sobota, 27 lipca 2013

Chapter 22: Three Strikes

Zaciekle atakowałam guzik windy, modląc się, żeby dotarła do mnie, zanim zrobi to ktoś kto za mną ruszył. Kontynuowałam wciskanie guzika, ale winda nie nadchodziła.
Cholera, pewnie znów włączył tą głupią blokadę.
Odwróciłam się i zobaczyłam zbliżającego się Louisa i Nialla z poważnymi wyrazami twarzy. Nie miałam wątpliwości, że to Zayn wysłał ich, żeby przytargali mnie z powrotem do salonu, kiedy on sam zajęty jest pewnie swoimi bolącymi jajami i zranionym ego. Gdy tylko do mnie dotarli, schyliłam się i prześlizgnęłam pomiędzy ich rękoma i rzuciłam się w stronę gabinetu.
Zbiłam ich z tropu, więc miałam sekundę czy dwie forów, ale zaczęli mnie gonić. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zablokowałam je, zapewniając sobie tym więcej czasu. Szybko szarpnęłam okno by je otworzyć i wspięłam się przez nie na drabinę ewakuacyjną. To była długa droga w dół, ale już kiedyś tędy uciekałam.
Poczułam łzy w oczach na déjà vu, które przeżywałam. Myślałam, że ja i Zayn jesteśmy ponad to. Myślałam, że będzie inaczej, ale było dokładnie tak samo jak kilka tygodni temu. 
Usłyszałam donośny huk nade mną i nagle głowy Nialla i Louisa pojawiły się w oknie, obserwując mój wyścig w dół. Byłam już kilka pięter niżej niż penthouse Zayna. 
-Kurwa!- krzyknął Louis, znikając mi z pola widzenia, wracając pewnie by zdać sprawozdanie Zaynowi.
Nie wiedząc jak dostać się stąd do domu, pokonałam drogę do mojego mieszkania pieszo w mniej niż piętnaście minut. Kiedy byłam już na miejscu, znalazłam spokojnie siedzącą w piżamie Clarie, która oglądała telewizję. Gdy tylko weszłam, odwróciła się i rzuciła w moją stronę. 
-Tak się martwiłam. Nie wróciłaś na noc. Czekaj... czemu masz na sobie jego ciuchy?- zapytała podejrzliwie. Podniosłam palec w górę, na znak by poczekała i zdyszana, udałam się do kuchni po szklankę wody. 
-Siedzieliśmy u niego i wszyscy zasnęli.- wyjaśniłam, wiedząc, że od razu zakłada, że z nim spałam.
-Jak było?- naciskała. Przełknęłam wodę i odwróciłam się do niej.
-Cudownie...aż do dzisiejszego poranka. Jej oczy się rozszerzyły.
-Co się stało? Hannah, powiedz. Nie możesz trzymać mnie w cieniu!- jęknęła nerwowo. Usiadłam, a mój oddech w końcu wracał do normy.
-Myślał, że piszę z jakimś chłopakiem, a tak naprawdę to był mój brat, więc mnie uderzył. Odwróciłam twarz, tak, żeby pokazać jej zraniony policzek. Nie wiem jak to wyglądało, ale nie sądziłam, że będzie tak źle. Clarie dyszała i delikatnie przejechała palcami wzdłuż mojego policzka.
-O mój boże...- nie wiedziała nawet co powiedzieć.
-A potem kopnęłam go w jaja i upokorzyłam na oczach jego gangu i ich dziewczyn. Problem rozwiązany.- wzruszyłam ramionami i wstałam.
-Oszalałaś Hannah!- krzyknęła na mnie, gdy szłam do łazienki, by wziąć prysznic. 
-Ten statek już odpłynął, Clarie.- krzyknęłam w odpowiedzi.
Wzięłam długi, przyjemny prysznic, stojąc pod gorącymi strumieniami wody, rozmyślałam o tym co robię z Zaynem. Dokąd to prowadziło? Co mamy teraz zrobić?
Pół godziny później niechętnie wyłączyłam wodę, kiedy zaczynało robić się zimno i się wytarłam. Szybko włożyłam na siebie coś wygodnego i usiadałam do pracy nad moim makijażem. Musiałam jakoś ukryć tworzącego się na moim policzku siniaka. 
Próbowałam zdziałać coś podkładem, ale usłyszałam donośne uderzanie w drzwi. Mój żołądek się spiął. On by tu nie przyszedł, nie?
Zanim zdążyłam ją ostrzec, usłyszałam, że Clarie otwiera drzwi. Dosłownie kilka sekund później usłyszałam jej krzyk. Rzuciłam się w jej stronę i zobaczyłam bladą Clarie stojącą przy dzrzwiach frontowych, a Zayn stał w salonie, rozglądając się w poszukiwaniu mnie.
-N-n-nie ma jej tutaj.- Clarie wyjąkała nerwowo z miejsca, w którym stała.
-Bzdura.- warknął. I wtedy wkroczyłam do pokoju z rękoma na biodrach.
-Co ty, do cholery, tutaj robisz?- krzyknęłam na niego. Głowa Zayna obróciła się w stronę mojego głosu, a jego wściekłe oczy spoczęły na mnie. Cieszyłam się, że nie nałożyłam jeszcze makijażu, więc mógł zobaczyć pełny zakres szkód, które mi wyrządził. 
-Zadałam ci jebane pytanie.- warknęłam. Zrobił kilka długich kroków, zmniejszając przestrzeń między nami i złapał mnie za nadgarstki. 
-Co to do chuja miało być?- krzyknął. Spojrzałam kątem oka na Clarie. Drżała ze strachu i wydęła dolną wargę, jakby zaraz miała się rozpłakać.
-Mogłabym zapytać cię o to samo.- odparłam chłodno, z trudem, na próżno, w jego uścisku.
-Myślisz, że możesz uciec po tym, jak ośmieszyłaś mnie na oczach mojego gangu, kochanie?- krzyknął ponownie, potrząsając mną lekko.
-Ty zacząłeś. Ty uderzyłeś mnie pierwszy!- broniłam się. Jego oczy płonęły.
-Uderzyłem cię, bo myślałem, że mnie zdradzasz. Mogłaś to po prostu wyjaśnić.- wykrzyczał, znów mną potrząsając.
-Jeśli mnie, kurwa, nie puścisz to zrobię ci powtórkę z dzisiejszego ranka i ograniczę twoje możliwości do robienia dzieci.- warknęłam. Zmrużył na mnie oczy, ale puścił moje nadgarstki. Odeszłam od niego i oparłam się plecami o ścianę. Moje wciąż mokre włosy opadły mi wokół twarzy, gdy osunęłam się na podłogę. Spojrzałam na jego wciąż rozwścieczoną postawę.
-Myślałam, że wszystko się zmieni. Myślałam, że będziemy się starać.- wyszeptałam. Spojrzał na mnie, a jego gniew wyparował. 
-Straciłem nad sobą panowanie. Przepraszam.- wyszeptał. Podszedł i usiadł obok mnie, zostawiając przy tym dość miejsca, tak, że prawie się dotykaliśmy.
-Mogłeś po prostu zapytać kim jest David.- kontynuowałam. Widziałam, że Clarie patrzy na mnie ze zdziwieniem, a jej ciało wciąż drżało ze strachu. 
-Straciłem ją. Kompletnie straciłem nad sobą kontrolę, tak bardzo cię przepraszam. Ale na samą myśl o tobie z kimś innym...- nie mógł dokończyć zdania. 
-Ale ty kompletnie znieważyłaś mnie na oczach wszystkich. Wiedziałaś, że ze wszystkich sposobów jakimi mogłaś zareagować, ten był najgorszy.- skarcił mnie cicho. 
-Wiem, ale musiałam upewnić się, że nie zrobisz tego ponownie.- wyjaśniłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Przepraszam.- pisnęłam. Westchnął i objął mnie, trzymając delikatnie przy jego piersi.
-Myślę, że jesteśmy kwita.- wymamrotał. 
-Zayn co my wyprawiamy? Dalej będziemy łudzić się, że się nam uda?- zapytałam, a jego ciało zesztywniało.
-Popełniłem błąd i przepraszam. Proszę, kochanie. Proszę, nie mów tak.- powiedział błagalnie. Kilka łez spłynęło mi po policzkach i spojrzałam na niego ze smutkiem. 
-To była nasza szansa. Nie wiem ile jeszcze mogę ci ich dać, Zayn. Nie mogę być w takim toksycznym związku, oszukując się i myśląc, że będzie lepiej. Nie będzie.
-Proszę, kochanie. Popełniłem błąd- źle cię osądziłem. 
-Ile ''błędów'' popełnisz zanim wyląduję w szpitalu? Nie mogę tego zrobić, Zayn. Nie sądzę, żeby się nam udało. Nie sądzę, że MY się udamy.- wyszeptałam ze smutkiem, wciąż w jego objęciach. 
-Nie. Nie, uda nam się. Wiem, że się uda. Jesteś silna i możesz walczyć. Możesz mnie powstrzymać. Proszę...- powiedział błagalnie. 
-Myślę, że potrzebujemy przerwy, by to przemyśleć.
-Nie. Proszę, kochanie. Nie ty. Nie możesz mnie zostawić.- brzmiał jakby płakał, ale kiedy na niego spojrzałam, wpatrywał się przed siebie bez emocji. 
-Nie wiem.
-Proszę. Zrobię wszystko.
Spojrzałam na Clarie, która wciąż stała przy drzwiach, ale się już nie trzęsła. Patrzała się na mnie w kompletnym szoku.
-Dobrze, ale są pewne zasady.
-Cokolwiek powiesz.- usiadł prosto, trzymając mnie mocno, tak, jakby mnie puścił, miałabym zniknąć. 
-Tkniesz mnie i odchodzę. 
-Oczywiście.
-Mogę gadać z chłopakami.
-Ale-
-Zayn, nie będę spędzać z nimi nocy, ale mogę dać przynajmniej kelnerowi moje jebane zamówienie, albo przywitać się z twoimi przyjaciółmi. Zayn zesztywniał, gdy o tym usłyszał. Niechętnie, ale się zgodził. Wiedział, że nie ma innego wyboru.
-Żadnych malinek. 
-One cię chronią, Hannah.- powiedział stanowczo.
-Zayn- 
-Nie, to jedyna rzecz, której nie zmienię. Jeśli nie zakryłabyś swojego znaku tej nocy, kilka tygodni temu, nie musiałbym nieść twojego nagiego, pozbawionego życia ciała z powrotem do mojego mieszkania. Całe moje ciało trzęsło się na wspomnienie nocy, kiedy prawie straciłam dziewictwo i prawie zostałam pobita na śmierć, gdyby nie Zayn.
 -Dobrze.- westchnęłam. Odepchnęłam się od niego i wstałam. On też wstał. 
-To twoja ostania szansa.- ostrzegłam. Popatrzył na mnie i skinął głową.
-Trzecia wpadka i to koniec. Próbowaliśmy wcześniej już dwa razy.- kontynuowałam.
-Okej.- skinął głową. Zamknęłam oczy, nie będąc przekonana, czy to dobry pomysł.
-Ale ja też mam zasady.- powiedział. Wpatrywałam się w niego z podniesionymi brwiami.
-Jeśli powiem ci co masz robić, szczególnie w miejscu publicznym, proszę, posłuchaj mnie. To nie czyni ze mnie dupka, po prostu chcę cię chronić. Nie wiesz jak radzić sobie z ludźmi, z którymi jestem powiązany, ale ja tak, proszę. Przewróciłam na niego oczyma.
-Cokolwiek.
-Ok, i nigdy nie będziesz poniżać mnie przy członkach mojego gangu ponownie, albo będziemy mieli poważne problemy. Spojrzał na mnie znacząco i pogroził mi palcem przed twarzą. Strąciłam jego rękę, ale skinęłam głową.
-Nie będę musiała, jeśli nie będziesz zachowywał się jak kutas.- wzruszyłam ramionami. Roześmiał się bez humoru.
-Nie będę kutasem, jeśli nie będziesz zachowywać się jak suka, kochanie. Złapał mój podbródek pomiędzy palec wskazujący a kciuka i przechylił głowę by na niego spojrzeć. Ostrożnie i powoli pochylił się i złożył pocałunek na moim zranionym policzku. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie się tym nacieszyć. Jego usta znalazły drogę do moich i pozostawiły delikatny, niewinny pocałunek. Zanim też postanowiłam go pocałować, odsunął się i na mnie spojrzał. Sama zrobiłam to samo i wydostałam się z jego uścisku.
-Możesz zostawić mnie dzisiaj samą? Zadzwonię do ciebie jutro, okej? Po prostu potrzebuję czasu sam na sam.- poprosiłam. Jego oczy złagodniały, a jego umięśnione ramiona mnie otoczyły.
-Dobrze, kochanie.- wyszeptał. Pocałował mnie w czoło i podszedł do drzwi, ignorując na swojej drodze obecność Clarie. 
-Jeśli kiedykolwiek będziesz dotykać moich jaj ponownie, kochanie, lepiej, żeby to było w łóżku.- powiedział z figlarnym uśmieszkiem, kończąc między nami smutne napięcie. Pomachałam mu i zamknęłam drzwi i ruszyłam z powrotem do mojej sypialni by zakryć siniaka. Spojrzałam na wyblakły znak na mojej szyi, zaskoczona tym, że Zayn nie naznaczył mnie tu i teraz. 
W rzeczywistości, był ledwo zauważalny. 
Zgarnęłam włosy na bok, tak, żeby zasłonić go całkowicie i westchnęłam z ulgą. Nie czułam się jak przedmiot, ale za to czułam się lepiej we własnej skórze. Odwróciłam się do lustra, unikając patrzenia na siniaka. Nie byłam w stanie zakryć go całkowicie, więc ciemny cień wciąż widniał na moim policzku.
Kiedy wróciłam do salonu, znalazłam Clarie dokładnie tam gdzie ją zostawiłam.
-Wszystko okej, Clarie bear?- zapytałam delikatnie. Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczyma z kumulującymi się w nich łzami. 
-J-j-ja...-wyjąkała. I wtedy poczułam się winna. Clarie dorastała w Londynie, więc wiedziała o rzeczach, które One Direction robili. Ona, z tych wszystkich ludzi, najlepiej wiedziała, że trzeba się ich bać, więc spotkanie z Zaynem musiało wystraszyć ją jak cholera.
-Przykro mi, że musiałaś oglądać go w takim gniewnym stanie.- wyszeptałam do niej.
-Jestem z ciebie taka dumna!- pisnęła, szokując przy tym obydwie z nas.
-Że c-c-co? 
-Oswoiłaś go. Postawiłaś się mu! Spojrzałam na nią jakby by była nienormalna i wybuchłam śmiechem. Ta dziewczyna zawsze będzie mnie zadziwiać. Szybko ją przytuliłam i pokręciłam głową..
-Masz charakterek, Clarie bear. 
-A ty jesteś szalona, a myślę, że to ratuje cię od pobicia przez Zayna. Myślę, że jest w tobie zakochany, a w twoim towarzystwie zachowuje się jak zagubiony szczeniaczek. Przewróciłam na nią oczyma i poszłam z powrotem do swojego pokoju. Nie mogłam tego okazywać, ale wewnątrz trzęsłam się ze strachu przez konfrontację z Zaynem.
Naprawdę myślałam, że chciał mnie pobić, czy coś.
Ilość odwagi, żebym mogła stawić mu czoła wyczerpała mnie psychicznie i fizycznie. 
Weszłam pod kołdrę na moim łóżku i zwinęłam się w kłębek. Zajęło mi to pół godziny, ale w końcu zmusiłam się by zasnąć o trzeciej po południu... w sobotę.