sobota, 11 stycznia 2014

Chapter 39: Pleasure

And I set fire, to the rain!
And I threw u-u-us into- 
-Ej, kochanie!- Zayn przerwał moją wspaniałą solówkę, gdy ścieliłam nasze łóżko. Spojrzałam na niego przez ramię z uśmiechem, który momentalnie mi zbladł, gdy zobaczyłam w jaki sposób na mnie patrzał.
W oczach miał czysty smutek a jego usta były wykrzywione coś wzór wiecznego niezadowolenia. 
-No?- zapytałam z obawą, stając prościej i przekrzywiając głowę na bok.  

-Możemy pogadać?- zapytał, wchodząc do naszej sypialni i patrząc na mnie tęsknie. Przytaknęłam głową z brwiami zmarszczonymi w dezorientacji. Nie miałam pojęcia co się dzieje, nie wiedziałam, co chciał powiedzieć.
Dał mi znak, żebym usiadła na łóżku, co wykonałam bez odrywania od siebie naszych oczu.
-Co się dzieje, Zayn?- zapytałam cicho. Uklęknął przede mną i wziął moje małe dłonie w jego większe.

-Muszę cię o coś spytać.- poinformował mnie, a ja przytaknęłam w jego stronę by kontynuował, bez słów wychodzących z moich ust. Przerażał mnie.
-Pamiętasz co powiedziałaś mi kilka tygodni temu? Powiedziałaś, że jeśli jeszcze raz położę na tobie rękę to mnie zostawisz... Pamiętasz to?- pochylił się w moją stronę, cała jego twarz skręcała się w desperacji.
-T-tak.- szepnęłam.
-Kochanie, w zeszłym tygodniu byłaś przy mnie, gdy cię potrzebowałem i nie mogę wystarczająco ci za to podziękować. Szczerze, jak dla mnie jesteś najbardziej idealną osobą na świecie. Ale... to nie zmienia faktu, że zrobiłem ci krzywdę, Hannah. Naprawdę cię skrzywdziłem.- jego palce powędrowały do blednącego siniaka na moim oku. 

-Zayn, nie możesz być poważny. Miałeś żałobę i byłeś-
-To nie powinno się liczyć, kochanie, nigdy nie dawaj mi wymówek żebym cię uderzył.- skarcił mnie, ale tylko wpatrywałam się w niego zupełnie przegrana. 
-Chcę, żebyś mnie wysłuchała, zanim kompletnie ześwirujesz, dobra?- jego słowa wychodziły powoli i ostrożnie. Delikatnie ścisnął moją dłoń w geście otuchy. Wziął moją niepewną ciszę jako zachętę do kontynuowania.
-Hannah, kocham cię. Nigdy przedtem nie kochałem kogoś tak jak kocham ciebie. Chciałbym dać ci wszystko, czego tylko zapragniesz, wszystko, czego potrzebujesz, chciałbym zapewnić ci szczęście i opiekę. Ja po prostu... nawet nie potrafię opisać jak bardzo cię kocham.- męczył się ze słowami. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że Zaynowi nie łatwo przychodzi mówienie o uczuciach. Wręcz niemożliwym było powiedzenie nawet tego, że przejmował się mną bardziej niż jakąś bezużyteczną dziwką z ulicy, więc wiedziałam, że powiedzenie tych wszystkich rzeczy musiało być ciężkie.
-Zayn-
-Kochanie, proszę. Daj mi skończyć.- błagał. Przygryzłam wargę i pozwoliłam mu kontynuować. Cokolwiek chciał powiedzieć, to nie mogło być coś dobrego. Po prostu to wiedziałam. Węzeł niepokoju uformował się z moich wnętrzności.
-Chciałbym być chłopakiem, który potrafi zrobić dla ciebie wszystko. Ale nie potrafię... nie jestem tym chłopakiem, nie potrafię dać ci tego wszystkiego. Nie potrafię cię uszczęśliwiać i ledwo co potrafię chronić cię przed samym sobą.- oderwałam moje dłonie od jego i zakryłam sobie usta, gdy tylko wydostało się z nich westchnienie. Łzy uformowały się w moich oczach, gdy tylko zrozumiałam co się dzieje.
On ze mną zrywał.

Kurwa mać.
Zayn Malik ze mną zrywał.
-Kochanie, och, proszę, nie płacz. Proszę, nie płacz.- wyszeptał, łapiąc opuszkami palców ścieżkę łez spływającą po moich policzkach. Strząsnęłam jego rękę z dala ode mnie i spojrzałam na podłogę.
 -N-nie mogę uwierzyć ze ze mną zrywasz.- powiedziałam płaczliwym głosem, brzmiąc strasznie dziecinnie i marudnie. Nigdy nie chciałam bym laską, która miała obsesję na punkcie swojego chłopaka, ale po tym wszystkim przez co przeszliśmy, myślałam, że nie nie rzuci mnie tak po prostu. A teraz jeszcze twierdzi, że robi to dla mojego dobra i żeby mnie chronić? 
Gówno prawda.
Jeśli rzeczywiście przejmował by się o którąś z tych rzeczy, to zerwałby ze mną, gdy tylko podniósł na mnie rękę.
-Nie, nie, nie, nie, nie. Kochanie, nie zrywam z tobą.- chwycił moje policzki w jego duże dłonie, by zdobyć moją uwagę.
-Nie widzisz tego? Nigdy nie mógłbym cię zostawić!- warknął. Jego oczy wyglądały na oszalałe i namiętne, gdy przeniósł swój uścisk z mojej twarzy na mój tors.
-Więc o czym ty, do cholery, gadasz, Zayn? Przerażasz mnie na śmierć!- krzyknęłam na niego, zdzielając go po rękach, tak, że mogłam wstać. On też wstał, ale tylko żeby nade mną górować.
-Chcę, żebyś coś dla mnie zrobiła.- wyłapał mój wzrok tym swoim zamyślonym spojrzeniem, które sprawiało, że wyglądał tak cholernie seksowanie i refleksyjnie.
-Cokolwiek.- moje usta wyszeptały bez pozwolenia mojego mózgu. Spojrzał na mnie przez chwilę, zanim przeniósł swój wzrok na ścianę. Powtórzył ten nerwowy nawyk żucia jego ust, zanim szczelnie zamknął oczy i zaczął ciągnąć się za włosy.
Chciałam go uspokoić, ale dałam mu wydostać się jego emocjom na zewnątrz. Gdy już był w stanie ponownie na mnie spojrzeć, bez strachu wyłapałam jego spojrzenie.
Zayn powiedział, że mnie kocha. Dlaczego aż tak to na mnie zadziałało? Dlaczego miałam motyle w brzuchu? Dlaczego serce biło mi tak nieposkromienie?
-To tu musisz mnie rzucić. Nie mam w sobie siły, by cię zostawić, ale dla twojego dobra to ty musisz ze mną zerwać.- nie mógł nawet spojrzeć mi w oczy, gdy prosił mnie, bym zrobiła tą rzecz nie do pomyślenia. Jedyne co mogłam zrobić to gapić się na niego, zanim słowa napłynęły mi do ust.
-Czyś ty, kurwa, oszalał?- warknęłam na niego, a moje myśli szalały. Kto mówi komuś, że go kocha, a potem prosi, by ten ktoś go rzucił?
-Hannah, proszę- Przerwałam mu i zdzieliłam go po rękach, gdy chciał mnie dosięgnąć.
-Czego ty żeś się naćpał?- krzyknęłam na niego, moje nowojorskie pochodzenie dało o sobie znać poprzez gestykulację i gesty, żeby pokazać jak niestabilna emocjonalnie byłam w tej chwili.
-JEZU CHRYSTE, HANNAH! POSŁUCHAJ MNIE KURWA!- wykrzyczał i pojawiła mu się żyła ma szyi. Natychmiastowo ucichłam i dałam mu mówić, ale wyglądało na to, że Zayn potrzebował wyładować swój gniew w jakiś inny sposób, bo zamiast użyć słów, podniósł najbliżej leżący przedmiot, który akurat był moim telefonem i cisnął nim o ścianę, powodując, że rozleciał się na kawałki. Wzdrygnęłam się na głośny dźwięk urządzenia na ścianie, ale starałam się wyglądać, że mnie to nie ruszyło.
-Niech to, Hannah! Dlaczego, do chuja, nie potrafisz niczego zrozumieć? To jakby podobało ci się, gdy cię uderzę lub pobiję. Myślałem, że mówiłaś, że zostawisz mnie jeśli kiedykolwiek zrobię to ponownie, ale tego nie zrobiłaś! Wciąż dajesz mi kolejne szanse, a ja, kurwa, na nie nie zasługuję.

Wzięłam głęboki oddech, nie chcąc wydrzeć się na niego, za tę tego głupotę.
Dałam moim oczom przeskanować jego sylwetkę; ciężki oddech, zaciśnięte pięści, poburzone włosy, czerwona twarz i dzikie oczy. Wszystko w nim krzyczało do mnie, bym trzymała się z daleka, ale byłam zmuszona złapać go za przedramię.
-Zayn… mogę już mówić?- zapytałam go powolnie. Zmrużył na mnie oczy, ale przytaknął. 
-Dobra, po pierwsze, jeśli chcesz zakończyć nasz związek, to ty musisz mnie rzucić. Przestań być taką pizdą i dorośnij. Po drugie, nigdy cię nie zostawię, bo... bo chyba też cię kocham. Nie mogę uwierzyć, że te słowa wyszły z moich słów. Te słowa, które przysięgałam, że nigdy ich ode mnie nie usłyszy. 
Może tak na mnie wpłynął, albo może miało być tak przez cały czas, ale w moich myślach nie było zwątpienia, że kocham Zayna Malika.
Te groźby, że go zostawię, gdy znów pojawi się przemoc były puste i samolubne. Zayn jest załamany. Jest pokrzywdzony i pokazuje emocje przez jedyny sposób jaki zna- przez przemoc.
Takie grożenie mu było z mojej strony strasznie... głupie i egoistyczne. Szczerze to nie mogłam zostawić Zayna. Stałam się od niego zbyt zależna i zbyt dużo dla niego poświęciłam, naprawdę nie chciałam być bez niego. To brzmi głupio, że ten sam facet, który doprowadził mnie prawie do nieprzytomności jest tym samym chłopakiem, któremu odmawiam zerwania z nim. To znaczy... jestem Hannah Olson, do chuja pana. Nikt nie będzie wkręcał mi takich gówien.
-Hannah, proszę. Muszę cię chronić i to jest jedyny sposób w jaki mogę to zrobić. Musisz wyjechać. Kupiłem ci bilet na samolot, który odlatuje za dwie godziny. Ląduje w Nowym Jorku... zgódź się. Tu nie jest dla ciebie bezpiecznie.
-Więc jeśli jesteś tak cholernie zaniepokojony moim bezpieczeństwem, to czemu, kurwa, nie rzuciłeś mnie już dawno temu?!- krzyknęłam na niego, gniew sprawiał, że mój głos wzrósł na nowy poziom głośności. Chciałam czymś rzucić, żeby wyładować agresję, ale nie sądzę, żeby to pomogło. Nie wyglądało na to, żeby pomogło Zaynowi.
-Bo dopiero teraz zorientowałem się, że cię kocham. Pokazałaś mi jak bardzo się o mnie troszczysz, a ja sam nie wiem jak ci to pokazać. Musisz mnie zostawić żeby się ochronić.- próbował mi wytłumaczyć. Zmrużyłam oczy i zrobiłam krok bliżej.
-Twierdzisz, że mnie kochasz?- pokiwał gorączkowo głową.
-Więc to udowodnij.- uderzyłam moimi ustami o jego, biorąc go z zaskoczenia. Nie dałam mu wystarczająco czasu, by zareagować, zanim opadliśmy na łóżko. Moja pierś uderzyła o jego, ale jego ręce mocno trzymały nad nim moją talię, zapobiegając przez moim upadkiem. 

Szybkim ruchem, obrócił nas i uwięził mnie pod jego ciałem. 
-Przeklęta kobieto! Dlaczego ty mi to robisz?- warknął, a jego usta atakowały podstawę mojej szczęki.
-Zayn, jeśli chciałabym cię zostawić, to zrobiłabym to już teraz.- uśmiechnęłam się, wiedząc, że wygrałam.
-Ale jestem Zayn Malik, nigdy nie byłem w więzieniu, bo gliny zbyt bardzo boją się mnie aresztować. Utworzyłem własny gang w wieku siedemnastu lat, gwałciłem i zabijałem ludzi, Hannah.- odsunął się, by spojrzeć na mnie srogo, a  ja tylko gapiłam się na niego niewinnie, cholernie dobrze wiedząc, że to go wkurzy.
-No właśnie, jesteś Zaynem Malikiem. Facetem, który zabił trzy osoby, bo zrobiły mi krzywdę. Facetem, który zmusił mnie do zostania z nim, by upewnić się, że wyzdrowiałam. Facetem, który całkowicie zmienił zasady w jego gangu, bo źle się czułam ignorowana przez jego kumpli. Jesteś najsłodszym chłopakiem jakiego znam, tylko ukrywasz to pod złością.- przebiegłam palcem po zarysie jego ust.
-Jesteś głupia skoro chcesz ze mną zostać.- wymamrotał przez mój dotyk. Przyciągnęłam jego głowę z powrotem do mojej szyi,  tak, że jego usta dalej mogły zostawiać pocałunki.
-Wywalili mnie z college'u, pamiętasz?- poczułam jego uśmiech na mojej skórze i dałam mojemu ciału zatracić się pod jego dotykiem. 

Wiecie, że w poranki po intensywnej nocy dużo lasek budzi się, nie pamiętając co wydarzyło się poprzedniej nocy. Mi się to nie przytrafiło.
Gdy się obudził, naga, w umięśnionych ramionach Zayna, pamiętałam wszystko. Pamiętałam sposób w jaki nasze gołe torsy ocierały się o siebie, pamiętałam jak nasze ciała idealnie do siebie pasowały.  Pamiętałam uczucie, które doświadczyłam, gdy pozwolił mi być na górze i szczęście, które czułam, gdy znów byłam na dole.
Wciąż niemal czułam ból, który we mnie wybuchł, gdy we mnie wszedł i odebrał mi moją najniewinniejszą część i przyjemność w dole brzucha, gdy wykrzyczał moje imię podczas swojego orgazmu.
A do tego ta przyjemność. Przyjemność, której do tej pory jeszcze nie doświadczyłam. Nie byłam nawet w stanie opisać jak czułam się dzięki Zaynowi. 
Ale w tej chwili, gdy leżałam w jego ramionach, jedyne co czułam to ból z moich dolnych partii. Wiedziałam, że w końcu będę musiała stracić z kimś dziewictwo, ale nie miałam pojęcia, że to będzie takie bolesne, szczególnie już po.
Próbowałam wyślizgnąć się z ramion Zayna by iść po herbatę albo tabletki przeciwbólowe czy coś,  ale w jego śnie, ograniczał moją swobodę jego uściskiem, trzymając mnie mocno przy jego piersi, przypominając mi, że nigdy nie mogłabym go zostawić i że on nigdy nie mógłby zostawić mnie.