sobota, 17 stycznia 2015

Chapter 51: Back for you

-Więc czym zajmujesz się na co dzień, Zayn?
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Moja mama i David byli usadzeni na kanapie z Frankim i Kristen na kolanach. Mój tata też powinien siedzieć razem z nimi, ale ciągle wstawał, nie będąc w stanie opanować jego zdenerwowania. 
-Chcesz coś do picia?
Minutę później. -Może jesteś głodny?
Minutę później. -Chcesz żebyśmy włączyli klimatyzację?
Denerwował się będąc w towarzystwie kolesia, który skradł serce jego córce, a potem je złamał. Zayn za każdym razem kulturalnie odmawiał. Nigdy nie słyszałam, żeby tak uprzejmie się do kogoś zwracał, ale wtedy zrozumiałam, że Zayn był tak samo nerwowy, by poznać moją rodzinę, tak jak oni, by poznać go.
Mama siedziała z głupim uśmieszkiem rozciągniętym na twarzy. Im dłużej poznawała Zayna, tym wydawało się że podoba jej się coraz bardziej. Za każdym razem gdy otwierał usta i wychodził z nich ten jego gładki, ale i chropowaty głos, przyciągało to moją mamę jeszcze bardziej. 
Mój brat z drugiej strony, nienawidził Zayna jeszcze bardziej z każdą mijającą sekundą. Piorunował go spojrzeniem i miał wykrzywioną w podejrzeniu twarz, zresztą cała jego postawa krzyczała ''nie ufam ci''. 

I Zayn widocznie to zauważył.
Zayn siedział na fotelu naprzeciwko mojej rodziny. Każdy próbował zmusić mnie żebym usiadła gdzie indziej, ale nie chciałam go puścić, więc ku jemu zawstydzeniu i temu, że mojej rodzinie było niezręcznie, usiadłam mu na kolanach.
Siedziałam mu okrakiem na biodrach, tak, że stykaliśmy się klatkami. Miał oplecione wokół mnie ramiona i jego dłonie pocierały mi delikatnie plecy. Miałam policzek przyciśnięty do jego ramienia, a jego broda znajdowała się na czubku mojej głowy. 
Pasowaliśmy do siebie jak klucz do zamka.
Wątpiłam w to, że kiedykolwiek będę w stanie się od niego oderwać, nawet nie na sekundę.
Moja rodzina, a raczej moi rodzice, prowadzili z nim uprzejmą rozmowę o bez istotnych bzdurach, ale wszyscy unikali tematu, o którym ktoś musiał w końcu wspomnieć: to, że Zayn mnie zostawił i to, jak bardzo mnie to zniszczyło.
Wiedziałam, że David powstrzymywał się, żeby czegoś nie powiedzieć. Wiedziałam, że Zayn się mu nie spodobał, nawet trochę. Wiedziałam, że przejrzał na wylot to całe udawanie miłego. Wiedziałam, że wyczuwał, że coś z Zaynem było nie tak, ale nic nie powiedział. Trzymał gębę na kłódkę.
Na szczęście po tym, gdy wpuścili Zayna do środka, David napisał mojej dzisiejszej randce o zmianie planów, nieświadomie zapobiegając katastrofie. Już sobie wyobrażałam, to jak Zayn pobija na śmierć Rickiego na oczach mojej rodziny. 
Byłoby niezłe pierwsze wrażenie.

Około jedenastej, każdy przeniósł się na górę, żeby iść do łóżek. Mama zaprowadziła Zayna do pokoju gościnnego, ale tylko na pokaz. Dobrze wiedziała, że i tak wyląduje u mnie, więc nie robiła zamieszania, gdy grzecznie jej odmówił i udał się ze mną do mojego pokoju.
Moje usta wylądowały na jego, gdy tylko zamknęliśmy drzwi.
Chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie bliżej, a ja wplątałam mu ręce we włosy. Nasze usta poruszały się w idealnej harmonii, zupełnie jakby te dwa miesiące w rozłące nie istniały. 
Starał się trzymać mnie przy sobie blisko, gdy dosłownie zaciągnęłam go na łóżko. Jęknął i obrócił nas tak, że to on był na górze. 
Czyli w jego ulubionej pozycji.
-Kochanie, tak bardzo za tobą tęskniłem.- wyszeptał, rozłączając nasze usta.
-Nawet nie próbuj.- podniosłam rękę w górę. Nie chciałam jego przeprosin. Nie chciałam wyjaśnienia. Wszystko czego potrzebowałam, to on obok mnie i to, żeby już nigdy mnie nie opuszczał.
-Ale-
-Proszę, przestań.- błagałam. Wpatrywał się we mnie dobrą chwilę. Jego piwne oczy zatopione były w moich i obserwowałam, jak uważnie nad czymś rozmyślał. W końcu się poddał, kiwając tylko głową.
-Już nigdy cię nie zostawię, kochanie. Wrócisz ze mną do Londynu? Wybaczysz mi i znowu będziesz moją dziewczyną?- zapytał z niecierpliwością. Jego słowa mieszały się w jedną kupę przez jego zdenerwowanie. Czułam nawet, że dłonie mu się pociły. 
-Mhm. Nigdy nie mogłabym ci odmówić.- odpowiedziałam szeptem z uśmiechem na twarzy. Pochylił się i mnie pocałował też się uśmiechając. Oderwał się ode mnie i uśmiech wyparował. Na jego rysach twarzy zapanowała powaga.
-Kochanie, wiesz że musimy o tym porozmawiać. Nie możesz tego unikać.- próbował podnieść mnie do pozycji siedzącej, ale nie współpracowałam. Przyparłam się do łóżka i chciałam znów go do mnie przyciągnąć.
-Mogę.- zaśmiał się mrocznie i delikatnie pociągnął mnie na jego kolana.  
-Nie, musimy pogadać teraz.- zadecydował. Łatwo rozpoznałam ten ton, nie warto było się z nim teraz kłócić. Już postanowił i zdania nie zmieni. 
-No dobra.- mruknęłam z niezadowoleniem. Moje ręce powędrowały do jego klaty i ciasno zatrzasnęły się wokół materiału jego koszulki. 
-Chcę tylko, żebyś wiedziała, że kazałem ci odejść tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Myślałem, że robię to co dla ciebie najlepsze. Ani przez sekundę nie przestałem cię kochać. Ani przez sekundę nie mogłem myśleć o czymś innym niż ty.- zaczął, a jego palce przeniosły się na mój policzek, lekko go pocierając. Potem zgarnęły pasmo moich włosów i zaczęły się nim bawić.
-Tak strasznie cię kocham.- wyszeptałam, wtapiając się w jego dotyk. Pozwolił mi zanurzyć twarz w zagłębienie między jego szyją a ramieniem, tak, że mogłam wdychać jego zapach.
-Wiem, kochanie. Wiesz, że po tym gdy mnie zostawiłaś, ja nigdy nie opuściłem ciebie? Przyleciałem za tobą do Stanów i miałem na ciebie oko. Zostawiłem biznes chłopakom i wziąłem dwa miesiące wolnego, żebym mógł upewnić się, że jesteś bezpieczna. No ale jak widzisz, nie byłem na tyle silny. Nie mogłem pozwolić ci odejść. Nie mogłem tego znieść. Więc się poddałem i tak oto tu jestem.
Nie miałam świadomości, że zaczęłam płakać, dopóki nie poczułam przemoczonego materiału jego koszulki przyklejającego się mi do twarzy. Odsunęłam się, żeby obejrzeć to, co zdobi jego tors, gdy zorientowałam się, że to mojego łzy go przesiąkały. 
-I wiem, że umawiałaś się z innymi kolesiami i moi ludzie dosłownie musieli mnie powstrzymywać, bo byłem bardzo blisko od zabicia kilku z nich. Może to może być pojebane dla innych ludzi, ale jestem w tobie tak bardzo zakochany i nawet nie wiem jak ci to okazać.
Próbowałam ciągnąć go za szyję, tak, żeby się pochylił i żeby nasze usta znów mogły się połączyć, ale z siłą się odsunął. Ogarnęła mnie fala odrzucenia, więc opuściłam wzrok, żeby nie zobaczył w moich oczach bólu, ale głupie z mojej strony było myślenie, że nie zauważy. 
-Nie, nie. Nie, kochanie. Chcę cię pocałować, ale wiem, że jeśli to zrobię to będę rozproszony i nie powiem tego co chciałem.- jego palce owinęły się wokół mojej brody, podnosząc moją twarz w górę, tak, że byłam zmuszona na niego spojrzeć.
-Nie wiem, jak ci to pokazać, bo nawaliłem. Wszystko spieprzyłem. Zjebałem wszystko, dając odejść jedynej osobie, która się dla mnie liczy, jedynej osobie, którą kiedykolwiek kochałem, jedynej osobie, która kiedykolwiek kochała mnie. Nie wierzę, że pozwoliłem ci wymsknąć mi się przez palce jak piasek.
Pokręciłam głową, gotowa by się z nim kłócić. Zbyt mocno się osądzał. Myślał przecież, że robi tylko to co dla mnie najlepsze. Zayn nawet nie dał mi otworzyć ust, zanim sam znów zaczął mówić. 
-Wiedziałem, że sobie nie radziłaś. Widziałem jak płaczesz więcej razy niż chciałoby mi się liczyć. Obserwowałem jak twoja rodzina próbowała przywrócić cię do normalność, ale się w sobie zamknęłaś. Twoi rodzice mają mnie za jakiegoś idiotę, który znęcał się nad ich córką, a potem ją rzucił... chyba mają racje, ale- 
-Przestań. Kocham cię, wybaczam ci. A teraz mnie pocałuj, do cholery.- przeszkodziłam mu. Oczy Zayna spotkały moje, a nasze usta się zderzyły. Przygniótł mnie do materaca, a jego ciało przejęło kontrolę. 
W końcu poczułam dotyk, za którym tak bardzo tęskniłam, dotyk, którego tak pragnęłam, dotyk, który pozwalał mi przetrwać najgorsze czasy.
Jego ręce dotykały mnie z pożądaniem. Jego palce wędrowały po moich biodrach, przez piersi aż do szyi, w dół mojego brzucha, przez moje krocze, chwyciły moje nogi i owinęły je wokół jego bioder. Było zupełnie tak, jakby nie wiedział od czego zacząć. Jakby chciał dotykać mnie wszędzie w tym samym czasie. Jakby myślał, że mu zaraz wyparuję.
Ale ja się nigdzie nie wybierałam.
Chwyciłam materiał na jego plecach i z niecierpliwością pociągnęłam go w górę. Zayn chyba zrozumiał moją niezbyt subtelną wskazówkę i szybko zdjął ze mnie ręce, żeby przeciągnąć sobie koszulkę przez głowę, zanim jego palce znów wróciły na moje ciało.
Rozkoszowałam się uczuciem jego gołej klatki piersiowej naciskającej na moją. Czułam jak mięśnie mu się napinają od tego, jak mocno mnie przy sobie trzymał.
Jego sześciopak. Jego bicepsy. Jego klata. Jego mięśnie na ramionach. Tyle rzeczy w nim mogło mnie chronić. Zayn był najsilniejszą osobą jaką znałam. Jego mięśnie otoczyły mnie w ludzkiej klatce i jeszcze nigdy przedtem nie czułam się tak bezpiecznie.
Jego biodra wpijały się w moje i jęknęłam mu w usta. Czułam, że uśmiecha się przez pocałunek, a jego palce wbiły się w moją skórę. Następną rzeczą jaka się stała było pozbycie się mojej koszulki. Jego palce powędrowały w górę i złośliwie bawiły się zapięciem mojego stanika.
Tak strasznie chciałam, żeby się go pozbył, ale mi na to nie pozwalał. Widziałam, że znacznie się powstrzymywał i nie wiedziałam dlaczego. Chciałam, żeby rzucił mnie na łóżko, rozebrał mnie i pieprzył tak mocno, że wypadło by mi z głowy, żeby kiedykolwiek znowu umówić się z innym facetem.
-Nie, kochanie.- dłoń Zayna mocno chwyciła mnie za nadgarstek, gdy sięgnęłam do zapięcia jego spodni. Spojrzałam na niego prosząco, ale pokręcił głową.
-Nie. Nie teraz.- powtórzył, ale wolnej. Słyszałam w jego głosie upartość i to, że zdania już nie zmieni, ale i tak chciałam poczuć go wewnątrz mnie.  
Ja pierdole.
-Zayn, proszę. Nie wytrzymam. Tak bardzo cię pragnę. Tak bardzo za tobą tęskniłam.-  powiedziałam płaczliwym tonem. Brzmiałam jak maruda i rozpieszczony bachor, ale wątpię, żeby zrozumiał jak bardzo chciałam, żeby się ze mną przespał.
W całym moim życiu uprawiałam seks tylko kilka razy, i większość razy nie była nawet z Zaynem. Większość z nich nic nie znaczyła. Większość z nich była gwałtem.
I musiałam o tym zapomnieć. Musiałam zapomnieć, o tym, że Zayn mnie zostawił. Musiałam zapomnieć o miesiącach, które spędziłam w bólu i męce. Potrzebowałam, żeby sprawił, że o tym wszystkim zapomnę. 
Ale z jakiegoś powodu nie chciał.
-Czemu nie chcesz mnie dotknąć? Czemu nie chcesz... się ze mną pieprzyć?- zapytałam go. Nie chciałam brzmieć na załamaną i zagubioną, ale nie mogłam się opanować.
Spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Bardzo bym chciał, kochanie, ale twoi rodzice są w pokoju obok. I tak mnie już nienawidzą, nie chciał bym żeby przyłapali nas grzmotających się jak króliki.- zaśmiał się głęboko. Westchnęłam, bo wiedziałam, że ma rację, ale to nie znaczyło, że przeszła mi ochota na seks. 
Bo nie przeszła.
-Zamiast tego możemy się poprzytulać?- zakompromisował, przyciągając mnie do siebie jeszcze ciaśniej niż wcześniej. Owinęłam ręce wokół jego szyi i zostawiłam mu na ramieniu pocałunek.
-Nienawidzisz się przytulać.- przypomniałam mu.
Powędrowałam myślami wstecz do wszystkich tych razów, gdy chciałam żeby Zayn mnie przytulił, ale był taki niecierpliwy i nie potrafił zrozumieć, dlaczego niby powinien marnować czas na siedzeniu i trzymaniu mnie przy sobie.
-Nie mogę nienawidzić czegoś jeśli to związane z tobą.- wyszeptał. Przenieśliśmy się pod kołdrę na moim łóżku, z nagimi torsami, z wyjątkiem mojego stanika. Niedługo po tym, Zayn pozbył się swoich spodni, żeby było mu wygodniej i pomógł mi zdjąć moje.
Tylko w naszej bieliźnie trzymaliśmy się siebie ciasno. Utulił mnie do jego klaty i szeptał mi do uszu słodką nicość.
I dopiero wtedy byłam w stanie usnąć pierwszy raz bez koszmarów.
Zupełnie jakby straszny gangster potrafił odgonić ode mnie wszystko co złe, nawet moją bezsenność.
-Kochanie.- uśmiechnęłam się, gdy obudziłam się przez dźwięk porannego ochrypłego ale i delikatnego głosu Zayna.
-Kochanie, wiem, że nie śpisz.- odezwał się znowu. Moje oczy otworzyły się powoli i ogarnęły to, co mnie otaczało. Górując nade mną był najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałam. Goły Zayn uśmiechał się do mnie, aureola światła otaczała jego cudowne ciało.
-Dzień dobry.- wymamrotałam cicho.
-Dobrze, że już wstałaś. Twoja mama zrobiła śniadanie, ale nie chcę iść sam. Więc podnoś się z łóżka.- wyszczerzył się do mnie złośliwie, zanim się oddalił. Usiadłam szybko, krzywiąc się, że nie ma go ze mną w łóżku.
Mój wzrok powędrował tam gdzie stał i zakładał na siebie ciuchy z wczoraj i znowu się położyłam.
-Ej, wstawaj. Umieram z głodu.- wrócił, żeby lekko mnie trącić. Zmrużył na mnie oczy jakby był wkurzony, ale wiedziałam, że się tylko wygłupiał.
-Nie chce mi się jeść.- westchnęłam, zanurzając się w kołdrze. Zaśmiał się, nie wierząc mi i zaczął ciągnąć mnie za kostki.
-Zayn!- pisnęłam, gdy opuściło mnie ciepło koca. Zostałam powolnie ściągnięta z łóżka, ale zamiast spaść na ziemię, Zayn złapał mnie w swoje ramiona. Trzymał mnie przy swojej piersi i wpatrywał się we mnie intensywnie.
-Pójdziesz ze mną na śniadanie?
-Nie.
-Pójdziesz ze mną na śniadanie jako moja dziewczyna?- dodał po przemyśleniu, myśląc, że zmienię zdanie. Drocząc się, pokręciłam głową, przez co zmarszczył brwi w rozważaniu. 

-Pójdziesz ze mną na śniadanie jako moja narzeczona?- już miałam znowu pokręcić przecząco głową, ale wtedy mój mózg zarejestrował jego słowa. Zajęło mi minutę, żeby znaleźć słowa na odpowiedź. 
-Co?- westchnął i ostrożnie posadził mnie na łóżku.

-Dobra, wiem, że dopiero co do siebie wróciliśmy, dosłownie pare godzin temu. Wiem, że jesteśmy ze sobą dopiero rok i przez większość czasu byłaś ze mną pod przymusem. Wiem, że powinienem teraz błagać o twoje przebaczenie i starać się wszystko ci wynagrodzić. Mam tego świadomość. Alę chcę, żebyś była moja. Chcę żebyś nosiła pierścionek i chwaliła się tym twoim znajomym. Chcę oficjalnego dokumentu, mówiącego, że należysz do mnie. Chcę, żebyś została moją żoną. Chcę, żebyś za mnie wyszła.
Widziałam jak jego ciało się trzęsło. Strasznie się denerwował. Słowa utknęły mi w gardle i nie mogłam nawet wymyślić, co powiedzieć.
Serio, wyparował z tym ot tak.
Jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu próbowałam pogodzić się z tym, że już nigdy w życiu nie zobaczę miłości mojego życia, a tu proszę, stał przede mną i mi się oświadczał.
-Więc, kochanie? Wyjdziesz za mnie?



awww relationship goals *-*