poniedziałek, 8 lipca 2013

Chapter 17: Playing with Fire

Następnym razem, gdy się obudziłam był ranek. Jeśli mam być szczera czułam się świetnie. Myślę, że niemal doszłam do siebie po ataku. Teraz jedynym problemem, z którym będę mieć do czynienia jest Zayn. Ostrożnie ześlizgnęłam się z łóżka zaskoczona tym, że drzwi są odblokowane. Apartament wyglądał radośnie z odbijającym się światłem od każdej jego powierzchni. Słyszałam z kuchni jak naczynia obijają się o siebie. Ciepłe powietrze wypełniał jakiś pyszny zapach. Po raz pierwszy w domu Zayna czułam się dobrze, czułam domową atmosferę, a nie więzienną. Przeszłam do kuchni na palcach i stanęłam w drzwiach obserwując Zayna szamoczącego się nad kuchenką. Nucił nieznaną mi melodię kołysząc się przy tym lekko.Nie wiem...wydawał się być szczęśliwy?
-Dzień Dobry.- szepnęłam cicho, zdradzając przy tym swoją obecność. Zayn zamarł i odwrócił się szybko. Ciepło rozlewające się na jego policzkach ukazało jego zakłopotanie. Szybko jednak powrócił chłód i wrócił do tego co robił.
-Dzień Dobry kochanie, dobrze spałaś?- zapytał przez ramię i zrobił niepewny krok w moją stronę.
Czy wszystko będzie teraz inne z Zaynem?
-Taa, a ty?- odpowiedziałam cicho. Głos, który opuścił moje usta był lekko niepewny i przestraszony.
-Tak, jestem trochę skacowany.- odetchnął pokornie. Moje serce przyspieszyło na wspomnienie poprzedniej nocy.
-Wziąłeś Advil*? Skinął głową w odpowiedzi na moje pytanie. Rozmowa była coraz bardziej niezręczna. Wciąż nie mogłam ocenić czy pamięta wczorajszą noc. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że tak.
-Chcesz śniadanie? Zrobiłem omlety.
-Brzmi świetnie. Odetchnęłam z ulgą i wsunęłam się na stołek za ladą. Odwrócił się i popchnął w moją stronę talerz z pięknie wyglądającym jedzeniem. Usiadł na drugim stołku obok mnie.
Jedliśmy w niezręcznej ciszy. Nie chcę przekraczać granicy i wspominać o ostatniej nocy, ale nie wiem czy kiedykolwiek dojdzie do tego. Po tym jak oboje skończyliśmy, Zayn zebrał nasze talerze i zaczął je myć.
-Idę wziąć prysznic.- mruknęłam rozczarowana brakiem jakiejkolwiek wzmianki o ‘pijanej obietnicy’ Zayna.
-Możesz wziąć świeża parę ubrań z mojej komody, kiedy skończysz.- odpowiedział prosto.
Po moim prysznicu wślizgnęłam się w dres i t-shirt Zayna, po czym udałam się do salonu, skąd usłyszałam telewizor. Gdy tylko weszłam do salonu, Zayn zauważając mnie wyłączył go. Usiadłam obok niego na kanapie wraz z większą odwagą by w końcu porozmawiać o ostatniej nocy.
-Umm, czuję się lepiej.
-Miło mi to słyszeć.- powiedział, całkowicie odwracając ciało w moja stronę.
-Myślę, że pora bym wróciła do domu. Mój głos zniżył się do szeptu. Czy dotrzyma swojej ‘pijanej obietnicy' i pozwoli mi odejść? Czy zmierza trzymać mnie tu jak więźnia już zawsze?
Ciało Zayna zesztywniało, a oczy błysnęły gniewem. Nie, to niemożliwe. Czyli wracamy do starego Zayna...
-Nie.- powiedział spokojnie, ale jego głos był szorstki.
Byłam zła. Myślałam, że już przez to przechodziliśmy. Czułam jak moje brwi marszczą się, a zęby zaciskają. Zayn uniósł brwi w śmiechu widząc, że zamierzam na niego krzyczeć. Moje pięści zacisnęły się mocno i zerwałam się z kanapy.
-Nie pytałam o zgodę. Mam zamiar wrócić do domu.- splunęłam i zaczęłam się oddalać. Byłam już prawie w pokoju, gdy Zayn mnie dogonił. Chwycił mnie za ramię i przyparł do najbliższej ściany. Poczułam lekki ból. Byłam jeszcze trochę obolała.
-Słucham!? Potrząsnął mną lekko. -Chcesz to powtórzyć kochanie? Skrzywiłam się na jego krzyk i mocny uścisk. Będąc upartą suką, zaczęłam się z nim spierać.
-WRACAM DO DOMU. Zmrużył oczy.
-Nie sądzę.- prychnął i pchnął mnie by wrócić do oglądania telewizji.
-Obiecałeś.- szepnęłam cicho. Widziałam całe napięcie. Jego oczy rozbłysły na sekundę i wydawało mi się, że zmiękły.
-Dobrze.- mruknął. Myślałam, że się przesłyszałam. Zamarłam w miejscu nie zbyt pewna tego co się właśnie stało. Może będzie z nim teraz inaczej. Nie chciałam robić wielkiej sprawy z tej małej zamiany, nie chciałam też by czuł się nieswojo, ale nadal potrzebowałam mieć pewność że w przyszłości się to powtórzy.
Wbrew mojej woli, podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek. Gdy się odsunęłam spojrzałam w dół na oszołomionego Zayna. Szybko zebrał się i spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami, które były zachmurzone emocjami.
Podniósł się z kanapy, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Poczułam iskry przechodzące przez nasze złączone dłonie. Zazwyczaj chwytał mnie za ramię czy nadgarstek, a teraz było inaczej.
-Chodźmy zanim zmienię zdanie, kochanie.- warknął nie patrząc na mnie, wrócił do postawy Bad Boya. Mimo to mogłabym przysiąść, że słyszałam rozbawienie w jego głosie.
Trzymając się za ręce jechaliśmy windą, przeszliśmy hol, aż dotarliśmy do samochodu. Oboje milczeliśmy, ale to nie była ta sama niezręczna cisza co przy śniadaniu. To było prawie wygodne. Prawie.
-Dziękuję.- wyszeptałam, gdy Zayn zatrzymał się przy moim mieszkaniu. Odpięłam pas i wyskoczyłam z auta, zanim zmieni zdanie i nie pozwoli mi odejść.
Kiedy usłyszałam zamykane drzwi od samochodu moje serce zamarło. Wiedziałam, że tak łatwo nie pozwoli mi odejść.
Odwróciłam się by zobaczyć Zayna, jego włosy postawione na żel i skórzaną kurtkę zarzuconą na t-shirt. Gdyby nie to, że jest pieprzonym szaleńcem mogłabym myśleć, że jest piękny.
-C-co t-ty robisz?- jąkałam się ze strachu.
Zayn uśmiechnął się na fakt, że strach przed nim wciąż wywyższał nade mną.
-Kochanie, jaki byłby ze mnie dżentelmen, gdybym nie odprowadził cię do drzwi? Zaśmiał się gdy złapał mnie za rękę jeszcze raz. Znam Zayna od kilku tygodni, ale słowo ‘dżentelmen’ nie jest pierwszym, które przychodzi mi na myśl, kiedy o nim myślę. Tak właściwie, to ono w ogóle nie przychodzi mi do głowy.
Uśmiechnęłam się uprzejmie do niego i poszłam za nim do domu.
Zatrzymaliśmy się tuż pod moimi drzwiami.
Ciemne brwi Zayna zmarszczyły się w głębokiej koncentracji. Spojrzał na mnie.
-Chcę zabrać cię na prawdziwą randkę, kochanie. W piątek o 7 wieczorem. Postanowił bez konsultacji ze mną.
-Emmm, Zayn, jaki dziś dzień?- spytałam nieśmiało. Zaśmiał się z mojego braku pamięci (który nawiasem mówiąc spowodowany był przez kogoś kto trzymał mnie w zamknięciu ponad tydzień...)
-Wtorek.- powiedział to tak blisko mnie, że moje serce zaczęło mocniej bić z nerwów, w obawie przed prawdopodobnym pocałunkiem.
-Tu są twoje klucze i telefon. Znalazłem to w kieszeni Devona.- wyszeptał z uśmieszkiem. Wyrwałam moje rzeczy i włożyłam klucz w zamek. Już miałam je otwierać, gdy Zayn chwycił mnie i przywarł swoimi ustami do moich. Przez chwilę zamarłam w szoku. Jego zęby szarpały moją dolną wargę, prosząc o dostęp dla swojego języka. Jego dłonie dotarły w dół mojej talii, aż do mojego tyłka po to by go ścisnąć. Próbowałam go odepchnąć, zła, że gdy mamy przyjemną chwile on jest takim chujem i to niszczy. On nie ustąpił. Czułam jego chichot na swoich ustach. Wyraźnie lubił gdy mu się opierałam. Chory skurwiel.
W końcu odsunął się bym mogła odetchnąć. Popatrzyłam na niego z blaskiem czystej nienawiści, mając nadzieje, że dostał wskazówkę.
-Do zobaczenia w piątek.- mruknął, gdy ścisnął mój tyłek ponownie. Gniewnie odsunęłam się od niego nie zadając sobie trudu by spierać się z nim, bo wiem, że dla mnie skończyłoby się to gorzej. Otworzyłam drzwi i zrobiłam krok.
-Hannah!- zawołał zanim zdążyłam je zamknąć.
-Cieszę się, że czujesz się już lepiej. Uśmiechnął się ponownie. Zmrużyłam oczy pokazując mu mój najdłuższy palec i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Słyszałam jego śmiech odbijający się echem od korytarza.
-Oh, hej, jesteś z  powrotem. Odwróciłam się, żeby zobaczyć Natashę z czerwonymi włosami upiętymi w kok i ubraną w nic poza bielizną. Zachowywała się tak jakbym wyszła do sklepu czy pobiegać, a nie opuściła dom na tydzień. Byłam jej za to wdzięczna.
-Ta.- westchnęłam niepewnie i weszłam w głąb domu. Tęskniłam za tym mieszkaniem.
-Nie wiedziałam, że masz rodzinę w Londynie.- powiedziała wpychając garść Doritos do ust. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-O czym ty na Boga mówisz?- zapytałam kompletnie zdezorientowana. Natasha uniosła brwi.
-Claire powiedziała mi, że tam jesteś. Zgaduję, że to nie było prawdą...- syknęła podejrzliwie.
Zamarłam. Pewnie Claire nie powiedziała jej, że Zayn zabrał mnie do siebie i kryła mnie przed Natashą.
-O tak, tak. Byłam u rodziny! Jak głupia mogłam być, by o tym zapomnieć! Zaśmiałam się nerwowo.
Przewróciła oczami i skierowała się z powrotem w stronę swojego pokoju.
-Racja. Trzymajcie pieprzone tajemnice przede mną.- mruknęła pomiędzy oddechami.
Westchnęłam. Czułam się źle trzymając to wszystko przed nią w ukryciu. Miranda była jej najlepszą przyjaciółką, a Claire jest moją. Musi pogodzić się z tym, że mamy swoje sekrety.
Poszłam do mojego pokoju, by sprawdzić czy Claire tam jest i rzeczywiście, siedziała na łóżku. Zauważyła, że weszłam po tym jak usłyszała sygnał przychodzącej wiadomości, którą zresztą sama do mnie wysłała.
-OMÓJBOŻEJESTEŚWDOMU!- krzyknęła i podbiegła do mnie pochłaniając mnie w uścisku. Zaśmiałam się z jej entuzjazmu i usiadłam na łóżku gotowa by wszystko jej opowiedzieć.
Claire zamknęła drzwi, upewniając się, że Natasha nic nie usłyszy, a potem spojrzała na mnie w oczekiwaniu.
-No dalej!- podpowiadała bym zaczęła mówić.
-Zostałam brutalnie zaatakowana i prawie zgwałcona gdyby Zayn mnie nie uratował. Zabrał mnie do swojego mieszkania, oczyścił rany i dosłownie zamknął mnie w pokoju, karząc leżeć przez tydzień w łóżku. I w końcu udało mi się go dzisiaj przekonać by pozwolił mi wrócić do domu. Wyszeptałam. Claire otworzyła szeroko oczy. Gdy opowiedziałam jej o drugiej stronie Zayna, chociaż była zaskoczona, powiedziała mi żebym była ostrożna. Bawiłam się się z ogniem. Żadna z nas nie wiedziała ile ’Miły Zayn’ przetrwa, jeśli w ogóle przetrwa...

*Advil to tabletki przeciwbólowe. :)

ROZDZIAŁ PRZETŁUMACZONY PRZEZ OLĘ (@Truskawkaaaaaaa)