czwartek, 12 września 2013

Chapter 30: Like A Child

Wiedziałam, że nie warto było się z nim spierać. Zayn jest silnym facetem, o wiele silniejszym ode mnie, więc wszystkie te skręcania się, uderzenia i kopnięcia prawie w ogóle nie miały na niego wpływu. Ale i tak z nim walczyłam. 
Powędrowaliśmy przez garaż, z powrotem do windy. Zayn ze stoickim spokojem niósł mnie w strażackim stylu, gdy ja wiłam się na jego ramieniu, chcąc by odstawił mnie na ziemię.
Epicka porażka.
Ale gdy drzwi windy zamknęły się z powodzeniem, a Zayn wybrał numer jego piętra, wtedy rzeczywiście, postawił mnie na nogi. Tak czy siak nie mogłam nigdzie uciec, bo byliśmy uwięzieni w windzie, ale Zayn wciąż szorstko chwytał mnie za rękę, trzymając mnie przy sobie.
-Puść mnie, popaprańcu- syknęłam na niego. Jego stalowe spojrzenie wpatrujące w przód, oczy skierowane na drzwi i wyprana z emocji maska na jego twarzy. Udawał, że mnie nie słyszy, ale wiedziałam, że słyszał, bo jego uścisk na mojej ręce znacznie się zaostrzył.
Czułam jego palce zanurzające się w moim ciele, jego dłoń naciskającą na moją rękę. Wypuściłam westchnienie przez ból, ale dalej udawał, że tego nie słyszy.
-Zayn, ał- podkreśliłam. Przewróciłam oczami, ale wciąż patrzył prosto. Drzwi się otworzyły ukazując mieszkanie, z którego dopiero co uciekłam. Zayn wciąż mnie trzymał i szarpnął mną do mieszkania, prowadząc mnie do salonu i praktycznie rzucając mnie na kanapę.
Poszedł sobie z dala ode mnie, do kuchni. Mogłam poczuć serce bijące dość mocno w mojej piersi. Straciłam słodkiego Zayna, którego znałam, bo chciałam go zostawić? Czułam poczucie winy przemywając się przeze mnie- kompletnie zapomniałam o jego dzieciństwie, więc nie zdawałam sobie sprawy z tego, że otworzyłam świeże rany, aż Zayn tak zareagował.
Rozumiałam jego ból, cholera, mogłam go poczuć. Ale wciąż czułam, że trochę przesadził... Ale to było w jego stylu, nie? Zareagowanie przemocą.
Zsunęłam się z kanapy i nacisnęłam guzik windy. Gdy już przybyła, weszłam do środka i wybrałam piętro garażu. Nic się nie ruszyło.
Oczywiście, że nie.
W sumie się tego spodziewałam. Z tego co nauczyłam się, gdy byłam tu po raz pierwszy, winda Zayna działa tylko z kluczem.
-Wiesz, że nie możesz nigdzie iść, kochanie- głos Zayna zwrócił moją uwagę. Spojrzałam na wejście do kuchni, gdzie stał oparty o framugę drzwi, z rękoma zaplecionymi na piersi.
-Warto było spróbować- odparłam, wychodząc z windy z powrotem do jego mieszkania. Mój głos brzmiał na bardziej silniejszy i spokojniejszy niż się spodziewałam. Moje ciało trzęsło się ze strachu, ale jakoś udało mi się to ukryć.
Cóż, przynajmniej tak mi się zdawało.
-Nie skrzywdzę cię, nie musisz się bać- Zayn powiedział delikatnie, stamtąd gdzie stał.
Pewnie zobaczył to przez moje zachowanie. To było dość przerażające jak dobrze mnie znał i jak dobrze ja znałam jego.
-Co mam ci niby powiedzieć, Zayn?- warknęłam ze złością. Oderwał ode mnie wzrok i przeniósł go na podłogę. Westchnęłam i usiadłam na kanapie, patrząc z dala od niego.
Minęło kilka chwil, zanim ktoś się odezwał.
-Co chcesz na obiad? Myślałem nad chińszczyzną, bo jakoś nie czuję się na siłach by gotować i wiem, że ty tym bardziej- rozpoczął nową rozmowę, jakby wszystko było okej. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, zanim wstałam z kanapy i sobie poszłam.
Zupełnie zignorowałam jego obecność, gdy przeszłam obok niego do korytarza i do jego gabinetu. Wiedziałam, że wie, co robiłam, ale z jakiegoś powodu za mną nie poszedł.
Kroczyłam dumnie, wymijając jego ogromne mahoniowe biurko i doszłam do okna. Spoglądając w dół, obecność wyjścia ewakuacyjnego sprawiła, że aż się uśmiechnęłam. Spojrzałam nerwowo za siebie, czekając aż zjawi się wkurzony Zayn.
Ani śladu po nim.
Prawie tak jakby chciał żebym tędy uciekła.
Wzięłam drżący oddech i chwyciłam za szkło, popychając je lekko.
Nie poruszyło się.
Spróbowałam jeszcze raz i pchnęłam z całej siły.
Zero ruchu.
Było zamknięte? Szybko trzepnęłam mały zamek w górnej części ramy, otwierając go.
Zbyt łatwe.
Kiedy znów spróbowałam otworzyć, ani drgnęło... Co do cholery? Cofnęłam się do tyłu i spojrzałam na okno ze zdziwieniem. Czemu nie chce się otworzyć?
-Zamknęłam je szczelnie na stałe. Wtopiłem ramę w parapet, tak, że okna nie da się otworzyć- zaskoczył mnie głos Zayna. Podskoczyłam i się obróciłam. Znów opierał się o framugę drzwi.
-Kiedy to zrobiłeś?
Myślał nad tym przez chwilę, zanim się odezwał -po ostatnim razie, kiedy przez nie uciekłaś, więc minęło już trochę czasu.
-Nie możesz tego robić! To zagrożenie dla bezpieczeństwa. A co jeśli mieszkanie stanie w ogniu? Winda z pewnością nie zadziała- zaczęłam się kłócić.
-Wtedy chyba będziesz musiała mi zaufać...- wzruszył ramionami i sobie poszedł. 
-Robię zamówienie na wynos, co byś chciała?- zawołał do mnie.
-Nic- warknęłam, opadając na kanapę. Zayn przewrócił oczami i podniósł swój telefon. Słyszałam jak składał zamówienie, ale tak naprawdę nie zwracałam uwagi na to, co mówił.
Starałam się zamknąć oczy i udać się w moje szczęśliwe miejsce, ale poczułam, że kanapa opadła gdy ktoś mnie rozpraszał.
-Chcesz obejrzeć film?
Nie odpowiedziała mu. Nie chciałam zachowywać się jak dziecko i milczeć, ale szczerze to nie mogłam się teraz do niego odezwać.
-No weź, kochanie- położył mi dłoń na kolanie. Gdy tylko poczułam jego dotyk, przesunęłam się na drugi koniec kanapy.
-Hannah, chodź tu- rozkazał mi delikatnie, brzmiąc na nieco sfrustrowanego. Spojrzałam w moją lewą stronę, na ścianę. 
Słysząc Zayna przeklinającego pod nosem, powinnam chyba wiedzieć, co się zaraz wydarzy, ale nie zwracałam na to uwagi.
Nagle chwycił mnie za kostkę i szarpnął ku sobie. Wspinając się, usiadł na mnie okrakiem, przyciskając mnie pod nim do kanapy. Chwycił w dłonie moje nadgarstki, zanim mogłam spróbować go odepchnąć i przycisnął je szorstko przy moich ramionach. Próbowałam się wyrwać, ale ta niezręczna pozycja, w której mnie trzymał, sprawiała, że w ogóle nie szło się poruszyć. Pochylił się do mojej twarzy, tak, że jego oddech wachlował mi policzki.
-Posłuchaj mnie, Hannah. Wiem, że się wkurzyłaś. Wiem, że się boisz. Ale musisz zrozumieć, że nie pozostawiłaś mi żadnego wyboru. Myślałaś, że co zrobię? Że dam ci odejść? Oboje wiemy, że nie mógłbym tego zrobić- krzyknął na mnie. Wzdrygnęłam się przez samą złość w głośności jego głosu.
-Czego niby po mnie oczekujesz, Zayn? Wszyscy moi znajomi przepadli!  Przerażasz mnie- złościsz się, stosujesz przemoc i jesteś nieprzewidywalny i boję się tego co może się stać jeśli ja...- pokręciłam głową i się od niego odwróciłam. 
-Co, kochanie? Myślisz, że możesz tak, kurwa, po prostu mnie zostawić? Może i dla ciebie zmiękłem, ale to, kurwa, nie znaczy, że to nie jest MOJE miasto, a ty nie jesteś MOJĄ dziewczyną!- wykrzyczał, potrząsając mną.
-Cóż, jeśli starasz się mnie przekonać żebym została tu dobrowolnie, to nie bardzo ci wychodzi- mruknęłam.
-A kto powiedział, że musi być dobrowolnie? Trzymałem cię tu już wcześniej, mogę zrobić to ponownie- warknął. Uścisk na moim nadgarstku się zaostrzył.
-Nie widzisz, że mnie tym odpychasz?- krzyknęłam, szarpiąc się jeszcze bardziej, żeby rozluźnić jego uścisk, ale to oczywiście nie podziałało.
-Nie, nie odpycham, kochanie. Trzymam cię tutaj.
-Nie, przez zmuszanie mnie, żeby tu być i powracając do bycia dupkiem, odpychasz mnie- pokręciłam gwałtowanie głową.
-No to kurewsko szkoda, bo jesteś moją dziewczyną, mieszkasz ze mną i ci się spodoba. Potrząsnął mną jeszcze raz, zanim ze mnie zeszedł. 
-Mogę przynajmniej wziąć moje rzeczy z domu- to znaczy, ze starego mieszkania?- wyszeptałam, siadając, gdy powędrował do kuchni.
-Wyślę po nie chłopaków. To wszystko, co powiedział. Potuptałam do pokoju gościnnego i trzasnęłam głośno drzwiami, zamykając je za sobą. Zajęło mi chwilę zanim przez wszystkie emocje, moje i jego opadłam na łóżko we łzach.
Lekkie pukanie do drzwi oderwało mnie od płakania, co z zresztą robiłam przez dwadzieścia minut.
-Chińszczyzna już jest! Zayn zawołał delikatnie zza drzwi. Milczałam i przytuliłam do mojego ciała poduszkę.
Słychać było głośniejsze pukanie po mojej chwili milczenia, zanim klamka zaczęła podrygiwać.
-Kochanie, nie graj ze mną w te gierki, wiem, że mnie słyszysz- zawołał przez drzwi, brzmiąc trochę ostrzej. Zamknęłam oczy i starałam się wyobrazić sobie randkę, na którą zabrał mnie Zayn, i to jaki zabawny i beztroski wtedy był.
Kiedy spotkałam go po raz pierwszy i jeśli miałabym się udać do mojego szczęśliwego miejsca, to byłby dom, z moją rodziną. Teraz moim szczęśliwym miejscem jest wspomnienie naszej dwójki... 
 A teraz był tu, obok mnie, odrywając ode mnie poduszkę jego wielkimi, szorstkimi dłońmi.
-To moje pieprzone mieszkanie, kochanie, mam klucz- mruknął surowo, ale też cicho. Odepchnęłam się od zagłówka, a Zayn uśmiechnął się drapieżnie i wspiął się na łóżko. Podniósł się nad moim ciałem, pomimo moich zmagań i nade mną zawisł.
-Mmm, dość lubię gdy jesteś pode mną. Mógłbym się do tego przyzwyczaić- uśmiechnął się, przechylając głowę w bok, ogarniając wzrokiem moje ciało. I nagle pożałowałam, że założyłam dziś taką cienką i obcisłą bluzkę. 
-Tylko się nie zapowietrz- mruknęłam, wywołując jego śmiech. Jego długi palec zaczął zaznaczać ścieżkę po linii mojej kości policzkowej. Oddech ugrzązł mi w gardle, a ręce bezwładnie opadły po bokach. Moc, którą nade mną miał była wręcz obrzydliwa.
-W sumie to rób co chcesz- lepiej się zapowietrz. Jakby mnie to obchodziło. Zmieniłam zdanie, mój głos brzmiał na lekko drżący, gdy jego palec jeździł po mojej szczęce.
-Uważaj, jak się do mnie odzywasz- ostrzegł, wyraźnie rozbawiony. Nawet mimo, że jego wyraz twarzy i uśmiech wydawały się lekkie, jego oczy były ciemne. Mogłabym powiedzieć, że wkurzyły go moje próby zamknięcia się w pokoju.
Jego palec delikatnie obrysowywał moje usta, a jego spojrzenie miękło gdy tak na mnie patrzył. Palec się zatrzymał, a jego oczy znów napotkały moje. Powoli wcisnął mi lekko palec go ust.
Działając instynktownie (no okej, może działając też trochę buntowniczo) ugryzłam go. Oderwał ode mnie rękę i potrząsnął głową. Zanim zdążyłam ogarnąć co się dzieje, usta Zayna naparły na moje. Jego ręce (jego druga ręka i ta którą ugryzłam) wplątały się w moje włosy, więc mógł trzymać moją głowę nieruchomo.
Ah, wygląda na to, że mądrzejesz, Malik-wyprzedzając moje ruchy.
Znów zamarłam pod jego dotykiem, cholernie dobrze wiedząc, że najszybszym sposobem by się go pozbyć, było przeczekanie aż skończy. Walczenie sprawiało tylko, że był jeszcze bardziej zły i napalony.
Ale nie przestał.
Leżałam nieruchomo, gdy jego ręce powędrowały w dół mojego ciała. Leżałam nieruchomo, gdy sięgnął gdy sięgnął, by mnie odkryć, nie odrywając od siebie naszych ust. Chociaż praktycznie naruszał moje prawa do prywatności i wykorzystywał mnie do jego potrzeb, był wyrozumiały. Po prostu dotykał mnie przez ubrania. Nie było w tym nic seksualnego.
To było jakby po prostu chciał mnie poczuć, a nie pieprzyć. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Wiedziałam, że to drugie było bardziej prawdziwe. 
 Jego ręce, raz powędrowały w dół mojej szyi, do szczeliny pomiędzy moimi piersiami, okrążyły moje plecy i wylądowały na tyłku.
Wciąż na mnie leżał, przyciskając mnie pod nim w naszej wymianie ciepła.
Cóż to nie była koniecznie wymiana, bo to znaczy, że dwójka ludzi daje i dostaje coś w zamian. On dawał wszystko co miał, a ja leżałam jak deska.
Zayn ani na chwilę nie przerwał pocałunku. Trzymał nasze usta złączone razem, desperacko próbując uzyskać ode mnie jakąś reakcję. Starał się podpasować moje usta pod jego potrzeby, żeby mój język też zaczął walczyć, żebym też coś zrobiła. Nie zrobiłam. 
Musiałam zacząć oddychać przez nos, bo ten skurwiel nie miał zamiaru się poddać.
Wreszcie się odsunął i spojrzał mi w oczy. Jego dłoń omiotła mój policzek.
-Mogę się tobą opiekować, mogę traktować się jak należy. Musisz po prostu mi na to pozwolić- wyszeptał łagodnie. Spojrzałam z dala od niego, nie wiedząc co powiedzieć. Smutne westchnienie wydostało się z jego ust.
-No chodź, obiad już jest. Zmienił temat, zsuwając się z łóżka. Nie patrzyłam na niego. Ręce wciąż mi drżały, a policzki wciąż były czerwone przez nasze zbliżenie.
-Nie każ mi cię zaciągnąć- powiedział surowo. Spojrzałam na niego i przez jego wyraz, postanowiłam wziąć jego rękę.
Obiad jedliśmy w ciszy. No cóż, on jadł w ciszy. Ja siedziałam tam, wpatrując się w okno, z rękoma splecionymi na piersi. 
-Naprawdę chcesz ze mną zaczynać, kochanie?- Zayn zapytał, gdy brał kolejnego gryza jego smażonego ryżu. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a potem znów przeniosłam wzrok na okno. Zayn westchnął. 
-Podejrzewam, że robisz strajk głodowy, póki cię nie puszczę. Próbujesz sprawić, żeby poczuł się winny, co nie? Nie dostał odpowiedzi. Usłyszałam jego chichot.
-Naprawdę myślisz, że dam ci się zagłodzić na śmierć?- zapytał ponownie. Spojrzałam na niego, spotykając jego oczy, gdy zmarszczył na mnie w oczekiwaniu brwi. Nie, podejrzewam, że nie pozwoliłby mi głodować i wiedziałam, że bym się poddała zanim by do tego doszło. Ale wciąż chciałam postawić sprawę jasno.
-Zjedz to cholerne jedzenie, Hannah- rozkazał, tym razem szorstko. Potrząsnęłam na niego głową. Przewróciłam oczami i odsunął się na swoim krześle.
-No dobra, głoduj. Tak czy siak poddasz się prędzej czy później- warknął na mnie. Wrzucił swój talerz do zlewu i oparł się o blat. Odsunęłam się od stołu i sięgnęłam po mój.
Ostre ukłucie wybuchło na moim nadgarstku. Zayn uderzył mnie w rękę. Chyba chciał zrobić to lekko, ale tak naprawdę bolało mocno.  
 Złapał mnie za ramiona i pchnął mnie szorstko z powrotem na twarde, drewniane krzesło.
-A, a, a!- zaczął się ze mną drażnić -nie odejdziesz od tego stołu dopóki nie skończysz całego swojego posiłku. Przewróciłam oczami i znów spróbowałam wstać, ale mocno trzymał mnie w miejscu.
-Zayn- w końcu się do niego odezwałam -nie jestem pieprzonym dzieckiem, które nie chce wypić mleka i zjeść warzyw. Nie jesteś moją matką. Puść mnie- syknęłam.
-Zachowując się bardzo, kurwa, mocno jak dziecko- odparł. Puścił mnie i się cofnął, ale gdy tylko spróbowałam wstać, znów byłam ciśnięta w krzesło.
-Zaaayn!- jęknęłam. Uśmiechnął się do mnie. Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo takie zachowanie było podobne do dziecka.
-Jeśli wstaniesz z tego krzesła, kochanie, bez zjedzenia tego- zbiję cię jak małe dziecko. Rozumiesz? Zjedz twój pieprzony posiłek.


♥♥ BARDZO, ALE TO BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO CHCIAŁABYM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA 100.000 WYŚWIETLEŃ! W ŻYCIU BYM SIĘ NIE SPODZIEWAŁA, ŻE TO OPOWIADANIE ZAJDZIE TAK DALEKO, OMG! TAK BARDZO WAS KOCHAM I BARDZO, BARDZO, BARDZO DZIĘKUJE! JESTEŚCIE NAJLEPSI! ♥♥