-Jeśli
wstaniesz z tego krzesła, kochanie, bez zjedzenia tego- zbiję cię jak
małe dziecko. Rozumiesz? Zjedz twój pieprzony posiłek.
Patrzyłam z szeroko otwartymi oczami na Zayna, który nade mną górował, z rękoma po obu moich stronach, zapobiegając ucieczce.
-C-co?- wyszeptałam delikatnie.
-Chcesz, żebym się powtarzał, kochanie?- warknął, a jego twarz przybrała szyderczy wyraz. Nawet z taką brzydką ekspresją, Zaynowi wciąż udawało się wyglądać pięknie.
-Zbiję. Cię. Przełożę sobie przez kolano i cię zleję, jeśli tego nie zjesz.- zaszydził ze złością. Wręcz natychmiastowo skurczyłam się przez jego pogróżki.
-Obiecałeś.- wymamrotałam cicho. Trzęsły mi się dłonie, gdy przeniosłam je na twarz Zayna.
-O co ci do cholernego piekła chodzi? Złapał mnie szorstko za nadgarstek, odciągając mój dotyk z dala od niego.
-O-obiecałeś mi, że już nigdy nie położysz na mnie ręki. Obiecałeś... Pamiętasz, trzy szanse? Chwyciłam moją drugą dłonią za jego. Zwęził na mnie oczy.
-Pamiętam, ale wszystkie te pierdoły wyleciały przez okno, gdy chciałaś mnie zostawić i wrócić z powrotem do Stanów!- wykrzyczał, odpychając brutalnie od niego moje ręce i uderzając pięściami w dół. Cofnęłam się.
-Przysięgam, że się tobą zajmę. Nie skrzywdzę cię, będę dbał o twoje zdrowie, będę cię chronił, będę cię uszczęśliwiał, ale chyba mnie cholera weźmie, jeśli dam ci tu siedzieć i robić strajk głodowy, bo jesteś na mnie wkurzona.- warknął, krocząc przede mną w tą i z powrotem.
-Zayn, jeśli traktujesz mnie tak- jak jakieś niezdolne dziecko, to nie wiem czy będę w stanie ci wybaczyć- dałam mu do zrozumienia, moje oczy wędrowały wszędzie, tylko nie na niego. Usłyszałam ponury śmiech opuszczający jego usta, powodując, że ciężko było mi ciężko utrzymać moje strasznie ciekawskie spojrzenie w dole.
-Myślisz, że nie wiem, że mnie nienawidzisz? Już mnie to nie obchodzi! Chciałem żebyś mnie pokochała, byś ze mną była, żebyś była moją dziewczyną, ale teraz muszę po prostu upewnić się, że jesteś bezpieczna i to jedyny sposób, jaki znam by się tobą zaopiekować. Więc nie będę przestrzegał jakiś trzech gówien jeśli mnie nienawidzisz- jakoś to przeboleję.-wykrzyczał głośno. Poczułam formujące mi się w oczach łzy.
-M-myślisz, że cię nienawidzę? Zayn, nie mogłabym nigdy, ale to nigdy cię nienawidzić- nie ważne jakbym się starała. A uwierz mi, starałam się. Po tym pierwszym razie gdy mnie zabrałeś, chciałam cię nienawidzić. Po tym gdy pobiłeś mnie w tej alei, gdy starałam się odciągnąć cię od Andrew, chciałam cię nienawidzić. Ale z jakiegoś popieprzonego powodu nie mogłam.- wykrzyczałam, podciągając nogi na krzesło, tak, że mogłam przyciągnąć kolana do piersi.
-A teraz, no wiesz, po tym czym jesteśmy.Po tym kim ty jesteś… Ciągle myślę o tym, jak bardzo do siebie pasujemy i jak, mimo wszystko, po postu chcę z tobą być i za to siebie nienawidzę, ale nigdy nie mogłabym nienawidzić ciebie. Nigdy. Spojrzał na mnie i przygryzł wargę, jego uroczy nerwowy nawyk, który ciągle powtarza.
-Kochanie, proszę, zjedz to jedzenie i daj mi się sobą zająć. Po prostu chcę, żebyś się mnie słuchała. To nie podlega dyskusji. Ty też mi obiecałaś.- postanowił. Jego głos był bardziej miękki, mniej ostry, ale wciąż wkładał w to władczość.
-N-nie będę jadła, Zayn- zaplotłam ręce na piersi -nie, póki nie dasz mi swobody.
-Dlaczego nie dasz mi się tobą zająć?- wymamrotał, klęcząc na wprost mnie, tak, że nasze oczy były na tym samym poziomie.
-Bo nie mogę dać ci wszystkiego kontrolować. Nie mogę dać ci kontrolować mnie. Nie chcę tu teraz z tobą być.- w końcu odzyskałam siłę w głosie. Wciąż musiałam wycierać łzy rękawem, ale przynajmniej nie podciągałam już nosem i nie płakałam tak jak wcześniej.
-Dopiero powiedziałaś...
-Chcę z tobą być. Powiedziałam to, ale w tej chwili nie mogę z tobą być. Jestem na ciebie zła i niczego bardziej nie pragnę od uderzenia cię w twarz. Wstał i wyglądał na rozbawionego moją spokojną i szczerą odpowiedzią.
-Czemu jesteś na mnie zła? Uśmiechnął się, krzyżując ręce na piersi, a jego mięśnie się napięły.
-Bo tak.
-Bo tak?
-Naprawdę musisz o to pytać? Zayn, broniłeś faceta, który zgwałcił moją przyjaciółkę, trzymasz mnie tu jak jakiegoś niewolnika i groziłeś, że mnie pobijesz! Mam pełne prawo by być na ciebie zła!
-Masz prawo być na mnie zła, ale moja groźba wciąż obowiązuje- postanowił, ponownie opierając się plecami o blat. Gapiliśmy się w siebie jeszcze przez chwilę. Cisza ogarnęła kuchnie, a żadne z nas nie chciało się poddać. Wypuściłam niechętne westchnienie. Jeśli mamy tkwić tu całą noc to równie dobrze możemy zacząć rozmowę.
-Więc jeśli mam tu z tobą zostać, to muszę iść na rozmowę kwalifikacyjną o staż w tej firmie.- wymamrotałam, prawie wbrew sobie. Zayn spojrzał na mnie spod zmrużonych oczu.
-Myślisz, że dam ci wychodzić z tego mieszkania, nawet po to by dostać pracę? Kochanie, chcę żebyś była szczęśliwa, ale wiem, że jeśli dam ci swobodę, zwiejesz stąd. Chcesz uciec i mnie tu zostawić- mówił powoli, ostrożnie obserwując moją reakcję.
-Nie ucieknę, Zayn. Nie mam nawet gdzie się podziać. Nawet jeśli udałabym się na lotnisko, to nie mam wystarczająco kasy nawet na bilet trzeciej klasy. Myślał, że skończyłam, a jego oczy spoglądały w zamyśleniu na sufit.
-Nawet jeśli miałabym dokąd iść, nie jestem do końca pewna, czy chciałabym cię opuścić...- dodałam, znów wbrew swojej woli. Jego oczy znów powędrowały na mnie.
-Mogę się tobą zająć.- wyszeptał. Spojrzałam na moje jedzenie, a potem znów na niego.
-Wiem, ale sama też potrafię o siebie zadbać.- dodałam.
-Zadzwonię do Nialla albo do jednego z chłopaków, żeby wzięli twoje ciuchy i to co zostawiłaś w mieszkaniu.- wymamrotał, wyciągając telefon. Widziałam, że kąciki jego ust podnoszą się w górę, gdy zwalczał ochotę uśmiechnięcia się. Zaczął iść w stronę innego pokoju, żeby zadzwonić.
-A, i kochanie- zatrzymał się we framudze drzwi- moja groźba wciąż obowiązuje. Zjedz to jedzenie. Obserwowałam jak odchodzi, znikając w innym pokoju.
-Hej, stary- słyszałam jak się witał.
-Nieee, mam ją. Wszystko z nią okej. Zaśmiał się przez coś po drugiej linii.
-Stary, musimy zając się jutro tym gównem, nie? Trochę minęło odkąd ostatnio robiłem takie coś.
-Ta, widzimy się jutro. Upewnij się, że reszta chłopaków też się o tym dowie, dobra?
-Dzięki, chłopie. Myślisz, że mógłbyś wyświadczyć mi przysługę? Jeszcze więcej chichotów.
-Nie tego rodzaju przysługę, stary. Odgoń te zboczone myśli, bo brzmisz jak jakiś pieprzony gimbus.
-Potrzebuję ciebie i jednego z chłopaków, żeby iść do mieszkania Hany i zabrać jej rzeczy. Przeprowadza się.
-Ta, zostawcie to gdzie chcecie. Ale Niall, zrób to dla mnie i zapytaj albo Liama albo Louiego. Nie chcę żeby Harry w najbliższym czasie przebywał w towarzystwie Hany. Jeszcze więcej chichotów.
-To nie o niego się martwię. Ona go zabije, stary. Nie mam co do tego wątpliwości.
-Jeszcze raz dzięki. Ty też. Cisza. Odczekałam chwilę, zanim usłyszałam zbliżające się kroki. Odepchnęłam się od krzesła i włożyłam talerz do zlewu. Obróciłam się w samą porę, by zobaczyć go wchodzącego do kuchni.
-Niall powiedział, że przyniesie twoje... Spotkałam oczy Zayna, który momentalnie się na mnie zmrużyły. Jego szczęka się zacisnęła, gdy na mnie spojrzał.
-Czy ty tak, kurwa, na serio?- krzyknął na mnie. Wzdrygnęłam się na to, jaki miał głośny i zły głos.
-Zayn, ja nie-
-Co ci, kurwa, dopiero powiedziałem?! Co?! Nie powiedziałem ci czasem żebyś zjadła to cholerne jedzenie? Rzucił się w moją stronę, jego głos był surowy. Położyłam mu dłonie na piersi, zachowując pomiędzy nami taką odległość jaką tylko dałam radę.
-Nie rozumiem o co takie wielkie halo! To tylko jedzenie!- odparłam, nie dając temu spokoju. Zacisnął pięści i łapał oddech.
Nagle jego pięść uderzyła w ścianę tuż obok mnie, a ja z zaskoczenia cicho krzyknęłam.
-Takie wielkie halo o to, kochanie, że nie chcesz słuchać cholernych rzeczy, które do ciebie mówię. Nie wiesz, kurwa, jak przyjmować polecenia. Powiedziałem, żebyś zjadła jedzenie i nie zjadłaś. O to, kurwa, takie wielkie halo!- zniżył głos, tak, że już nie krzyczał, chociaż ta groźna granica wciąż tam była.
-Znasz mnie, Zayn. Wiedziałeś, że nie będę przyjmowała od ciebie jebanych poleceń. Myślałeś, że rzeczywiście usiądę tam i będę jadła, tylko dlatego, że mi groziłeś? To głębokie.- uśmiechnęłam się kpiąco, nurkując pod jego rękę, tak, że mogłam sobie iść.
Gdy tylko starałam się to zrobić, złapał mnie za tułów. Przez chwilę spanikowałam, ale Zayn mnie nie skrzywdzi. Po prostu mnie trzymał, przechylając się tak jak ja.
-Nie możesz ode mnie uciekać.- warknął. Starałam się mu sprzeciwić, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zaynowi zawsze udawało się mnie łapać, chwytać, trzymać, cokolwiek.
Pchnął mnie na ścianę i przechylił mi głowę do tyłu. Zaczęłam drżeć przez tą jego przemoc, cholernie dobrze wiedząc z przeszłości, że to zabrnęło za daleko.
-Nie rozumiem dlaczego nie możesz po prostu zjeść tego cholernego jedzenia.-warknął, rozchylając mi usta. Próbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale z łatwością zignorował moją próbę.
Starałam się protestować, ale jedynymi dźwiękami, które wychodziły w moich ust było jęki i pomruki nie do rozpoznania. Zayn mocno chwytał mnie za szczękę, nie pozwalając mi zamknąć ust. W sumie to przez jego żelazny uścisk nie mogłam poruszyć żadną częścią mojej głowy.
-Nie dam ci się głodzić.- kontynuował surowo, gdy wziął garść jedzenia w mojego talerza. Dałam łzom napływającym mi do oczu rozlać się po moich policzkach. Wepchnął mi jedzenie do ust, a potem je zamknął, zaciskając moje wargi.
Próbowałam otworzyć usta i to wypluć, ale jego uścisk był zbyt mocny.
-Połknij to.- rozkazał srogo. Nie rozumiałam jak on mógł tak po prostu na mnie patrzeć gdy płakałam i się trzęsłam. Jak on mógł tak po prostu stać i to oglądać? Chyba naprawdę miał lód zamiast serca.
Niechętnie połknęłam jedzenie, trochę się nim dławiąc. Zayn mnie puścił, gdy zaczęłam kaszleć, ale potem znów mnie chwycił i znów wcisnął mi kolejną garść jedzenia. Po powtórce tego około trzech lub czterech razów, w końcu mnie puścił.
Natychmiast upadłam na podłogę, niekontrolowanie płacząc.
-Nie dam ci głodować- powtórzył -będę robił to przy każdym posiłku, jeśli będę musiał. Starałam się wstać, ale zignorowałam wyciągniętą w moją stronę rękę. Jak tylko wstałam, chciał dać mi wodę, by pomóc w moim kasłaniu.
Szorstki sposób, w który wypychał mi jedzenia do gardła sprawiał, że trochę się dławiłam. Połykałam to i połykałam, nie chcąc wziąć wody. W końcu miał dość i mi ją wcisnął.
Wzięłam ją od niego, ale od razu machnęłam ręką w jego stronę, powodując, że woda wyleciała ze szkła prosto na jego twarz. Zanim mógł coś powiedzieć, walnęłam szklanką o stół. Wypadłam z kuchni, ignorując to, że mnie wołał.
Gdy tylko weszłam do pokoju gościnnego, zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Przez resztę nocy siedziałam tu zamknięta. Gdzieś około dwudziestej usłyszałam, że Niall i Liam wpadli by zostawić rzeczy z mojego mieszkania, ale Zayn nie ruszył się by mnie stąd wyciągnąć.
Chyba oboje potrzebowaliśmy od siebie odpocząć.
Gdy już byłam zmęczona, rozebrałam się do bielizny i weszłam pod kołdrę. Leżałam w tym łóżku dosłownie godzinami, ale sen nie nadchodził. Obracałam się z lewego boku, na prawy, na plecy, ale wciąż nie potrafiłam znaleźć sobie wygodnej pozycji.
Poza tym nie mogłam spać, bo wciąż myślałam o Zaynie. No bo na serio, jak śmiał potraktować mnie tak jakby miał mnie pod kontrolą? Dupek.
Słyszałam jego ciężkie kroki po korytarzu około pierwszej w nocy, powodując, że się ożywiłam i nasłuchiwałam. Czekałam, aż usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, położyłam się z powrotem i starałam się usnąć.
Nic.
Kompletne zero. Zero snu. Nawet przez dziesięć minut zasypiania.
Zdecydowałam się na odważny ruch. Ześlizgnęłam się z łóżka, tak... tylko w majtkach i staniku i wyszłam z pokoju. Zakradłam się korytarzem, nie wiedząc gdzie iść. Mogłabym spróbować uciec, ale tak naprawdę to nie chciałam.
No ale z drugiej strony, wyjście ewakuacyjne jest uszczelnione, a winda wyłączona. Weszłam po cichu do kuchni, ale natychmiast się odwróciłam i ruszyłam z powrotem. Policzki mnie zapiekły na wspomnienie z wcześniej, z tego wieczoru.
Znalazłam się w salonie. Mogłabym włączyć jakiś film czy coś, ale jeśli mam być szczera, to się na to nie czułam. Nie wiem czy to było dlatego, że nie chciałam obudzić Zayna czy po prostu nie byłam w nastroju.
Odwróciłam się i ponownie skierowałam do korytarza. Tym razem nie wróciłam go pokoju gościnnego, tak jak powinnam. Tym razem powoli położyłam rękę na klamce.
Co ja robię?- pomyślałam, ale to nie było wystarczające, by mnie zatrzymać. Nie wystarczyło, by powstrzymać mnie od pociągnięcia za klamkę i wejścia do środka. Przygryzłam wargę, gdy ostrożnie kierowałam się w stronę jego łóżka.
Zayn był pod prysznicem. Łóżko wciąż było pościelone.
Z jakiegoś powodu, coś we mnie zmusiło mnie, by wejść pod kołdrę. Zwinęłam się tam, od razu czując się lepiej.
Nie było momentu, w którym byłam nieprzytomna. Sen był już blisko, mogłam to poczuć. Miałam zamknięte oczy i oddech mi spowalniał. Jedyną rzeczą, przez którą nie mogłam usnąć było to, że słyszałam Zayna w łazience.
Wyłączanie prysznica.
Grzebanie w szafkach.
Spłukiwanie toalety.
Otwieranie drzwi.
Nawet się nie zorientowałam, że wstrzymałam oddech gdy Zayn otworzył drzwi. Słyszałam jego kilkuminutową wędrówkę, otwierając komodę i wkładając na siebie bokserki. Nawet się nie poruszyłam, by go uświadomić o mojej obecności. Stwierdziłam, że najprościej będzie udawać, że śpię.
Słyszałam, że podchodzi do strony łóżka, na której leżałam. Materac się ugiął tuż obok mojego biodra, gdy na nim usiadł.
Zesztywniałam, gdy poczułam jego palce wędrującego wzdłuż mojego policzka.
-Piękna. Jesteś taka piękna, kochanie.- wymruczał, zanim wstał. Obszedł łóżko, wspinając się na jego drugą część. Wciąż byłam do niego plecami, gdy szukał wygodnej pozycji.
Zesztywniałam jeszcze bardziej, gdy poczułam jego rękę spoczywającą ochronnie w dole moich pleców. Po chwili czekania, żeby zdjął tą rękę, dałam radę rozluźnić się pod jego dotykiem. Zaczął kreślić kółka, jego palce delikatnie drapały mnie pomiędzy łopatkami. Nie mogłam tego powstrzymać, ale na twarzy zagościł mi mały uśmiech.
Zayn nie zorientował się, że nie spałam, ale jego próby były takie miłe.
Odwróciłam się trochę, powodując, że całkowicie oderwał rękę od moich pleców w zaskoczeniu. Moje spojrzenie spotkało jego zszokowane oczy.
-Nie mogłam zasnąć.- wyszeptałam.
-Zorientowałem się.- odpowiedział cicho. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Pewnie myślicie, że to było romantyczne i w ogóle, ale tak naprawdę nie było. Pewnie byliśmy po prostu zbyt zmęczeni.
-Przepraszam. Zamknęłam oczy, przysuwając się jeszcze bliżej niego. Nasze klatki piersiowe się stykały, a nogi były splątane.
-Ja też- powiedział, owijając swoje silne ramiona wokół mnie i przyciskając moje ciało do niego. Zwinęłam się przy nim, dzięki czemu jego ciało mogło otoczyć moje. Wyciągnęłam się i delikatnie przycisnęłam moje usta do jego. To tylko muśnięcie, ale i tak spowodowało, że zamarł w zdziwieniu.
Nie przeciągałam tego. Oderwałam się od jego twarzy i zanurzyłam głowę w jego ciepłej piersi, a on owinął mi wokół szyi koc.
I tak zasnęłam. Bezpieczna w jego ramionach.
Polskie tłumaczenie fanfiction Monsters inside him, autorstwa Sophie Grey//1DFF.
czwartek, 26 września 2013
czwartek, 12 września 2013
Chapter 30: Like A Child
Wiedziałam, że nie warto było się z nim spierać. Zayn jest silnym facetem, o wiele silniejszym ode mnie, więc wszystkie te skręcania się, uderzenia i kopnięcia prawie w ogóle nie miały na niego wpływu. Ale i tak z nim walczyłam.
Powędrowaliśmy przez garaż, z powrotem do windy. Zayn ze stoickim spokojem niósł mnie w strażackim stylu, gdy ja wiłam się na jego ramieniu, chcąc by odstawił mnie na ziemię.
Epicka porażka.
Ale gdy drzwi windy zamknęły się z powodzeniem, a Zayn wybrał numer jego piętra, wtedy rzeczywiście, postawił mnie na nogi. Tak czy siak nie mogłam nigdzie uciec, bo byliśmy uwięzieni w windzie, ale Zayn wciąż szorstko chwytał mnie za rękę, trzymając mnie przy sobie.
-Puść mnie, popaprańcu- syknęłam na niego. Jego stalowe spojrzenie wpatrujące w przód, oczy skierowane na drzwi i wyprana z emocji maska na jego twarzy. Udawał, że mnie nie słyszy, ale wiedziałam, że słyszał, bo jego uścisk na mojej ręce znacznie się zaostrzył.
Czułam jego palce zanurzające się w moim ciele, jego dłoń naciskającą na moją rękę. Wypuściłam westchnienie przez ból, ale dalej udawał, że tego nie słyszy.
-Zayn, ał- podkreśliłam. Przewróciłam oczami, ale wciąż patrzył prosto. Drzwi się otworzyły ukazując mieszkanie, z którego dopiero co uciekłam. Zayn wciąż mnie trzymał i szarpnął mną do mieszkania, prowadząc mnie do salonu i praktycznie rzucając mnie na kanapę.
Poszedł sobie z dala ode mnie, do kuchni. Mogłam poczuć serce bijące dość mocno w mojej piersi. Straciłam słodkiego Zayna, którego znałam, bo chciałam go zostawić? Czułam poczucie winy przemywając się przeze mnie- kompletnie zapomniałam o jego dzieciństwie, więc nie zdawałam sobie sprawy z tego, że otworzyłam świeże rany, aż Zayn tak zareagował.
Rozumiałam jego ból, cholera, mogłam go poczuć. Ale wciąż czułam, że trochę przesadził... Ale to było w jego stylu, nie? Zareagowanie przemocą.
Zsunęłam się z kanapy i nacisnęłam guzik windy. Gdy już przybyła, weszłam do środka i wybrałam piętro garażu. Nic się nie ruszyło.
Oczywiście, że nie.
W sumie się tego spodziewałam. Z tego co nauczyłam się, gdy byłam tu po raz pierwszy, winda Zayna działa tylko z kluczem.
-Wiesz, że nie możesz nigdzie iść, kochanie- głos Zayna zwrócił moją uwagę. Spojrzałam na wejście do kuchni, gdzie stał oparty o framugę drzwi, z rękoma zaplecionymi na piersi.
-Warto było spróbować- odparłam, wychodząc z windy z powrotem do jego mieszkania. Mój głos brzmiał na bardziej silniejszy i spokojniejszy niż się spodziewałam. Moje ciało trzęsło się ze strachu, ale jakoś udało mi się to ukryć.
Cóż, przynajmniej tak mi się zdawało.
-Nie skrzywdzę cię, nie musisz się bać- Zayn powiedział delikatnie, stamtąd gdzie stał.
Pewnie zobaczył to przez moje zachowanie. To było dość przerażające jak dobrze mnie znał i jak dobrze ja znałam jego.
-Co mam ci niby powiedzieć, Zayn?- warknęłam ze złością. Oderwał ode mnie wzrok i przeniósł go na podłogę. Westchnęłam i usiadłam na kanapie, patrząc z dala od niego.
Minęło kilka chwil, zanim ktoś się odezwał.
-Co chcesz na obiad? Myślałem nad chińszczyzną, bo jakoś nie czuję się na siłach by gotować i wiem, że ty tym bardziej- rozpoczął nową rozmowę, jakby wszystko było okej. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, zanim wstałam z kanapy i sobie poszłam.
Zupełnie zignorowałam jego obecność, gdy przeszłam obok niego do korytarza i do jego gabinetu. Wiedziałam, że wie, co robiłam, ale z jakiegoś powodu za mną nie poszedł.
Kroczyłam dumnie, wymijając jego ogromne mahoniowe biurko i doszłam do okna. Spoglądając w dół, obecność wyjścia ewakuacyjnego sprawiła, że aż się uśmiechnęłam. Spojrzałam nerwowo za siebie, czekając aż zjawi się wkurzony Zayn.
Ani śladu po nim.
Prawie tak jakby chciał żebym tędy uciekła.
Wzięłam drżący oddech i chwyciłam za szkło, popychając je lekko.
Nie poruszyło się.
Spróbowałam jeszcze raz i pchnęłam z całej siły.
Zero ruchu.
Było zamknięte? Szybko trzepnęłam mały zamek w górnej części ramy, otwierając go.
Zbyt łatwe.
Kiedy znów spróbowałam otworzyć, ani drgnęło... Co do cholery? Cofnęłam się do tyłu i spojrzałam na okno ze zdziwieniem. Czemu nie chce się otworzyć?
-Zamknęłam je szczelnie na stałe. Wtopiłem ramę w parapet, tak, że okna nie da się otworzyć- zaskoczył mnie głos Zayna. Podskoczyłam i się obróciłam. Znów opierał się o framugę drzwi.
-Kiedy to zrobiłeś?
Myślał nad tym przez chwilę, zanim się odezwał -po ostatnim razie, kiedy przez nie uciekłaś, więc minęło już trochę czasu.
-Nie możesz tego robić! To zagrożenie dla bezpieczeństwa. A co jeśli mieszkanie stanie w ogniu? Winda z pewnością nie zadziała- zaczęłam się kłócić.
-Wtedy chyba będziesz musiała mi zaufać...- wzruszył ramionami i sobie poszedł.
-Robię zamówienie na wynos, co byś chciała?- zawołał do mnie.
-Nic- warknęłam, opadając na kanapę. Zayn przewrócił oczami i podniósł swój telefon. Słyszałam jak składał zamówienie, ale tak naprawdę nie zwracałam uwagi na to, co mówił.
Starałam się zamknąć oczy i udać się w moje szczęśliwe miejsce, ale poczułam, że kanapa opadła gdy ktoś mnie rozpraszał.
-Chcesz obejrzeć film?
Nie odpowiedziała mu. Nie chciałam zachowywać się jak dziecko i milczeć, ale szczerze to nie mogłam się teraz do niego odezwać.
-No weź, kochanie- położył mi dłoń na kolanie. Gdy tylko poczułam jego dotyk, przesunęłam się na drugi koniec kanapy.
-Hannah, chodź tu- rozkazał mi delikatnie, brzmiąc na nieco sfrustrowanego. Spojrzałam w moją lewą stronę, na ścianę.
Słysząc Zayna przeklinającego pod nosem, powinnam chyba wiedzieć, co się zaraz wydarzy, ale nie zwracałam na to uwagi.
Nagle chwycił mnie za kostkę i szarpnął ku sobie. Wspinając się, usiadł na mnie okrakiem, przyciskając mnie pod nim do kanapy. Chwycił w dłonie moje nadgarstki, zanim mogłam spróbować go odepchnąć i przycisnął je szorstko przy moich ramionach. Próbowałam się wyrwać, ale ta niezręczna pozycja, w której mnie trzymał, sprawiała, że w ogóle nie szło się poruszyć. Pochylił się do mojej twarzy, tak, że jego oddech wachlował mi policzki.
-Posłuchaj mnie, Hannah. Wiem, że się wkurzyłaś. Wiem, że się boisz. Ale musisz zrozumieć, że nie pozostawiłaś mi żadnego wyboru. Myślałaś, że co zrobię? Że dam ci odejść? Oboje wiemy, że nie mógłbym tego zrobić- krzyknął na mnie. Wzdrygnęłam się przez samą złość w głośności jego głosu.
-Czego niby po mnie oczekujesz, Zayn? Wszyscy moi znajomi przepadli! Przerażasz mnie- złościsz się, stosujesz przemoc i jesteś nieprzewidywalny i boję się tego co może się stać jeśli ja...- pokręciłam głową i się od niego odwróciłam.
-Co, kochanie? Myślisz, że możesz tak, kurwa, po prostu mnie zostawić? Może i dla ciebie zmiękłem, ale to, kurwa, nie znaczy, że to nie jest MOJE miasto, a ty nie jesteś MOJĄ dziewczyną!- wykrzyczał, potrząsając mną.
-Cóż, jeśli starasz się mnie przekonać żebym została tu dobrowolnie, to nie bardzo ci wychodzi- mruknęłam.
-A kto powiedział, że musi być dobrowolnie? Trzymałem cię tu już wcześniej, mogę zrobić to ponownie- warknął. Uścisk na moim nadgarstku się zaostrzył.
-Nie widzisz, że mnie tym odpychasz?- krzyknęłam, szarpiąc się jeszcze bardziej, żeby rozluźnić jego uścisk, ale to oczywiście nie podziałało.
-Nie, nie odpycham, kochanie. Trzymam cię tutaj.
-Nie, przez zmuszanie mnie, żeby tu być i powracając do bycia dupkiem, odpychasz mnie- pokręciłam gwałtowanie głową.
-No to kurewsko szkoda, bo jesteś moją dziewczyną, mieszkasz ze mną i ci się spodoba. Potrząsnął mną jeszcze raz, zanim ze mnie zeszedł.
-Mogę przynajmniej wziąć moje rzeczy z domu- to znaczy, ze starego mieszkania?- wyszeptałam, siadając, gdy powędrował do kuchni.
-Wyślę po nie chłopaków. To wszystko, co powiedział. Potuptałam do pokoju gościnnego i trzasnęłam głośno drzwiami, zamykając je za sobą. Zajęło mi chwilę zanim przez wszystkie emocje, moje i jego opadłam na łóżko we łzach.
Lekkie pukanie do drzwi oderwało mnie od płakania, co z zresztą robiłam przez dwadzieścia minut.
-Chińszczyzna już jest! Zayn zawołał delikatnie zza drzwi. Milczałam i przytuliłam do mojego ciała poduszkę.
Słychać było głośniejsze pukanie po mojej chwili milczenia, zanim klamka zaczęła podrygiwać.
-Kochanie, nie graj ze mną w te gierki, wiem, że mnie słyszysz- zawołał przez drzwi, brzmiąc trochę ostrzej. Zamknęłam oczy i starałam się wyobrazić sobie randkę, na którą zabrał mnie Zayn, i to jaki zabawny i beztroski wtedy był.
Kiedy spotkałam go po raz pierwszy i jeśli miałabym się udać do mojego szczęśliwego miejsca, to byłby dom, z moją rodziną. Teraz moim szczęśliwym miejscem jest wspomnienie naszej dwójki...
A teraz był tu, obok mnie, odrywając ode mnie poduszkę jego wielkimi, szorstkimi dłońmi.
-To moje pieprzone mieszkanie, kochanie, mam klucz- mruknął surowo, ale też cicho. Odepchnęłam się od zagłówka, a Zayn uśmiechnął się drapieżnie i wspiął się na łóżko. Podniósł się nad moim ciałem, pomimo moich zmagań i nade mną zawisł.
-Mmm, dość lubię gdy jesteś pode mną. Mógłbym się do tego przyzwyczaić- uśmiechnął się, przechylając głowę w bok, ogarniając wzrokiem moje ciało. I nagle pożałowałam, że założyłam dziś taką cienką i obcisłą bluzkę.
-Tylko się nie zapowietrz- mruknęłam, wywołując jego śmiech. Jego długi palec zaczął zaznaczać ścieżkę po linii mojej kości policzkowej. Oddech ugrzązł mi w gardle, a ręce bezwładnie opadły po bokach. Moc, którą nade mną miał była wręcz obrzydliwa.
-W sumie to rób co chcesz- lepiej się zapowietrz. Jakby mnie to obchodziło. Zmieniłam zdanie, mój głos brzmiał na lekko drżący, gdy jego palec jeździł po mojej szczęce.
-Uważaj, jak się do mnie odzywasz- ostrzegł, wyraźnie rozbawiony. Nawet mimo, że jego wyraz twarzy i uśmiech wydawały się lekkie, jego oczy były ciemne. Mogłabym powiedzieć, że wkurzyły go moje próby zamknięcia się w pokoju.
Jego palec delikatnie obrysowywał moje usta, a jego spojrzenie miękło gdy tak na mnie patrzył. Palec się zatrzymał, a jego oczy znów napotkały moje. Powoli wcisnął mi lekko palec go ust.
Działając instynktownie (no okej, może działając też trochę buntowniczo) ugryzłam go. Oderwał ode mnie rękę i potrząsnął głową. Zanim zdążyłam ogarnąć co się dzieje, usta Zayna naparły na moje. Jego ręce (jego druga ręka i ta którą ugryzłam) wplątały się w moje włosy, więc mógł trzymać moją głowę nieruchomo.
Ah, wygląda na to, że mądrzejesz, Malik-wyprzedzając moje ruchy.
Znów zamarłam pod jego dotykiem, cholernie dobrze wiedząc, że najszybszym sposobem by się go pozbyć, było przeczekanie aż skończy. Walczenie sprawiało tylko, że był jeszcze bardziej zły i napalony.
Ale nie przestał.
Leżałam nieruchomo, gdy jego ręce powędrowały w dół mojego ciała. Leżałam nieruchomo, gdy sięgnął gdy sięgnął, by mnie odkryć, nie odrywając od siebie naszych ust. Chociaż praktycznie naruszał moje prawa do prywatności i wykorzystywał mnie do jego potrzeb, był wyrozumiały. Po prostu dotykał mnie przez ubrania. Nie było w tym nic seksualnego.
To było jakby po prostu chciał mnie poczuć, a nie pieprzyć. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Wiedziałam, że to drugie było bardziej prawdziwe.
Jego ręce, raz powędrowały w dół mojej szyi, do szczeliny pomiędzy moimi piersiami, okrążyły moje plecy i wylądowały na tyłku.
Wciąż na mnie leżał, przyciskając mnie pod nim w naszej wymianie ciepła.
Cóż to nie była koniecznie wymiana, bo to znaczy, że dwójka ludzi daje i dostaje coś w zamian. On dawał wszystko co miał, a ja leżałam jak deska.
Zayn ani na chwilę nie przerwał pocałunku. Trzymał nasze usta złączone razem, desperacko próbując uzyskać ode mnie jakąś reakcję. Starał się podpasować moje usta pod jego potrzeby, żeby mój język też zaczął walczyć, żebym też coś zrobiła. Nie zrobiłam.
Musiałam zacząć oddychać przez nos, bo ten skurwiel nie miał zamiaru się poddać.
Wreszcie się odsunął i spojrzał mi w oczy. Jego dłoń omiotła mój policzek.
-Mogę się tobą opiekować, mogę traktować się jak należy. Musisz po prostu mi na to pozwolić- wyszeptał łagodnie. Spojrzałam z dala od niego, nie wiedząc co powiedzieć. Smutne westchnienie wydostało się z jego ust.
-No chodź, obiad już jest. Zmienił temat, zsuwając się z łóżka. Nie patrzyłam na niego. Ręce wciąż mi drżały, a policzki wciąż były czerwone przez nasze zbliżenie.
-Nie każ mi cię zaciągnąć- powiedział surowo. Spojrzałam na niego i przez jego wyraz, postanowiłam wziąć jego rękę.
Obiad jedliśmy w ciszy. No cóż, on jadł w ciszy. Ja siedziałam tam, wpatrując się w okno, z rękoma splecionymi na piersi.
-Naprawdę chcesz ze mną zaczynać, kochanie?- Zayn zapytał, gdy brał kolejnego gryza jego smażonego ryżu. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a potem znów przeniosłam wzrok na okno. Zayn westchnął.
-Podejrzewam, że robisz strajk głodowy, póki cię nie puszczę. Próbujesz sprawić, żeby poczuł się winny, co nie? Nie dostał odpowiedzi. Usłyszałam jego chichot.
-Naprawdę myślisz, że dam ci się zagłodzić na śmierć?- zapytał ponownie. Spojrzałam na niego, spotykając jego oczy, gdy zmarszczył na mnie w oczekiwaniu brwi. Nie, podejrzewam, że nie pozwoliłby mi głodować i wiedziałam, że bym się poddała zanim by do tego doszło. Ale wciąż chciałam postawić sprawę jasno.
-Zjedz to cholerne jedzenie, Hannah- rozkazał, tym razem szorstko. Potrząsnęłam na niego głową. Przewróciłam oczami i odsunął się na swoim krześle.
-No dobra, głoduj. Tak czy siak poddasz się prędzej czy później- warknął na mnie. Wrzucił swój talerz do zlewu i oparł się o blat. Odsunęłam się od stołu i sięgnęłam po mój.
Ostre ukłucie wybuchło na moim nadgarstku. Zayn uderzył mnie w rękę. Chyba chciał zrobić to lekko, ale tak naprawdę bolało mocno.
Złapał mnie za ramiona i pchnął mnie szorstko z powrotem na twarde, drewniane krzesło.
-A, a, a!- zaczął się ze mną drażnić -nie odejdziesz od tego stołu dopóki nie skończysz całego swojego posiłku. Przewróciłam oczami i znów spróbowałam wstać, ale mocno trzymał mnie w miejscu.
-Zayn- w końcu się do niego odezwałam -nie jestem pieprzonym dzieckiem, które nie chce wypić mleka i zjeść warzyw. Nie jesteś moją matką. Puść mnie- syknęłam.
-Zachowując się bardzo, kurwa, mocno jak dziecko- odparł. Puścił mnie i się cofnął, ale gdy tylko spróbowałam wstać, znów byłam ciśnięta w krzesło.
-Zaaayn!- jęknęłam. Uśmiechnął się do mnie. Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo takie zachowanie było podobne do dziecka.
-Jeśli wstaniesz z tego krzesła, kochanie, bez zjedzenia tego- zbiję cię jak małe dziecko. Rozumiesz? Zjedz twój pieprzony posiłek.
♥♥ BARDZO, ALE TO BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO CHCIAŁABYM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA 100.000 WYŚWIETLEŃ! W ŻYCIU BYM SIĘ NIE SPODZIEWAŁA, ŻE TO OPOWIADANIE ZAJDZIE TAK DALEKO, OMG! TAK BARDZO WAS KOCHAM I BARDZO, BARDZO, BARDZO DZIĘKUJE! JESTEŚCIE NAJLEPSI! ♥♥
Powędrowaliśmy przez garaż, z powrotem do windy. Zayn ze stoickim spokojem niósł mnie w strażackim stylu, gdy ja wiłam się na jego ramieniu, chcąc by odstawił mnie na ziemię.
Epicka porażka.
Ale gdy drzwi windy zamknęły się z powodzeniem, a Zayn wybrał numer jego piętra, wtedy rzeczywiście, postawił mnie na nogi. Tak czy siak nie mogłam nigdzie uciec, bo byliśmy uwięzieni w windzie, ale Zayn wciąż szorstko chwytał mnie za rękę, trzymając mnie przy sobie.
-Puść mnie, popaprańcu- syknęłam na niego. Jego stalowe spojrzenie wpatrujące w przód, oczy skierowane na drzwi i wyprana z emocji maska na jego twarzy. Udawał, że mnie nie słyszy, ale wiedziałam, że słyszał, bo jego uścisk na mojej ręce znacznie się zaostrzył.
Czułam jego palce zanurzające się w moim ciele, jego dłoń naciskającą na moją rękę. Wypuściłam westchnienie przez ból, ale dalej udawał, że tego nie słyszy.
-Zayn, ał- podkreśliłam. Przewróciłam oczami, ale wciąż patrzył prosto. Drzwi się otworzyły ukazując mieszkanie, z którego dopiero co uciekłam. Zayn wciąż mnie trzymał i szarpnął mną do mieszkania, prowadząc mnie do salonu i praktycznie rzucając mnie na kanapę.
Poszedł sobie z dala ode mnie, do kuchni. Mogłam poczuć serce bijące dość mocno w mojej piersi. Straciłam słodkiego Zayna, którego znałam, bo chciałam go zostawić? Czułam poczucie winy przemywając się przeze mnie- kompletnie zapomniałam o jego dzieciństwie, więc nie zdawałam sobie sprawy z tego, że otworzyłam świeże rany, aż Zayn tak zareagował.
Rozumiałam jego ból, cholera, mogłam go poczuć. Ale wciąż czułam, że trochę przesadził... Ale to było w jego stylu, nie? Zareagowanie przemocą.
Zsunęłam się z kanapy i nacisnęłam guzik windy. Gdy już przybyła, weszłam do środka i wybrałam piętro garażu. Nic się nie ruszyło.
Oczywiście, że nie.
W sumie się tego spodziewałam. Z tego co nauczyłam się, gdy byłam tu po raz pierwszy, winda Zayna działa tylko z kluczem.
-Wiesz, że nie możesz nigdzie iść, kochanie- głos Zayna zwrócił moją uwagę. Spojrzałam na wejście do kuchni, gdzie stał oparty o framugę drzwi, z rękoma zaplecionymi na piersi.
-Warto było spróbować- odparłam, wychodząc z windy z powrotem do jego mieszkania. Mój głos brzmiał na bardziej silniejszy i spokojniejszy niż się spodziewałam. Moje ciało trzęsło się ze strachu, ale jakoś udało mi się to ukryć.
Cóż, przynajmniej tak mi się zdawało.
-Nie skrzywdzę cię, nie musisz się bać- Zayn powiedział delikatnie, stamtąd gdzie stał.
Pewnie zobaczył to przez moje zachowanie. To było dość przerażające jak dobrze mnie znał i jak dobrze ja znałam jego.
-Co mam ci niby powiedzieć, Zayn?- warknęłam ze złością. Oderwał ode mnie wzrok i przeniósł go na podłogę. Westchnęłam i usiadłam na kanapie, patrząc z dala od niego.
Minęło kilka chwil, zanim ktoś się odezwał.
-Co chcesz na obiad? Myślałem nad chińszczyzną, bo jakoś nie czuję się na siłach by gotować i wiem, że ty tym bardziej- rozpoczął nową rozmowę, jakby wszystko było okej. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, zanim wstałam z kanapy i sobie poszłam.
Zupełnie zignorowałam jego obecność, gdy przeszłam obok niego do korytarza i do jego gabinetu. Wiedziałam, że wie, co robiłam, ale z jakiegoś powodu za mną nie poszedł.
Kroczyłam dumnie, wymijając jego ogromne mahoniowe biurko i doszłam do okna. Spoglądając w dół, obecność wyjścia ewakuacyjnego sprawiła, że aż się uśmiechnęłam. Spojrzałam nerwowo za siebie, czekając aż zjawi się wkurzony Zayn.
Ani śladu po nim.
Prawie tak jakby chciał żebym tędy uciekła.
Wzięłam drżący oddech i chwyciłam za szkło, popychając je lekko.
Nie poruszyło się.
Spróbowałam jeszcze raz i pchnęłam z całej siły.
Zero ruchu.
Było zamknięte? Szybko trzepnęłam mały zamek w górnej części ramy, otwierając go.
Zbyt łatwe.
Kiedy znów spróbowałam otworzyć, ani drgnęło... Co do cholery? Cofnęłam się do tyłu i spojrzałam na okno ze zdziwieniem. Czemu nie chce się otworzyć?
-Zamknęłam je szczelnie na stałe. Wtopiłem ramę w parapet, tak, że okna nie da się otworzyć- zaskoczył mnie głos Zayna. Podskoczyłam i się obróciłam. Znów opierał się o framugę drzwi.
-Kiedy to zrobiłeś?
Myślał nad tym przez chwilę, zanim się odezwał -po ostatnim razie, kiedy przez nie uciekłaś, więc minęło już trochę czasu.
-Nie możesz tego robić! To zagrożenie dla bezpieczeństwa. A co jeśli mieszkanie stanie w ogniu? Winda z pewnością nie zadziała- zaczęłam się kłócić.
-Wtedy chyba będziesz musiała mi zaufać...- wzruszył ramionami i sobie poszedł.
-Robię zamówienie na wynos, co byś chciała?- zawołał do mnie.
-Nic- warknęłam, opadając na kanapę. Zayn przewrócił oczami i podniósł swój telefon. Słyszałam jak składał zamówienie, ale tak naprawdę nie zwracałam uwagi na to, co mówił.
Starałam się zamknąć oczy i udać się w moje szczęśliwe miejsce, ale poczułam, że kanapa opadła gdy ktoś mnie rozpraszał.
-Chcesz obejrzeć film?
Nie odpowiedziała mu. Nie chciałam zachowywać się jak dziecko i milczeć, ale szczerze to nie mogłam się teraz do niego odezwać.
-No weź, kochanie- położył mi dłoń na kolanie. Gdy tylko poczułam jego dotyk, przesunęłam się na drugi koniec kanapy.
-Hannah, chodź tu- rozkazał mi delikatnie, brzmiąc na nieco sfrustrowanego. Spojrzałam w moją lewą stronę, na ścianę.
Słysząc Zayna przeklinającego pod nosem, powinnam chyba wiedzieć, co się zaraz wydarzy, ale nie zwracałam na to uwagi.
Nagle chwycił mnie za kostkę i szarpnął ku sobie. Wspinając się, usiadł na mnie okrakiem, przyciskając mnie pod nim do kanapy. Chwycił w dłonie moje nadgarstki, zanim mogłam spróbować go odepchnąć i przycisnął je szorstko przy moich ramionach. Próbowałam się wyrwać, ale ta niezręczna pozycja, w której mnie trzymał, sprawiała, że w ogóle nie szło się poruszyć. Pochylił się do mojej twarzy, tak, że jego oddech wachlował mi policzki.
-Posłuchaj mnie, Hannah. Wiem, że się wkurzyłaś. Wiem, że się boisz. Ale musisz zrozumieć, że nie pozostawiłaś mi żadnego wyboru. Myślałaś, że co zrobię? Że dam ci odejść? Oboje wiemy, że nie mógłbym tego zrobić- krzyknął na mnie. Wzdrygnęłam się przez samą złość w głośności jego głosu.
-Czego niby po mnie oczekujesz, Zayn? Wszyscy moi znajomi przepadli! Przerażasz mnie- złościsz się, stosujesz przemoc i jesteś nieprzewidywalny i boję się tego co może się stać jeśli ja...- pokręciłam głową i się od niego odwróciłam.
-Co, kochanie? Myślisz, że możesz tak, kurwa, po prostu mnie zostawić? Może i dla ciebie zmiękłem, ale to, kurwa, nie znaczy, że to nie jest MOJE miasto, a ty nie jesteś MOJĄ dziewczyną!- wykrzyczał, potrząsając mną.
-Cóż, jeśli starasz się mnie przekonać żebym została tu dobrowolnie, to nie bardzo ci wychodzi- mruknęłam.
-A kto powiedział, że musi być dobrowolnie? Trzymałem cię tu już wcześniej, mogę zrobić to ponownie- warknął. Uścisk na moim nadgarstku się zaostrzył.
-Nie widzisz, że mnie tym odpychasz?- krzyknęłam, szarpiąc się jeszcze bardziej, żeby rozluźnić jego uścisk, ale to oczywiście nie podziałało.
-Nie, nie odpycham, kochanie. Trzymam cię tutaj.
-Nie, przez zmuszanie mnie, żeby tu być i powracając do bycia dupkiem, odpychasz mnie- pokręciłam gwałtowanie głową.
-No to kurewsko szkoda, bo jesteś moją dziewczyną, mieszkasz ze mną i ci się spodoba. Potrząsnął mną jeszcze raz, zanim ze mnie zeszedł.
-Mogę przynajmniej wziąć moje rzeczy z domu- to znaczy, ze starego mieszkania?- wyszeptałam, siadając, gdy powędrował do kuchni.
-Wyślę po nie chłopaków. To wszystko, co powiedział. Potuptałam do pokoju gościnnego i trzasnęłam głośno drzwiami, zamykając je za sobą. Zajęło mi chwilę zanim przez wszystkie emocje, moje i jego opadłam na łóżko we łzach.
Lekkie pukanie do drzwi oderwało mnie od płakania, co z zresztą robiłam przez dwadzieścia minut.
-Chińszczyzna już jest! Zayn zawołał delikatnie zza drzwi. Milczałam i przytuliłam do mojego ciała poduszkę.
Słychać było głośniejsze pukanie po mojej chwili milczenia, zanim klamka zaczęła podrygiwać.
-Kochanie, nie graj ze mną w te gierki, wiem, że mnie słyszysz- zawołał przez drzwi, brzmiąc trochę ostrzej. Zamknęłam oczy i starałam się wyobrazić sobie randkę, na którą zabrał mnie Zayn, i to jaki zabawny i beztroski wtedy był.
Kiedy spotkałam go po raz pierwszy i jeśli miałabym się udać do mojego szczęśliwego miejsca, to byłby dom, z moją rodziną. Teraz moim szczęśliwym miejscem jest wspomnienie naszej dwójki...
A teraz był tu, obok mnie, odrywając ode mnie poduszkę jego wielkimi, szorstkimi dłońmi.
-To moje pieprzone mieszkanie, kochanie, mam klucz- mruknął surowo, ale też cicho. Odepchnęłam się od zagłówka, a Zayn uśmiechnął się drapieżnie i wspiął się na łóżko. Podniósł się nad moim ciałem, pomimo moich zmagań i nade mną zawisł.
-Mmm, dość lubię gdy jesteś pode mną. Mógłbym się do tego przyzwyczaić- uśmiechnął się, przechylając głowę w bok, ogarniając wzrokiem moje ciało. I nagle pożałowałam, że założyłam dziś taką cienką i obcisłą bluzkę.
-Tylko się nie zapowietrz- mruknęłam, wywołując jego śmiech. Jego długi palec zaczął zaznaczać ścieżkę po linii mojej kości policzkowej. Oddech ugrzązł mi w gardle, a ręce bezwładnie opadły po bokach. Moc, którą nade mną miał była wręcz obrzydliwa.
-W sumie to rób co chcesz- lepiej się zapowietrz. Jakby mnie to obchodziło. Zmieniłam zdanie, mój głos brzmiał na lekko drżący, gdy jego palec jeździł po mojej szczęce.
-Uważaj, jak się do mnie odzywasz- ostrzegł, wyraźnie rozbawiony. Nawet mimo, że jego wyraz twarzy i uśmiech wydawały się lekkie, jego oczy były ciemne. Mogłabym powiedzieć, że wkurzyły go moje próby zamknięcia się w pokoju.
Jego palec delikatnie obrysowywał moje usta, a jego spojrzenie miękło gdy tak na mnie patrzył. Palec się zatrzymał, a jego oczy znów napotkały moje. Powoli wcisnął mi lekko palec go ust.
Działając instynktownie (no okej, może działając też trochę buntowniczo) ugryzłam go. Oderwał ode mnie rękę i potrząsnął głową. Zanim zdążyłam ogarnąć co się dzieje, usta Zayna naparły na moje. Jego ręce (jego druga ręka i ta którą ugryzłam) wplątały się w moje włosy, więc mógł trzymać moją głowę nieruchomo.
Ah, wygląda na to, że mądrzejesz, Malik-wyprzedzając moje ruchy.
Znów zamarłam pod jego dotykiem, cholernie dobrze wiedząc, że najszybszym sposobem by się go pozbyć, było przeczekanie aż skończy. Walczenie sprawiało tylko, że był jeszcze bardziej zły i napalony.
Ale nie przestał.
Leżałam nieruchomo, gdy jego ręce powędrowały w dół mojego ciała. Leżałam nieruchomo, gdy sięgnął gdy sięgnął, by mnie odkryć, nie odrywając od siebie naszych ust. Chociaż praktycznie naruszał moje prawa do prywatności i wykorzystywał mnie do jego potrzeb, był wyrozumiały. Po prostu dotykał mnie przez ubrania. Nie było w tym nic seksualnego.
To było jakby po prostu chciał mnie poczuć, a nie pieprzyć. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Wiedziałam, że to drugie było bardziej prawdziwe.
Jego ręce, raz powędrowały w dół mojej szyi, do szczeliny pomiędzy moimi piersiami, okrążyły moje plecy i wylądowały na tyłku.
Wciąż na mnie leżał, przyciskając mnie pod nim w naszej wymianie ciepła.
Cóż to nie była koniecznie wymiana, bo to znaczy, że dwójka ludzi daje i dostaje coś w zamian. On dawał wszystko co miał, a ja leżałam jak deska.
Zayn ani na chwilę nie przerwał pocałunku. Trzymał nasze usta złączone razem, desperacko próbując uzyskać ode mnie jakąś reakcję. Starał się podpasować moje usta pod jego potrzeby, żeby mój język też zaczął walczyć, żebym też coś zrobiła. Nie zrobiłam.
Musiałam zacząć oddychać przez nos, bo ten skurwiel nie miał zamiaru się poddać.
Wreszcie się odsunął i spojrzał mi w oczy. Jego dłoń omiotła mój policzek.
-Mogę się tobą opiekować, mogę traktować się jak należy. Musisz po prostu mi na to pozwolić- wyszeptał łagodnie. Spojrzałam z dala od niego, nie wiedząc co powiedzieć. Smutne westchnienie wydostało się z jego ust.
-No chodź, obiad już jest. Zmienił temat, zsuwając się z łóżka. Nie patrzyłam na niego. Ręce wciąż mi drżały, a policzki wciąż były czerwone przez nasze zbliżenie.
-Nie każ mi cię zaciągnąć- powiedział surowo. Spojrzałam na niego i przez jego wyraz, postanowiłam wziąć jego rękę.
Obiad jedliśmy w ciszy. No cóż, on jadł w ciszy. Ja siedziałam tam, wpatrując się w okno, z rękoma splecionymi na piersi.
-Naprawdę chcesz ze mną zaczynać, kochanie?- Zayn zapytał, gdy brał kolejnego gryza jego smażonego ryżu. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a potem znów przeniosłam wzrok na okno. Zayn westchnął.
-Podejrzewam, że robisz strajk głodowy, póki cię nie puszczę. Próbujesz sprawić, żeby poczuł się winny, co nie? Nie dostał odpowiedzi. Usłyszałam jego chichot.
-Naprawdę myślisz, że dam ci się zagłodzić na śmierć?- zapytał ponownie. Spojrzałam na niego, spotykając jego oczy, gdy zmarszczył na mnie w oczekiwaniu brwi. Nie, podejrzewam, że nie pozwoliłby mi głodować i wiedziałam, że bym się poddała zanim by do tego doszło. Ale wciąż chciałam postawić sprawę jasno.
-Zjedz to cholerne jedzenie, Hannah- rozkazał, tym razem szorstko. Potrząsnęłam na niego głową. Przewróciłam oczami i odsunął się na swoim krześle.
-No dobra, głoduj. Tak czy siak poddasz się prędzej czy później- warknął na mnie. Wrzucił swój talerz do zlewu i oparł się o blat. Odsunęłam się od stołu i sięgnęłam po mój.
Ostre ukłucie wybuchło na moim nadgarstku. Zayn uderzył mnie w rękę. Chyba chciał zrobić to lekko, ale tak naprawdę bolało mocno.
Złapał mnie za ramiona i pchnął mnie szorstko z powrotem na twarde, drewniane krzesło.
-A, a, a!- zaczął się ze mną drażnić -nie odejdziesz od tego stołu dopóki nie skończysz całego swojego posiłku. Przewróciłam oczami i znów spróbowałam wstać, ale mocno trzymał mnie w miejscu.
-Zayn- w końcu się do niego odezwałam -nie jestem pieprzonym dzieckiem, które nie chce wypić mleka i zjeść warzyw. Nie jesteś moją matką. Puść mnie- syknęłam.
-Zachowując się bardzo, kurwa, mocno jak dziecko- odparł. Puścił mnie i się cofnął, ale gdy tylko spróbowałam wstać, znów byłam ciśnięta w krzesło.
-Zaaayn!- jęknęłam. Uśmiechnął się do mnie. Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo takie zachowanie było podobne do dziecka.
-Jeśli wstaniesz z tego krzesła, kochanie, bez zjedzenia tego- zbiję cię jak małe dziecko. Rozumiesz? Zjedz twój pieprzony posiłek.
♥♥ BARDZO, ALE TO BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO CHCIAŁABYM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA 100.000 WYŚWIETLEŃ! W ŻYCIU BYM SIĘ NIE SPODZIEWAŁA, ŻE TO OPOWIADANIE ZAJDZIE TAK DALEKO, OMG! TAK BARDZO WAS KOCHAM I BARDZO, BARDZO, BARDZO DZIĘKUJE! JESTEŚCIE NAJLEPSI! ♥♥
czwartek, 5 września 2013
Chapter 29: Dark Side
Cały pokój ucichł na chwilę zanim wybuchł chaos.
Danielle szlochała histerycznie. Liam próbował ją uspokoić, ale szczerze, to bycie miłym i cierpliwym nie jest jego mocną stroną. Eleonor zaczęła krzyczeć na Louisa za jego brak zaangażowania, powodując nienawistną kłótnie między ich dwójką.
Zayn natychmiast zaczął krzyczeć na Harrego, ale w dalszym ciągu mnie nie puszczał. Wiedział, że jeśli rozluźni uścisk nawet trochę, znowu rzucę się na Harrego.
Niall rzucił się do Harrego i zaczął go uspokajać, bo oczywiście też zaczął krzyczeć.
-Stary, nie rób niczego pochopnie- ostrzegł go.
-MOJE PIEPRZONE ŻYCIE SEKSUALNE TO NIE WASZ INTERES- Harry ryknął. Wyrywałam się od Zayna, chcąc przywalić mu w jego głupią twarz, ale mój "chłopak" zbyt mocno mnie trzymał.
-Ale serio musiałeś iść i pieprzyć jej najlepszą przyjaciółkę?!- odkrzyknął mu Zayn. Zaczęli się kłócić i tylko na ten jeden moment zamilkłam. Potem znów zaczęłam szarpać się i krzyczeć.
-Zobacz z jakim cholernym bałaganem muszę się teraz uporać!!- Zayn warknął na Harrego i zaczął się wycofywać ciągnąc mnie za sobą. Obserwowałam Louisa brutalnie chwytającego Eleanor i pchającego ją do windy w penthous'ie Zayna. Zgaduję, że wychodzą...
Eleanor rzuciła mi współczujące spojrzenie przed wznowieniem walki z Louisem. Zignorował ją i wszedł do windy. Chwilę później ich dwójki już nie było.
Liam trzymał Danielle za rękę i też szedł z nią w stronę windy. Wyglądał na zmęczonego zajmowaniem się nią, gdy wciąż szlochała. Zanim ich winda przyjechała, Zaynowi jakoś udało się zabrać mnie do korytarza.
-Zayn, nie...
Danielle szlochała histerycznie. Liam próbował ją uspokoić, ale szczerze, to bycie miłym i cierpliwym nie jest jego mocną stroną. Eleonor zaczęła krzyczeć na Louisa za jego brak zaangażowania, powodując nienawistną kłótnie między ich dwójką.
Zayn natychmiast zaczął krzyczeć na Harrego, ale w dalszym ciągu mnie nie puszczał. Wiedział, że jeśli rozluźni uścisk nawet trochę, znowu rzucę się na Harrego.
Niall rzucił się do Harrego i zaczął go uspokajać, bo oczywiście też zaczął krzyczeć.
-Stary, nie rób niczego pochopnie- ostrzegł go.
-MOJE PIEPRZONE ŻYCIE SEKSUALNE TO NIE WASZ INTERES- Harry ryknął. Wyrywałam się od Zayna, chcąc przywalić mu w jego głupią twarz, ale mój "chłopak" zbyt mocno mnie trzymał.
-Ale serio musiałeś iść i pieprzyć jej najlepszą przyjaciółkę?!- odkrzyknął mu Zayn. Zaczęli się kłócić i tylko na ten jeden moment zamilkłam. Potem znów zaczęłam szarpać się i krzyczeć.
-Zobacz z jakim cholernym bałaganem muszę się teraz uporać!!- Zayn warknął na Harrego i zaczął się wycofywać ciągnąc mnie za sobą. Obserwowałam Louisa brutalnie chwytającego Eleanor i pchającego ją do windy w penthous'ie Zayna. Zgaduję, że wychodzą...
Eleanor rzuciła mi współczujące spojrzenie przed wznowieniem walki z Louisem. Zignorował ją i wszedł do windy. Chwilę później ich dwójki już nie było.
Liam trzymał Danielle za rękę i też szedł z nią w stronę windy. Wyglądał na zmęczonego zajmowaniem się nią, gdy wciąż szlochała. Zanim ich winda przyjechała, Zaynowi jakoś udało się zabrać mnie do korytarza.
-Zayn, nie...
TRZASK
Znów byłam zamknięta w jego pokoju. Osunęłam się w dół, usiadłam na
podłodze i oparłam plecy o drzwi. Nawet gdy nie słuchałam, wciąż
słyszałam rozmowę Zayna z Niallem i Harrym.
-Wszystko w porządku?- zapytał Niall.
-Cholernie dobrze. Ta dziwka nic mi nie zrobiła- Harry odparł szorstko, jego głos przepełniony był złością.
-Hej, uważaj- Zayn ostrzegł go, w końcu stając w mojej obronie.
-Jezu, koleś, uspokój się, nie dotknąłem jej nawet palcem.
-Wiesz, to było cholernie głupie, że zgwałciłeś Claire. Wiedziałeś, że
Hannah się dowie i tak zareaguje. A teraz muszę sobie z nią poradzić- Zayn
mruknął.
-Claire mnie nie szanowała, więc musiałem pokazać jej gdzie jest jej
miejsce. Ty najwyraźniej zapomniałeś jak dyscyplinować swoją kobietę!
-Hej!- Zayn warknął.
-Wiesz, że mam rację Zayn. Szczególnie po tym wyczynie, który zaczęła twoja ptaszyna.
-Cóż, uwierz mi, nie zacznie więcej takiego gówna jak to.
Skuliłam
się na głos Zayna. Jakoś nie był zły na Harrego, pomijając fakt, że ja
byłam. Był wkurzony, że musi mieć ze mną do czynienia.
-Po prostu wynoście się z mojego pieprzonego mieszkania, dam wam jutro
znać. Okej?- potem usłyszałam kilka mruknięć. Było cicho przez następne
parę minut, więc przypuszczałam, że Niall i Harry w końcu wyszli. Potem
klamka Zayna zaczęła grzechotać.
Wystrzeliłam przez pokój i udawałam, że relaksuje się na jego łóżku, a nie podsłuchuje jego kumpli.
-Musimy pogadać.
-Gadamy, do diabła. Proszę powiedz, że wykopałeś go z podbitym okiem- przewrócił oczami i zatrzymał się obok mnie.
-Wstań- rozkazał. Ostrożnie wstałam i na niego spojrzałam. Założył ręce na piersi i na mnie spojrzał. Jego oczy się zwęziły.
-Nie mogę uwierzyć, że myślisz, że możesz tak po prostu...
-To ja nie mogę uwierzyć!- wrzasnęłam przerywając mu. Uderzyłam go w
pierś robiąc krok w jego stronę. Uniósł brwi i napiął szczękę.
Wiedziałam, że wciskam jego guzik, ale byłam poważnie wkurwiona.
-Nie mogę uwierzyć, że kurwa stajesz po stronie Harrego, kiedy on ZGWAŁCIŁ MOJĄ NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĘ!!
-Kochanie, uspokój się- złapał mnie za nadgarstki i popchnął do tyłu, moje plecy zderzyły się ze ścianą. Położył swoje dłonie po obu stronach
mojej głowy i pochylił się. Czułam papierosy w jego oddechu- Clarie
musiała przekonać się gdzie jej miejsce. Wiedziała z kim ma do
czynienia- szepnął do mnie, a jego głos przybrał władczy ton.
-ON JĄ ZGWAŁCIŁ, ty dupku!- odkrzyknęłam, uderzając pięściami w
jego klatkę piersiową. Złapał moje nadgarstki i uniósł nad moją głowę.
Pochylił się, tak, że teraz nasz wzrok był na tym samym poziomie.
-Hannah. Rozumiem, że jesteś zła i wiem, że Harry zgwałcił Clarie, ale
nie możesz teraz nic z tym zrobić- powiedział do mnie powoli, jakbym
była dzieckiem. Wiedziałam, że miał mało cierpliwości i jego opanowanie
pomału znikało.
-Jest
coś co co mogę z tym zrobić...mogę przepieprzyć jego męskie narządy tak
mocno, że nie będzie w stanie nikogo więcej zgwałcić!- powiedziałam,
nie za bardzo myśląc o tym, że w rzeczywistości, gdyby doszło do
fizycznej konfrontacji między mną a Harrym, nie miałabym szans z tym
śmieciem.
-Uspokój się, kochanie- szepnął do mnie. Powoli mnie puścił i się cofnął. Ukryłam twarz w dłoniach i po prostu zaczęłam szlochać.
-Jak, kurwa, możesz go bronić, kiedy on kogoś zgwałcił?!- zajrzałam
przez szpary między palcami, żeby zobaczyć Zayna drapiącego się w tył
głowy i patrzącego winnym wzrokiem z podłogę.
-Widzisz kochanie, tu bardziej chodzi o władzę. Musimy wszystkim pokazać
na co nas stać- opuściłam dłonie i spojrzałam na niego z otwartymi
ustami w kompletnym przerażeniu.
-C-c-co masz na myśli? Z-z-zayn... Czy ty... z-zgwałciłeś kogoś?- wyszeptałam. Spojrzał na mnie smutno, a potem przeniósł wzrok na okno.
-Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz odpowiedzi.
-C-c-co masz na myśli? Z-z-zayn... Czy ty... z-zgwałciłeś kogoś?- wyszeptałam. Spojrzał na mnie smutno, a potem przeniósł wzrok na okno.
-Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz odpowiedzi.
Otworzyłam
usta w szoku i upadłam na kolana. Nie płakałam, z jakiegoś powodu nie
mogłam. Musiałam jakoś się trzymać, więc owinęłam się ramionami.
-Kochanie, musisz zrozumieć- podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
-Nie dotykaj mnie, kurwa- warknęłam. Zayn zabrał rękę, ale klęknął na przeciwko mnie.
-Cholera, co ja zrobiłam? Cholera, w co ja się wpakowałam?- szeptałam
sama do siebie. Wiem, że One Direction to banda dupków i wiedziałam, że
Zayn jest liderem. Wiem, że Zayn zabijał ludzi, ale... nie pozwoliłam
sobie tego dobrze przetworzyć. Jedyni ludzie, których wiedziałam, że
zabił, byli ci trzej faceci, którzy mnie napadli. Oni byli prawie
niewinni.
Ale to... Zayn gwałcił niewinne dziewczyny. Mógł też zabić niewinnych ludzi.
Jasna cholera.
-Do domu- syknęłam do niego.
-No weź, możemy o tym po prostu porozmawiać?- błagał.
-Wracam do domu- odpowiedziałam.
-Okej, potrzebujesz czasu żeby ochłonąć, rozumiem. Odwiozę cię- zadecydował, wchodząc ze mną do windy. Wcisnął guzik do garażu i obserwował mnie ostrożnie, gdy drzwi się zamykały.
-Wiem, że robiłem straszne rzeczy, ale mnie zmieniasz. Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj mnie jak moja mama i siostra- błagał. Przygryzłam wargę i pozwoliłam kilku cichym łzom spaść na wspomnienie o jego przeszłości.
Pomyślałam o wszystkim co przeszliśmy z Zaynem. Tak, było dużo złych rzeczy w naszym związku, ale były też dobre momenty. Kiedy byliśmy tylko we dwoje i Zayn burzył swoje mury...
-Zayn, nie rozumiesz. Nie mam szkoły i pracy też na razie nie. Nie dam rady płacić czynszu bez współlokatorki. Ja po prostu, nie mam innego miejsca, gdzie mogę się udać. Muszę wrócić do domu- pozwoliłam sobie na szybkie spojrzenie na niego, tylko żeby zobaczyć prawdziwe łzy powoli spływające po jego twarzy.
Groźny Zayn Malik... płakał?
-W-wydaje mi się, że cię kocham Hannah. Przepraszam za wszystko. Strasznie przepraszam. Nigdy nie chciałem wciągnąć cię w mój świat, ale ja... Ja naprawdę się o ciebie troszczę. Proszę, proszę, nie zostawiaj mnie- błagał. Wyszłam z windy, gdy drzwi się w końcu rozsunęły i zaczęłam wchodzić z garażu. Szybko za mną podążył i stanął naprzeciw mnie, blokując mi drogę.
-I co mam zrobić, Zayn? Gdzie zostać? Nic tu dla mnie nie zostało. To co mi zostało wydam na bilet w jedną stronę do USA- powiedziałam tak zimno jak tylko potrafiłam, omijając go wzrokiem. Jego oczy były niesamowicie ciepłe i brązowe i mogłam tylko zobaczyć jak opuszcza wzrok w dół. Byłam tak przyzwyczajona do tej czarnej złości, która zazwyczaj go kontrolowała, że naprawdę byłam zagubiona.
-Masz mnie Hannah. Jestem tym co tu dla ciebie zostało.
- Cały czas się kłócimy, Zayn. Ty...ty gwałciłeś i zabijałeś ludzi. Twój świat jest straszny, niebezpieczny i przerażający.
-Nigdy bym cię nie skrzywdził.
Szybko wstałam i wyszłam z pokoju Zayna.
-Hannah! Hannah, gdzie idziesz?- Zayn wołał za mną, kiedy wciskałam już guzik windy. Zbliżył się i poważnie na mnie spojrzał. Wydawało mi się, że był przygnębiony moją reakcją, ale w tym momencie nie mogłam dać dupy.
Zayn jest potworem.-Hannah! Hannah, gdzie idziesz?- Zayn wołał za mną, kiedy wciskałam już guzik windy. Zbliżył się i poważnie na mnie spojrzał. Wydawało mi się, że był przygnębiony moją reakcją, ale w tym momencie nie mogłam dać dupy.
-Do domu- syknęłam do niego.
-No weź, możemy o tym po prostu porozmawiać?- błagał.
-Wracam do domu- odpowiedziałam.
-Okej, potrzebujesz czasu żeby ochłonąć, rozumiem. Odwiozę cię- zadecydował, wchodząc ze mną do windy. Wcisnął guzik do garażu i obserwował mnie ostrożnie, gdy drzwi się zamykały.
-Nie wracam do mojego mieszkania, Zayn. Jadę do domu, do domu. Do
Ameryki, do domu- wyszeptałam. Szybko obrócił się w koło i przycisnął
mnie do ściany.
-Nie, nie możesz wyjechać. Poradzimy sobie z tym. Proszę, kochanie-
błagał. Wyraz jego twarzy był pełen bólu, był załamany, miał złamane
serce. Zmusiłam się, żeby spojrzeć na podłogę, żeby znaleźć siłę, żeby
kontynuować. -Nie mogę, Zayn.-Wiem, że robiłem straszne rzeczy, ale mnie zmieniasz. Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj mnie jak moja mama i siostra- błagał. Przygryzłam wargę i pozwoliłam kilku cichym łzom spaść na wspomnienie o jego przeszłości.
Pomyślałam o wszystkim co przeszliśmy z Zaynem. Tak, było dużo złych rzeczy w naszym związku, ale były też dobre momenty. Kiedy byliśmy tylko we dwoje i Zayn burzył swoje mury...
-Zayn, nie rozumiesz. Nie mam szkoły i pracy też na razie nie. Nie dam rady płacić czynszu bez współlokatorki. Ja po prostu, nie mam innego miejsca, gdzie mogę się udać. Muszę wrócić do domu- pozwoliłam sobie na szybkie spojrzenie na niego, tylko żeby zobaczyć prawdziwe łzy powoli spływające po jego twarzy.
Groźny Zayn Malik... płakał?
-W-wydaje mi się, że cię kocham Hannah. Przepraszam za wszystko. Strasznie przepraszam. Nigdy nie chciałem wciągnąć cię w mój świat, ale ja... Ja naprawdę się o ciebie troszczę. Proszę, proszę, nie zostawiaj mnie- błagał. Wyszłam z windy, gdy drzwi się w końcu rozsunęły i zaczęłam wchodzić z garażu. Szybko za mną podążył i stanął naprzeciw mnie, blokując mi drogę.
-I co mam zrobić, Zayn? Gdzie zostać? Nic tu dla mnie nie zostało. To co mi zostało wydam na bilet w jedną stronę do USA- powiedziałam tak zimno jak tylko potrafiłam, omijając go wzrokiem. Jego oczy były niesamowicie ciepłe i brązowe i mogłam tylko zobaczyć jak opuszcza wzrok w dół. Byłam tak przyzwyczajona do tej czarnej złości, która zazwyczaj go kontrolowała, że naprawdę byłam zagubiona.
-Masz mnie Hannah. Jestem tym co tu dla ciebie zostało.
- Cały czas się kłócimy, Zayn. Ty...ty gwałciłeś i zabijałeś ludzi. Twój świat jest straszny, niebezpieczny i przerażający.
-Nigdy bym cię nie skrzywdził.
-Już to zrobiłeś.
-Zmieniłem się!- krzyknął, a ja podskoczyłam przestraszona. - Nie
widzisz? Ty mnie kurwa zmieniłaś! Cholera, nie kontroluję tego, ale z
jakiegoś powodu sprawiasz, że chcę być lepszym człowiekiem-
spojrzałam w dal, coraz więcej łez spływało po moich policzkach.
-A gdzie mam zamieszkać? Co mam zrobić z moim życiem?-
wyszeptałam, mój głos się załamał. Jego palce ostrożnie dotknęły mojej
twarzy i zatrzymały łzy.
-Możesz złożyć podanie o pracę, którą znaleźliśmy. I...i możesz
zamieszkać ze mną. Mogę się tobą zaopiekować-zasugerował. Spojrzałam
na niego i próbowałam ignorować tą część głęboko we mnie, która chciała
iść dalej z nim i żyć życiem, które mi oferował.
-Ledwie zaczęliśmy się umawiać na poważnie, Zayn.
-Nie możesz mnie opuścić, nie pozwolę ci na to- odpowiedział.
Pochyliłam się i pocałowałam go w policzek zanim ominęłam go i wyszłam z
budynku na ulicę. Nie pozwoliłam sobie na odwrócenie się, w obawie, że
runę w jego ramiona i dam się pochłonąć jego pokręconemu światu.
-Hannah proszę- usłyszałam jego niewyraźny szept. Cicho płakałam i szłam dalej w górę ulicy udając, że go nie słyszę.
Słyszałam jego ciężkie kroki, kiedy truchtał za mną, ale szłam dalej.
-Hannah!- krzyknął trochę bardziej zdeterminowany. Szłam dalej, ale
zatrzymałam się kiedy uderzyłam w jego pierś. Złapał mnie szybko, zanim
zdążyłam znów go wyminąć. Złapał mnie za ramiona i trzymał w
szorstkim uścisku.
-Nie zastawisz mnie. Nie pozwolę ci- zmarszczyłam brwi i spojrzałam mu w oczy.
Czarne.
Ciemno czarne.
Ciemność wywołała dreszcze w moim kręgosłupie.
Jego ciemna strona, którą wszyscy znają.
Strona, o której tak desperacko chciałam zapomnieć.
-Zayn ja...- zaczęłam nerwowo. Wyraz jego twarzy sprawił, że chciałam ukryć się i płakać, bo byłam naprawdę przestraszona.
-Nie zostawisz mnie! Nie pozwolę ci!- powtórzył, tym razem głośniej.
Puścił mnie na chwilę, ale zanim zdążyłam spróbować uciec, podniósł
mnie i przerzucił sobie przez ramię. Krzyknęłam, choć wiedziałam, że nikt się nie
zatrzyma i mi nie pomoże.
rozdział przetłumaczony przez Paulinę, jeszcze raz dziękuje ♥♥ i przepraszam :( hahah
rozdział przetłumaczony przez Paulinę, jeszcze raz dziękuje ♥♥ i przepraszam :( hahah
niedziela, 1 września 2013
Chapter 28: Fucking Insanity
*Hannah’s P.O.V*
-Clarie, posłuchaj mnie- dasz sobie radę. On już cię nie tknie. Obiecuję- wyszeptałam do niej ze łzami w oczach. Objęła mnie lekko, uważając przy tym, by nie przyciskać się zbyt mocno, bo jej całe ciało pokryte było siniakami. -Przepraszam, że cię zostawiam- zapłakała. Uciszyłam ją i otworzyłam drzwiczki taksówki, delikatnie pomagając jej wyjść.
-Clarie, nie waż się, do cholery, o mnie martwić. Wróć do domu i odpocznij, słyszysz?- skarciłam ją lekko, znów ją przytulając i z powrotem wślizgując się do taxi i patrzałam jak wchodzi niepewnym krokiem do budynku, w którym znajdowało się mieszkanie jej mamy.
Obserwowałam starzej wyglądającą wersję mojej przyjaciółki przytulającą jej córkę. Po raz ostatni oderwałam oczy od Clarie i podałam taksówkarzowi adres Zayna.
Po tym gdy Clarie i ja płakałyśmy na podłodze w jej pokoju, pomogłam jej umyć się i położyłam ją na chwilę do łóżka. Gdy spała, spakowałam wszystkie jej rzeczy i zadzwoniłam do jej mamy, wyjaśniając co się stało. Kiedy godzinę później Clarie obudziła się z krzykiem, zaparzyłam jej herbatę i zamówiłam taksówkę. Nie chciała mnie opuszczać, no ale nie było innego wyboru.
Clarie jest w delikatnym i kruchym stanie. Mimo, że jej mama mieszka po drugiej części Londynu, wciąż czułam, że powinna wrócić do domu. Ale nie sądzę też, że powiązanie ze mną było dla niej już bezpieczne. Powinnam wykopać ją już dawno temu. Nawet wywalenie Clarie oznaczało, że praca czy nie praca, nie mogłam dłużej zostać w naszym mieszkaniu, wiedziałam, że muszę to zrobić.
Gdy taksówkarz przedzierał się przez ulice Londynu, pracowałam nad moim oddechem. Widząc Clarie kuśtykającą do jej mamy, sprawiło, że sytuacja stała się jeszcze bardziej namacalna. Zabiję Harrego Popieprzonego Stylesa.
Poczułam brzęczenie mojego telefonu, gdy dostałam wiadomość.
Właśnie wróciłem z chłopakami do domu. Odbiorę cię za 20 minut. xxxZayn
Przewróciłam oczami. Będę u niego w mieszkaniu zanim będzie miał szansę na wyjście. Harry już tam jest, a ja muszę z nim pogadać.
Wcisnęłam taksówkarzowi jedyną gotówkę, którą miałam w kieszeni i zaczęłam wyścig do windy budynku Zayna. Gdy dotarłam na jego piętro, czekałam niecierpliwie na kogoś kto mnie wpuści.
Kiedy położę ręce na tym lokowatym dupku... Drzwi się rozsunęły, pokazując patrzącego na mnie ze zdziwieniem Zayna.
-Kochanie, mówiłem, że cię odbiorę. Nie dostałaś ode mnie wiadomości?- zapytał, sięgając by mnie przytulić. Zdzieliłam go po rękach i rzuciłam się by go wyminąć.
-Hannah- zawołał mnie, gdy pędziłam do jego salonu.
-Hannah!- usłyszałam wołającą mnie z uciechą Eleanor. Całkowicie ją zignorowałam, a moje oczy skupiły się na tym pieprzonym gwałcicielu. Zignorowałam chór przywitań od wszystkich w pokoju, gdy starałam się racjonalnie oddychać.
-Kochanie!- usłyszałam wołającego mnie Zayna, gdy wszedł do pokoju zdezorientowany moim chamstwem przez zignorowanie go w drzwiach.
Gdybym zaatakowała Harrego, byłyby trzy rzeczy, które mogłyby się wydarzyć.
A.Harry się odwróci i mnie pobije.
B. Zayn nas rozdzieli i mnie pobije.
C. Zayn nas rozdzieli i pobije Harrego.
Eh, pieprzyć to. Skorzystam z mojej szansy.
Rzuciłam się na Harrego, zrzucając go z kanapy. Przygwoździłam go pode mną do podłogi i zaczęłam zadawać mu ciosy. Mogłabym powiedzieć, że te dwa uderzenia, które ledwo mu zadałam nie wyrządziły żadnych szkód na jego twarzy, ale wyobraziłam sobie załamane ciało Clarie i nie mogłam powstrzymać gniewu przepływającego przez moje ciało.
Niemal natychmiast zostałam oderwana od Harrego. Krzyki i wrzaski wokół przywołały mnie do rzeczywistości.
Gdy kopnęłam i uderzyłam Zayna, który trzymał mnie od tyłu, rozejrzałam się po twarzy każdego. Gang Zayna, Niall, Louis i Liam- wszyscy patrzeli na mnie z szokowanymi minami, podczas gdy ich dziewczyny, Eleanor i Danielle, wyglądały na lekko przestraszone. Harry leżał na podłodze, opierając się na łokciach i gapiąc się na mnie jakbym oszalała, czy coś. Żadne z nich się nie odezwało. Krzyk dochodził zza mnie.
-HANNAH! Co ty, do cholery, wyprawiasz! ???! Uspokój się, kurwa!!- krzyknął ze złością. Krzyk był jeszcze głośniejszy. Krzyk pochodził ode mnie.
-Ty draniu! Tylko czekaj aż położę na tobie ręce!!! Puść mnie do niego!!- pisnęłam, gdy próbowałam uwolnić się od Zayna.
-Boże, opanuj swoją kobietę- Harry prychnął i podniósł się z podłogi.
To sprawiło, że poczerwieniałam. Bardzo głupim ruchem, którego wcześniej nie przemyślałam, uderzyłam go w nogę, sprawiając, że stracił równowagę. Korzystając z tego, znów rzuciłam się na Harrego.
Tym razem Zayn runął razem z nami. Udało mi się tylko przytrzasnąć plecy Harrego do podnóżka kanapy, zanim Zayn mnie złapał i do siebie przycisnął. Złapał moje nadgarstki w jedną rękę, żebym nie mogła z nim walczyć. Plask!
-Co ty do cholery robisz?! Czy ty kurwa oszalałaś?!!- krzyknął na mnie. Zamrugałam, by powstrzymać łzy, nie chcąc pokazywać mu jak bolesne było jego uderzenie. Cały policzek aż mi dygotał.
-Po. Prostu. Mnie. Do. Niego. Puść.- wysyczałam przez zęby. Harry znów się podniósł i spojrzał na mnie kręcąc głową.
-Stuknięta pizda.
-Jak ty mnie właśnie nazwałeś?!! Zaczęłam miotać się pod uściskiem Zayna, by wstać i znów rzucić się na Harrego. Zayn usiadł na mnie okrakiem, z kolanami po obu moich bokach, mocno trzymając jego wagę na mojej talii.
-Dosyć tego!- krzyknął, potrząsając mną szorstko. -
Złaź ze mnie, ty dupku!!- krzyknęłam. Słabo słyszałam Louiego i Eleanor kłócących się o coś szeptem, ale nie mogłam się na nich skupić. Zayn znów mną potrząsnął.
-Posłuchaj mnie, kochanie. Wstanę, a ty lepiej żebyś, kurwa, wyjaśniła co, na Boga, przeszło ci przez twój mały móżdżek, że zdecydowałaś się zaatakować mojego kumpla- splunął.
Spojrzałam na niego w odpowiedzi.
-Nie mam problemu z rzuceniem cię na podłogę i zdyscyplinowania ponownie, jeśli będziesz czegoś próbowała, kochanie- przypomniał mi i wstał, brutalnie ciągnąc mnie razem z nim.
Obrócił mnie twarzą do Harrego, który pocierał swój łokieć, który zraniłam, rzucając się na niego drugi raz.
-Przeproś i wyjaśnij- rozkazał. Wpatrywałam się w Harrego przez dłuższą chwilę. Ten facet zaatakował moją najlepszą przyjaciółkę. Zgwałcił ją. Załamał ją. Zmusił ją do powrotu do domu. Zrujnował ją.
-Harry- wzięłam głęboki oddech i na niego spojrzałam. Powinnam po prostu wyjaśnić, co się stało i dlaczego jestem wkurzona, ale z jakiegoś powodu nie sądzę, żeby to pomogło. Ci faceci mają jakąś pokręconą wizję tego, jak traktować kobiety. Jedynym sposobem, by do niego dotrzeć jest przemoc. Zayn mnie tego nauczył.
-Zabiję cię, kurwa!!!- wrzasnęłam, starając się na niego rzucić. Zayn trzymał mnie mocno, ale widać było, że mu ciężko. Niall musiał przyjść i przytrzymać moją drugą rękę, bo Zayn wyraźnie siłował się ze mną zbyt bardzo.
Zayn nigdy wcześniej nie potrzebował pomocy do kontrolowania mnie, ale chyba adrenalina z mojej złości sprawiła, że byłam o wiele silniejsza. Razem, dwójka z nich przeciągnęła mnie przez mieszkanie. Podczas gdy wszyscy milczeli, krzyczałam przekleństwa w stronę Harrego i pozostałej dwójki.
-Zamknij się, do cholery, jeśli wiesz co dla ciebie dobre- Zayn krzyknął ze złością, gdy wrzucił mnie do swojego pokoju, moje ciało obiło się o ramę łóżka, rozsyłając ból przez moje kości. Drzwi zatrzasnęły się, a charakterystyczne kliknięcie oznaczało, że zostałam tu zamknięta.
Natychmiast wstałam i zaczęłam walić pięściami w drzwi.
Zero odpowiedzi.
-ZAYN!- krzyknęłam. Chyba powinnam inaczej rozegrać tą sytuację, ale byłam taka wściekła... Wszystko o czym myślałam, to zaatakowanie Harrego. No a teraz jestem zamknięta w pokoju Zayna, mogłam mu po prostu powiedzieć, żeby to on pobił Harrego. W każdym razie, to zraniłoby go bardziej.
Poddałam się po kilku minutach, gdy moje kostki zaczęły sinieć.
Z godzinę później usłyszałam kroki w pobliżu drzwi. Wstałam i czekałam na Zayna, żebym mogła mu to wyjaśnić. A kiedy już wszedł, nie mogłam zmusić się do mówienia.
Jego oczy były czarne z wściekłości. Tym razem naprawdę przesadziłam. Spojrzał na mnie i zacisnął szczęki. Widziałam, że jego klatka piersiowa podnosi się w górę i w dół ze złością, a jego pięści zaciskały i rozluźniały się.
-Zayn, ja-
-Wiesz co się dzieje, gdy ktoś zaatakuje One Direction, kochanie?- przerwał mi, jego głos był wysoki i nieuprzejmy. Zacisnęłam usta i pokręciłam głową.
-A wiesz dlaczego tak jest? Bo nikt z nich nie żyje, żeby ci o tym opowiedzieć- syknął. Cofnęłam się do tyłu, gdy zrobił krok w moją stronę.
-Widzisz... jeśli ktoś krzywo spojrzy na któregoś z nas, to jest to. Jest już dwa metry pod ziemią. Więc proszę bardzo! Idź i kurwa zaatakuj Harrego. On tam niemal dymi ze złości, Hannah- kontynuował, a jego głos podnosił się szybko, gdy chodził na wprost mnie. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na kolana, jakbym była skarconym dzieckiem.
-Nawet nie wiem, co do cholery, mam z tobą zrobić!!!- krzyknął. Podskoczyłam przez jego głos, ale na niego nie spojrzałam.
-To znaczy, powinniśmy cię teraz zabić. Jedynym powodem, dla którego Harry nie pchnął cię nożem to to, że jesteś moją dziewczyną- kontynuował, a jego głos nie stracił mocy.
-Zayn, ja- -Wiesz co stało się Eleanor? Raz mnie, kurwa, uderzyła, gdy Lou po raz pierwszy ją tu przyprowadził. Coś powiedziałem, a ona się wkurzyła. Chcesz wiedzieć co się jej stało? Louis użył swojego paska... spędziła w szpitalu cztery pieprzone dni i przez tydzień nie mogła chodzić.
Wzdrygnęłam się na samo wyobrażenie. Biedna El...
-A jedyne co zrobiła to mnie, do cholery, uderzyła, Hannah. Ty zaatakowałaś Harrego. Nie mam pojęcia co, do cholery, z tobą zrobić, szczerze... Przebiegł dłonią po włosach i na mnie spojrzał. Wciąż był wściekły, ale przynajmniej nie celował jeszcze we mnie pięścią.
-Nie wiem czego się spodziewałaś. Wiesz jaka jest dynamika gangu. Nie chcę cię stracić, ale muszę się upewnić, że zostaniesz ukarana za to gówno, które tam odwaliłaś- kontynuował, ale już na mnie nie krzyczał.
Postanowiłam skorzystać z przerwy w jego przemowie.
-To jest ten moment, w którym pytasz mnie dlaczego zaatakowałam Harrego, czy zrobisz to dopiero po tym jak bezsensownie mnie pobijesz?- zapytałam gorzko. Oboje wiedzieliśmy w jakim kłopotliwym był położeniu. Pobije mnie, a ja go zostawiam. Postawiłam sprawę jasno. Nie pobił mnie i przez to wyszedł na cipę przed jego gangiem, co czyniło go bezradnym i łatwo ulegającym.
-Nawet nie zaczynaj- nie jestem w nastroju na to gówno- warknął. Zwalczyłam chęć schowania się pod łóżkiem i wstałam, moje oczy nie były do końca na tym samym poziomie co jego, ale przynajmniej już nie górował nade mną jak wtedy, gdy siedziałam.
-Myślę, że mam cholerną szansę na wytłumaczenie się. Wiesz, że nie poddam się bez walki.
-Nie obchodzi mnie nawet jakie masz wytłumaczenie, ale jestem pewien, że Harry chętnie by to usłyszał- podszedł do mnie. Przedtem całkowicie kłamałam- Zayn przyćmiewał mnie wzrostem.
-Harry, do cholery, wie co zrobił- splunęłam. Widziałam błysk ognia w jego oczach, jego zęby znów się zacisnęły, a jego klatka piersiowa znów zaczęła się unosić. Cholera.
Złapał mnie mocno za rękę, wysyłając przy tym ból aż po moje palce. Wypuściłam małe krzyknięcie, ale udawał, że tego nie słyszał, gdy ciągnął mnie z powrotem do salonu, gdzie jego przyjaciele siedzieli, rozmawiając przyciszonymi szmerami. Bez wątpienia rozmowy były o mnie.
Gadanie ustało gdy tylko weszłam.
-A teraz może podzielisz się z wszystkimi powodem twojego cholernego szaleństwa, zanim sprawię, że nie będziesz w stanie mówić przez jakiś czas. Skuliłam się przez jego groźbę, ale udało mi się na niego spojrzeć.
-Nawet się nie waż tak na mnie patrzeć- warknął, potrząsając mną lekko. Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na moją oczekującą publiczność.
Liam, Niall i Louis- wszyscy wpatrywali się we mnie jakbym była chwastem, który trzeba wyrwać albo na robaka, którego trzeba zdeptać. Byłam dla nich czystym przykładem braku szacunku i nic więcej. Harry spoglądał na mnie, jak możecie zgadnąć, z czystą nienawiścią i przemocą. Chciał mnie skrzywdzić.
Danielle patrzała na mnie nerwowo, jej ciało się trzęsło i była przytrzaśnięta do Liama z oczami szeroko otwartymi ze strachu o moje bezpieczeństwo. Eleanor po prostu spoglądała na mnie z dezaprobatą, coś czuję, że mnie niedługo skarci. Ale wciąż widziałam jak jej oczy wędrują po moim ciele w poszukiwaniu siniaków i westchnienie ulgi, gdy nic nie znalazła.
-Czekamy- warknął Zayn.
-Myślę, że powinieneś zapytać tego pieprzonego drania, by powiedział ci co się stało- również syknęłam, będąc głupią jeszcze raz. Dłoń Zayna się rozwarła, ponownie łącząc się z moją twarzą, posyłając mnie kilka kroków w tył. Widziałam, że Eleanor drgnęła przez hałas, a Danielle musiała odwrócić wzrok.
-Powiedz tak do mnie jeszcze raz, ostrzegam cię.
-Chcę mieć to już za sobą, ale nie mam cholernego pojęcia o czym ta dziwka gada- Harry mruknął, krzyżując ręce na piersi. Rozwarłam nozdrza i posłałam mu sztyletowe spojrzenie. Robiąc krok do przodu, byłam gotowa by go uderzyć, ale Zayn zobaczył co chcę zrobić. Szybko przyciągnął mnie plecami go jego klatki piersiowej i przytrzymywał mi ręce po obu moich bokach.
-Nawet o tym nie myśl- ostrzegł mnie.
-Zaatakuj mnie jeszcze raz, to ci oddam- Harry podszedł, by mi grozić, a jego oczy płonęły z nienawiścią.
-W porządku, stary, ustąp- rozkazał mu Zayn. -Zajmę się moją kobietą, dzięki- ostrzegł Harrego.
-Myślę, że już udowodniłeś, że nie umiesz sobie z nią poradzić- odparł Harry, ale się odsunął.
-A teraz, kochanie, lepiej do cholery wyjaśnij Harremu, co do piekła przeszło ci przez myśl, kiedy zdecydowałaś się go zaatakować, albo wyślę cię na twoje miejsce- czyli do szpitala, na oczach wszystkich. Odepchnęłam ode mnie Zayna tak mocno, jak tylko potrafiłam, co sprawiło, że i tak puścił mnie tylko na chwilę, zanim złapał mnie ponownie.
-On zgwałcił Clarie.
Na moment cały pokój zamilkł, zanim wybuchł w chaosie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)