona ze szkoły, na którą marnowali swoje pieniądze.
Czuję się jak jebany, przegrany kretyn.
Może zadzwonię do nich później. List do nich będzie szedł trochę dłużej, bo musi przebyć drogę do mojego domu-Ameryki przez Atlantyk, co daje mi dzień lub dwa swobody. Jak na razie muszę nacieszyć się tym póki mogę.
Clarie poklepała mnie lekko i wszyła z kuchni, wracając po chwili ze swoją torebką i opuściła mieszkanie. Jest dobrą przyjaciółką. Wie, że musi dać mi przestrzeń, kiedy tego potrzebuje i zbyt bardzo się nie wtrącać.
Będę za nią tęsknić.
Stałam w kuchni oparta rękoma o krawędź blatu. Pochyliłam się nad zlewem, chcąc zwymiotować, ale się nie udało. Ta cała sytuacja jest taka mdła.
Usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi od mieszkania, ale stwierdziłam, że to pewnie Clarie czegoś zapomniała. Stałam przez chwilę w bezruchu, czekając aż sobie pójdzie, ale poczułam za mną czyjąś obecność. Obróciłam się szybko i ujrzałam wysoką i szeroką sylwetkę, czyli przeciwieństwo drobnej Clarie. Ciemne orzechowe oczy wpatrywały się we mnie uważnie.
-Z-zayn?- wyjąkałam, wciąż w szoku, że wie, jak dostać się do mojego mieszkania.
-Jak ty tu-
-Twoje mieszkanie naprawdę nie jest bezpieczne, kochanie. A twoje zamki są do dupy.- odezwał się wreszcie głębokim głosem. Trzymał pomiędzy wargami nowego papierosa i dalej się we mnie wpatrywał. Zapalił go i zaczął się nim zaciągać, ale szybko mu go zabrałam. Oblałam go wodą i zostawiłam z zlewie.
Zayn spojrzał na mnie z rozbawieniem i wypuścił smugę dymu.
-Zły dzień, kochanie?
-Nie pal w moim mieszkaniu!- warknęłam, mijając go i wychodząc z kuchni. Słyszałam, że idzie za mną do salonu.
-Wszystko okej? Nie zrzuciłaś jeszcze na mnie bomby. Coś się stało, kochanie?- zapytał troskliwie. Odwróciłam się i do niego podeszłam, przyciskając policzek do jego piersi i zaplatając ręce wokół jego brzucha. Jego umięśnione ramiona ostrożnie mnie oplotły, a jego twarz zatopiła się we włosach na czubku mojej głowy.
-Coś nie tak? Co się stało?- rzucił, zaniepokojony moim zachowaniem.
-Nic- wymamrotałam w jego pierś. -Nic się nie stało.
Nie wiem dlaczego, ale wstydziłam się powiedzieć Zaynowi, że mnie wyrzucili. Tak, to po części była jego wina, bo powstrzymywał mnie od chodzenia na zajęcia, ale nie byłam na niego o to zła. To była także moja wina, zdecydowanie mogłam bardziej starać się chodzić do szkoły. 
-Jeśli nic się nie stało, to czemu przytulam cię jak małe dziecko?- zapytał, odsuwając się nieco, tak, że nasze oczy się spotkały. Jego gęste brwi były uniesione tuż nad jego pięknymi oczami.
-Nie mogę cię przytulić tak po prostu?- jęknęłam, próbując zmienić temat.
-Jesteś najmniej potrzebującą przytulania osobą, jaką znam. Poza tym, należę do jebanego gangu, a to o czymś świadczy. Tak więc, nie. Nie możesz mnie po prostu przytulić, bo taka nie jesteś, kochanie.- powiedział surowo. Westchnęłam cicho i znów oparłam się o jego pierś.
-To nic takiego, naprawdę.
-Nie zmuszaj mnie, żebym to od ciebie wyciągnął, kochanie.- ostrzegł.
-To groźba?- zapytałam sztywno.
-Tak.
-Zayn-
-Jeśli mi nie powiesz, będę cię łaskotał, a oboje wiemy, że zrobię to z łatwością, kochanie.
Lekko się zaśmiałam i wyślizgnęłam z jego uścisku.
-Straszne...- przewróciłam oczyma i odwróciłam się do niego plecami. Słyszałam, że zrobił krok w moją stronę i poczułam jego rękę, wyciągającą z kieszeni moich spodni list.
-Zayn.- krzyknęłam, odwracając się i próbując złapać kartkę. Trzymał złożony list nad swoją głową, tak, że nawet podskakując w górę, nie mogłam go dosięgnąć.
-Chcesz mi wytłumaczyć, co to jest?- zapytał spokojnie, zbyt spokojnie.
-Nie. Nie ważne. Oddawaj!- podskoczyłam ponownie, ale Zayn się odwrócił i go rozłożył.
-Zayn, przestań!- krzyknęłam, próbując dotrzeć do listu naokoło jego szerokich ramion. Trzymał mnie w miejscu jedną ręka, a drugą trzymał list. W końcu opuścił rękę, tak, że mogłam go zabrać. Ale już nie chciałam.
Rzucił ten cholerny kawałek papieru na bok i spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Wykopali cię z uniwersytetu?- zapytał cichym głosem. Przygryzłam wargę i cofnęłam się od niego, kiwając głową.
-Kochanie- tak mi przykro.- podszedł bliżej i chciał mnie objąć, ale go odepchnęłam.
-Nie przepraszaj. To nie twoja wina.- mruknęłam, patrząc ze wstydem na swoje stopy. Jego kciuk i palec wskazujący złapały mój podbródek i przechyliły moją twarz, tak bym musiała na niego spojrzeć.
-Bzdura. Obydwoje dobrze wiemy, że to moja wina. Nie gniewaj się, proszę.- wyszeptał. Westchnęłam i w końcu dałam mu się przytulić.
-Nie gniewam się, naprawdę. Jestem tylko sobą rozczarowana.
-Nie powinnaś być, kochanie. Jesteś najmądrzejszą osobą jaką znam- odnosiłabyś sukcesy na uniwerku, gdybym ci w tym nie przeszkadzał.
-Zayn, przestań. Nie mam ochoty się z tobą kłócić.- mruknęłam cicho, wyczerpana tym wszystkim.
-To nie koniec świata. Pisali przecież, że przyjmą cię ponownie, prawda? Poczekasz na następny semestr i po sprawie.- postanowił i poklepał mnie delikatnie.
-Nie mogę sobie na to pozwolić, Zayn. Moi rodzice starają się jak mogą, tylko po to, żebym mogłam uczęszczać na zajęcia w tym semestrze. Zmarnowałam te pieniądze... Nie mogę prosić ich, żeby opłacili to ponownie. Nie wszyscy z nas zarabiają nielegalnie tak jak ty. Odsunęłam się od niego i poszłam usiąść na kanapie. Rzeczywistość w końcu mnie dopadła. Zayn przykucnął tuż obok mnie, przybliżając twarz na wprost mojej, a jego gorący, papierosowy oddech owiał mi policzki.
-Zapłacę za to.
-Nie, nie chcę byś to robił. Chcę być niezależna, a nie potrzebująca.- odpowiedziałam, wzdychając ponownie.
-Sprawię, że przyjmą cię z powrotem. Zmuszę ich do zmiany zdania.- zacisnął zęby w determinacji, a jego oczy błysnęły z dzikością.
-Nie. Nie sądzę, żeby pobicie dziekana pomogło, Zayn.- odciągnęłam go od tego pomysłu. Jego oczy złagodniały i pochylił się do przodu.
-Jakoś damy radę, kochanie. Nie martw się o to; to nie koniec świata. Po prostu zrób sobie kilka dni przerwy, okej? Będzie lepiej, gdy odpoczniesz.- nakazał mi delikatnie. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. On nie zdawał sobie z tego sprawy...?
-Zayn, to jest koniec świata, nie rozumiesz? Jeśli nie jestem już studentem na London University, to nie mogę już mieszkać w akademiku, co oznacza, że nie mam gdzie się podziać, albo pieniędzy by kupić sobie mieszkanie. Moi rodzice zmuszą mnie do powrotu do domu. Nie rozumiesz? Nie damy sobie rady, bo nie będzie żadnych nas!- warknęłam, ciągnąc się za włosy z frustracji.
Wyraz jego twarzy zmienił się drastycznie. Dopiero teraz zrozumiał.
-O kurwa.
-No właśnie.- syknęłam, pocierając sobie twarz dłońmi. Usłyszałam jak się podniósł i tępo przede mną stał.
-Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa!!!- krzyknął.
Nagle głośny trzask sprawił, że aż podskoczyłam. Westchnęłam i spojrzałam na Zayna, którego klatka piersiowa unosiła się i opadała z każdym ciężkim, pełnym złości oddechem. Po drugiej stronie pokoju woda spływała po ścianie, a na podłodze leżał zbity wazon i połamane kwiaty.
-Jezu, Zayn.-czułam, że mój głos drżał ze strachu. Spojrzał na mnie czarnymi oczami, zanim gwałtownie odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami, tak, że chyba cały budynek lekko się zatrząsł.

sobota, 27 lipca 2013

Chapter 22: Three Strikes

Zaciekle atakowałam guzik windy, modląc się, żeby dotarła do mnie, zanim zrobi to ktoś kto za mną ruszył. Kontynuowałam wciskanie guzika, ale winda nie nadchodziła.
Cholera, pewnie znów włączył tą głupią blokadę.
Odwróciłam się i zobaczyłam zbliżającego się Louisa i Nialla z poważnymi wyrazami twarzy. Nie miałam wątpliwości, że to Zayn wysłał ich, żeby przytargali mnie z powrotem do salonu, kiedy on sam zajęty jest pewnie swoimi bolącymi jajami i zranionym ego. Gdy tylko do mnie dotarli, schyliłam się i prześlizgnęłam pomiędzy ich rękoma i rzuciłam się w stronę gabinetu.
Zbiłam ich z tropu, więc miałam sekundę czy dwie forów, ale zaczęli mnie gonić. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zablokowałam je, zapewniając sobie tym więcej czasu. Szybko szarpnęłam okno by je otworzyć i wspięłam się przez nie na drabinę ewakuacyjną. To była długa droga w dół, ale już kiedyś tędy uciekałam.
Poczułam łzy w oczach na déjà vu, które przeżywałam. Myślałam, że ja i Zayn jesteśmy ponad to. Myślałam, że będzie inaczej, ale było dokładnie tak samo jak kilka tygodni temu. 
Usłyszałam donośny huk nade mną i nagle głowy Nialla i Louisa pojawiły się w oknie, obserwując mój wyścig w dół. Byłam już kilka pięter niżej niż penthouse Zayna. 
-Kurwa!- krzyknął Louis, znikając mi z pola widzenia, wracając pewnie by zdać sprawozdanie Zaynowi.
Nie wiedząc jak dostać się stąd do domu, pokonałam drogę do mojego mieszkania pieszo w mniej niż piętnaście minut. Kiedy byłam już na miejscu, znalazłam spokojnie siedzącą w piżamie Clarie, która oglądała telewizję. Gdy tylko weszłam, odwróciła się i rzuciła w moją stronę. 
-Tak się martwiłam. Nie wróciłaś na noc. Czekaj... czemu masz na sobie jego ciuchy?- zapytała podejrzliwie. Podniosłam palec w górę, na znak by poczekała i zdyszana, udałam się do kuchni po szklankę wody. 
-Siedzieliśmy u niego i wszyscy zasnęli.- wyjaśniłam, wiedząc, że od razu zakłada, że z nim spałam.
-Jak było?- naciskała. Przełknęłam wodę i odwróciłam się do niej.
-Cudownie...aż do dzisiejszego poranka. Jej oczy się rozszerzyły.
-Co się stało? Hannah, powiedz. Nie możesz trzymać mnie w cieniu!- jęknęła nerwowo. Usiadłam, a mój oddech w końcu wracał do normy.
-Myślał, że piszę z jakimś chłopakiem, a tak naprawdę to był mój brat, więc mnie uderzył. Odwróciłam twarz, tak, żeby pokazać jej zraniony policzek. Nie wiem jak to wyglądało, ale nie sądziłam, że będzie tak źle. Clarie dyszała i delikatnie przejechała palcami wzdłuż mojego policzka.
-O mój boże...- nie wiedziała nawet co powiedzieć.
-A potem kopnęłam go w jaja i upokorzyłam na oczach jego gangu i ich dziewczyn. Problem rozwiązany.- wzruszyłam ramionami i wstałam.
-Oszalałaś Hannah!- krzyknęła na mnie, gdy szłam do łazienki, by wziąć prysznic. 
-Ten statek już odpłynął, Clarie.- krzyknęłam w odpowiedzi.
Wzięłam długi, przyjemny prysznic, stojąc pod gorącymi strumieniami wody, rozmyślałam o tym co robię z Zaynem. Dokąd to prowadziło? Co mamy teraz zrobić?
Pół godziny później niechętnie wyłączyłam wodę, kiedy zaczynało robić się zimno i się wytarłam. Szybko włożyłam na siebie coś wygodnego i usiadałam do pracy nad moim makijażem. Musiałam jakoś ukryć tworzącego się na moim policzku siniaka. 
Próbowałam zdziałać coś podkładem, ale usłyszałam donośne uderzanie w drzwi. Mój żołądek się spiął. On by tu nie przyszedł, nie?
Zanim zdążyłam ją ostrzec, usłyszałam, że Clarie otwiera drzwi. Dosłownie kilka sekund później usłyszałam jej krzyk. Rzuciłam się w jej stronę i zobaczyłam bladą Clarie stojącą przy dzrzwiach frontowych, a Zayn stał w salonie, rozglądając się w poszukiwaniu mnie.
-N-n-nie ma jej tutaj.- Clarie wyjąkała nerwowo z miejsca, w którym stała.
-Bzdura.- warknął. I wtedy wkroczyłam do pokoju z rękoma na biodrach.
-Co ty, do cholery, tutaj robisz?- krzyknęłam na niego. Głowa Zayna obróciła się w stronę mojego głosu, a jego wściekłe oczy spoczęły na mnie. Cieszyłam się, że nie nałożyłam jeszcze makijażu, więc mógł zobaczyć pełny zakres szkód, które mi wyrządził. 
-Zadałam ci jebane pytanie.- warknęłam. Zrobił kilka długich kroków, zmniejszając przestrzeń między nami i złapał mnie za nadgarstki. 
-Co to do chuja miało być?- krzyknął. Spojrzałam kątem oka na Clarie. Drżała ze strachu i wydęła dolną wargę, jakby zaraz miała się rozpłakać.
-Mogłabym zapytać cię o to samo.- odparłam chłodno, z trudem, na próżno, w jego uścisku.
-Myślisz, że możesz uciec po tym, jak ośmieszyłaś mnie na oczach mojego gangu, kochanie?- krzyknął ponownie, potrząsając mną lekko.
-Ty zacząłeś. Ty uderzyłeś mnie pierwszy!- broniłam się. Jego oczy płonęły.
-Uderzyłem cię, bo myślałem, że mnie zdradzasz. Mogłaś to po prostu wyjaśnić.- wykrzyczał, znów mną potrząsając.
-Jeśli mnie, kurwa, nie puścisz to zrobię ci powtórkę z dzisiejszego ranka i ograniczę twoje możliwości do robienia dzieci.- warknęłam. Zmrużył na mnie oczy, ale puścił moje nadgarstki. Odeszłam od niego i oparłam się plecami o ścianę. Moje wciąż mokre włosy opadły mi wokół twarzy, gdy osunęłam się na podłogę. Spojrzałam na jego wciąż rozwścieczoną postawę.
-Myślałam, że wszystko się zmieni. Myślałam, że będziemy się starać.- wyszeptałam. Spojrzał na mnie, a jego gniew wyparował. 
-Straciłem nad sobą panowanie. Przepraszam.- wyszeptał. Podszedł i usiadł obok mnie, zostawiając przy tym dość miejsca, tak, że prawie się dotykaliśmy.
-Mogłeś po prostu zapytać kim jest David.- kontynuowałam. Widziałam, że Clarie patrzy na mnie ze zdziwieniem, a jej ciało wciąż drżało ze strachu. 
-Straciłem ją. Kompletnie straciłem nad sobą kontrolę, tak bardzo cię przepraszam. Ale na samą myśl o tobie z kimś innym...- nie mógł dokończyć zdania. 
-Ale ty kompletnie znieważyłaś mnie na oczach wszystkich. Wiedziałaś, że ze wszystkich sposobów jakimi mogłaś zareagować, ten był najgorszy.- skarcił mnie cicho. 
-Wiem, ale musiałam upewnić się, że nie zrobisz tego ponownie.- wyjaśniłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Przepraszam.- pisnęłam. Westchnął i objął mnie, trzymając delikatnie przy jego piersi.
-Myślę, że jesteśmy kwita.- wymamrotał. 
-Zayn co my wyprawiamy? Dalej będziemy łudzić się, że się nam uda?- zapytałam, a jego ciało zesztywniało.
-Popełniłem błąd i przepraszam. Proszę, kochanie. Proszę, nie mów tak.- powiedział błagalnie. Kilka łez spłynęło mi po policzkach i spojrzałam na niego ze smutkiem. 
-To była nasza szansa. Nie wiem ile jeszcze mogę ci ich dać, Zayn. Nie mogę być w takim toksycznym związku, oszukując się i myśląc, że będzie lepiej. Nie będzie.
-Proszę, kochanie. Popełniłem błąd- źle cię osądziłem. 
-Ile ''błędów'' popełnisz zanim wyląduję w szpitalu? Nie mogę tego zrobić, Zayn. Nie sądzę, żeby się nam udało. Nie sądzę, że MY się udamy.- wyszeptałam ze smutkiem, wciąż w jego objęciach. 
-Nie. Nie, uda nam się. Wiem, że się uda. Jesteś silna i możesz walczyć. Możesz mnie powstrzymać. Proszę...- powiedział błagalnie. 
-Myślę, że potrzebujemy przerwy, by to przemyśleć.
-Nie. Proszę, kochanie. Nie ty. Nie możesz mnie zostawić.- brzmiał jakby płakał, ale kiedy na niego spojrzałam, wpatrywał się przed siebie bez emocji. 
-Nie wiem.
-Proszę. Zrobię wszystko.
Spojrzałam na Clarie, która wciąż stała przy drzwiach, ale się już nie trzęsła. Patrzała się na mnie w kompletnym szoku.
-Dobrze, ale są pewne zasady.
-Cokolwiek powiesz.- usiadł prosto, trzymając mnie mocno, tak, jakby mnie puścił, miałabym zniknąć. 
-Tkniesz mnie i odchodzę. 
-Oczywiście.
-Mogę gadać z chłopakami.
-Ale-
-Zayn, nie będę spędzać z nimi nocy, ale mogę dać przynajmniej kelnerowi moje jebane zamówienie, albo przywitać się z twoimi przyjaciółmi. Zayn zesztywniał, gdy o tym usłyszał. Niechętnie, ale się zgodził. Wiedział, że nie ma innego wyboru.
-Żadnych malinek. 
-One cię chronią, Hannah.- powiedział stanowczo.
-Zayn- 
-Nie, to jedyna rzecz, której nie zmienię. Jeśli nie zakryłabyś swojego znaku tej nocy, kilka tygodni temu, nie musiałbym nieść twojego nagiego, pozbawionego życia ciała z powrotem do mojego mieszkania. Całe moje ciało trzęsło się na wspomnienie nocy, kiedy prawie straciłam dziewictwo i prawie zostałam pobita na śmierć, gdyby nie Zayn.
 -Dobrze.- westchnęłam. Odepchnęłam się od niego i wstałam. On też wstał. 
-To twoja ostania szansa.- ostrzegłam. Popatrzył na mnie i skinął głową.
-Trzecia wpadka i to koniec. Próbowaliśmy wcześniej już dwa razy.- kontynuowałam.
-Okej.- skinął głową. Zamknęłam oczy, nie będąc przekonana, czy to dobry pomysł.
-Ale ja też mam zasady.- powiedział. Wpatrywałam się w niego z podniesionymi brwiami.
-Jeśli powiem ci co masz robić, szczególnie w miejscu publicznym, proszę, posłuchaj mnie. To nie czyni ze mnie dupka, po prostu chcę cię chronić. Nie wiesz jak radzić sobie z ludźmi, z którymi jestem powiązany, ale ja tak, proszę. Przewróciłam na niego oczyma.
-Cokolwiek.
-Ok, i nigdy nie będziesz poniżać mnie przy członkach mojego gangu ponownie, albo będziemy mieli poważne problemy. Spojrzał na mnie znacząco i pogroził mi palcem przed twarzą. Strąciłam jego rękę, ale skinęłam głową.
-Nie będę musiała, jeśli nie będziesz zachowywał się jak kutas.- wzruszyłam ramionami. Roześmiał się bez humoru.
-Nie będę kutasem, jeśli nie będziesz zachowywać się jak suka, kochanie. Złapał mój podbródek pomiędzy palec wskazujący a kciuka i przechylił głowę by na niego spojrzeć. Ostrożnie i powoli pochylił się i złożył pocałunek na moim zranionym policzku. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie się tym nacieszyć. Jego usta znalazły drogę do moich i pozostawiły delikatny, niewinny pocałunek. Zanim też postanowiłam go pocałować, odsunął się i na mnie spojrzał. Sama zrobiłam to samo i wydostałam się z jego uścisku.
-Możesz zostawić mnie dzisiaj samą? Zadzwonię do ciebie jutro, okej? Po prostu potrzebuję czasu sam na sam.- poprosiłam. Jego oczy złagodniały, a jego umięśnione ramiona mnie otoczyły.
-Dobrze, kochanie.- wyszeptał. Pocałował mnie w czoło i podszedł do drzwi, ignorując na swojej drodze obecność Clarie. 
-Jeśli kiedykolwiek będziesz dotykać moich jaj ponownie, kochanie, lepiej, żeby to było w łóżku.- powiedział z figlarnym uśmieszkiem, kończąc między nami smutne napięcie. Pomachałam mu i zamknęłam drzwi i ruszyłam z powrotem do mojej sypialni by zakryć siniaka. Spojrzałam na wyblakły znak na mojej szyi, zaskoczona tym, że Zayn nie naznaczył mnie tu i teraz. 
W rzeczywistości, był ledwo zauważalny. 
Zgarnęłam włosy na bok, tak, żeby zasłonić go całkowicie i westchnęłam z ulgą. Nie czułam się jak przedmiot, ale za to czułam się lepiej we własnej skórze. Odwróciłam się do lustra, unikając patrzenia na siniaka. Nie byłam w stanie zakryć go całkowicie, więc ciemny cień wciąż widniał na moim policzku.
Kiedy wróciłam do salonu, znalazłam Clarie dokładnie tam gdzie ją zostawiłam.
-Wszystko okej, Clarie bear?- zapytałam delikatnie. Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczyma z kumulującymi się w nich łzami. 
-J-j-ja...-wyjąkała. I wtedy poczułam się winna. Clarie dorastała w Londynie, więc wiedziała o rzeczach, które One Direction robili. Ona, z tych wszystkich ludzi, najlepiej wiedziała, że trzeba się ich bać, więc spotkanie z Zaynem musiało wystraszyć ją jak cholera.
-Przykro mi, że musiałaś oglądać go w takim gniewnym stanie.- wyszeptałam do niej.
-Jestem z ciebie taka dumna!- pisnęła, szokując przy tym obydwie z nas.
-Że c-c-co? 
-Oswoiłaś go. Postawiłaś się mu! Spojrzałam na nią jakby by była nienormalna i wybuchłam śmiechem. Ta dziewczyna zawsze będzie mnie zadziwiać. Szybko ją przytuliłam i pokręciłam głową..
-Masz charakterek, Clarie bear. 
-A ty jesteś szalona, a myślę, że to ratuje cię od pobicia przez Zayna. Myślę, że jest w tobie zakochany, a w twoim towarzystwie zachowuje się jak zagubiony szczeniaczek. Przewróciłam na nią oczyma i poszłam z powrotem do swojego pokoju. Nie mogłam tego okazywać, ale wewnątrz trzęsłam się ze strachu przez konfrontację z Zaynem.
Naprawdę myślałam, że chciał mnie pobić, czy coś.
Ilość odwagi, żebym mogła stawić mu czoła wyczerpała mnie psychicznie i fizycznie. 
Weszłam pod kołdrę na moim łóżku i zwinęłam się w kłębek. Zajęło mi to pół godziny, ale w końcu zmusiłam się by zasnąć o trzeciej po południu... w sobotę.

wtorek, 23 lipca 2013

Chapter 21: Misunderstanding

Tej nocy zachowywałam się tak jak chciałby Zayn. Stwierdziłam, że chociaż raz nie chciałabym się z nim kłócić przy jego znajomych. Nie wiedziałam w jakiego typu sprawach brali udział Zayn i chłopaki, ale byłam pewna, że to musiało być nielegalne. Byli w gangu, który rządził Londynem- to nie wróżyło niczego dobrego. Może Zayn miał rację. Może on wiedział lepiej, a ja powinnam się go słuchać.
Ale i tak nie posłuchałam.
To nie leżało w mojej naturze.
Pod koniec wieczoru, chłopaki napili się tak, że padli w salonie. Przygotowałam pokój gościnny do użytku Danielle i Eleanor, a ja postanowiłam usadowić się w łóżku Zayna. Mogłabym obudzić chłopaków, ale stwierdziłam, że to nie byłby zbyt dobry pomysł, więc zostawiłam ich tam śpiących w niewygodnych pozycjach podczas gdy sama spałam w gigantycznym łóżku Zayna.
To znaczy, mogłabym je z kimś dzielić, ale Danielle albo Eleanor nie spodobałby się chyba pomysł spania w jego łóżku.
Więc spałam sama. I spało mi się całkiem nieźle. Zapach Zayna, który został na pościeli mnie uspokajał. Pachniała lasem, piżmem i dymem papierosowym.
Następnego ranka obudziłam się w panice. Było grubo po jedenastej, więc przegapiłam kolejne zajęcia...
Podejrzewam, że będę musiała opuścić szkołę. To znaczy, zawaliłam wszystkie przedmioty i rzadko kiedy pojawiałam się na zajęciach. Nie chciałam, żeby rodzice byli mną rozczarowani, ale mam inny wybór? Powiedzieć im, że nie zdałam, bo rozprasza mnie mój wymuszony związek z agresywnym i czasami psychopatycznym przywódcą gangu? Ta, nie sądzę.
Przetarłam oczy i wyślizgnęłam się z łóżka. Szybko wsunęłam na siebie parę dresów i koszulkę Zayna i upięłam włosy w kok. Zmyłam makijaż z wczoraj, zanim poszłam zmierzyć się z bałaganem chłopaków w salonie.
-Zayn.- wyszeptałam i potrząsnęłam nim lekko. Leżał na kanapie w niewygodnej pozycji z głową wygiętą pod dziwnym kątem.
-Zayn.- wyszeptałam ponownie. Jęknął i odepchnął moje ręce.
-Daj mi spokój.- mruknął sennie. Zachichotałam pod wpływem jego seksownego, ochrypłego, porannego głosu.
-Jeśli nie wstaniesz to na tobie usiądę.- zagroziłam. Jego oczy wciąż były zamknięte, ale na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech. Wyciągnął ręce, złapał mnie w pasie i posadził na sobie.
-Czyli spełniasz swoje groźby.- warknął, dalej z widocznym uśmiechem. Poprawiłam się na nim i przybliżyłam moją twarz go jego.
-Oh, oczywiście, że tak.- dokuczałam mu. Otworzył powolnie oczy, nasze nosy prawie się stykały, a jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
-Jesteś rano taka piękna.- wyszeptał.
-A ty prawdopodobnie wciąż jesteś pijany. Nie mam na sobie makijażu.- zaśmiałam się gorzko. Zmarszczył brwi i przejechał wzrokiem po całym moim wyglądzie.
-Lubię jak nosisz moje ciuchy, wyglądasz seksownie.- kontynuował. Odepchnęłam się i usiadałam z dala od niego.
-Masz urojenia. Uniósł brwi, zanim jego palce zaczęły mnie gilgotać. Nie mogłam powstrzymać krzyku gdy zaczęłam się niekontrolowanie śmiać.
-Przestań! Zayn, to łaskocze!- wyjąkałam pomiędzy śmiechem. Sam zaśmiał się radośnie, oczywiście dumny z tego, że doprowadził mnie do śmiechu.
-Zayn! Dalej się śmiałam, uderzając i kopiąc go, ale chybiałam za każdym zamachem. Dalej mnie łaskotał, ignorując fakt, że jego przyjaciele śpią spokojnie w tym samym pokoju.
-Zayn!- krzyknęłam ponownie, uderzając go stopą w brzuch mocniej niż zamierzałam. Chrząknął i z powrotem opadł na kanapę. Westchnęłam i sama usiadłam nieco dalej.
-Zayn, przepraszam. Nie chciałam cię- wreszcie się na mnie spojrzał, a moje serce się zatrzymało. Wkurzył się.
-Kopnęłaś mnie.- warknął. Przełknęłam ślinę i cofnęłam się na kanapie, by być z dala od niego. Pochylił się nade mną, miał całkowicie czarne oczy. Nagle po prostu się na mnie rzucił. Wzdrygnęłam się i starałam się umieścić ręce tak, by ochronić moją twarz, ale wygląda na to, że to nie było konieczne.
Zamiast mnie pobić, tak jak się spodziewałam, zaczął łaskotać mnie jeszcze bardziej. Tym razem to on usiadł mi na nogach, więc nie mogłam już go kopnąć. Wypuściłam radosny krzyk, przez fakt, że łaskocze mnie, tylko udając, że jest zły.
-Przestań!- zaśmiałam się.
-Przeproś!- rozkazał, a jego palce wciąż zaciekle atakowały mój brzuch.
-Przepraszam!
-Chyba nie dosłyszałem!- krzyknął, a w jego oczach tańczyło rozbawienie, widząc, że nie mogłam przestać się śmiać.
-Przepraszam!- krzyknęłam znów, tym razem głośniej.
-Co powiedzia-
-Zayn, do cholery! Powiedziała, że przeprasza!- Harry warknął gniewnie, leżąc sztywno na podłodze. Jęknął i wyszarpał poduszkę z pod głowy i owinął nią sobie twarz, by zablokować nasze hałasy. Zayn przestał mnie łaskotać, ale nie ruszył się z pozycji przyciskającej mnie do kanapy. Spojrzał na swojego przyjaciela i się zaśmiał.
-Nie chciałam cię kopnąć Zayn.- szepnęłam, dotykając lekko jego policzka, by znów zwrócił na mnie uwagę. Jego ciemne oczy zatrzymały się na mojej twarzy, wpatrywał się we mnie z uwielbieniem i złapał moją rękę w swoją.
-To nawet nie zabolało. Obrywałem o wiele mocniej, kochanie.- wzruszył ramionami, schodząc ze mnie.
-Pójdziesz sprawdzić co robią dziewczyny i może zrobicie śniadanie?- zasugerował. Uniosłam brwi, czy on nie wiedział, że moje gotowanie jest do dupy?
-Dlaczego sam nie możesz zrobić cholernego śniadania? Przewrócił oczyma.
-Bo muszę zrobić coś o wiele bardziej niebezpiecznego: obudzić tą czwórkę idiotów.- zaśmiał się. Westchnęłam i odepchnęłam się od kanapy.
Gdy tylko weszłam do kuchni, znalazłam tam już ubrane Danielle i Eleanor. Oczywiście wyglądały perfekcyjnie. Spojrzałam na mój strój i się skrzywiłam. One wyglądały cholernie doskonale, a ja wyglądałam jak gówno. To sprawiło, że czułam się absolutnie niesamowicie.
-Któraś z was ma pojęcie o gotowaniu? Bo ja w kuchni... to jest dość niebezpieczne.- mruknęłam. Obie się zaśmiały, rozumiejąc o co prosiłam i zaczęły przygotowywać śniadanie, a ja usiadłam na blacie, pod warunkiem, że obie nie będą zapewniać mi niepotrzebnych rozrywek.
-Nie rozumiem co w tym zabawnego...- wzruszyłam ramionami, trzymając plasterek pomidora w ustach. Eleanor pokręciła tylko głową, a Danielle się roześmiała, kiedy przewracała omlety.
-Nie mogę uwierzyć, że go tam ugryzłaś!- Dan zarumieniła się przez ten wrażliwy temat.
-To był mój pierwszy chłopak, a ja byłam niedoświadczona. Powiedział mi, że mam ssać jego kutasa, jak dziecko ssie lizaka, więc go tam ugryzłam.- wzruszyłam ramionami.
-Nie przyjmuję dobrze krytyki.- sięgnęłam po plasterek papryki, którą pokroiła Eleanor, by dodać do następnego omletu, na co zdzieliła mnie po ręce.
-Masz charakterek, Hannah.- powiedziała Danielle, posyłając mi promienny uśmiech.
-Kochasz mnie i dobrze o tym wiesz.
-A ja myślałam, że jesteś słodką i nieśmiałą Amerykanką, ale ty jesteś zupełnym przeciwieństwem, co?- kontynuowałam Dan.
-Jak chcę to mogę być bardzo słodka i nieśmiała!- broniłam się i zgarnęłam jakieś warzywo, kiedy El nie patrzyła.
-Na pewno masz na myśli siebie?- zapytała całkiem poważnie Eleanor. Nie odwróciła się nawet, tylko stała przy zlewie i myła nóż, ale i tak mogłam usłyszeć w jej głosie rozbawienie. 
-Nienawidzę was.- mruknęłam.
-Kochasz nas.- dokuczała mi Danielle.
-I dobrze o tym wiesz.- El spojrzała na mnie przez ramię, żeby się ze mnie nabijać. Przewróciłam oczyma i zsunęłam się z blatu.
-Chodźmy, gromado!- rozkazałam, chwytając dwa talerze i prowadząc ostrożnie Eleanor i Danielle do salonu. Obie trzymały w rękach talerze i szklanki soku pomarańczowego.
Kiedy już weszłyśmy, chłopcy dalej wyglądali na śpiących. Wszystkie pięć twarzy ożywiło się gdy tylko zobaczyli, że niesiemy jedzenie.
-Babe, tak bardzo cie kocham, wiesz o tym, prawda? Ale nigdy nie kochałem cię tak mocno jak teraz gdy niesiesz mi jedzenie. Louis usiadł szybko, rozszerzając ramiona dla Eleanor. Przewróciła oczyma podała mu talerz i szklankę. Podała też sok dla Nialla i Harrego, ale się do nich nie odezwała. Obserwowałam jak Danielle ostrożnie podaje talerze Niallowi i Liamowi i dała sok Zaynowi i Liamowi. Ja podałam jedzenie Zaynowi i Harremu i usiadałam na podłodze tuż obok Zayna, który dalej był na kanapie.
-Dzięki.- Zayn uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam na niego i odwzajemniłam uśmiech.
-Nie dziękuj mi, podziękuj Danielle i Eleanor. Ja nie ruszyłam nawet palcem.- chciałam, żeby podziękował dziewczynom, czego oczywiście nie zrobił z powodu głupich zasad.
-Dlaczego mnie to nie dziwi?- przewrócił oczyma ze śmiechem. Zjadłam jedzenie zrobione przez dziewczyny, ciesząc się ciszą podczas gdy reszta również łapczywie pochłaniała swoje omlety. Kiedy wszyscy już skończyli, Danielle, Eleanor i ja zebrałyśmy naczynia bez słowa. Postanowiłam nie komentować seksizmu tej sytuacji i po prostu pomagałam zmywać. Puściłam Danielle i El z powrotem do salonu, gdy już prawie skończyłyśmy. One przygotowały jedzenie, a jedyne co mogłam zrobić to poukładać naczynia.
-Jasna cholera!- usłyszałam krzyk Zayna. Podeszłam do drzwi i przycisnęłam do nich ucho.
-Stary, powinieneś się uspokoić.- słyszałam próby Liama. Krew w moich żyłach się praktycznie zatrzymała. Co się tam działo?
-Zabiję ją. Po prostu ją kurwa zabije.- warknął Zayn. Co ja takiego zrobiłam?
-Weź głęboki wdech. To pewnie nie tak jak myślisz.- usłyszałam próbę Harrego.
-Przysięgam na Boga, że ją zabiję. Gdy położę na niej ręce, pożałuje, że kiedykolwiek mnie spotkała.- kontynuował. Wzięłam głęboki oddech i pod wpływem odwagi weszłam do salonu. Wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie. Momentalnie się spięłam na to, co zobaczyłam.
Zayn stał przy stoliku, trzymając mój telefon w żelaznym uścisku. Liam stał tuż obok niego, najwyraźniej próbując go uspokoić. Danielle chowała się za nim, tak przestraszona, że była prawie biała. Harry stał zaraz za Zaynem, trzymając mu rękę na ramieniu. Niall i Louis stali z boku, a El szeptała nerwowo coś do ucha swojego chłopaka. 
-Co się dzieje?- zapytałam cicho, czując się niezręcznie pod spojrzeniem każdego. 
-Może ty mi kurwa powiesz co się dzieje, Hannah!- krzyknął na mnie Zayn. Wzdrygnęłam się pod jego tonem, ale podeszłam bliżej. Nie mogłam się go bać. Przecież się dla mnie zmienił.
-Uspokój się i powiedz mi o co się wkurzasz.- wymusiłam te słowa z moich ust, upewniając się, że głos mi się nie załamie. Zayn na mnie spojrzał, jego oczy płonęły, zanim odepchnął swoich przyjaciół z drogi i stanął przede mną.
-Nawet się kurwa nie waż mówić mi, że mam się uspokoić!- krzyknął. Instynktownie zrobiłam krok do tyłu, ale złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął. 
-O c-co ci chodzi, Zayn?- pisnęłam.
-Możesz powiedzieć mi dlaczego pisałaś z jakimś jebanym chłopakiem!- krzyknął. 
-O czym ty mówisz?- warknęłam, czując narastający w mojej klatce piersiowej gniew. 
-Przeglądałem twój telefon, Hannah. Widziałem te wiadomości.- wrzasnął mi prosto w twarz. Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale nie mogłam. 
-Czytałeś moje wiadomości? Czy ty sobie kurwa jaja robisz?- krzyknęłam, równie wściekła. A ja myślałam, że on będzie się starał. Myślałam, że będziemy normalną parą. Zgaduję, że to wszystko było tylko na pokaz. 
-To nie o to chodzi! 
-Nie pisałam z nikim, Zayn! 
-Ah tak? Więc powiedz mi, czemu jakiś dupek pisał do ciebie rzeczy typu ''tęsknię za tobą'', ''proszę, odpisz'' albo ''chce cię zobaczyć'', co?- potrząsnął mną ponownie. Drżałam w jego uścisku, ale zmusiłam się by ustać na nogach. 
-Musisz mi uwierzyć, kiedy mówię, że nie mam pojęcia o czym ty mówisz!- powiedziałam błagalnie. Spojrzałam na twarze wszystkich obecnych w pokoju. Wszyscy patrzyli na mnie z czystą sympatią, z wyjątkiem Danielle. Trzymała się ramienia Liama w kompletnym przerażeniu. 
-Gówno prawda!- wrzasnął.
-Pokaż mi te wiadomości.- warknęłam. 
-Żebyś mogła odpisać swojemu kochasiowi? Nie sądzę!- znów mną potrząsnął.
-Z-zayn. Robisz mi krzywdę. Przestań.- pisnęłam, mając nadzieję, że zda sobie sprawę z tego co mi robi i się wycofa. Oczywiście, że się nie wycofał. Stał się tylko jeszcze bardziej wściekły. 
-Powiedz mi, kim on, kurwa jest, Hannah!!!
 -Nie mam pojęcia o kim ty mówisz! 
-Nazwa kontaktu to David. Kim on jest?- znów mną potrząsnął. Popatrzałam na niego z niedowierzaniem. To wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem. Kiedy rzucił mi pełne gniewu spojrzenie, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Był zazdrosny o wiadomości od mojego brata? Czy on jest poważny? 
-Nie drwij ze mnie! To co wydarzyło się potem, działo się w zwolnionym tempie. Obserwowałam jak jego ręka się przybliża i w końcu do mnie dociera. Jego dłoń uderzyła mnie w twarz mocniej niż kiedykolwiek przedtem. Natychmiast mnie puścił i pozwolił upaść w bólu na podłogę. Czułam metaliczny posmak krwi w ustach. Policzek mi poczerwieniał, a uczucie kłucia było wręcz brutalne. Wpatrywałam się w niego ze smutkiem i rozczarowaniem w oczach. 
On też się na mnie spojrzał, wciąż wściekły, a jego pierś opadała w górę i w dół.
Wszyscy wokół nas dyszeli. Widziałam, że Danielle schowała głowę w ramię Liama i zaczęła w nie szlochać. 
Też mi się chciało płakać, ale oprócz kilku łez, powstrzymałam resztę. 
Odepchnęłam się dzielnie od podłogi i złapałam się za policzek. Patrzyłam mu prosto w oczy. On też się na mnie patrzał, powoli się uspakajając i był w lekkim szoku. 
To co zrobiłam potem, zaskoczyło mnie samą.
Zgięłam kolano i uderzyłam nim prosto w jego jaja... naprawdę mocno.
Zayn wypuścił krótki skowyt i padł na kolana. Chwycił się za bolące miejsce, a w oczach miał łzy. Starał się nie popłakać, a jego twarz zrobiła się cała czerwona. 
-Następnym razem kiedy zdecydujesz się tknąć mój telefon jak zaborczy kutas, którym jesteś, to przynajmniej skojarz fakty. Jakbyś nie zauważył, David, mój ''kochaś'' ma takie samo jebane nazwisko jak ja. To mój brat, dupku.- warknęłam na niego. Wyciągnął rękę, by chwycić mnie za nogę, ale kopnęłam ją i cofnęłam się do tyłu.
To miało być przedstawienie dla wszystkich tu obecnych. 
-David, mój starszy brat. Nie rozmawiałam z nim przez wieki, bo mój kurewsko-ciekawski chłopak  mnie kontroluje. Więc może następnym razem, zanim zaczniesz robić sceny niczym trzynastoletnia dziewczynka, powinieneś najpierw porozmawiać o tym ze mną. To jedno wielkie nieporozumienie.- kontynuowałam. 
-I jeśli jeszcze kiedykolwiek, kurwa, uderzysz mnie znowu, nie skończę tylko na kopnięciu cię w twoje cenne klejnoty, ale ci je obetnę. Może i jesteś szalonym psychopatą, Zayn, ale ja też potrafię taka być. Połóż tylko na mnie swój jebany palec, a sprawię, że padniesz na kolana jak mała pizda przed wszystkimi twoimi przyjaciółmi. Czy to kurwa jasne?
Nawet na niego nie spojrzałam, nie obchodziło mnie czy jest zły, smutny, zdenerwowany czy zawstydzony. Chciałam się tylko upewnić, że zrozumiał z kim ma do czynienia.
-Mam cię dość.- splunęłam na niego, zanim wybiegłam z pokoju, trzymając się za policzek. Skierowałam się prosto do windy, ale przyspieszyłam, gdy usłyszałam kogoś za mną. 

piątek, 19 lipca 2013

Chapter 20: My Match

Po kolacji Zayn zostawił dość duży napiwek, który wylądował w kieszeni kelnerki. Przez cały czas zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen, przytrzymując dla mnie drzwi i w ogóle. Chociaż ciągle trzymałam się na baczności; z Zaynem nigdy nie można być zbyt ostrożnym.
-Chcesz wrócić do mnie?- zapytał zanim odpalił silnik samochodu.
-C-co?- wyjąkałam, starając się nie myśleć nad podtekstem tego pytania.
-Nie! Nie o to mi chodzi! O Boże, nie. Kochanie, idziemy powoli. Nigdy bym cię... po prostu chcę spędzić z tobą więcej czasu, no i wpadną potem chłopaki, więc zastanawiałem się czy chcesz posiedzieć z nami.- powiedział szybko, lekko się przy tym rumieniąc. Uważałam, że to urocze, bo jeszcze kilka tygodni temu bałam się, że mnie zgwałci, a teraz zaczyna się peszyć na samą wzmiankę o seksie.
-Um, pewnie.- mruknęłam, myśląc o tym czy nie byłoby fajnie jakby Zayn pozwolił mi rozmawiać z innymi? Może nasze wcześniejsze argumenty rzeczywiście coś zmienią?
Gdy przyjechaliśmy już do jego mieszkania, nikt z nas się nie odzywał. To była wygodna cisza, której żadne z nas nie chciało przerywać. Trzymał mnie cały czas za rękę, nawet w windzie i puścił ją dopiero wtedy gdy musiał poszukać karty, którą otworzył mieszkanie.
Zaprowadził mnie do środka, niezręcznie się rozglądając, gdy myślał co powiedzieć. Sama zaczęłam jeździć nerwowo wnętrzu mieszkania- każdego poprzedniego razu kiedy tu byłam, było wbrew mojej woli. Stwierdziłam, że lepiej nie dzielić się z Zayem tego typu spostrzeżeniami.
-Eeee, czuj się jak u siebie... tak myślę.- mruknął, pocierając kark. Przejechał po mnie wzrokiem w górę i w dół, zanim obrócił się na pięcie i poszedł do kuchni. Nie wiedziałam, co robić, więc poszłam za nim.
-Potrzebujesz pomocy?- zapytałam cicho, obserwując jak próbuje unieść kilka piw i precle.
-Dzięki, kochanie. Poszukaj miskę na precle i otwieracz do piwa, a ja postaram się donieść to bez robienia bałaganu.- zaśmiał się przez swoją własną głupotę. Uśmiechnęłam się, chwyciłam te dwie rzeczy i udałam się za nim do salonu. Odstawił piwa, a ja rozstawiłam precle.
-Będziesz piła, kochanie? Wiem, że El nie pije, ale nie wiem co z dziewczyną Liama...- mruknął, drapiąc się po głowie.
-Nie, jestem za młoda na picie.- odpowiedziałam.
-Co? Masz przecież osiemnastkę, prawda? O Boże, powiedz mi, że nie spotykam się z nieletnią...- jęknął. Zaśmiałam się z jego frustracji i pokręciłam głową.
-Nie, mam osiemnaście lat, ale jestem też Amerykanką.
-Ale jesteś w Anglii, możesz pić już teraz.- zmarszczył brwi, jakby niechęć do piwa była dla niego nieznanym pojęciem.
-W każdym razie i tak nie lubię smaku alkoholu.- wzruszyłam ramionami. Przewrócił oczyma jakbym była nienormalna i wymamrotał pod nosem coś w stylu ''więcej dla mnie.''
-Mówiłeś, że Liam ma dziewczynę?- zapytałam po kilku minutach. Zayn skinął głową i spojrzał na mnie.
-Tak, to znaczy nie wiem czy to jego dziewczyna czy tylko jakaś laska. Przyprowadzi ją dzisiaj po raz pierwszy, więc byłbym wdzięczny gdybyś jej nie wystraszyła.- uniósł pytająco brwi, wiedząc, że pewnie bym tak zrobiła.
-Ona przyjdzie tutaj dobrowolnie?- zapytałam. Przewrócił oczyma na moje pytanie, ale skinął głową.
-Tak. Liam ją o to pytał i się zgodziła. Teraz się spotykają. Miała wybór, nie uprowadził jej.- powiedział z goryczą w głosie. Pewnie dla niego to dalej drażliwy temat.
-Okej, jestem pewna, że jest fajna. Pogadam z nią i Eleanor.- starałam się złagodzić sytuację na taką jak przedtem. Spojrzał na mnie, jego gniew już zniknął i usiadł w fotelu. Usiadłam na kanapie naprzeciwko niego i wyciągnęłam telefon, bo poczułam jego wibracje po dostaniu wiadomości. Była od Davida.
-Z kim piszesz?- zapytał od razu. Spojrzałam na niego znad telefonu zanim skończyłam odpisywać.
-Jeśli nasz związek ma wypalić, Zayn, musisz mi zaufać.- powiedziałam. Pochylił się do przodu, otwierając usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głośny dzwonek do drzwi windy.
Oboje spojrzeliśmy w stronę ''drzwi'', wyglądało jakby wszyscy obecni w środku wciskali guzik, żeby wejść do mieszkania. Zayn przewrócił oczyma i rzucił mi spojrzenie.
-ZAYN! Wiemy, że tam jesteś!- krzyknął Harry.
-Jeśli nas nie wpuścisz to ci tu nasikamy!- Niall ryknął ze śmiechem. Słychać było wybuch śmiechu dwóch chłopaków, gdy reszta zaczęła histeryzować.
-Zayn. Proszę, stary, wypuść nas stąd! Eleanor i ja utknęliśmy tu z głupim i głupszym, którzy zaczynają już rozpinać spodnie.- krzyknął Louis. Stłumiłam śmiech, a Zayn wypuścił pełne złości westchnienie, wstał i udał się do windy.
-Wrócimy jeszcze do tej rozmowy.- powiedział, zanim wpuścił jego przyjaciół. Odłożyłam telefon na stolik i wstałam, żeby zwolnić miejsce na kanapie. Niall i Harry wpadli do salonu, zgarniając piwo i po garści precli.
-Hej Hannah!- Eleanor podbiegła do mnie, zamykając mnie w uścisku. Również ją przytuliłam, zanim odsunęła się i usiadła na oparciu od fotela Louisa. Rozejrzałam się za miejscem do siedzenia, a Zayn poklepał się po kolanach, dając mi znać, że mam usiąść na nim. Stwierdziłam, że jeśli Zayn ma starać się dla mnie, to ja muszę starać się dla niego.
Chłopcy od razu zaczęli głośno dyskutować o czymś, do czego nie mam prawa się wtrącać, więc po prostu siedziałam cicho, tak jak pewnie chciałby Zayn. Trzymał mnie delikatnie, ale stanowczo na jego kolanach, w jakiś sposób pasowaliśmy do siebie idealnie, jakbyśmy byli byli dla siebie stworzeni.
Chłopcy nie przestawali gadać, zanim dźwięk windy zasygnalizował, że Liam i jego dziewczyna już tu są.
-Wpuścisz ich?- Zayn szepnął mi do ucha, wypuszczając mnie ze swoich kolan. Odeszłam od niego, ignorując, to, że klepnął mnie w tyłek. Zacisnęłam zęby i ugryzłam się w język, by powstrzymać się od zrobienia sceny.
On się stara i ja się staram, prawda?
Drzwi windy otworzyły się, pokazując Liama trzymającego za rękę wysoką, egzotycznie wyglądającą dziewczynę. Miała ciemną skórę, taką jak Zayn a jej włosy były dzikie i kręcone. Piękna. To jedyne słowo, które mogę użyć by ją opisać. Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i wlepiła wzrok w podłogę.
Liam posłał mi tylko lekkie skinienie głową, gdy wszedł do środka, a jego dziewczyna zaraz za nim.
-Hej Liam.- uśmiechnęłam się uprzejmie. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, znów skinął głową, ale nic nie powiedział, tylko zaciągnął jego dziewczynę do salonu, gdzie siedziała reszta. Zgaduję, że nie chce ze mną rozmawiać. Wciąż pamiętam dzień w zaułku, w którym Liam przemówił do rozumu Zaynowi, żeby przestał mnie bić i odciągnął go by się uspokoił, a Niall zawiózł mnie do El, żeby się mną zajęła. Może nie był aż taki zły, ale zasady czy nie zasady, mógł zamienić ze mną słowo, jak normalny człowiek.
-Zgaduję, że nie...- mruknęłam sama do siebie, podążając za parą. Liam zatrzymał się w drzwiach, owinął rękę wokół jej talii i szepnął coś do ucha.
-Hej wszystkim, to jest Danielle. Danielle, to jest Niall, Harry, Zayn- wymieniał każdego z chłopaków. -Louis. Jego oczy zatrzymały się na mnie, żeby potem znów spojrzeć na Danielle. - Eleanor i Hannah. Danielle uśmiechnęła się uprzejmie, widać było, że stara się nad czymś skoncentrować. Od razu wiedziałam, że chodzi o listę reguł, którą bez wątpienia przekazał jej Liam. Kusiło mnie by powiedzieć ''tylko dziewczyny, żadnych chłopców'', ale stwierdziłam, że sytuacja stała by się niezręczna, więc zrobiłam coś czego nie robię nigdy- trzymałam język za zębami.
Danielle spojrzała na Liama ​​z pytającym wyrazem twarzy. Pochylił się i mruknął coś do jej ucha, skinęła głową i spojrzała na mnie.
-Miło mi was poznać.- wyszeptała nerwowym głosem, spoglądając na El i również ją witając. Uśmiechnęłam się do niej i zrobiłam krok do przodu.
-Ciebie też miło poznać. Muszę to powiedzieć, bardzo podoba mi się twój strój. Skąd masz te buty?- zapytałam, kładąc jej rękę na ramieniu jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Momentalnie się zrelaksowała i posłała mi uśmiech.
-Tak naprawdę to kupiłam w tym obżydl- Zayn przerwał jej w połowie zdania.
-Eh, kochanie. Możesz przenieść wasze babskie rozmowy do kuchni? Bez obrazy, ale nie chcę słuchać o butach.- parsknął. Zwęziłam na niego oczy i znów przeniosłam moją uwagę na Dan, która wyglądała na zakłopotaną i przerażoną jednocześnie.
-Ignoruj go- zaszydziłam. - on po prostu stara się zajść mi za skórę.- zapewniłam ją, zła na chamstwo Zayna, który sam ją przestraszył.
-Kochanie, ja nie pytałem. Zabierz dziewczyny do innego pokoju, chłopaki i ja musimy przedyskutować coś, co nie powinno trafić do twoich uszu.- warknął na mnie wyraźnie wkurzony. Uśmiechnęłam się współczująco do Danielle, zanim całkowicie odwróciłam się w jego stronę, kładąc ręce na biodrach.
-Jeśli my, dziewczyny tak bardzo ci przeszkadzamy to może rusz swoją leniwą dupę do innego pokoju i tam plotkuj.- odparłam. Louis, Harry i Niall mieli uniesione w zdziwieniu brwi na mój wyraźny brak szacunku, Liam szeptał coś do Danielle, a Eleanor próbowała zwrócić na siebie moją uwagę kręcąc głową- pokazując mi, że mam przestać.
Zayn zerwał się gniewnie z fotela stanął przede mną.
-To jest mój pieprzony dom, Hannah!- syknął, nie zwracając w ogóle uwagi na naszą ''publiczność''.
-Więc bądź dobrym gospodarzem i sam zabierz swoich znajomych, do innego pokoju żebym mogła pogadać z Danielle i Eleanor!- krzyknęłam, robiąc krok w przód, tak, że nasze klatki się stykały, nie miałam zamiaru się poddać.
-Jeśli sama stąd nie wyjdziesz to cię wyniosę. Rozumiesz, kochanie?- krzyknął, wskazując palcem w stronę kuchni. Odsunęłam się od niego i skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam wyzywająco brwi. Dałam mu jasno do zrozumienia, że nie mam zamiaru stąd wychodzić.
Wypuścił gniewne westchnienie, podszedł i chwycił mnie przerzucając przez ramię jak strażak i zaczął nieść do kuchni. Waliłam go pięściami w plecy i rzucałam w jego stronę wszystkie przekleństwa jakie tylko znałam. Odstawił mnie na podłogę i przykucnął tak, żeby nasze twarze były na tym samym poziomie.
-Wiem, że obiecałem, że będę się starał, ale przy członkach mojego gangu musisz mnie słuchać i szanować, kochanie. Myślałem, że wyraziłem się jasno.- warknął. Już chciałam odpowiedzieć, ale oderwał kawałek materiału od mojej koszuli i przywiązał mnie do szafki.
-Przykro mi, kochanie. Jestem liderem gangu i muszę dowieść mojej przewagi nad wszystkimi, a zwłaszcza nad moją dziewczyną. Zaczęłam wykrzykiwać jeszcze więcej wulgaryzmów i starałam się uwolnić. Nawet gdyby w pokoju obok była Królowa, to kurwa i tak nie powinien tego zrobić. PRAWDZIWE pary się tak nie zachowują.
-Wracaj tutaj i załatw to jak prawdziwy facet, tchórzu bez jaj!- krzyknęłam głośno, gdy wyszedł już z kuchni. Dosłownie sekundę po tym do kuchni wpadły dziewczyny. Eleanor podbiegła do mnie, a Danielle stała w niezręcznie w drzwiach.
-Co ty sobie myślałaś, Hannah? Wiedziałaś do czego takie zachowanie prowadzi.- skarciła mnie cicho i wyciągnęła mi ręce z ''kajdanek''. Spojrzałam w górę na chorobliwie bladą dziewczynę, która przyglądała mi się szeroko otwartymi oczami.
-Nie martw się, Danielle- starałam się ją pocieszyć.- Liam nigdy ci tak nie zrobi. Ja po prostu lubię stwarzać problemy i jestem zbyt uparta, by odpuścić.- posłałam jej uśmiech, któremu daleko było do wesołości.
-Tak, jesteś. Masz pojęcie co może się stać gdy już wyjdziemy? On na serio się wkurzył.- El kontynuowała pouczanie mnie. Przewróciłam oczyma i podniosłam się z ziemi.
-Oh, dajcie spokój- zaszydziłam. - on mnie nie dotknie.- powiedziałam z przekonaniem.
-Hannah, ty na prawdę nie masz pojęc- uciszyłam ją, przykładając palec wskazujący do ust, pokazując, że ma być cicho. Stanęłam koło nowej dziewczyny Liama i przyłożyłam ucho do drzwi.
-Ona jest na prawdę uparta, nie? Powiedział Liam ze słyszalnym niesmakiem w głosie.
-Pracuję nad tym, Liam. Wiesz... to jest trochę bardziej skomplikowane niż wygląda. Ona naprawdę chce dać mi szansę, a ja chcę zapewnić jej normalny związek.- wyjaśnił Zayn.
-Nikt nie ma szansy na normalny związek w świecie jakim żyjemy, Zayn. To zbyt niebezpieczne.- odparł Liam.
-Mógłbyś ją uspokoić chociaż trochę?- dodał Louis. - Myślę, że jej ostanie zachowanie może mieć zły wpływ na Eleanor. Zanim Zayn zdążył powiedzieć coś w mojej obronie, Harry musiał wtrącić swoje dwa grosze.
-Ja osobiście to uwielbiam. Twoja dziewczyna jest zabawna, za każdym razem gdy tu przychodzę, wiem, że pomiędzy wami będzie jakaś akcja.- roześmiał się. Niall również wybuchł śmiechem, a reszta się nie odzywała, uważając pewnie, że to nie jest śmieszne.
-Przestań!- syknęła Eleanor, odciągając mnie od drzwi. Znów przewróciłam na nią oczyma.
-Jezuuu, tylko słuchałam.- zaśmiałam się nerwowo.
-Straszysz Danielle- warknęła, zanim się do niej zwróciła. -Wiem, że to wygląda strasznie, ale zazwyczaj tak nie jest. Nie zniechęcaj się, kochana.- El ją pocieszała, a ja się zaśmiałam.
-Oh, daj spokój El, obydwie wiemy, że jak długo z nim jestem, zawsze tak będzie.- zaśmiałam się gorzko.
-Hannah-
-Przepraszam jeśli cię wystraszyłam, Danielle, ale tak wyglądają moje relacje z Zaynem. Oboje jesteśmy bardzo upartymi, zawziętymi i gwałtownymi osobami. Związek Lou i El jest przeciwieństwem naszego, oni są spokojni i rozsądni.- wyjaśniłam jej. Pokiwała tylko głową, przetwarzając wszystkie nowe informacje.
-Więc jak mam zachowywać się w stosunku do Liama?- zapytała nieśmiało po kilku minutach. Wzruszyłam ramionami i oparłam się o blat.
-Tak jak uważasz. Liam i tak jest dobrym facetem. Raz, gdy Zayn pobił mnie na kwaśne jabłko, Liam go powstrzymał.- powiedziałam, jakby to było nic takiego. Twarz Danielle wykrzywiła się w współczuciu i szoku.
-On cię bije?!- wydyszała. Skinęłam głową.
-Tak, ale obiecał, że to się już nie powtórzy.
-Co zrobiłaś?- zapytała Danielle, ale szybko zatkała sobie usta ręką.
-Przepraszam! Jeśli nie chcesz, nie musisz- przerwałam jej machnięciem ręki.
-Rozmawiałam z innym chłopakiem, ale on i tak skończył gorzej niż ja...- powiedziałam, zastanawiając się czy i tak nie powiedziałam zbyt dużo.
-Hannah, zamknij się. Przerażasz ją. Danielle, nie przejmuj się nią- ona jest po prostu dzieckiem stwarzającym problemy.
-Hej!- przerwałam, śmiejąc się lekko. Nie jestem.- próbowałam się bronić. Eleanor uniosła brwi.
-No dobra, może i jestem. Ale wy dwie jesteście tu z wyboru. Wy chciałyście spotykać się z członkami gangu, którzy mają nad wami kontrolę itp., a ja nie. Zayn mnie do tego zmusił. Tak naprawdę to jest pierwszy raz, kiedy jestem tu lub na randce z Zaynem z własnej woli.- wytknęłam im. Danielle znów spojrzała na mnie zszokowana, a El przewróciła tylko oczyma.
-Oh daj spokój, ty po prostu jeszcze bardziej to utrudniasz.- skarciła mnie. Zaśmiałam się i uśmiechnęłam podstępnie.
-To jest w tym wszystkim najzabawniejsze.- zanim Eleanor mogła mnie powstrzymać, z powrotem poszłam do salonu i usiadłam Zaynowi na kolana. Widziałam jak dziewczyny zerkają na nas nieśmiało zza drzwi.
-Jesteś tchórzliwym dupkiem.- wyszeptałam do niego, nie będąc w stanie ukryć uśmiechu formującego mi się na ustach. Chociaż byłam cicha, to i tak wiedziałam, że wszyscy nas obserwują i słuchają naszej rozmowy.
-A ty upartą dziwką. Odwzajemnił uśmiech, pochylił się i przycisnął usta do moich. Odsunął się, zanim naprawdę się pocałowaliśmy, ale i tak nie mogłam powstrzymać zarumienienia się. Nasz związek- czyli ciągła walka i nasze słodkie rozmowy, był bardziej zabawny niż oczekiwałam. Wygląda na to, że dobraliśmy się idealnie.

niedziela, 14 lipca 2013

Chapter 19: Trying

Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale go pocałowałam. To nie było jak nasze poprzednie wymuszone pocałunki, gdy Zayn przyciskał mnie do ściany i atakował moje usta swoimi, kiedy nie miałam innego wyjścia i stałam tam, a on sprawiał, że czułam się brudna. Tym razem stałam tam, moje ciało przyciśnięte go niego, moje dłonie wplątane w jego włosy, jego ręce na mojej talii, a nasze usta złączone w idealniej synchronizacji.
Czułam się prawie dobrze. Podobało mi się, gdy jego język obrysowywał zarys moich ust. Podobało mi się to, że nasze usta pasowały do siebie jak klucz pasuje do zamka.
Bez zgody mojego mózgu, z moich ust wyszedł pełen przyjemności jęk. Od razu poczułam, że Zayn uśmiecha się przez moją reakcję i jeszcze bardziej pogłębia pocałunek.
I w końcu z wielką niechęcią, zmusiłam się by się od niego oderwać. Nie chciałam dawać mu złudnych nadziei... to znaczy, dałam mu szansę, ale nie żebym miała zbyt duży wybór.
Zayn uśmiechnął się do mnie uśmiechem pełnym szczęścia, a nie tym uśmieszkiem zarozumiałego dupka co zawsze, zanim znów powrócił do swojego bez emocjonalnego wyrazu twarzy.
-Chodź, wychodzimy.- mruknął, chwytając moją małą dłoń w swoją większą i przeplótł nasze palce. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc, że próbował zachowywać się na luzie podczas, gdy ten pocałunek wpłynął na niego tak samo jak na mnie.
-Dokąd idziemy?- zapytałam zdyszana, starając się nadążyć za jego długimi krokami, gdy prowadził mnie korytarzem.
-To niespodzianka.- warknął.
-Jezuuu, taki drażliwy.- mruknęłam. Przemilczał mój komentarz i dalej prowadził mnie w stronę swojego samochodu, aż w końcu otworzył i przytrzymał drzwi bym mogła wspiąć się na siedzenie pasażera.
-Cóż za dżentelmen.- stwierdziłam, wskazując na jego gest.
-Lepiej się zamknij i wskakuj.- mruknął, zaskakując mnie tym, że dokuczał mi z uśmiechem na ustach. Hmm, może po tym wszystkim on naprawdę się zmienił? 
Zamknął za mną drzwi, albo raczej nimi trzasnął, obszedł samochód i usiadł na miejscu kierowcy. Zatrzymaliśmy się przy małej uroczej restauracji. Nie było do niej kolejki, nie było też dużych czarnych samochodów przy niej zaparkowanych ani ślepych zaułków, w której mogli ukrywać się źli faceci. To nie wyglądało na miejsce, w którym Zayn spędza czas, ale wolałam o to nie pytać.
W milczeniu pomógł mi wyjść z samochodu i owinął władczo rękę wokół mojej talii, a ja pozwoliłam by zaciągnął mnie do restauracji. Nie był dla mnie szorstki, czy coś. Po prostu dalej trzymał mnie przy sobie tak, jakby chciał mieć pewność, że mu nie ucieknę.
-Stolik dla dwojga.- mruknął do dziewczyny pilnującej salę. Skinęła głową i zaczęła przebiegać wzrokiem po liście w poszukiwaniu stolika. Kiedy tylko zobaczyła Zayna, opadła jej szczęka i patrzała na nas szeroko otwartymi oczyma.
-T-t-tak jest, p-psze pana.- wyszeptała nerwowo. Zayn zaśmiał się ponuro, ewidentnie kochając swoją władzę nad mieszkańcami Londynu.
-Cóż, nie mam na to całego dnia!- rzucił w jej stronę, zaciskając usta w wąską linię i udawał, że jest zły tylko po to by zobaczyć jej reakcję. Ktoś inny pomyślałby pewnie, że rzeczywiście jest zły i ma zamiar zrobić coś gwałtownego, ale znam go na tyle dobrze by wiedzieć, że udaje. Widziałam ten błysk rozbawienia w jego oczach, on po prostu lubi używać swojej władzy by drwić z ludzi.
-Przestań!- syknęłam na niego i uderzyłam go ręką w pierś, wyrywając się przy tym z jego uścisku. Szybko chwycił mnie, przyciągając do siebie tak, że moje plecy uderzyły o jego klatę.
-Co przestań?- warknął na mnie zły tym, że odważyłam się mówić do niego w ten sposób.
-Dobrze wiesz co mam na myśli. Zostaw tą biedną dziewczynę w spokoju.- wskazałam na dziewczynę, która w szoku obserwowała naszą wymianę zdań. Zayn spojrzał na nią nienawistnym wzrokiem i przysięgam, że tu gdzie stałam, mogłam dostrzec, że cała drży.
-Umm, p-pański stolik- wyjąkała. - Tędy. Szła szybkim krokiem do stolika w przytulnym kącie restauracji, kładąc na nim nasze menu i uciekła tak szybko jak to było tylko możliwe. Usiadłam na krześle, które mi odsunął i podniosłam menu, ignorując to, że jest wkurzony.
-Jeszcze raz się tak do mnie odezwij to nie będziesz mogła chodzić przez tydzień.- ostrzegł mnie. Gdy nie odpowiedziałam, mogłam wręcz poczuć, że jego gniew tylko się nasilił.
Nagle menu zniknęło mi sprzed nosa i ujrzałam Zayna pochylającego się nad stolikiem.
-Czy to jasne, kochanie?
Nie odpowiedziałam mu, po prostu skrzyżowałam ręce i odchyliłam się na krześle do tyłu. Chciałam żeby zrozumiał, że jeśli nasz związek ma funkcjonować, to będzie musiał zmienić swoje nastawienie do innych.
-Czy. To. JASNE?!- krzyknął, zwracając na nas uwagę wszystkich w restauracji. Zaczerwieniłam się ze wstydu, gdy ludzie posyłali mi przestraszone, ale też życzliwe spojrzenia. Pchnęłam jego ramiona tak, że z powrotem wylądował na swoim krześle.
-Tak, zrozumiałam za pierwszym razem. Nie musisz się rzucać jak dziecko w furii. Wzruszyłam ramionami, jakby dopiero co krzyczący na mnie Zayn nie powodował, że trzęsłam się ze strachu. Zmrużył na mnie oczy i wymruczał coś pod nosem, zanim podniósł swoje menu.
Uśmiechnęłam się w duchu z powodu mojego sukcesu i z powrotem wróciłam do mojej karty dań. Wielki kelner przyszedł by zebrać nasze zamówienia- pewne menadżer sali przysłał tu ich najpotężniejszego człowieka w razie gdyby Zayn zaczął się awanturować. Nie mogłam ich za to winić, ale skrzywiłam się na jego pokaźne rozmiary.
-Czy mogę przyjąć zamówienie?- zapytał nerwowo, gdy krople potu skapywały mu z czoła. Zayn odłożył menu, patrząc na mnie, a potem się na kelnera.
-Rybę z frytkami a do tego piwo.- powiedział. Rzuciłam mu wymowne spojrzenie na wzmiankę o alkoholu, ale nic nie powiedziałam. Nie zamierzałam sprzeczać się z nim przy tym biednym chłopaku.
-A t-ty, panienko?- zapytał mnie, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, Zayn wstał i do niego podszedł.
-Kto pozwolił ci się do niej odzywać?- krzyknął i uderzył go w twarz. Taki obieg spraw był mi już znajomy, więc zerwałam się z krzesła i do niego ruszyłam.
-P-przyjmowałem tylko jej zamówienie!- wyjaśnił błagalnym i rozpaczliwym głosem. Zayn złapał go za kołnierz i pchnął na ścianę. Próbowałam go odciągnąć, ale mnie ignorował.
-Zayn! Zayn, przestań!- krzyknęłam, próbując zwrócić na siebie uwagę. Zignorował mnie, zauważając moje istnienie tylko wtedy, gdy odepchnął mnie z dala od nich. Wszyscy obecni w restauracji patrzyli z przerażeniem jak Zayn potrząsał kelnerem i uderzał nim o ścianę.
Nie ważne jak bardzo bym się starała, nie mogłam go odciągnąć, więc postawiłam na inną taktykę.
Po prostu wyszłam.
Złapałam tylko torebkę i przeszłam obok Zayna, mając nadzieję, że odciągnę jego uwagę od niewinnego faceta, który tylko starał się wykonywać swoją pracę.
Zebrałam siły, by zatrzasnąć drzwi za mną, tak, by wszyscy w restauracji to usłyszeli. Zaczęłam maszerować ulicą z uśmiechem na twarzy, bo usłyszałam, że drzwi restauracji znów zostały otwarte. Udawałam, że tego nie słyszałam i szłam dalej.
-Hannah!- usłyszałam krzyczącego Zayna. Wytknęłam w jego stronę środkowy palec, ale nie spowolniłam wędrówki.
-Hej!- krzyczał coraz bliżej mnie. -Hej, mówię do ciebie! Szarpnął mną do tyłu, jego ręka chwyciła moje ramię i obrócił mnie do siebie. Jego wysoka budowa działała na mnie jeszcze bardziej, ale w tym momencie i tak nie miałam nic do stracenia, więc się go nie obawiałam. Mógł mnie pobić kiedy tylko chciał, więc czemu miałabym się tym przejmować? I tak jestem już skrzywdzona psychicznie bardziej niż kiedykolwiek może skrzywdzić mnie jego pięść. 
-Co?- rzuciłam w jego stronę, zbijając go z tropu i przy okazji odpychając się od niego.
-Nie możesz sobie tak po prostu wyjść!- podszedł do mnie i pochylił się.
-A ty nie możesz tak po prostu grozić ludziom!- podniosłam głos, by mu dorównać i odwróciłam się by odejść. Momentalnie stanął na przeciwko mnie, zastawiając mi drogę.
-Wyraziłem się jasno, że jesteś moja. Nie lubię gdy inni faceci gadają z moją dziewczyną.- powiedział stanowczo, krzyżując ręce na piersi przez co dekolt w jego koszulce się obniżył, pokazując kawałki jego tatuaży.
-On. Chciał. Tylko. Przyjąć. Moje. Zamówienie.- syknęłam przez zęby. Co było nie tak z nim i jego zaborczą potrzebą posiadania władzy nade mną? Mam już tego kurwa dość.
-Nie podobał mi się sposób w jaki na ciebie patrzył.
-Patrzył na mnie z desperacją. Ze strachu przed tobą! Bał się ciebie jak cholera i patrzył na mnie ze współczuciem.- warknęłam.
-Zmień ton, kochanie.- ostrzegł mnie, unosząc brwi.
-Nie. Wiesz co? Mam dość. Przyszłam tu z tobą, by nasz związek jakoś funkcjonował, a ty zachowujesz się jak dupek, więc wychodzę. Baw się dobrze bijąc kelnera. Wyminęłam go i zaczęłam odchodzić, byleby jak najdalej od niego.
-Jeśli nie zawrócisz swojego dziarskiego tyłka i nie przyjdziesz tutaj z powrotem, kochanie, to sam zaciągnę cię do środka.- krzyknął za mną. Zignorowałam go i szłam dalej. Na prawdę chciałam, żeby to wypaliło, ale Zayn najwyraźniej się nie zmieni.
-Kochanie!- ryknął gniewnie.
-Hannah!- brzmiał na jeszcze bardziej wściekłego. Nie słyszałam, żeby za mną szedł, więc chyba oczekuje, że zawrócę i przyjdę z powrotem z podkulonym ogonem.
-Proszę.- szepnął, że ledwo usłyszałam, ale wyraźnie było słychać w jego głosie ból.
Z jakiegoś powodu zawróciłam. Dalej stał w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam, ale teraz patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczyma, w których nie było widać nic innego oprócz smutku.
-Zayn. Potrząsnęłam głową, zastanawiając się, czy słyszy mnie z tak dużej odległości. Podeszłam bliżej, tak, żebyśmy mogli normalnie porozmawiać.
-Zayn. Nie mogę zrobić tego sama. Nie będę nawet próbować, jeśli ty nie zamierzasz.- wyszeptałam, dotykając delikatnie jego ramienia. Złapał mnie za nadgarstek i przyłożył sobie moją dłoń do policzka i ją tam zatrzymał. Jego druga ręka owinęła się wokół mojej talii, przyciągając mnie delikatnie do siebie. Rzuciłam mu lekko przestraszone spojrzenie. Spojrzał na mnie z góry, ale nie widziałam w nim złości, tylko to jaki był załamany.
-Proszę, kochanie. Staram się, naprawdę się staram. Po prostu...jesteś taka piękna i to sprawia, że czuje się niepewnie. Nie mogę tego powstrzymać. I... to jest po prostu instynkt. Z rzeczami, które robię, z ludźmi, z którymi robię interesy, to jest mój naturalny instynkt by chronić cię przed wszystkimi, bo nie mogę ufać nikomu. Proszę, kochanie, daj mi jeszcze jedną szansę. Staram się.- błagał, rysując kciukiem kółka na moim biodrze. Sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej. Jak mógł przeobrażać się z władczego potwora na kogoś tak słodkiego i wrażliwego?
-Pójdziesz tam i przeprosisz tego chłopaka- powiedziałam.- I żadnej przemocy. Nie mogłam uwierzyć, że to robiłam. Jego oczy błysnęły z radością, wypuścił moją rękę z uścisku i owinął ją wokół mojej talii. Oderwał moje nogi od ziemi i obrócił mnie dookoła. Przywarł ustami do mojego policzka zanim znów postawił mnie na chodnik.
-Będę się starać, kochanie.- uśmiechnął się. Splotłam nasze palce i udaliśmy się z powrotem do restauracji. Usiadłam przy stoliku i skinęłam głową w stronę kelnerów szepczących do siebie w rogu restauracji. Zayn rzucił na nich okiem, wypuszczając westchnienie zanim usiadł naprzeciwko mnie.
-Nie mam zamiaru przepraszać żadnego kelnera, który się na ciebie gapił. I tak rozliczyłem się już z tobą.- warknął. Zwęziłam na niego oczy.
-Zayn-
-Mogę przyjąć zamówienie?- usłyszałam drżący piskliwy głos. Spojrzałam w górę, żeby ujrzeć małą, młodą kelnerkę, zamiast gościa, który podszedł do nas wcześniej. Zdecydowałam nie drążyć już tematu i złożyć zamówienie tej nerwowej dziewczynie. Zayn też był dla niej miły, pokazując mi, że się stara. Gdy spisała wszystko w notesie, praktycznie uciekła stąd do kuchni.
-Widzisz? To nie było takie trudne.- uśmiechnęłam się do niego. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, ale zmienił temat.
-Twoja malinka powoli znika.- powiedział patrząc na blednący znak na mojej szyi. Westchnęłam, ale zostawiłam to bez komentarza. Jeśli jego interesy są tak niebezpieczne, to chyba będzie lepiej, żeby wszyscy wiedzieli, że należę do niego. To będzie znacznie bezpieczniejsze dla innych facetów... i dla mnie.