czwartek, 26 września 2013

Chapter 31: Safe

-Jeśli wstaniesz z tego krzesła, kochanie, bez zjedzenia tego- zbiję cię jak małe dziecko. Rozumiesz? Zjedz twój pieprzony posiłek.
Patrzyłam z szeroko otwartymi oczami na Zayna, który nade mną górował, z rękoma po obu moich stronach, zapobiegając ucieczce.
-C-co?- wyszeptałam delikatnie.
-Chcesz, żebym się powtarzał, kochanie?- warknął, a jego twarz przybrała szyderczy wyraz. Nawet z taką brzydką ekspresją, Zaynowi wciąż udawało się wyglądać pięknie.
-Zbiję. Cię. Przełożę sobie przez kolano i cię zleję, jeśli tego nie zjesz.- zaszydził ze złością. Wręcz natychmiastowo skurczyłam się przez jego pogróżki.
-Obiecałeś.- wymamrotałam cicho. Trzęsły mi się dłonie, gdy przeniosłam je na twarz Zayna.
-O co ci do cholernego piekła chodzi? Złapał mnie szorstko za nadgarstek, odciągając mój dotyk z dala od niego.
-O-obiecałeś mi, że już nigdy nie położysz na mnie ręki. Obiecałeś... Pamiętasz, trzy szanse? Chwyciłam moją drugą dłonią za jego. Zwęził na mnie oczy.
-Pamiętam, ale wszystkie te pierdoły wyleciały przez okno, gdy chciałaś mnie zostawić i wrócić z powrotem do Stanów!- wykrzyczał, odpychając brutalnie od niego moje ręce i uderzając pięściami w dół. Cofnęłam się.
-Przysięgam, że się tobą zajmę. Nie skrzywdzę cię, będę dbał o twoje zdrowie, będę cię chronił, będę cię uszczęśliwiał, ale chyba mnie cholera weźmie, jeśli dam ci tu siedzieć i robić strajk głodowy, bo jesteś na mnie wkurzona.- warknął, krocząc przede mną w tą i z powrotem.
-Zayn, jeśli traktujesz mnie tak- jak jakieś niezdolne dziecko, to nie wiem czy będę w stanie ci wybaczyć- dałam mu do zrozumienia, moje oczy wędrowały wszędzie, tylko nie na niego. Usłyszałam ponury śmiech opuszczający jego usta, powodując, że ciężko było mi ciężko utrzymać moje strasznie ciekawskie spojrzenie w dole.
-Myślisz, że nie wiem, że mnie nienawidzisz? Już mnie to nie obchodzi! Chciałem żebyś mnie pokochała, byś ze mną była, żebyś była moją dziewczyną, ale teraz muszę po prostu upewnić się, że jesteś bezpieczna i to jedyny sposób, jaki znam by się tobą zaopiekować. Więc nie będę przestrzegał jakiś trzech gówien jeśli mnie nienawidzisz- jakoś to przeboleję.-wykrzyczał głośno. Poczułam formujące mi się w oczach łzy.
-M-myślisz, że cię nienawidzę? Zayn, nie mogłabym nigdy, ale to nigdy cię nienawidzić- nie ważne jakbym się starała. A uwierz mi, starałam się.  Po tym pierwszym razie gdy mnie zabrałeś, chciałam cię nienawidzić. Po tym gdy pobiłeś mnie w tej alei, gdy starałam się odciągnąć cię od Andrew, chciałam cię nienawidzić. Ale z jakiegoś popieprzonego powodu nie mogłam.- wykrzyczałam, podciągając nogi na krzesło, tak, że mogłam przyciągnąć kolana do piersi.
-A teraz, no wiesz, po tym czym jesteśmy.Po tym kim ty jesteś… Ciągle myślę o tym, jak bardzo do siebie pasujemy i jak, mimo wszystko, po postu chcę z tobą być i za to siebie nienawidzę, ale nigdy nie mogłabym nienawidzić ciebie. Nigdy. Spojrzał na mnie i przygryzł wargę, jego uroczy nerwowy nawyk, który ciągle powtarza.
-Kochanie, proszę, zjedz to jedzenie i daj mi się sobą zająć. Po prostu chcę, żebyś się mnie słuchała. To nie podlega dyskusji. Ty też mi obiecałaś.- postanowił. Jego głos był bardziej miękki, mniej ostry, ale wciąż wkładał w to władczość.
-N-nie będę jadła, Zayn- zaplotłam ręce na piersi -nie, póki nie dasz mi swobody. 
-Dlaczego nie dasz mi się tobą zająć?- wymamrotał, klęcząc na wprost mnie, tak, że nasze oczy były na tym samym poziomie. 
-Bo nie mogę dać ci wszystkiego kontrolować. Nie mogę dać ci kontrolować mnie. Nie chcę tu teraz z tobą być.- w końcu odzyskałam siłę w głosie. Wciąż musiałam wycierać łzy rękawem, ale przynajmniej nie podciągałam już nosem i nie płakałam tak jak wcześniej.
-Dopiero powiedziałaś...
-Chcę z tobą być. Powiedziałam to, ale w tej chwili nie mogę z tobą być. Jestem na ciebie zła i niczego bardziej nie pragnę od uderzenia cię w twarz. Wstał i wyglądał na rozbawionego moją spokojną i szczerą odpowiedzią.
-Czemu jesteś na mnie zła? Uśmiechnął się, krzyżując ręce na piersi, a jego mięśnie się napięły.
-Bo tak.
-Bo tak?
-Naprawdę musisz o to pytać? Zayn, broniłeś faceta, który zgwałcił moją przyjaciółkę, trzymasz mnie tu jak jakiegoś niewolnika i groziłeś, że mnie pobijesz! Mam pełne prawo by być na ciebie zła!
-Masz prawo być na mnie zła, ale moja groźba wciąż obowiązuje- postanowił, ponownie opierając się plecami o blat. Gapiliśmy się w siebie jeszcze przez chwilę. Cisza ogarnęła kuchnie, a żadne z nas nie chciało się poddać. Wypuściłam niechętne westchnienie. Jeśli mamy tkwić tu całą noc to równie dobrze możemy zacząć rozmowę.
-Więc jeśli mam tu z tobą zostać, to muszę iść na rozmowę kwalifikacyjną o staż w tej firmie.- wymamrotałam, prawie wbrew sobie. Zayn spojrzał na mnie spod zmrużonych oczu.
-Myślisz, że dam ci wychodzić z tego mieszkania, nawet po to by dostać pracę? Kochanie, chcę żebyś była szczęśliwa, ale wiem, że jeśli dam ci swobodę, zwiejesz stąd. Chcesz uciec i mnie tu zostawić- mówił powoli, ostrożnie obserwując moją reakcję. 
-Nie ucieknę, Zayn. Nie mam nawet gdzie się podziać. Nawet jeśli udałabym się na lotnisko, to nie mam wystarczająco kasy nawet na bilet trzeciej klasy. Myślał, że skończyłam, a jego oczy spoglądały w zamyśleniu na sufit. 
-Nawet jeśli miałabym dokąd iść, nie jestem do końca pewna, czy chciałabym cię opuścić...- dodałam, znów wbrew swojej woli. Jego oczy znów powędrowały na mnie.
-Mogę się tobą zająć.- wyszeptał. Spojrzałam na moje jedzenie, a potem znów na niego.
-Wiem, ale sama też potrafię o siebie zadbać.- dodałam.
-Zadzwonię do Nialla albo do jednego z chłopaków, żeby wzięli twoje ciuchy i to co zostawiłaś w mieszkaniu.- wymamrotał, wyciągając telefon. Widziałam, że kąciki jego ust podnoszą się w górę, gdy zwalczał ochotę uśmiechnięcia się. Zaczął iść w stronę innego pokoju, żeby zadzwonić.
-A, i kochanie- zatrzymał się we framudze drzwi- moja groźba wciąż obowiązuje. Zjedz to jedzenie. Obserwowałam jak odchodzi, znikając w innym pokoju.
-Hej, stary- słyszałam jak się witał.
-Nieee, mam ją. Wszystko z nią okej. Zaśmiał się przez coś po drugiej linii.  
-Stary, musimy zając się jutro tym gównem, nie? Trochę minęło odkąd ostatnio robiłem takie coś.
-Ta, widzimy się jutro. Upewnij się, że reszta chłopaków też się o tym dowie, dobra?
-Dzięki, chłopie. Myślisz, że mógłbyś wyświadczyć mi przysługę? Jeszcze więcej chichotów.
-Nie tego rodzaju przysługę, stary. Odgoń te zboczone myśli, bo brzmisz jak jakiś pieprzony gimbus.
-Potrzebuję ciebie i jednego z chłopaków, żeby iść do mieszkania Hany i zabrać jej rzeczy. Przeprowadza się. 
-Ta, zostawcie to gdzie chcecie. Ale Niall, zrób to dla mnie i zapytaj albo Liama albo Louiego. Nie chcę żeby Harry w najbliższym czasie przebywał w towarzystwie Hany. Jeszcze więcej chichotów.  
-To nie o niego się martwię. Ona go zabije, stary. Nie mam co do tego wątpliwości.
-Jeszcze raz dzięki. Ty też. Cisza. Odczekałam chwilę, zanim usłyszałam zbliżające się kroki. Odepchnęłam się od krzesła i włożyłam talerz do zlewu. Obróciłam się w samą porę, by zobaczyć go wchodzącego do kuchni.
-Niall powiedział, że przyniesie twoje... Spotkałam oczy Zayna, który momentalnie się na mnie zmrużyły. Jego szczęka się zacisnęła, gdy na mnie spojrzał.
-Czy ty tak, kurwa, na serio?- krzyknął na mnie. Wzdrygnęłam się na to, jaki miał głośny i zły głos.
-Zayn, ja nie-
-Co ci, kurwa, dopiero powiedziałem?! Co?! Nie powiedziałem ci czasem żebyś zjadła to cholerne jedzenie? Rzucił się w moją stronę, jego głos był surowy. Położyłam mu dłonie na piersi, zachowując pomiędzy nami taką odległość jaką tylko dałam radę.
-Nie rozumiem o co takie wielkie halo! To tylko jedzenie!- odparłam, nie dając temu spokoju. Zacisnął pięści i łapał oddech.
Nagle jego pięść uderzyła w ścianę tuż obok mnie, a ja z zaskoczenia cicho krzyknęłam.
-Takie wielkie halo o to, kochanie, że nie chcesz słuchać cholernych rzeczy, które do ciebie mówię. Nie wiesz, kurwa, jak przyjmować polecenia. Powiedziałem, żebyś zjadła jedzenie i nie zjadłaś. O to, kurwa, takie wielkie halo!- zniżył głos, tak, że już nie krzyczał, chociaż ta groźna granica wciąż tam była. 
-Znasz mnie, Zayn. Wiedziałeś, że nie będę przyjmowała od ciebie jebanych poleceń. Myślałeś, że rzeczywiście usiądę tam i będę jadła, tylko dlatego, że mi groziłeś? To głębokie.- uśmiechnęłam się kpiąco, nurkując pod jego rękę, tak, że mogłam sobie iść. 
Gdy tylko starałam się to zrobić, złapał mnie za tułów. Przez chwilę spanikowałam, ale Zayn mnie nie skrzywdzi. Po prostu mnie trzymał, przechylając się tak jak ja.
-Nie możesz ode mnie uciekać.- warknął. Starałam się mu sprzeciwić, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zaynowi zawsze udawało się mnie łapać, chwytać, trzymać, cokolwiek. 
Pchnął mnie na ścianę i przechylił mi głowę do tyłu. Zaczęłam drżeć przez tą jego przemoc, cholernie dobrze wiedząc z przeszłości, że to zabrnęło za daleko. 
-Nie rozumiem dlaczego nie możesz po prostu zjeść tego cholernego jedzenia.-warknął, rozchylając mi usta. Próbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale z łatwością zignorował moją próbę. 
Starałam się protestować, ale jedynymi dźwiękami, które wychodziły w moich ust było jęki i pomruki nie do rozpoznania. Zayn mocno chwytał mnie za szczękę, nie pozwalając mi zamknąć ust. W sumie to przez jego żelazny uścisk nie mogłam poruszyć żadną częścią mojej głowy.
-Nie dam ci się głodzić.- kontynuował surowo, gdy wziął garść jedzenia w mojego talerza. Dałam łzom napływającym mi do oczu rozlać się po moich policzkach. Wepchnął mi jedzenie do ust, a potem je zamknął, zaciskając moje wargi.
Próbowałam otworzyć usta i to wypluć, ale jego uścisk był zbyt mocny.
-Połknij to.- rozkazał srogo. Nie rozumiałam jak on mógł tak po prostu na mnie patrzeć gdy płakałam i się trzęsłam. Jak on mógł tak po prostu stać i to oglądać? Chyba naprawdę miał lód zamiast serca.
Niechętnie połknęłam jedzenie, trochę się nim dławiąc. Zayn mnie puścił, gdy zaczęłam kaszleć, ale potem znów mnie chwycił i znów wcisnął mi kolejną garść jedzenia. Po powtórce tego około trzech lub czterech razów, w końcu mnie puścił.
Natychmiast upadłam na podłogę, niekontrolowanie płacząc.
-Nie dam ci głodować- powtórzył -będę robił to przy każdym posiłku, jeśli będę musiał. Starałam się wstać, ale zignorowałam wyciągniętą w moją stronę rękę. Jak tylko wstałam, chciał dać mi wodę, by pomóc w moim kasłaniu.
Szorstki sposób, w który wypychał mi jedzenia do gardła sprawiał, że trochę się dławiłam. Połykałam to i połykałam, nie chcąc wziąć wody. W końcu miał dość i mi ją wcisnął. 
Wzięłam ją od niego, ale od razu machnęłam ręką w jego stronę, powodując, że woda wyleciała ze szkła prosto na jego twarz. Zanim mógł coś powiedzieć, walnęłam szklanką o stół. Wypadłam z kuchni, ignorując to, że mnie wołał. 
Gdy tylko weszłam do pokoju gościnnego, zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Przez resztę nocy siedziałam tu zamknięta. Gdzieś około dwudziestej usłyszałam, że Niall i Liam wpadli by zostawić rzeczy z mojego mieszkania, ale Zayn nie ruszył się by mnie stąd wyciągnąć. 
Chyba oboje potrzebowaliśmy od siebie odpocząć.
Gdy już byłam zmęczona, rozebrałam się do bielizny i weszłam pod kołdrę. Leżałam w tym łóżku dosłownie godzinami, ale sen nie nadchodził. Obracałam się z lewego boku, na prawy, na plecy, ale wciąż nie potrafiłam znaleźć sobie wygodnej pozycji.
Poza tym nie mogłam spać, bo wciąż myślałam o Zaynie. No bo na serio, jak śmiał potraktować mnie tak jakby miał mnie pod kontrolą? Dupek.
Słyszałam jego ciężkie kroki po korytarzu około pierwszej w nocy, powodując, że się ożywiłam i nasłuchiwałam. Czekałam, aż usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, położyłam się z powrotem i starałam się usnąć.
Nic.
Kompletne zero. Zero snu. Nawet przez dziesięć minut zasypiania.
Zdecydowałam się na odważny ruch. Ześlizgnęłam się z łóżka, tak... tylko w majtkach i staniku i wyszłam z pokoju. Zakradłam się korytarzem, nie wiedząc gdzie iść. Mogłabym spróbować uciec, ale tak naprawdę to nie chciałam.
No ale z drugiej strony, wyjście ewakuacyjne jest uszczelnione, a winda wyłączona. Weszłam po cichu do kuchni, ale natychmiast się odwróciłam i ruszyłam z powrotem. Policzki mnie zapiekły na wspomnienie z wcześniej, z tego wieczoru.
Znalazłam się w salonie. Mogłabym włączyć jakiś film czy coś, ale jeśli mam być szczera, to się na to nie czułam. Nie wiem czy to było dlatego, że nie chciałam obudzić Zayna czy po prostu nie byłam w nastroju. 
Odwróciłam się i ponownie skierowałam do korytarza. Tym razem nie wróciłam go pokoju gościnnego, tak jak powinnam. Tym razem powoli położyłam rękę na klamce.
Co ja robię?- pomyślałam, ale to nie było wystarczające, by mnie zatrzymać. Nie wystarczyło, by powstrzymać mnie od pociągnięcia za klamkę i wejścia do środka. Przygryzłam wargę, gdy ostrożnie kierowałam się w stronę jego łóżka.
Zayn był pod prysznicem. Łóżko wciąż było pościelone.
Z jakiegoś powodu, coś we mnie zmusiło mnie, by wejść pod kołdrę. Zwinęłam się tam, od razu czując się lepiej.
Nie było momentu, w którym byłam nieprzytomna. Sen był już blisko, mogłam to poczuć. Miałam zamknięte oczy i oddech mi spowalniał. Jedyną rzeczą, przez którą nie mogłam usnąć było to, że słyszałam Zayna w łazience.
Wyłączanie prysznica.
Grzebanie w szafkach.
Spłukiwanie toalety.
Otwieranie drzwi.
Nawet się nie zorientowałam, że wstrzymałam oddech gdy Zayn otworzył drzwi. Słyszałam jego kilkuminutową wędrówkę, otwierając komodę i wkładając na siebie bokserki. Nawet się nie poruszyłam, by go uświadomić o mojej obecności. Stwierdziłam, że najprościej będzie udawać, że śpię.
Słyszałam, że podchodzi do strony łóżka, na której leżałam. Materac się ugiął tuż obok mojego biodra, gdy na nim usiadł.
Zesztywniałam, gdy poczułam jego palce wędrującego wzdłuż mojego policzka.
-Piękna. Jesteś taka piękna, kochanie.- wymruczał, zanim wstał. Obszedł łóżko, wspinając się na jego drugą część. Wciąż byłam do niego plecami, gdy szukał wygodnej pozycji.  
Zesztywniałam jeszcze bardziej, gdy poczułam jego rękę spoczywającą ochronnie w dole moich pleców. Po chwili czekania, żeby zdjął tą rękę, dałam radę rozluźnić się pod jego dotykiem. Zaczął kreślić kółka, jego palce delikatnie drapały mnie pomiędzy łopatkami. Nie mogłam tego powstrzymać, ale na twarzy zagościł mi mały uśmiech.
Zayn nie zorientował się, że nie spałam, ale jego próby były takie miłe.
Odwróciłam się trochę, powodując, że całkowicie oderwał rękę od moich pleców w zaskoczeniu. Moje spojrzenie spotkało jego zszokowane oczy.
-Nie mogłam zasnąć.- wyszeptałam.
-Zorientowałem się.- odpowiedział cicho. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Pewnie myślicie, że to było romantyczne i w ogóle, ale tak naprawdę nie było. Pewnie byliśmy po prostu zbyt zmęczeni.
-Przepraszam. Zamknęłam oczy, przysuwając się jeszcze bliżej niego. Nasze klatki piersiowe się stykały, a nogi były splątane.
-Ja też- powiedział, owijając swoje silne ramiona wokół mnie i przyciskając moje ciało do niego. Zwinęłam się przy nim, dzięki czemu jego ciało mogło otoczyć moje. Wyciągnęłam się i delikatnie przycisnęłam moje usta do jego. To tylko muśnięcie, ale i tak spowodowało, że zamarł w zdziwieniu.
Nie przeciągałam tego. Oderwałam się od jego twarzy i zanurzyłam głowę w jego ciepłej piersi, a on owinął mi wokół szyi koc.
I tak zasnęłam. Bezpieczna w jego ramionach.