piątek, 6 marca 2015

Chapter 52: Cooking// ostatni rozdział

Przez te trzy dni które Zayn został w moim rodzinnym domu, wątpię, żeby była chociaż chwila, gdy byliśmy osobno.
W sumie to nawet nie wiem, czy był w ogóle moment, w którym nie utrzymywaliśmy dotyku.
Dopiero co byłam z nim w rozłące przez osiem tygodni i nie mogłam odstąpić go nawet na krok. Potrzebowałam go tu, przy mnie, dotykając mnie i trzymając mnie przy sobie, przypominając mi tym, że to wszystko nie jest snem.
To była moja największa obawa, że się obudzę i go przy mnie nie będzie.
To już się przecież zdarzało.
Z powrotem przywarłam do jego piersi i dałam jego ramionom objąć moją talię. Staliśmy sam na sam w kuchni, ale nie byliśmy sami. Nawet jeśli jesteś jedyną osobą w jakimś pokoju, to w domu i tak zawsze jest ktoś inny.
Cienkie ściany. Dużo ludzi. Dużo gadaniny i nasłuchujących uszu.
Więc tak po prostu staliśmy tam sobie w ciszy, ciesząc się swoją bliskością. Słyszałam jak mój tata kłóci się z Davidem w pokoju obok i mamę bawiącą się z Frankim i Kristen.
-Kocham cię.- głęboki głos Zayna wyrwał mnie z chwili naszego spokoju. Uśmiechnęłam się, rozkoszując się uczuciem jego dłoni na moim ciele.
-Hannah! Hannah, mogłabyś- Moja mama weszła do kuchni z Kristen zawieszoną na jej biodrze i w tej samej chwili ją zmroziło, gdy tylko zobaczyła pozycje w jakiej ja i Zayn się znajdujemy. Purpurowa czerwień zalała jej policzki i nerwowo spojrzała w dół.
-Och, umm, przepraszam. Przeszkadzam wam w czymś?
-Absolutnie nie, Pani Olson.- Zayn odpowiedział gładko, okrążając mnie, ale nie przerywając naszego kontaktu.
-No co ty, skarbie. Mów mi Barbara.-mama posłała mojemu narzeczonemu uśmiech i odwróciła się, żeby postawić Kristen na ziemię.
-Potrzebujesz czegoś mamo?- zapytałam, przypominając sobie, że przyszła tu wołając mnie.
-Ach, racja. Jadę z tatą i Davidem załatwić parę spraw. Mogła być rzucić okiem na dzieci? Będziemy z powrotem w okolicach obiadu.- upewniła mnie. Pokiwałam głową, chociaż nie byłam pewna czy Zaynowi nie będzie przeszkadzało opiekowanie się moim rodzeństwem.
Jeszcze nigdy nie widziałam go w towarzystwie dzieci.
Więc zgaduję, że to ja będę dziś główną opiekunką.
-Nie ma problemu.- Zayn uśmiechnął się ciepło- i razem z Haną chętnie zrobimy też dzisiaj obiad. Jeśli nie ma pani nic przeciwko naszej obecności w kuchni.- obróciłam się by spojrzeć na mojego przyszłego męża w szoku, a jedyną reakcją mojej rodzicielki był śmiech.
-Hannah ma gotować obiad?- zapytała z niedowierzaniem.
-No cóż, może chociaż pomoże nakrywać do stołu.- Zayn kontynuował nabijanie się ze mnie, wiedząc, że moje miejsce nie jest w kuchni, z tymi wszystkimi ostrymi nożami, ogniem od kuchenki i w ogóle.
-To chyba bezpieczniejsze rozwiązanie.- zgodziła się. Oboje zaczęli się śmiać, ale dla mnie to było mało zabawne.
-Okej, okej. Koniec żartów moim kosztem. Idź już tam gdzie miałaś.- wygoniłam ją zanim znów zaczną naśmiewać się ze mnie z innego powodu. Kilka minut później dołączył do nas Frankie wesoło podskakując.
-No dobra, mały. Bierz swoją siostrę i idźcie pooglądać tel-
-Kto chce pomóc z obiadem?- Zayn przerwał mi i obrócił się w stronę mojego młodszego rodzeństwa.
Moi rodzice wręcz go kochali. I to bardzo. Nie wiedziałam, czy to przez to, że widzieli, jak bardzo mnie uszczęśliwia, czy dlatego, że ulżyło im, że wyciągnął mnie w mojej ośmiotygodniowej depresji.
Mój brat miał do niego zupełnie inne nastawienie. Nienawidził go. Było chyba kilka aspektów dzięki którym doszło do tej nienawiści, ale nie chciałam go o to drażnić.
Wiedziałam też, że w jakimś stopniu był po prostu starszym bratem, który powinien nie cierpieć chłopaka swojej siostry. I wiedziałam też, że to przez to, jak wygląda Zayn. Jakkolwiek milutko nie zachowywałby się przy mojej rodzinie, nikt nie mógł zaprzeczyć, że Zayn był niebezpieczną osobą i David nie mógł tego znieść.
Tatuaże.
Skórzana kurtka.
Blizny.
Zarost.
Przytłaczający wzrost.
Mięśnie.
Wszystkie te rzeczy nie pomagały ukryć tej jego całej aury łobuza, tym bardziej przez to w jaki sposób się obnosił.
Można się było domyśleć, że Zayn jest niebezpieczną osobą przez jego wyprostowaną postawę i szerokie ramiona. Jego chytry uśmieszek i jego wieczne niezadowolenie wypisane na twarzy. Jego pewność siebie. Jego siła. I najważniejsze, jego oczy.
Jego oczy nigdy nie uznawały innych za zagrożenie. Przewyższał każdą osobę, która pojawiła się ja jego drodze od razu to pokazując. Gdy był nie zadowolony zaciskał szczękę i zwężał oczy w sposób, przez który każdy trząsł się ze strachu.
Najważniejszym powodem, dla którego David nienawidził Zayna było chyba to, że to przez niego popadłam w depresję. To przez niego wróciłam do domu jako kompletny bałagan. To przez niego miałam widoczne blizny. To przez niego nie dzwoniłam do rodziców gdy byłam za oceanem. To przez niego wykopali mnie z uczelni. To przez niego straciłam mój wewnętrzny ogień.
Najgorsze było to, że David miał rację.
To była jego wina.
Za to moje młodsze rodzeństwo podeszło do niego zupełnie inaczej. Kristen uważała go za przytłaczającego, ale podkochiwała się w nim i twierdziła, że wygląda jak Alladyn. Dla Frankiego Zayn był najfajniejszym bandziorem na świecie i chciał być taki jak on.
-Ja chcę pomóc!
-Ja też!
Nie byłam zdziwiona gdy oboje do nas podbiegli i zaczęli podskakiwać w górę i w dół, podekscytowani faktem, że będą mogli mu pomóc.
-Mam nadzieję, że macie większe umiejętności w kuchni niż Hannah.- puścił im oko, sprawiając u obojga śmiech.
-Widzę, że humor nie opuszcza.- zgromiłam go wzrokiem. Odpowiedział mi tylko uroczym uśmiechem, język przyciśnięty do zębów i w ogóle.
-No dobra- klasnął w ręce i spojrzał w dół na brzdąców - taki jest plan. Potrzebuję kogoś do otworzenia ryżu.- pochylił się i podał zamknięty karton Kristen, która była bardziej niż chętna żeby go otworzyć.
-Dziękuję, księżniczko.- posłał jej uśmiech, gdy już skończyła i zwrócił się do Frankiego.
-Teraz ty, wielkoludzie. Musisz załatwić mi wielki garnek i napełnić wodą do połowy. Dasz radę?- Frankie przytaknął, zanim pomknął wypełnić jego zadanie. Kristen stanęła na straży poinformowania Zayna kiedy zagotuje się woda, który uczył Frankiego jak rozbijać piersi z kurczaka.
-A, kochanie. Dasz radę nakryć do stołu, czy młodsza siostra ma ci pomóc?- Zayn dokuczał mi, gdy podszedł do mnie wystarczająco blisko, że do siebie szeptaliśmy, tak, że moja siostra i brat nie słyszeli.
-Dosyć tego, dupku.- warknęłam na niego. Dosyć tego nabijania się z moich kuchennych zdolności. Powoli traciłam już cierpliwość.
-Bo co mi zrobisz?- naciskał, kładąc mi ręce na talii i przyciągając mnie bliżej. Zatrzasnęłam ręce na jego klacie i spojrzałam w górę, by zgromić go spojrzeniem.
-Bo cię pobiję.- zagroziłam. Uniósł brwi i zaśmiał się rozbawiony.
-Ach tak? Zapomniałaś z kim rozmawiasz, kochanie? Tylko dlatego, że nie jesteśmy na moim terytorium, nie znaczy, że nie mam tu kontroli.- jego głos był jak aksamit, ale dokładnie usłyszałam co powiedział.
Więc nic się nie zmieniło?
Zostawił mnie na osiem miesięcy i dalej będzie mnie tak traktował?
-Nie zapomniałam, po prostu mnie to nie obchodzi.- odcięłam się, odrywając się od niego. Czułam jak z powrotem mnie do siebie przyciąga, ale puszcza gdy tylko złożył pocałunek na moim policzku.  
-No nie dąsaj się.- skopiował moją kwaśną minę, którą miałam na twarzy. Przewróciłam oczami i odwróciłam się w stronę kuchni, żeby nie mógł zobaczyć uśmiechu, który uformował mi się na ustach.
Niechętnie nakryłam do stołu podczas gdy Zayn dawał mojemu rodzeństwu dziwne polecenia, gdy pomagali mu kończyć obiad.
Szczerze zdziwiło mnie to jak dobrze się z nimi dogaduje.
To znaczy... kto by się tego spodziewał?
Nieustraszony przywódca gangu rządzącego Londynem lubił małe dzieci. Że co, do cholery?
Cała ta sytuacja zmusiła mnie do myślenia o naszej wspólnej przyszłości. Oczywiście, że zgodziłam się gdy mi się oświadczył, chciałam być związana z nim w każdy możliwy sposób. Byłam jego dziewczyną. Kochaliśmy się. Ale to nie wystarczało. Musiałam być związana z nim prawem, papierkiem przez który nie będzie mógł znowu mnie opuścić. 
Ale nie mogliśmy jeszcze podzielić się z nikim dobrymi wieściami.
Po części dlatego, że nie miałam jeszcze pierścionka przez to, że to wszystko było takie wyjątkowe i nieplanowane, ale nie miałam nic przeciwko. Cały nasz cholerny związek był dziwny i inny, więc jakby nie patrzeć- wszystko się zgadzało.  
Głównym powodem było to, że Zayn potrzebował zgody jego gangu.
Jeśli jakiś członek chciał wziąć ślub, rządząca piątka zbierała się i głosowali za i przeciw. Chyba dlatego, że kobieta, którą poślubia będzie od tamtej pory częścią gangu, więc decydowali czy przyjąć nowego członka.
W tym przypadku chodziło o mnie. Ja będę tym nowym członkiem.
Nie do końca podobała mi się wizja bycia członkinią One Direction, ale to nie było tak, że serio będę w gangu. To bardziej coś jak honorowa pozycja, dzięki której w jakiś tam sposób będę z nimi związana. Czyli praktycznie nie będę członkiem.
Zayn wspominał, że rzadko kiedy zdarzało się żeby musieli głosować w sprawie ślubu. Większość z nich wolała kawalerski tryb życia, albo po prostu nie brali ślubu pod uwagę. Te kilka razy kiedy musieli głosować, przeważnie była to jednomyślna decyzja.
Jeśli dziewczyna nie stwarzała problemów i była wyrozumiała jeśli chodziło o styl życia gangu, ślub był dozwolony.
Jeśli była nieposłuszna i ich nie szanowała, nie było pozwolenia.
No i cóż.. zgadnijcie do której kategorii wpisuję się ja?
Całe to głosowanie było jakieś pojebane i wiele razy powtarzałam Zaynowi, żeby to olał. Powiedział mi tylko, że mam być cicho, bo to nie miał aż takiej władzy. Ta, gówno prawda. No ale nie ważne.
Cała ta sprawa była kurewsko pokręcona.
Nawet jeśli zdobędziemy zgodę na nasz ślub, to zastanawiałam się czy kiedykolwiek będziemy mieli dzieci. To znaczy.. widząc Zayna z moim młodszym rodzeństwem sprawiło, że bardzo chciałam je kiedyś mieć, ale nie wiedziałam czy to kiedykolwiek będzie dla nas możliwe. 
Nie mogłam wciągnąć małe niewinne dzieci do gangu.
Nie mogłam ryzykować, że Zayn mógłby zrobić im krzywdę.
Nie mogłabym pozwolić sobie na myśl, że zostaną porwane tak jak ja.
-Co jeszcze mam zrobić?- Frankie spojrzał w górę na swojego idola po jakieś polecenia. Zayn ostrożnie pochylił się nad nim, żeby zobaczyć co już zrobił.
-Okej, teraz weź tą małą łyżeczkę i ostrożnie polej ryż i kurczaka sosem.-powiedział powoli, demonstrując mojemu małemu bratu, który obserwował go z uwagą.
-A ja?- Kristen podeszła do nas z miejsca, na którym była na straży nakładania ryżu.
-Możesz nalać wody do szklanek.- Zayn poklepał ją lekko po główce, przez co uśmiechnęła się od ucha do ucha i popędziła wykonać swoje zadanie.
Gdy wszystko już było gotowe, Zayn wysłał dzieci, żeby umyły ręce i mieliśmy jeszcze z 20 minut zanim reszta mojej rodziny miała wrócić do domu.
A to oczywiście zaowocowało tym, że Zayn uwięził mnie w rogu kuchni i zaczął lekko całować mnie po ramieniu i szyi. Próbowałam go od siebie odepchnąć, martwiąc się, że maluchy mogłyby nas nakryć i Zayn chyba zorientował się co chodzi mi po głowie. 
-Spokojnie, są zajęci telewizją.- zagruchał mi do ucha. To mnie trochę uspokoiło, ale dalej czułam się niepewnie. Jego palce jeździły w górę i w dół moich rąk aż trafiły na moje ramiona. Przyciągnął mnie do siebie delikatnie i ciasno owinął wokół mnie ramiona.
Gdy był zajęty gotowaniem z moim rodzeństwem, zdążyłam stęsknić się za jego dotykiem.
Pragnęłam jego czułości.
Byłam jak uzależniona.
Bez uczucia jego dłoni, byłam jak narkoman na głodzie.
-Tak bardzo panią kocham, pani Malik.- wymruczał mi w szyję. Wplątałam dłonie w jego włosy i uśmiechnęłam się przez to jak mnie nazwał.
-Nie jestem panią Malik dopóki nie przejdę tego głupiego głosowania.- odpowiedziałam cwaniacko. Nie zorientowałam się nawet, że to co powiedziałam mogło zepsuć moment i go wkurzyć, ale na szczęście tylko się zaśmiał i ode mnie oderwał, żeby wyłapać mój wzrok.
-Jeśli cię to pocieszy, to mój głos masz w kieszeni.- posłał mi uśmiech. Przechyliłam głowę w bok w akcie rozbawienia i powędrowałam dłonią z jego włosów na szyję.
-Naprawdę? A ja przez cały ten czas myślałam, że za mną nie przepadasz.- dokuczałam mu. Wyciągnęłam rękę, nagle chcąc by na jednym palcu gościł już pierścionek zaręczynowy. Chciałam, żeby wszyscy wiedzieli do kogo należę, ale musieliśmy czekać.
-No bo to prawda, ale zajebista z ciebie dupa, więc stwierdziłem, że czemu nie.- jego ręce zręcznie powędrowały na mój tyłek i mocno ścisnęły oba pośladki. Powstrzymałam się przez westchnięciem, maskując to śmiechem. 
-To jedyny powód?
-Nie, uwielbiam też twoje zdolności w kuchni.
-Dosyć tego!- próbowałam powiedzieć to z powagą, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta, nawet jeśli słowa z nich wychodzące były szorstkie. Przycisnął mnie do kuchennego blatu i złączył nasze czoła. 
-No i chyba dlatego, że cię kocham.- jego nos pocierał miękko o mój, nasze usta oddalone były od siebie o milimetry.
-Chyba tak jakby też cię kocham.- również wyszeptałam. Nasze usta złączyły się, zanim dalej zaczęliśmy kontynuować naszą sprzeczkę, ale nie miałam zbytnio nic przeciwko.
Za jego pocałunki można było umrzeć. Były tak miękkie i delikatne, a zarazem silne i dominujące. Poddałam się jego kontroli i pozwoliłam jego językowi wkraść się do moich ust.
Czy dostaniemy pozwolenie na małżeństwo czy nie, jedno wiedziałam na pewno. Spędzę z tym facetem resztę mojego życia.



WHAT IS ZAYN MALIK AND WHERE CAN I GET ONE
cały ten rozdział tlumaczyłam na telefonie, dziwne ze skończyłam jeszcze w 2015 roku lol
wrocilam z londynu i nie żyje i jeszcze musze ogarniać szkole zabijcie mnieeee liceum ssie