niedziela, 16 marca 2014

Chapter 44: Nightmare

Porwanie.
Pierdolone porwanie.
Ktoś mnie porwał. Kto do cholery robi coś takiego? Czułam się jakbym była w filmie czy czymś w tym stylu, bo normalnie nie zostajesz do cholery porwany. Prawda? No proszę was.
Siedziałam w moim pokoju, jak zwykle dąsając się na Zayna i jakiś dupek pojawił się za mną. Musiał przyjść przede mną i schować się gdzieś w moim pokoju aż mógł spokojnie wyjść i mnie dopaść. Nie mogłam nawet krzyczeć, bo skurwiel chwytając mnie zatkał mi usta szmatą.
Było z nim dwóch innych mężczyzn. Zrobili bałagan w moim pokoju, więc Zayn się nie pomyli. W jednej sekundzie zorientuje się co się stało.
Jakimś cudem, skurwiele, przenieśli mnie przez okno i w dół na ulicę zupełnie bezszelestnie. Nawet nie pamiętam jak to się stało. Kto znosi dziewczynę ważącą 61kg w dół mieszkania (bez drabiny czy wyjścia ewakuacyjnego) i do vana nie robiąc żadnego cholernego hałasu?
Czy to jest w ogóle możliwe?
Najwyraźniej tak.
Przewrócili mnie próbując wsadzić mnie do furgonetki. Wyglądało na to, że było to wyjątkowo trudne. Cóż, te cipy powinny się do tego przyzwyczaić. Jeśli myśleli, że wsadzenie mnie do vana było wyzwaniem, to czeka ich niezbyt miła niespodzianka.
-Obudź się!- Ktoś kopnął mnie w bok sprawiając, że przeturlałam się kilka razy. Wydobyłam z siebie żałosne jęknięcie i podniosłam się na kolana.
-Wstawaj!- Spojrzałam w górę na cień człowieka górującego nade mną, ale zrobiłam co mi kazał i wstałam. Podszedł bliżej, przynosząc ze sobą odrażający zapach. Woń alkoholu i papierosów zawirowała wokół mnie, gdy pochylił się na wysokość moich oczu.
Zayn pachnie papierosami. Ale jakby z leśną nutką, męskim zapachem zmieszanym z papierosami i odrobiną wody kolońskiej. Ten facet pachniał zbyt mocno papierosami, dodatkowo woń alkoholu była odurzająca. I zamiast wody kolońskiej, pachniał potem.
Cudownie.
-Ty musisz być Hannah Olson.- Zaczął pewnym, niskim głosem. Cofnęłam się od niego o krok, by móc lepiej przyjrzeć się jego gębie.
Nigdy wcześniej go nie widziałam. Byłam tego pewna. Wiedziałam, że zapamiętałabym jego blizny i poprzekłuwane, czarne oczy.
-Co się stało kochanie? Boisz się?-Zaszydził, śmiejąc się głośno i obrzydliwie. Prychnęłam na jego komentarz, moja duma brała górę nade mną.
-Błagam. Miałam do czynienia z gorszymi niż ty.- Byłam tego pewna, przecież dawałam radę z najciemniejszą stroną Zayna, więc ten facet będzie niczym bułka z masłem.
Moja głowa odskoczyła w bok, gdy jego szorstka dłoń zetknęła się z moim policzkiem. Nie wydobyłam z siebie nawet okrzyku bólu. Tak, bolało jak diabli. Tak, czułam ból. Ale to było nic, w porównaniu do tego, co czułam wcześniej. Nic nie było porównywalne do tego co zrobił mi Zayn.
-Tak uważasz ty, ale jestem twoim najgorszym koszmarem, skarbie.- Warknął. Zaśmiałam się gorzko.
-Szkoda, że mój najgorszy koszmar uderza jak baba.- Moje usta zdają się nigdy nie być zgodne z rozumem. Pomyślałam, że kurwa, ten facet jest poważny, ale mimo to obraziłam go. Byłam na fali.
-Słucham?- Warknął. Mogłam przeprosić i dać spokój, ale czy to zrobiłam? Oczywiście, że nie. Jestem Hannah Olson i z jakichś cholernych powodów nie mogę utrzymać mojej gęby zamkniętej na kłódkę.
-Nie zrozumiałeś? Uderzasz. Jak. Baba.- I wtedy wylądowałam na podłodze. Popchnął mnie na beton i kopnął dwa razy w jelita z olbrzymią siłą. Poczułam jakieś szarpnięcie wewnątrz mnie i natychmiast zwinęłam się w kłębek chroniąc najważniejsze narządy. Kopnął mnie w tył, uderzając w kręgosłup i posyłając osty ból z góry na dół moich pleców.
Chciałam zwymiotować, ale gdy otworzyłam usta, wypłynęła z nich jedynie krew. Cholera.
-Podoba ci się to suko? Kto teraz jest babą?-Krzyknął, gdy zawisnął nade mną. Brutalny cios został skierowany w mój bok, nim mężczyzna szybko się oddalił. Gdy tylko zniknął, dwaj inni podeszli do mnie.
Chwycili mnie za ramiona i podnieśli z podłogi. Próbowałam walczyć z ich uściskiem, ale mocny uchwyt jedynie zacieśnił się na moich ramionach. Wywlekli mnie z pokoju i zrzucili ze schodów. Sturlałam się na dół i wylądowałam z hukiem.
Spojrzałam w górę, tylko po to by zobaczyć jak dwaj mężczyźni zatrzaskują i zamykają drzwi u szczytu schodów.
Nie miałam sił by się podnieść, skuliłam się jedynie u stóp schodów i pozwoliłam wydostać się cichemu szlochowi, gdy zdradzieckie łzy spłynęły po moich policzkach.
Nie wiem jak długo tak tkwiłam nim drzwi znów się otworzyły. Dwóch mężczyzn zeszło na dół i znów mnie chwyciło. Byli inni niż ci poprzedni, byli dwa razy bardziej szorstcy. Ich palce wbijały mi się w ciało, gdy ciągnęli mnie po schodach. Popchnęli mnie na podłogę przed potwornym mężczyzną, którego widziałam już wcześniej i przytrzymali mnie w miejscu.
-To wszystko- Poinformował ich przerażający facet. Puścili mnie i zniknęli w głębi korytarza. Błądziłam wzrokiem dookoła, byleby tylko nie patrzeć na mężczyznę przede mną. Wyglądało na to, że byliśmy w czymś w stylu magazynu.
Nie był to zużyty, opuszczony magazyn jak na filmach. W tym można było mieszkać, był przystosowany na kryjówkę dla tego faceta kimkolwiek on był.
Ta kryjówka nie utrzyma mnie w ukryciu przez wieczność. Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
-Spójrz na mnie, suko- rozkazał mężczyzna.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
Niechętnie uniosłam brodę do góry, tak że nasze spojrzenia zetknęły się ze sobą. Jego czarne oczy srogo wpatrywały się wprost we mnie i praktycznie mogłam zobaczyć złowrogie myśli przelatujące przez jego umysł.
-Zayn nas znajdzie i was zabije.- wycedziłam odważnie. Czekałam na wybuch jego złości i kolejny cios, ale moje ostre słowa spotkały się z głośnym śmiechem.
-To prawda, moja droga.- Kucnął, by lepiej mnie widzieć. Wciąż byłam na podłodze, zbyt obolała by się podnieść, więc pochylił się by upewnić się, że patrzę mu prosto w twarz.
-W zasadzie nawet to zaplanowałem. Wiem, że nie wyjdę z tego cało, ale ty również nie.- Zasyczał. Jego ogromna dłoń chwyciła mój podbródek. Szarpnął mnie do przodu, tak że znajdowałam się praktycznie pod nim. Próbowałam się wykręcić, ale nie byłam w stanie z nim walczyć. Przytrzymywał mnie mocno zadając ból wbijającymi się palcami.
-Myślisz, że boję się umrzeć? Moja droga, tu chodzi jedynie o zemstę. Widzisz, dawno temu rządziłem Londynem, kontrolowałem go. MÓJ gang był postrachem. Wtedy pojawiło się One Direction i zajęło moje miejsce. Byli zbyt silni dla moich ludzi. Wiedziałem, że ich siły były większe niż moje i nigdy nie odzyskam Londynu.- Wyjaśnił. Każde słowo wypowiadał ostro i z goryczą. Jego kolano przycisnęło moją pierś, gdy tylko wspomniał o One Direction.
Ledwo oddychałam przez ściśnięte płuca, ale nie walczyłam z nim. Przegrałabym w mgnieniu oka.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
-Więc widzisz kochanie, czekałem na zemstę idealną. One Direction zabrali wszystko co miałem, więc postanowiłem odebrać wszystko co mają oni.- Uśmiechnął się do mnie drwiąco.
-Ale widzisz, Hannah.- wycedził moje imię z obrzydzeniem -Chłopaki z One Direction nie mieli nic do stracenia, aż do tego momentu. Zauważyłem ciebie. Widziałem cię razem z muzułmaninem. Widziałem jak ten kutas patrzył na ciebie, jak się o ciebie troszczył. Zrozumiałem, że otrzymam moją zemstę za twoją pomocą.- Zachichotał. Wzdrygnęłam się na sposób w jaki mówił o Zaynie. Nigdy w życiu nie słyszałam takiej nienawiści. Nawet gdy nienawidziłam Zayna, uważałam jego głos za jedynie trochę szorstki.
-Teraz zamierzam cię złamać. On spędzi następne półtora dnia szukając ciebie i mnie. Wpadnie tu po 36 godzinach by cię uratować, 12 godzin przed swoim terminem, jego ludzie zabiją wszystkich moich i mnie, ale mnie to nie obchodzi, bo wtedy będę już zwycięzcą.- Uśmiechnął się krzywo. Jego oczy były ciemne, ale mogłam zobaczyć, że nic się za nimi nie kryje. Żadne emocje oprócz nienawiści. Nic.
-Gdy zabierze cię do domu, zobaczy, że jesteś złamana. Nie będziesz tą samą osobą. Będziesz nieodwracalnie zraniona... pełna blizn. Będzie musiał z tym żyć do końca swojego życia. Zrujnowanie jednego z ich żałosnych istnień mi wystarczy. Mogę być martwy, ale będą zwycięzcą.
-Jeśli myślisz, że mnie złamiesz, to mnie nie znasz.- Wycedziłam tak zaciekle jak tylko potrafiłam. Mężczyzna tylko się ze mnie zaśmiał.
-Zdecydowanie nie wiesz, kim jestem, Hannah. Zayn nic ci nie powiedział?- Spojrzał na mnie wyzywająco unosząc brwi z rozbawieniem.
-Zayn nie łączy swojego życia prywatnego ze swoja pracą.- syknęłam, moje policzki zaczerwieniły się trochę na myśl, że ten dupek ma rację; Zayn nie powiedział mi nic o One Direction ani o tym czy się zajmuje.
-Cóż, jestem Jay Fisher. Przywódca Sharksów.-  Spojrzał na mnie jakbym powinna od razu rozpoznać jego nazwisko. Jakby spodziewał się, że nagle opadnie mnie strach. Ja tylko wpatrywałam się w niego wciąż tak samo zdezorientowana.
-To zespół czy coś w tym stylu?- Zapytałam się go poważnie, starając się jak tylko mogłam by zapobiec wypłynięciu uśmieszkowi. Zacisnął zęby i rozszerzył nozdrza.
W jednej chwili znalazłam się po drugiej stronie pokoju, uderzając w ścianę z głośnym hukiem. Wydałam z siebie cichy skowyt i starałam się podnieść. Jay podszedł i mocno kopnął mnie w bok. Dłonią oplótł moja szyję i podniósł z podłogi. Wbijałam w niego paznokcie i drapałam, ale nawet tego nie poczuł.
Przyparł mnie do ściany i uderzył w brzuch. Próbowałam opaść na podłogę i zwinąć się w kłębek , ale mnie nie puszczał. Uderzał mnie raz za razem aż w końcu pozwolił mi zsunąć się na ziemię.
-Ty głupia suko. Nie masz zielnego pojęcia po co tu jesteś.
Wyszedł i dwaj mężczyźni znów się pojawili i zrzucili mnie ze schodów. Moje ręce i nogi podrapały się, gdy runęłam z betonowych stopni. Wylądowałam na nadgarstku i cicho krzyknęłam. Coś było nie tak. Oparłam się o ścianę i przyłożyłam rękę do piersi.
Nie była złamana, to wiedziałam, ale coś było z nią nie w porządku. Była co najwyżej zwichnięta, ale to nie znaczy, że nie bolało jak cholera.
Minęła kolejna godzina lub dwie nim mężczyźni znów po mnie przyszli. Warknęłam na nich, ale nic sobie z tego nie zrobili. Mieli gdzieś, że całe moje ciało bolało jak cholera. Nie obchodziło ich, że bolał mnie nadgarstek. Albo, że moje mięśnie były obolałe. Albo, że byłam wycieńczona. I chciałam do domu. Nie mogło ich to mniej obchodzić.
Znów zostałam rzucona na ziemię przed Jay'em. Spojrzałam na niego, nie zdając sobie nawet trudu by ukryć smutek, którym byłam przepełniona. Trącił mnie brutalnie nogą i przykucnął przy mnie.
-Myślisz, że jesteś wielka i potężna, czyż nie? Myślisz, że Zayn jest tym dobrym w tym wszystkim? Jest tak samo zły jak i ja, laluniu.- Warknął. Pokręciłam głową. Wiedziałam, że Zayn był zły, ale nie był nawet porównywalny do Jay'a. Pod wszystkimi krzywdami, pod tym całym bólem, pod tą całą przemocą, był dobry człowiek. Dobry mężczyzna, który mnie kochał.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
-Zayn nie jest nawet porównywalny do hołoty tak niskiej jak ty.- Obraziłam go, cholernie dobrze wiedząc, że poniosę konsekwencje tego. Ale po prostu nie mogłam pozwolić mu mieszać imienia Zayn'a z błotem. Fizycznie nie mogłam mu na to pozwolić.
-Zapłacisz za to.- Zaśmiał się złowieszczo. Skinął na dwóch mężczyzn, którzy zjawili się na komendę i przeciągnęli mnie na środek podłogi magazynu. Pchnęli mnie na ziemię i stanęli zaraz za mną.
-Rozbierz się.- Zarządał Jay podchodząc do nas. Zaczęłam dusić się z przerażenia. Całe moje ciało zaczęło drżeć ze strachu, ale nie poruszyłam się.
-Nie.- Odpowiedziałam krótko słabym głosem. Znów kiwnął na swoich ludzi, którzy natychmiast podeszli i przycisnęli mnie płasko do chłodnego betonu. Przytrzymywali mi ręce i nogi uniemożliwiając mi przeciwstawienie się ich sile nawet w najmniejszym stopniu.
Jay podszedł z szelmowskim uśmiechem i chwycił tkaninę na mojej piersi. Pociągnął gwałtownie i zdarł ze mnie bluzkę. Zaczęłam kopać i wiercić się, ale nic to nie dało. Jay bezwstydnie podziwiał moje piersi, gdy wyciągnął scyzoryk i powoli rozciął moje spodnie.
Świeże, gorące łzy spływały po moich policzkach. Cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera cholera.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
Jego brudne ręce odnalazły mój biustonosz i rozpięły go. Jego oczy powędrowały do ostatniej części garderoby, która zasłaniała moje ciało. Nie nie nie nie NIE!
Podobnie jak moją koszulę, Jay zerwał ze mnie moje majtki, pozostawiając mnie całkowicie obnażoną przed nim. Poczułam gorąco na policzkach i coraz intensywniej spływające łzy.
-Teraz moja droga, zmierzasz zrobić to z własnej woli? Czy będę musiał cię do tego zmusić?- Uśmiechnął się drwiąco. Nawet w zupełnym strachu i desperacji moja niewyparzona gęba i arogancka strona mnie wzięła nade mną górę.
-Nie dotknęłabym cię z własnej woli nawet półmetrowym kijem.- Jego uśmiech zmienił się na złowieszczy i nikczemny.
-Bardzo dobrze.- Sięgnął po swój pasek i rozpiął go. Wyciągnął go gładko, nie spuszczając ze swoich czarnych, przepełnionych złem oczu moich smutnych i przerażonych. Niespodziewanie klęknął przede mną, między moimi nagimi kolanami. Oddech uwiązł mi w gardle, gdy podniósł pas i silnie opuścił na mój goły tors.
Skóra mocno zapiekła i musiałam zacisnąć powieki by powstrzymać napływające łzy. Bił mnie swoim psem raz za razem. Skórzany pas pozostawiał pręgi na moim nagim ciele. Pas przedzierał się przez skórę i ranił moją duszę. Uderzenia sprawiały, że czułam się bardziej chujowo i poniżona niż kiedykolwiek wcześniej.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
Trzęsłam się i drżałam, skomlałam i płakałam aż uderzenia ustały, ale nawet wtedy nie otworzyłam oczu.
-20 godzin.-Jay zachichotał mi do ucha pochylając się nade mną. Nie patrzyłam na niego, ale słyszałam szelest materiału, więc wiedziałam co będzie następne. Chciałam by wrócił do bicia mnie. Chciałam, żeby to co miało się stać, nie było prawdziwe.
Ale wtedy go poczułam. Wewnątrz mnie.
To był dopiero drugi raz, gdy uprawiałam seks. Ból jego pchnięć prawie dorównywał emocjonalnemu bólowi, który bliznami naznaczał moją egzystencję. Prawie.
Pchnięcie za pchnięciem. Jęk za jękiem.
Nie rozumiem jak tych dwoje mężczyzn mogło po prostu mnie trzymać, gdy ten potwór mnie torturował. Musieli być również źli. Coś musiało być nie tak również z nimi. Wszyscy w tych Sharksach byli niewiarygodnie popieprzeni.
Gdy Jay skończył ze mną, zostałam zrzucona na dół schodów i zamknięta w piwnicy. Przeczołgałam się i ukryłam pod schodami. Zwinęłam się w kłębek i po prostu płakałam. Okropny szloch wstrząsał moim ciałem.
Teraz wiem jak Clarie czuła się, gdy Harry ją zgwałcił.
Nie mogłam nawet wzbudzić w sobie wystarczającej nienawiści, gdy myślałam o Harrym. Tak bardzo jak go nie lubiłam, tak wiedziałam, że Harry nie jest aż tak okropny jak Jay. Tak samo Zayn.
Nikt nie mógłby być.
Następne piętnaście godzin było piekłem. Dwaj mężczyźni przychodzili cztery razy by zabrać mnie na górę by Jay… Jay… Jay… robił pewne rzeczy.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
Nie miałam już więcej łez do wylania. Moja tolerancja bólu była tak duża jak tylko to możliwe. W pewnym momencie stałam się nieczuła na jego znęcanie się nade mną. Każde pchnięcie, każde uderzenie, każde kopnięcie, każdy ból zmieszał się w jedno. Całe moje ciało płonęło i nie potrafiłam już odróżnić poszczególnych aktów przemocy.
Zostałam wrzucona do piwnicy z przypomnieniem, że zostało jeszcze 5 godzin.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
To była jedyna rzecz, która pomagała mi to wszystko przetrwać. Obietnica, że znów go zobaczę. Obietnica, że mnie przytuli. Obietnica, że będę mogła przebiec palcami przez jego włosy. Obietnica, że znów i znów i znów się na mnie zezłości i będziemy się kłócić. Obietnica, że pod koniec dnia zasnę w jego ramionach.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie.
Minęły dwie godziny, gdy Jay zszedł do mnie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się złośliwie. Jego czarne oczy napotkały moje, ale odwróciłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie mogłam już dłużej znieść jego ciemności.
-Trzy godziny laluniu.- Powiedział i odwrócił się do wyjścia. Zobaczyłam jak zatrzymał się na stopniu schodów nim spojrzał na mnie jeszcze raz.
-Mówiłem ci kochanie, że wygram. Ja zawsze wygrywam.- Zniknął na piętrze nad piwnicą, Chichocząc ponuro po drodze.
Miał rację, wygrał.
Poddałam się. Złamał mnie.
Zayn przyjdzie. Zayn nadejdzie. 


rozdział przetłumaczony przez @Just_a_Girl_09
i pytanie do was, kiedy dodać następny? haha