niedziela, 16 lutego 2014

Chapter 42: Danger

-Proszę, powiedz, co się dzieje.- błagałam Zayna, gdy obserwowałam jak rozwalał naszą sypialnię. Usiadłam po turecku na łóżku i bawiłam się bezmyślnie końcem kołdry. Jego ciemne oczy momentalnie powędrowały w moim kierunku.
-Nic się nie dzieje, kochanie. Muszę tylko coś znaleźć.- warknął. Moje oczy śledziły jego ruchy po pokoju, obserwując jak wydziera szuflady z komody, rozrzucając nasze ciuchy po całej podłodze.
-A czego szukasz? Może pomogę?- zasugerowałam, zaczynając rozumieć czego dokładnie szukał.
-Nie, nie pomożesz. Siedź tam i się przymknij.- warknął, wyrzucając stertę moich staników na ziemię w rogu pokoju. Patrzałam jak klęka na kolana, by przykucnąć i zajrzeć pod łóżko. Fuknął gniewnie i podniósł się ze swojej pozycji.
-Wiem, czego szukasz.- mruknęłam, nawet nie pewna, czy mnie usłyszy.
-Czyżby? Wiesz czego, kurwa, szukam, kochanie? To mi, kurwa, pokaż, gdzie to jest!- krzyknął, kopiąc róg komody. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Ostrożnie owinęłam palce wokół jego nadgarstka i przyciągnęłam go bliżej mnie. Zmrużył na mnie oczy, ale pozwolił, żebym pociągnęła go za sobą. 
Zaprowadziłam go do pokoju gościnnego i zmusiłam go, żeby usiadł na końcu łóżka.
-Wiesz, że nie mam na to pieprzonego czasu.- warknął na mnie. Dałam mu znak, żeby poczekał i uklęknęłam. Ostrożnie wsadziłam rękę pod materac i owinęłam palce wokół zimnego metalu. Wyciągnęłam go i trzymałam ostrożnie. Pistolet zwisał dziwnie pomiędzy moim palcem wskazującym a kciukiem, gdy trzymałam go przy twarzy Zayna.
Aż szczęka mu opadła.
-Czemu to tu, kurwa, jest?!- krzyknął, wyrywając mi z dłoni broń. Wstał szybko, tak, że był ze mną twarzą w twarz. Wetknął sobie pistolet w tylną kieszeń spodni i przykrył koszulką. Jego ciemne spojrzenie skrzyżowało się z moim. 
-Czemu, do cholery, to tam było, kochanie?- ponowił pytanie niskim głosem. Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu w oczy.
-A czemu w ogóle to miałeś?- odgryzłam się, nie pozwalając mojemu głosowi załamać się nawet w najmniejszym stopniu.
-To mój pieprzony dom. Czemu ta spluwa tu była?
-Znalazłam ją...i-
-Zayn. Chyba musisz tam iść.- głowa Nialla pojawiła się w pokoju. Westchnęłam z ulgą, gdy Zayn zmierzył mnie spojrzeniem i jak burza wypadł z pokoju. Poszłam za nimi niechętnie do kuchni. 
-Umm, stary.- Niall kiwnął głowę w stronę mnie. Zayn się obrócił i westchnął.
-Kochanie, to nie jest coś dla twoich uszu.- powiedział opryskliwie. Jego oczy powędrowały do salonu, niemo rozkazując mi żebym tam poszła i zostawiła jego i Nialla w spokoju. Skrzyżowałam ramiona na piersi i oparłam się o framugę drzwi. 

-Co się dzieje? Zayn, proszę, powiedz. Mogę pomóc.
-Chcesz pomóc? To idź sobie do innego pokoju, siedź tam i bądź grzeczną dziewczynką.- krzyknął na mnie. Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę zanim zrobiłam to co mi powiedział i poszłam sobie gdzie indziej. Był na mnie wyraźnie zły za schowanie jego pistoletu, więc nie chciałam dolewać oliwy do ognia.
Przechodziłam obok windy w mojej drodze do salonu i gdy tylko moje palce przejechały po zimnym metalu windy, nagle się otworzyła. Prawie odskoczyłam w tył na dwa metry.
-Jezu Chryste, ale mnie, kurwa, wystraszyliście!- wydyszałam, gdy Eleanor z niej wyskoczyła. Zaśmiała się lekko i owinęła wokół mnie jej chude ramiona.
-Ciebie też miło widzieć, skarbie.

-Straszne. Nawet się jeszcze nie przywitaliśmy, a ta już klnie jak szewc.- Louis warknął, mijając mnie i jego dziewczynę. Eleanor zmrużyła oczy na tył jego szyi i pokręciła głową.
-Ignoruj go, okresu dostał.
-Jakaż ty się, Eleanor, odważna robisz!- Louis zawołał w odpowiedzi. Obserwowałam jak Danielle podchodzi do nas z lękliwym uśmiechem. Liam szedł za nią i pocałował ją lekko w policzek zanim poszedł za Louisem do kuchni, gdzie była reszta.
-Masz jakieś pomysły, co się dzieje?- Danielle zapytała jej płochliwym głosem.
-Żadnych i umieram z tej niewiedzy. Zayn zachowuje się jak kutas i nic mi nie powie.- wymamrotałam, idąc z dziewczynami do kuchni.
-Jak kutas, co?- moja głowa wystrzeliła w stronę jego głosu. Kurwa, on nie miał tego usłyszeć... 
-Ja-
-Nie mówiłem ci, żebyś poszła usiąść w salonie i się przymknąć?- naciskał. Wpatrywał się we mnie, siedząc przy kuchennym stole, a ja przełknęłam nerwowo ślinę i rozejrzałam się po reszcie par oczu. 
-Ale-
-Nieważne, ale skoro już tu jesteś to idź przygotuj pokój gościnny dla Eleanor i Danielle. Zostają u nas przez kilka dni.- wygonił mnie. Odeszłam może na dwa kroki zanim z powrotem wpadłam do kuchni.
-Czemu u nas zostają? Co się dzieje?
-Sorry, ale nie pamiętam, żebym pozwalał zadawać ci pytania. A teraz stąd idź, kochanie. Nie widzisz, że nie jestem w humorze na twoje błazenady?
-Zayn, możemy pogadać sam na sam?- zapytałam przez zaciśnięte zęby. Nie obchodziło mnie, co się działo, ale on nie miał prawa tak do mnie mówić.
-Hannah. Jeśli wstanę z tego krzesła, oberwiesz tak mocno, że się nie podniesiesz.- warknął, uderzając płasko dłonią o blat stołu.
-Dobra. Ale to jeszcze nie koniec!- zadeklarowałam, gdy obróciłam się na pięcie i zamykałam z trzaskiem każdą możliwą parę drzwi na mojej drodze do pokoju gościnnego. 

-Nie wiem co jest grane.- Danielle powiedziała histerycznie, bawiąc się brzegiem kołdry. Jej długie nogi  były rozłożone na łóżku, a Eleanor siedziała na brzegu. Wchodziłam po pokoju w tę i z powrotem, dając mojej wyobraźni wymyślać najgorsze scenariusze.
-Liam był ostatnio strasznie do mnie przywiązany, zachowywał się jak przylepa. To dziwne.- kontynuowała. Westchnęła i podłożyła sobie ręce pod podbródek. 

-No, a Zayn jest strasznym kutasem, więc i tak masz lepiej.- mruknęłam. Danielle wzruszyła ramionami i kontynuowała bawienie się kołdrą. Moje oczy spoczęły na Eleanor, która była cicho przez całą naszą dyskusję.
-A Louis?- zapytałam ją, wciągając ją do rozmowy. Spojrzała na mnie pytająco.
-Co Louis?- powtórzyła, przechylając głowę na bok. 
-No... nie zachowywał się dziwnie?- zapytałam, czując to w głębi za podejrzane. Przeniosła wzrok w dół, na jej palce.
-Znasz go, on zawsze zachowuje się dziwnie.- odpowiedziała monotonnie. Przerwałam na chwilę moje wędrówki po pokoju, zanim ruszyłam w jej stronę i przed nią uklęknęłam.
-Ty coś wiesz!- rzuciłam, pochylając się tak, że była zmuszona patrzeć mi prosto w oczy. Widziałam, że Danielle podniosła się lekko z łóżka i przybliżyła się do naszej rozmowy.
-Że co? No coś ty...- Eleanor potrząsnęła żarliwie głową.
-Widzę, że coś kręcisz, El. Co wiesz?
-Nie mogę wam powiedzieć. Obiecałam Louisowi.- wyszeptała. Widziałam desperacje w jej oczach, bym nie kontynuowała tego tematu, co oczywiście, zrobiłam.
-Co ci powiedział?- zapytałam, zniżając głos do szorstkiego szeptu.
-Eleanor, proszę. Boję się...- Danielle wyszeptała zza niej. El przygryzła wargę i zamknęła szczelnie oczy. 
-Ktoś wysłał chłopakom groźbę i po prostu się zabezpieczają. To wszystko.- znów na mnie spojrzała. Miałam przeczucie, że nie wiedziała nic więcej oprócz tego co nam powiedziała. Westchnęłam i usiadłam na podłodze.
-Jakim cudem Louis ci powiedział, a żaden z chłopaków nie powiedział nam?- zapytałam, wskazując na Danielle i mnie. Eleanor wzruszyła ramionami.
-Siedzę w tym od jakiegoś czasu; rozumiem ich świat, ich interesy. Liam nie chciał wystraszyć Danielle, a Zayn cię po prostu zna. Myślał pewnie, że zbzikujesz i zrobisz coś głupiego. 
-Czemu wszyscy tylko czekają, aż zrobię coś głupiego?- na twarze Eleanor and Danielle wtargnęły lekkie uśmiechy.
-No co?- czułam się wytrącona z równowagi przez ich uśmieszki i wymianę porozumiewawczych spojrzeń.
-Och, nic takiego, tylko...Hannah, robisz rzeczy bez ruszenia najpierw mózgiem, tak jak prowokowanie najbardziej niebezpiecznego faceta w mieście. Robienie głupich rzeczy jest bardzo w twoim stylu.
-Weź się przymknij, Eleanor.- warknęłam, gdy nie mogłam wymyślić czym się obronić. Danielle i El tylko lekko się zaśmiały i pokręciły głowami.
Kilka godzin później weszłam do kuchni z burczącym brzuchem. Musiałam iść do pracy za niecałą godzinę a chłopaki nie wychodzili z kuchni przez cały dzień. Martwiło mnie, że jakąkolwiek groźbę otrzymali, tak bardzo ich przejęła, ale jeśli chcą trzymać mnie poza ich kółkiem różańcowym, to będą musieli zmierzyć się z moim głodem.
-Zayn, możemy zamówić-
-Nie widzisz, że jestem zajęty?!- warknął na mnie. Udawałam, że jego ton nie zadział na mnie jak dźgnięcie nożem i zignorowałam to nieprzyjemne uczucie, tak jak robię to za każdym razem.
-Ale muszę-
-Przepraszam, ale czy ty, kurwa, nie usłyszałaś, co dopiero powiedziałem? Jestem zajęty!- wykrzyczał, odsuwając swoje krzesło do tyłu i do do mnie podchodząc. Jego wielkie dłonie chwyciły mnie za ramiona i uderzyły mną o kuchenną ścianę.

Miałam świadomość obecności reszty chłopaków, których oczy obserwowały nas ostrożnie. Trzęsącą się dłonią sięgnęłam, do jego ręki, nie by go uspokoić, ale żeby zatrzymać ją na moim ramieniu i żeby nie powędrowała i owinęła się wokół mojej szyi czy uderzyła mnie prosto w twarz.
-Zayn- szepnęłam w nadziei, że zrozumie jaka byłam przerażona. 
-Idź sobie, kurwa, gdzie indziej, siedź tam i się zamknij!- krzyknął, wypychając mnie z kuchni z taką siłą, że się potknęłam i upadłam na plecy. 
Eleanor i Danielle od razu pojawiły się przy mnie, pomagając mi wstać. Zgromiłam Zayna spojrzeniem, który tylko pokręcił na mnie głową i wrócił do kuchni.
-Chuj ci w dupę!- krzyknęłam za nim, tylko udowadniając tym to, co El i Dani o mnie powiedziały; robię dużo głupich rzeczy. Zayn się nie obrócił ani nie odpowiedział na mój wybuch, ale widziałam, że ramiona mu się napięły. Zanim mogłam wpakować się w jeszcze większe kłopoty, Danielle i Eleanor zaciągnęły mnie do końca korytarza. 
Odepchnęłam je od siebie i wpadłam do sypialni. Ubrania wciąż leżały na podłodze z wcześniej, gdy Zayn szukał swojego pistoletu. Poszperałam w nich i znalazłam bluzkę i ołówkową spódnicę. Nałożyłam je na siebie i pomalowałam się lekko.
Gdy znów wyszłam z pokoju, Eleanor i Danielle tam były, czekając na mnie.
-Gdzie idziesz?- Danielle zapytała, gdy chwyciłam moją torebkę i odeszłam w stronę windy. Zignorowałam je i nacisnęłam przycisk.
-Nie możesz wyjść. Rozkazy chłopaków.- Eleanor po mnie sięgnęła, ale weszłam do windy.
-Tam jest niebezpiecznie!- krzyknęła. Wzruszyłam ramionami i wcisnęłam guzik kierujący na parter. Eleanor spojrzała na mnie smutno. 
-Przykro mi, ale jeśli stąd nie wyjdziesz to będę musiała po niego iść.- ostrzegła mnie miękko. Wiedziałam, że starała się tylko pomóc i mnie chronić, ale musiałam sprawdzić, czy nie blefowała.
-Muszę iść do pracy.- odpowiedziałam, gdy drzwi zaczęły się zamykać. Pokręciła smutno głową i oddaliła się od windy.
-Zayn!- zawołała -Zayn! Hannah wychodzi!- jej głos rozniósł się aż do kuchni. Gdy drzwi chciały się już zamknąć, zobaczyłam Zayna wbiegającego do przedsionka, z palącym spojrzeniem. Jego ręka sięgnęła, by zatrzymać drzwi, ale był o sekundę za późno, a ja byłam w stanie odejść stąd w spokoju.
Moja praca była jedynym miejscem, gdy byłam od niego niezależna. Musiałam się stąd wydostać, by pozostać przy zdrowych zmysłach. Jestem Haną Olson, a nie dziwką Zayna.
Wiedziałam, że mam kilka minut przewagi- jedynym wyjściem z jego mieszkania była winda, bo jakiś idiota zaplombował szczelnie wyjście przeciw pożarowe.
Więc Zayn musiał czekać, czekać aż wróci winda. Czekać, żeby wyjść i mnie złapać. Musiał czekać, a ja odeszłam wolna.



najgorszy rozdział, jaki kiedykolwiek tłumaczyłam...... miałam wrażenie, że był po chińsku. pewnie dlatego zajęło mi to dwa tygodnie. przepraszam:( ale pocieszę was i zdradzę, że następny rozdział to..... TO ZAYN'S POV! :D