Po tym jak Zayn wyszedł, leżałam w łóżku po prostu rozmyślając. Jak długo zamierza mnie tu trzymać? Bo jestem tu przecież wbrew mojej woli... W ogóle to przeżyję? Bo może Zayn ma zamiar mnie zabić?
Kiedy drzwi się otworzyły, moje serce momentalnie stanęło. Jeśli to Zayn, to przysięgam, że-
-Hej, co tam? Zabrzmiał głos Eleanor, który był w tej chwili jak niebo dla moich uszu... w przeciwieństwie do szorstkiego głosu Zayna. Wzruszyłam tylko ramionami i posłałam jej uśmiech.
-Mogłoby być lepiej.- westchnęłam. El zaśmiała się i ostrożnie usiadła na łóżku, tuż obok mnie.
-Będę wpadać do ciebie codziennie, by sprawdzać jak się czujesz.
-To znaczy, że zamierza mnie tu trzymać...-pomyślałam na głos. Ona posłała mi tylko przyjazny uśmiech.
-Przykro mi, ale chyba nie masz innego wyboru.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie z nim...- powiedziałam błagalnie, mimo to, że wiedziałam, że El nic nie zdziała.
-Niestety muszę.- wyszeptała, pocierając pocieszająco moje ramie.
-Dlaczego pozwalasz Louisowi tobą pomiatać? Dlaczego pozwalasz mu, by cię karał?- zapytałam. Eleanor westchnęła. Pewnie nie chciała wracać do tej rozmowy, ale nie miała wyboru.
-Ponieważ go kocham.
-Bez obrazy, ale to nie jest miłość.
-W tym wypadku- jest. Chłopaki zamieszani są w jakieś niebezpieczne sprawy, z niebezpiecznymi ludźmi. Louis wie, co jest dla mnie najlepsze.- starała się mnie przekonać. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Nigdy tego nie zrozumiem.
-Muszę już iść, chciałam tylko przyjść i się pożegnać. Radzę ci odpoczywać, byś choć trochę wydobrzała. To rozkaz.- powiedziała surowo.
-Szkoda...nie słucham rozkazów. Zresztą i tak nie chciałam tu leżeć.- powiedziałam i po chwili siedziałam już na łóżku. El otworzyła oczy ze zdziwieniu i wyciągnęła ręce w moją stronę, by z powrotem mnie położyć.
-Hannah, przestań. Pokręciła głową z dezaprobatą. Przewróciłam tylko oczyma na jej żałosne próby zatrzymania mnie w łóżku.
-El, dobrze wiesz, że i tak wyjdę z łóżka niezależnie od tego czy będziesz mnie zatrzymywać. Obie wiemy, że jestem uparta. Zaśmiałam się. Ona tylko westchnęła.
-Wiem, mimo to i tak muszę próbować. Dobrze wiesz, że możesz tylko pogorszyć swój i tak już ciężki stan. Tak w ogóle czemu chcesz iść tam gdzie jest Zayn? Wciąż starała się zniechęcić mnie od opuszczenia łóżka. Zignorowałam palący ból w każdym moim mięśniu i wstałam. Udawałam, że nie widzę skrzywionej twarzy El na widok mojego zmasakrowanego ciała. To na serio musiało strasznie wyglądać.
-Jak chcesz to możesz pomóc mi dojść do salonu, albo możesz puścić mnie samą, sprawiając, że umrę z bólu. Twój wybór. W każdym razie i tak wygrałam.- zaczęłam jej dokuczać. Przewróciłam oczyma na moje dziecinne zachowanie i owinęła rękę wokół mojej tali.
-Wiesz, jesteś taka... waleczna. -zaśmiała się gdy weszłyśmy do salonu, gdzie siedziała piątka chłopaków. Z początku nikt nas nie zauważył.
-Joł, ziomki- krzyknęłam i momentalnie wszystkie pary oczy zwróciły się w naszą stronę.
-Nie rób żadnych głupstw.- szepnęła do mnie El.
-Ja? Głupstwa?- udawałam zdziwioną. Ona nie miała pojęcia, że jedynym powodem dlaczego chciałam tu przyjść było wkurzenie Zayna. To było zdecydowanie głupstwo, ale co tam. Pomyślałam, że jeśli porządnie go wkurzę, to zostawi mnie w spokoju lub... zabije. W każdym razie wszystko jest lepsze od bycia traktowaną jak przedmiot.
Zayn zerwał się na równe nogi, gdy udałam się w jego stronę, zostawiając za sobą Eleanor, która stała już obok swojego chłopaka.
-Co robisz poza łóżkiem?- spytał zatroskanym głosem. Spojrzałam w jego piwne oczy i złapałam za skrawek jego koszuli by móc utrzymać się na nogach. Trzymał mnie teraz tak, że mogłam stać prosto.
-Nie chcę już tam leżeć. Wzruszyłam ramionami.
-Nie obchodzi mnie to. Musisz się położyć, to nie podlega dyskusji.- rozkazał mi jego nieznoszącym sprzeciwu głosem.
-Masz racje, to nie podlega dyskusji. Sama doskonale wiem, co jest najlepsze dla mnie i mojego ciała. Spojrzałam na niego z ogniem w oczach, pokazując mu, że nie może mnie kontrolować.
-Hannah. Radzę ci wracać do łóżka zanim mnie wkurwisz.- wysyczał mi do ucha.
-Nie przyszłam tu, by się z tobą użerać- zmieniłam temat -przyszłam tu by z tobą pogadać.- szepnęłam mu tak uwodzicielsko, jak tylko potrafiłam. Widziałam, że oczy rozszerzyły mu się w szoku, ale widać było w nich szczęście. Na ustach zagościł mu cień uśmiechu.
-Naprawdę, kochanie? Uniósł brwi. Nie obchodziło go, że byłam przyciśnięta do jego klaty na oczach pozostałych. Przylgnęłam do niego jeszcze mocnej i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Tak. Chciałam podziękować ci za to, że mnie ocaliłeś. Nie miałam do tej pory szansy by to zrobić, ale jestem ci naprawdę wdzięczna. Jeśli nie przyszedł byś mi na ratunek, nie wiem co by się stało...Jesteś moim bohaterem.- zagruchałam. Nie wiem czy mi się zdawało... ale czy ja widziałam u niego rumieniec na policzkach? Zayn przycisnął swój nos do mojego kiedy się pochylił.
-Zawsze będę cię chronił, kochanie. Jesteś moja, nie pozwolę by coś ci się stało.- wyszeptał.
-Byłeś taki odważny!- pisnęłam. Widać było, że podobała mu się moja reakcja. -Pokonałeś samodzielnie trójkę facetów!
-Cóż...nie do końca zrobiłem to sam. Spojrzał zawstydzony w dół. Widać było, że cieszył go mój flirt, podziw i komplementy.
-Oh, nie bądź taki skromny!
-Chłopaki mi pomogli.- wzruszył ramionami, spoglądając na chłopaków siedzących na kanapie. Szybko odepchnęłam się od Zayna i podeszłam do jednego z nich; Liama.
-Tobie też chciałam podziękować za ratunek.- powiedziałam tym samym kusicielskim tonem, który używałam do Zayna. Głowy wszystkich obecnych były skierowane w moją stronę, a Liamowi o mało nie wypadły oczy ze zdziwienia.
-Co do cholery robisz?! Zayn warknął, powracając do swojej starej postawy, którą znałam i 'kochałam'. Ignorowałam wszystkie zdziwione spojrzenia i zawiesiłam moje poobijane ręce wokół szyi Liama. Siedział w bezruchu, nie wiedząc co zrobić, ale mnie nie odepchnął. Patrzył prosto przed siebie i starał się mnie ignorować.
-Dziękuję, Lili.- wyszeptałam i przycisnęłam usta do jego policzka. Momentalnie ktoś mnie od niego oderwał.
-Co to kurwa miało być?!- krzyknął mi prosto w twarz. Wiedziałam, że lepiej nie mieć do czynienia z jego gniewem, więc postanowiłam grać dalej.
-Dziękowałam mojemu bohaterowi.- powiedziałam jakby to było oczywiste. Zmrużył oczy.
-Nawet jeśli jesteś w krytycznym stanie, nie mam problemu, by przemówić ci do rozumu.- syknął. Przewróciłam oczyma.
-Ktoś tu jest zazdrosny.
-Doskonale wiem co robisz. Po prostu chcesz mnie wkurzyć. Cóż, gratulacje, kochanie. Udało ci się. A teraz idź do pokoju gościnnego i tam na mnie czekaj. Popchnął mnie w stronę korytarza prowadzącego do pokoju.
-Oh, proszę. Myślisz, że obchodzi mnie by zrobić tobie na złość?- zadrwiłam, tak jakby to nie była prawda. Jego oczy płonęły, a ja niemal mogłam poczuć, że reszta mi współczuła.
-Świetnie. Nienawidzisz mnie tak bardzo, więc zobaczymy co będzie jak nie będziesz miała nikogo oprócz MNIE!- warknął. Jego duża dłoń chwyciła mnie za ramię i pomimo moich protestów, ciągnął mnie do pokoju. Serce o mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. On chce mnie zabić!
Otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka. Uderzyłam prosto w ścianę i upadłam na podłogę. Czekałam aż Zayn przyjdzie mnie pobić, ale nie przyszedł. Zamknął drzwi z hukiem i zablokował je jednym kliknięciem.
-I tu kurwa siedź!- krzyknął zza drzwi i odszedł korytarzem. No cóż... mój plan do końca nie zadział. Teraz jestem jego więźniem bardziej niż kiedykolwiek.