wtorek, 24 grudnia 2013

Chapter 37: Comfort

-Jakiś problem?- Zayn syknął, stając przede mną, by dostać się do chłopaka. Chwyciłam go za ramię i starałam się pociągnąć go w tył.
-Ej, ej. Spokojnie.- mówiłam mu do ucha uspokajające słowa, ale odepchnął mnie do tyłu, tak że na kogoś wleciałam. 
-Chcesz mi wytłumaczyć co ja, kurwa, dopiero widziałem, stary?- warknął na biednego chłopaka, a ten cofnął się w tył i wyraźnie było widać, że się trząsł.
-Przepraszam. Nie wiedziałem. 
-Zayn!- krzyknęłam na niego, wkurzona za to, że był w stosunku do mnie taki brutalny. Obrócił się na dźwięk mojego głosu i skinął na kogoś za mną. Momentalnie para rąk zacisnęła się na moim torsie ograniczając moje ruchy.
-Chodźmy.- Louis odezwał się do dwóch dziewczyn, z którymi tańczyłam.
-Lou, to nie jest w porządku. On tylko-

-Powiedziałem, chodźmy!- przerwał Eleanor, wywlekając mnie z klubu, kopiąc i drąc się. Danielle i Eleanor szły za nami w ciszy. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam zanim wyciągnięto mnie z klubu był Zayn i Harry idący za Niallem i Liamem, którzy wyciągali chłopaka z budynku. 
-Puść mnie!- szamotałam się z Louisem. Szybko mnie uwolnił i skinął w stronę jednego z Range Roverów. 
-Jedziemy stad.- poinformował nas. Danielle wgramoliła się do samochodu, a Eleanor zatrzymała się na sekundę, ale posłał jej spojrzenie, które spowodowało, że nawet ja zaczęłam kwestionować kłócenie się z nim. Tak więc Eleanor dołączyła do Danielle. Próbowałam go wyminąć, ale popchnął mnie w tył.
-Właź do tego cholernego samochodu, Hannah.- zarządził, gdy pojawił się jego gniewny temperament.
-Jeśli myślisz, że rzeczywiście cię posłucham, to mam dla ciebie niespodziankę.- odsyknęłam. Nie dałam mu nawet szansy na odpowiedź, gdy mu się wymknęłam i pobiegłam naokoło niego. Zobaczyłam jego rękę wyciągniętą, by mnie złapać, więc byłam w stanie jej uniknąć i dostać się do klubu. Rozglądając się dokoła, nigdzie nie mogłam znaleźć Zayna. Przepychałam się pomiędzy rozgrzanymi, spoconymi ciałami i wybiegłam tylnym wyjściem w alejkę.
-Nie obchodzi mnie, że kurwa, nie wiedziałeś! UDERZENIE -Dotykałeś ją!- usłyszałam krzyk Zayna. Skrzywiłam się na całkowitą wściekłość i mrok w jego głosie. Niemal natychmiast ruszyłam w stronę ich ciemnych postur.
-P-proszę.- zabłagał słaby głos. Słyszałam ponury śmiech Zayna i jego przyjaciół, zanim w uliczce zabrzmiał głośny łomot, a zaraz po nim odgłos łamanych kości i krzyku z bólu.
Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam tą scenę aż za wyraźnie. Harry, Liam, Niall i Zayn stali przed zmiętą postacią leżącą na ziemi.
-Dosyć!- warknęłam odważnie, gdy wślizgnęłam się pomiędzy ofiarę na ziemi, a niebezpiecznego faceta, stojącego przede mną.
-Jezu Chryste.- Liam przeklął pod nosem, gdy czwórka chłopaków zorientowała się kto wkroczył.
-Kochanie, nie mam na to cholernego humoru. Gdzie jest, kurwa, Louis?- krzyknął na mnie, odciągając brutalnie mnie z dala od chłopaka leżącego na ziemi i uderzył mną o ceglaną ścianę naprzeciwko. Skrzywiłam się na ból w dole pleców przez siłę zderzenia.  

-Najwidoczniej zapominasz z kim masz do czynienia, Zayn. Naprawdę myślałeś, że Louis sobie ze mną poradzi? Proszę cię, nawet ja myślałam, że jesteś mądrzejszy.- zaszydziłam srogo. 
-Dam ci nauczkę.- ostrzegł mnie powolnie, jego dłoń weszła w kontakt w moją szyją, i spoczęła tam niezbyt mocno.
-Co zrobisz, twardzielu?- zakpiłam z niego. -Pobijesz mnie?
Czułam, że jego palce zacieśniają lekko uścisk, a jego wyraz twarzy sprawiał wrażenie jakby rozmyślał moją sugestię.
-Widzimy się w domu.- to była zdecydowanie bardziej groźba niż jakakolwiek forma romantycznej obietnicy czy zwykłego gestu. Jego głos był napięty i wściekły i nawet pomyślałam, że może najlepiej było się wycofać. A wtedy moje oczy powędrowały do zmasakrowanego chłopaka, który leżał na ziemi, w swojej krwi i stwierdziłam, że poddanie się byłoby godne tchórza.
Próbowałam go kopnąć, ale Zayn łatwo przytrzymywał mnie przy ścianie, gdy odwrócił się do swojego przyjaciela.
-Niall, zajmij się nią. Rób co chcesz, byle by ją tylko zabrać do mnie i rozliczę się z nią, gdy skończę już to tutaj. Tylko nie uszkodź jej zbyt mocno, dobra?- Zayn praktycznie cisnął moim ciałem w stronę Irlandczyka i obserwował szamotaninę naszej dwójki. 

Na próżno z nim walczyłam, gdy bez wysiłku mnie podniósł i wyniósł z alejki, z powrotem na ulicę. Louis czekał na zewnątrz Range Rovera i gniewnym wyrazem twarzy. Opierał się o samochód z rękoma założonymi na piersi.
Słyszałam mamrotanie o mnie jakiś obraźliwych i uwłaczających rzeczy, gdy otworzył tylne drzwiczki, przez które niemal zostałam wrzucona prosto na biedną Danielle. Gdy tylko Niall i Louis byli już w środku, samochód pokierował się do końca ulicy, w stronę mieszkania Zayna.

-Pójdziecie wszyscy do piekła. To co się tam dzieje nie jest w porządku.- starałam się pochylić by odezwać się do Nialla i Louisego, ale to było dość trudne z Danielle siedzącą na środkowym siedzeniu.
-Jakby nas to obchodziło.- Niall parsknął. 

-Jesteście bandą bezdusznych draniów. Cała wasza piątka. 
-Louis, nie sądzę, że postępujemy właściwie.- Eleanor powiedziała cicho, pochylając się do przodu tak jak ja, by przytrzymać rozmowę. 
-Przysięgam na Boga, El, jeśli w tej chwili nie zamkniesz jadaczki, to zaraz postawię cię do pionu. Zatrzymam się na poboczu i rozprawię się z tobą na oczach tej trójki.- głośność jego głosu wzrosła, gdy na nią warknął. Jego srogie spojrzenie utkwione było w niej przez lusterko, by upewnić się, że zrozumiała przekaz.
-Ale-
-Jeśli wiesz co dla ciebie najlepsze, to się kurwa zamknij. 

Reszta drogi minęła w ciszy. Wiedziałam, że gdy dotrzemy już do mieszkania Zayna, nie będzie szansy, żebym wymsknęłam się Niallowi i jakimś cudem wróciła do klubu, ale to nie powstrzymało mnie przed próbowaniem. 
To znaczy, muszę przecież podtrzymywać swoją reputację.
Niall szorstko wytargał mnie z samochodu i gdy tylko byliśmy już na zewnątrz, Louis odjechał do mieszkania Liama, żeby odwieść Danielle. 
Walkę czas zacząć.  
Chyba uderzyłam Nialla gdzieś w twarz... chociaż i tak powinien spodziewać się czegoś gorszego. Nie jest tak łatwo sobie ze mną poradzić. Nie zważając na to i tak udało mu się dotrzeć do mieszkania Zayna i dosłownie rzucić mnie na podłogę i wyjść.
Nawet nie próbowałam stąd uciekać. Winda była zablokowana, a wyjście przeciw pożarowe zaplombowane. 

Wydostanie się stąd było niemożliwe.
Zamiast tego, skupiłam moją energię na byciu złą na Zayna. Zobaczymy jaki potężny i nieustraszony będzie ten skurwiel, gdy wróci do domu by się ze mną zmierzyć. Zmasakrowałabym mu mieszkanie jeśli nie wiedziałabym, że i tak potem ja to będę musiała sprzątać.
Niedługo po tym wrócił mój 'bandyta'. Słyszałam dźwięk otwieranych drzwi windy z sypialni, gdzie się przebierałam. Szybko wsunęłam na siebie koszulkę i naładowałam się psychicznie, w pełni przygotowana werbalnie (i w jakimś stopniu fizycznie) na atak.
Weszłam do salonu, ale go tam nie było. Zobaczyłam klucze na stoliku i jego skórzaną kurtkę leżącą na kanapie, tak jakby zostawiał krótką ścieżkę, za którą miałam powędrować za nim do kuchni.
Więc poszłam jej śladami, tylko po to by znaleźć tego dupka biorącego łyka piwa. Stał plecami do mnie, ale wiedziałam, że słyszał jak weszłam, bo mięśnie na jego plecach się napięły. 

-Odłóż to przeklęte piwo.- oburzyłam się, krzyżując ramiona na piersi. Zayn mnie nie posłuchał, tylko zamiast tego po prostu obrócił się w moją stronę.
Niemal od razu wiedziałam, że coś jest nie tak.
Jego oczy były zaczerwienione, a jego źrenice ukazywały smutek i samotność i to łamało mi serce. Miał zmarszczone w zmartwieniu brwi, a całe jego ciało się trzęsło.
-Co się stało?- powiedziałam na wydechu, tym razem o wiele mniej szorstko. Potrząsnął głową i wziął kolejnego łyka piwa.
-Zayn- szepnęłam, podchodząc do niego, żebym mogła złapać w rękę jego trunek i go od niego oderwać. -Co się stało?- powtórzyłam.
Szybko owinął wokół mnie ramiona i trzymał mnie ciasno przy swojej piersi. Oparłam głowę o jego klatę, a on zanurzył twarz w moich włosach. Czułam jego pierś podnoszącą się i opadającą, gdy wdychał mój zapach.
-Straciłem moją szansę.- wyszeptał chrapliwie. Jego głos brzmiał na załamany i smutny bardziej niż kiedykolwiek miałam okazję słyszeć.
-O czym ty gadasz?- poganiałam, naśladując jego zachowanie i owinęłam ręce wokół jego długiego torsu.
-Straciłem moją szansę i już nigdy tego nie naprawię.- jego druga wypowiedź dała mi nie więcej informacji niż ta pierwsza.
Kreśliłam kółka na jego plecach w nadziei, że go pocieszy. Pamiętam, że moja mama robiła to kiedyś gdy byłam smutna, i jakkolwiek głupio to brzmi to jednak pomagało.
-Nigdy mnie nie zostawisz, prawda?- zapytał po kilku minutach ciszy.

Umilkłam.
Nie mogłam mu tego obiecać. Nie mogłam obiecać mu tego, że pewnego dnia nie będę miała dosyć takiego życia, że nie będę w stanie tego znieść. Nie mogłam obiecać mu, że nie doprowadzi mnie na skraj.
-Kocham cię.- odpowiedziałam, wypowiadając te słowa po raz pierwszy. 
Wciąż byłam na niego zła, nawet bardzo, ale nasze problemy znów muszą być zignorowane i zamiecione pod dywan. Widząc Zayna w takim stanie sprawiało, że natychmiast widziałam, że coś jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowywał.
Byłam przyzwyczajona do kłótni, do walki z nim. Nie byłam przygotowana by sobie z tym poradzić.  Byłam do bani w pocieszaniu ludzi.

-Chcesz powiedzieć mi o co chodzi?- namawiałam go delikatnie, moje ręce nie puszczały jego pleców, by dać mu znać, że tu dla niego jestem.
-J-ja też ciebie kocham.- wyjąkał nerwowo.

-Zayn... - zabłagałam. Nie mogłam mu pomóc jeśli nie wiedziałam co się działo.  
-Kochanie, nie wiem co robić.- zaczął. Pozostałam cicho, nie chcąc naciskać bardziej niż do tej pory to zrobiłam. 
-Nigdy nie miałem z nim za dobrych relacji, ale to nie znaczy, że nigdy tego nie chciałem. Kocham go. Zmarszczyłam brwi na to jego tajemnicze wyjaśnienie, ale czekałam aż dokończy, zanim otworzyłam usta.
-Ale jest już za późno żeby cokolwiek zmienić. 

Zayn miał swój sposób na płakanie bez rzeczywistego płakania. Lekko się trząsł, ale nie wydawał z siebie żadnego dźwięku ani nie uronił ani łzy. To po prostu nie było w jego stylu. Dziwnym uczuciem było trzymać go w ramionach, zamiast w jakiś inny sposób... ale Zayn mnie potrzebował, ja jestem jego dziewczyną, musiałam przy nim być. To moja robota.
-Dostałem przed chwilą telefon.- kontynuował. 
-Mój tata nie żyje.