wtorek, 15 października 2013

Chapter 33: Little Things

-Co się stało?- Zayn spytał, idąc za mną i Liamem do kuchni. Danielle wciąż pocierała twarz Eleanor wilgotną ściereczką, mówiąc jej by robiła wdech i wydech, tak jak do rodzącej kobiety. 
-Ma atak paniki- Louis odpowiedział za mnie, nawet się do nas nie odwracając. Delikatnie odepchnął Danielle, cicho dziękując jej za pomoc. Włożyła ręcznik do zlewu i podeszła do Liama, by stanąć w jego uścisku.
Obserwowaliśmy jak Louis owinął ramiona wokół Eleanor i ciasno ją trzymał. Podniósł ją z blatu i dał jej zwinąć się przy jego piersi jak małe dziecko.

You can’t go to bed,
Without a cup of tea.

And maybe that’s the reason,
That you talk, in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep,
Though they make no sense to me.
I know you’ve never loved,

The sound of your voice on tape.
You never want,
To know how much you weigh.
You still have to squeeze,
Into your jeans.
But you’re perfect, to me.

Zaczął jej śpiewać, na wprost nas wszystkich. Widziałam, że Liam i Zayn wymienili spojrzenia, ale nikt nic nie powiedział. Danielle obserwowała go ze strachem, jej usta kołysały się do wymyślonego rytmu. Jedyne co mogłam zrobić to stać tam zmieszana.
Co się dzieje?
Czemu Eleanor ma atak paniki?
Louis śpiewa?
Naprawdę jeszcze nigdy nie wiedziałam tej strony Louiego. To znaczy wiem, że kocha Eleanor, ale zawsze myślałam, że to ona dba o niego. Gotuje dla niego. Sprząta też dla niego. Daje mu powód, dla którego warto wracać do domu.
Ale teraz widzę to, że potrzebuje go tak samo tak samo jak on potrzebuje jej. 
-No dalej, kochanie. Wiem, że znasz tekst. Nie przerwę mojego okropnego śpiewania dopóki nie zaśpiewasz ze mną.- nalegał, robiąc krótką przerwę w środku piosenki. Nie wiedziałam o jakim 'okropnym śpiewaniu' mówił, bo jak na członka ulicznego gangu brzmiał jak profesjonalista. 
 
I won’t let these little things,
Slip, out, of my mouth.
But if it’s true,
It’s you,
It’s you,
They add up to.

And I’m in love with you,
And all these little things.

Spojrzałam na Zayna, żeby zobaczyć jego reakcję. Miał zmarszczone w skupieniu brwi, gdy przyglądał się rozwinięciu tej sceny. Chyba nigdy nie widział swojego, zachowującego się tak, kumpla z gangu.

You’ll never love yourself half as much as I love you.
And you’ll never treat yourself right,
Darling,
But I want you to.
If I let you know,
That I’m here,
For you. 

Louis kołysał się w tył i przód ze swoją dziewczyną w ramionach.

Maybe you’ll love yourself,
Like I,
Love you.

Tym razem Eleanor do niego dołączyła. Jej głos nie był tak perfekcyjnie dopasowany, albo tak dobrze skontrolowany jak Louisa, ale ta lekkość i delikatność dawała idealny kontrast.
Jeśli sprawy z gangiem nie wypalą, Louis i Eleanor powinni wydać album jako duet czy coś.
-Już kochanie, już- wyszeptał, uśmiechając się do dziewczyny, która zatopiona była w jego ramieniu. Powoli zostawił ją na blacie, gdzie ją znalazł i pocałował w nos.
-Cóż, ktoś musiał sprawić, żebyś się zamknął- zachichotała. Zaśmiał się razem z nią, widocznie zadowolony, cokolwiek się działo, jest już skończone. I zupełnie jakby nic się nie stało, Louis pocałował ją jeszcze raz, tym razem w usta i obrócił się do wyjścia.
-Pośpiesz się kobieto! Umieram z głodu!- zawołał z uśmiechem w głosie. Zaśmiała się z niego, kręcąc głową i zeskoczyła z blatu. Liam i Zayn rzucili na nią okiem, ale po tym podążyli za swoim kumplem do salonu, bez wątpienia gotowi do zadawania pytań.
Eleanor z powrotem odwróciła się do kuchenki i zaczęła mieszać to coś co było w wielkim garnku.  
-Hej, El?- zawołałam ją, rzucając Danielle przezorne spojrzenie. Obie podeszłyśmy do niej bliżej.
-Hmm?
-Mogłabyś... jest jakaś szansa żebyś powiedziała nam co dopiero się stało?- Danielle zapytała ją nieśmiało. Widziałam, że ramiona Eleanor zesztywniały, a szyja się zaróżowiła. Najwyraźniej była zawstydzona.
-Albo i nie. Nie musisz.- Danielle dodała szybko, spoglądając z poczuciem winy w dół. Nie jest taka jak ja; nie lubi zbyt naciskać na ludzi.
-Nie, jest okej.- Eleanor wymamrotała, obracając się do nas.
-Ja, uh, mam czasami ataki paniki, a Louis mnie uspokaja.- podsumowała szybko.
-Dlaczego?- zapytałam bezwstydnie. Eleanor przez chwilę wyłapała moje spojrzenie, ale zdecydowała się kontynuować.
-Erm, cóż. To dość długa historia.- urwała, a jej wzrok spoczął na blacie.
-W porządku- Danielle starała się ją pocieszyć. 
-Mamy czas- powiedziałam w tym samym czasie. Obie dziewczyny spojrzały na mnie i zachichotały.
-Nie jesteś zbyt nachalna?
-Nic nie powstrzyma Hany.
-Możesz po prostu zacząć?- warknęłam, krzyżując ręce na piersi. Eleanor przytaknęła, biorąc głęboki oddech i oparła się na blacie.
-Cóż, moi rodzice zmarli gdy byłam bardzo młoda, więc umieszczono mnie w domu zastępczym. Moja rodzina zastępcza nie traktowała mnie dobrze. Kiedy miałam szesnaście lat, Louis i Niall obserwowali jak moja przybrana matka wypędziła mnie z domu przy użyciu pasa. Zanim zdołała mnie uderzyć, on już tam był. 
Wspominała, nie wyłapując spojrzenia ani mojego ani Danielle.
-Odepchnął ją ode mnie i zaczął mnie pocieszać. Mój przybrany ojciec wyszedł i zaczął się wydzierać i mi grozić. Louis po prostu mu się odgryzł. Uciekłam, gdy go bił. Nie jestem do końca pewna co się z nimi po tym stało, ale niedługo potem Louis i Niall znaleźli mnie i przyprowadzili do chłopców. Mówcie o nich co chcecie, ale są dobrymi ludźmi. Robią tylko złe rzeczy. Pewnie... pobijali ludzi już wcześniej, ale nie znoszą bezustannego znęcania się. Są dobrymi ludźmi...- zaczęła majstrować przy jednej z bransoletek na jej nadgarstku.
-Liam powiedział, że powinni mi pomóc. Współczuli mi, bo byłam taka młoda. Louis natychmiast się zgodził i zaczął się mną zajmować. Nie byliśmy osobno od tamtego momentu, trzy lata temu. To w sumie dość dziwne, bo Louis jest ode mnie pięć lat starszy. Ten dwudziestoletni chłopak chciał się mną zająć. Szczerze- uśmiechnęła się lekko.
-Reszta chłopców też mi pomogła, ale Louis i ja mieliśmy inną więź. Czasami mam przebłyski mojego dzieciństwa i nie umiem tego powstrzymać, dlatego Louis jest zawsze przy mnie i mi pomaga. On, uh, dla mnie śpiewa... to jedyna rzecz, która działa. To jak, robi te wszystkie małe rzeczy, żeby udowodnić jak bardzo mnie kocha. Może i jest szorstki na zewnątrz, ale w środku dalej jest delikatny.- zarumieniła się. Obie z Danielle chciałyśmy coś powiedzieć, ale Eleanor odwróciła się do kuchenki.
-Możemy już o tym nie gadać?- zapytała cicho.
-Pewnie- zgodziłam się, chwytając szklankę wody. Danielle zaczęła gadać bezsensownie z Eleanor, ale ja pozostałam cicho, gdy się im przyglądałam. 
Wielcy i straszni One Direction, którzy rządzą Londynem nie są takimi draniami na jakich wyglądają.
Gdy gadały dalej, wpatrywałam się w przestrzeń. Zayn rzuciłby wszystko i śpiewałby dla mnie przed jego znajomymi? Na to pytanie nie znałam odpowiedzi. Szczerze nie miałam pojęcia. Wiedziałam, że Zayn się o mnie troszczy, to oczywiste, ale lubi też utrzymywać jego mężność. Nie lubił okazywać słabości przy swoim gangu i nie lubił mojego nastawienia w stosunku do jego gangu.
-O czym tak myślisz, yankee-doodle?- Danielle zapytała, szturchając mnie w ramię, by zwrócić moją uwagę. Odwróciłam się do niej i zaczęłam się śmiać z tego jak mnie nazwała.
-Yankee-doodle?
-No cóż, jesteś Amerykanką, nie? Z północy? Czyli Yankesem?- zmarszczyła brwi, zastanawiając się rzeczywiście była w błędzie czy nie.
-Ta, to ja. Typowy yankee-doodle.- dalej się śmiałam. Eleanor przewróciła na nas oczami i zaczęła przygotowywać warzywa. 
-Danielle, mogę zadać ci osobiste pytanie?- spojrzałam na nią raptownie, wciągając moją niepewność w rozmowę.
-Coś mi mówi, że zapytasz mimo wszystko, więc śmiało.- zgodziła się, wyglądając na zdenerwowaną.
-Czy Liam… czy on… traktuje cię dobrze?- wyjąkałam, nie bardzo wiedząc jak sformułować to pytanie. Mimo to El i Dani załapały od razu. Dobrze wiedziałyśmy o co mi chodzi.
-Tak, jest dobrym chłopakiem- przytaknęła, przygryzając wargę.  
-No weź. Wyduś to z siebie.- Eleanor wytknęła w nią łyżką.
-Co?
-Jest dobrym chłopakiem, ale…- Eleanor naciskała, a Danielle spojrzała w dół na jej stopy.
-No dalej. Wszyscy tu wiedzą, pomimo tego, że u Lou i u mnie wszystko w porządku, ale są chwile, kiedy robi rzeczy, których jestem pewna, że doświadczyłyście. Wszyscy wiemy o Zaynie i Hanie, bo oboje twardo stawiają przy swoim. Teraz dowiedzmy się czegoś o was.- Eleanor zachęcała ją, a ja przytknęłam głową na potwierdzenie.
-Cóż, er, Liam nie lubi, gdy z kimś rozmawiam- wymamrotała delikatnie.
-Ta, zauważyłam- odpowiedziałam sarkastycznie, wnioskując to po wcześniejszej sytuacji.
-Albo jeśli go znieważę...wtedy staję się trochę zły. Często traci nas sobą panowanie, ale nie nadużywa przemocy. Potrząśnięcie mną i uderzenie raz czy dwa to wszystko do czego się posunął. Przeważnie Liam się uspokaja.- Danielle wzruszyła ramionami, kradnąc marchewkę z deski do krojenia. 
-On po prostu się uspokaja? Tak po prostu? Nawet Lou tak nie potrafi i Zayn z pewnością też nie.- Eleanor rozmyślała na głos, gdy zaczęła przerzucać sałatkę.
-Nie wiem. Robi taką słodką rzecz, kiedy zaciska pięści, marszczy twarz i wstrzymuje oddech, podczas gdy liczy do dziesięciu. Jego złość po tym znika i przeważnie zostawia mnie tylko z ostrzeżeniem.- Danielle wyszeptała. Zdecydowanie miała lepiej od tego z czym ja musiałam się zmierzyć.
No ale ona nie wygląda na osobę, która celowo nie posłuchałaby niebezpiecznego członka gangu/chłopaka. Takie rzeczy tylko ja.
-A jak z Zaynem? Eleanor odwróciła uwagę od niezręcznie czującej się Danielle na mnie.
-Eh, parę gwałtownych momentów, ale to nic czego bym nie zniosła.- wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że z trzech z nas... cieszyłam się, że byłam tą, która była z Zaynem. Kocham go i w ogóle... żadna z nich nie przetrwałaby dnia po 'karze' od niego. 
-Wiemy, że potrafisz znieść dużo, Han, ale wiemy też, że często go prowokujesz.- Eleanor zmarszczyła brwi, oczekując czegoś więcej.  
-Nie wiem co mam wam powiedzieć. Ostatnio było dużo sporów, ale większość słownych. Eleanor i Danielle wymieniły spojrzenia.
-Co to było?- rzuciłam oskarżającym tonem, wytykając w ich stronę mój palec wskazujący. Spojrzały po sobie jeszcze raz zanim zaczęły chichotać.
-Oooch, Hannah uspokaja szaleńca!
-Hannah i Zayn, siedząc na drzewie, c-a-ł-u-j-ą s-i-ę!
-W porządku, wystarczy już! Jak długo zajmuje ci zrobienie pieprzonego lunchu, El?- mruknęłam, starając się udawać, że moje policzki nie były pokryte szkarłatną czerwienią, a ja nie jąkałam się niezręcznie. Obydwie zachichotały ponownie jak jakieś pieprzone dzieciaki.
-Jesteście takie irytujące.- zaczęłam narzekać, krzyżując ręce na piersi.
-Och przestań się dąsać i idź pousadzaj chłopaków w jadalni. Lunch gotowy.