niedziela, 23 czerwca 2013

Chapter 10: Overnight

Przypatrywałam się ze strachem w jego ciemne oczy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Zayn wpił się w moje usta. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp do wnętrza moich ust. Dostęp, którego mu nie dałam.
Przejął całkowitą kontrolę nad moimi ustami, mimo, że starałam się trzymać je tak nieruchomo jak tylko się dało. Nie próbował już wepchnąć do nich języka, bo i tak bym mu nie pozwoliła. Po kilku minutach pocałunku, którego nie odwzajemniałam, Zayn zszedł ze mnie.
Bez słowa odwrócił się, kierując się do jakiegoś pokoju. Rzuciłam szybkie spojrzenie na wnętrze jego mieszkania. Było urządzone prawie jak jaskinia. Ściany były ciemne, meble były z ciemnego drewna, a kanapy z ciemnej skóry. Na ścianach wisiały obrazy sztuki współczesnej, ale moją największą uwagę przykuła wielka plazma zajmująca prawie całą ścianę. Chyba nigdy nie widziałam bardziej kosztownego mieszkania. Ruszyłam w stronę windy, widząc w niej możliwość ucieczki.
Nacisnęłam przycisk przywołujący windę, modląc się, by przybyła szybko. Trzęsłam się ze strachu, nerwowo zerkając przez ramię. Gdziekolwiek jest teraz Zayn, może wrócić w każdej chwili...i... nie mogłam tego znieść.
Drzwi windy się otworzyły, pozwalając mi wejść do środka. Nacisnęłam przycisk zamykania drzwi, a następnie przycisk kierujący do holu, ale winda nie ruszyła. Zaczęłam wściekle naciskać wszystkie przyciski moimi drżącymi palcami, ale to nie pomagało.
Co jest kurwa?
-Wybierasz się dokądś, kochanie? Usłyszałam rozbawiony głos kilka metrów dalej. Podskoczyłam ze strachu i jeszcze szybciej zaczęłam naciskać przyciski w windzie. Zayn wszedł do windy i przycisnął mnie do ściany. Jego ręce trzymały mnie, niczym w więzieniu....straciłam już nadzieję na ucieczkę.
-Możesz uciekać ile chcesz, kochanie, ale i tak ci się nie uda. Winda na tym piętrze jest wyłączona.- wysyczał mi do ucha. Przełknęłam głośno ślinę. To oznacza tylko jedno... ja i on. Sami na tym piętrze.
Zostawił mnie oniemiałą w windzie i udał się tam, skąd przyszedł. Osunęłam się na podłogę, mając ochotę rozpłakać się jak małe pieprzone dziecko... ale nie mogłam. W ciągu ostatnich dni wyczerpałam już chyba limit łez do końca życia. Wyszłam z zimnej windy z powrotem do mieszkania potwora.
Czekałam aż Zayn przyjdzie i mnie stąd zabierze, ale się nie doczekałam, więc sama postanowiłam się trochę rozejrzeć. Miałam nadzieję, że znajdę inną drogę ucieczki. Wyjrzałam przez okno... wow, jesteśmy na najwyższym piętrze, na pewno nie przeżyłabym skoku.
Kontynuowałam zwiedzenie licząc, że znajdę wyjście ewakuacyjne czy coś w tym stylu. Nie mogłam znaleźć nic w tym pomieszczeniu, więc udałam się do następnego i od razu pożałowałam. Kuchania. A w niej Zayn.
-Skończyłaś już swoje próby ucieczki?- zapytał od niechcenia, unosząc wzrok znad płyty indukcyjnej. Nie odpowiedziałam, wciąż stojąc w drzwiach. Wrócił do tego co gotował, nucąc cicho jakąś nieznaną mi melodię.
Obserwowałam każdy jego ruch, ale zbyt bardzo bałam się do niego podejść. Patrzałam, jak jego mięśnie napinają się z każdym ruchem jego rąk. Obserwowałam jak doskonale radzi sobie w kuchni. Co jakiś czas jego ciemne oczy zerkały w moją stronę, ale poza tym zachowywał się tak, jakby mnie tu nie było.
-Jesteś głodna? Przerwał ciszę w całym pomieszczeniu. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową. Niski, pozbawiony humoru śmiech wydobył się z jego ust.
-Już przez to przechodziliśmy, kochanie.- westchnął. Cofnęłam się do tyłu, gdy tylko do mnie podszedł.
-Musisz być głodna. Jest prawie północ, a ty zapewne nie jadłaś dziś zbyt dużo. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć przez kuchnię, w kierunku stołu. Delikatnie posadził mnie na krześle i postawił przede mną talerz z jedzeniem.
Wziął talerz dla siebie i usiadł naprzeciwko mnie. Spożywał swoja kolację jakby naprawdę był głodny, nie zwracając na mnie uwagi. Nie tknęłam jedzenia, które zrobił. Nie zamierzałam. Nie mogłam.
Gdy skończył, odsunął swój talerz na środek stołu i odchylił się na krześle patrząc na mój nietknięty talerz, a potem na mnie.
-Zjedz to cholerne jedzenie, Hannah. Nie będę prosił ponownie.- warknął. Jak zwykle gdy na mnie krzyczał, moje serce biło nadzwyczaj szybko, a dłonie się pociły.
-Nie jestem głodna.- wyszeptałam, nie podnosząc wzroku. Zayn sięgnął ręką nad stołem i złapał mnie za podbródek, tak, że byłam zmuszona patrzeć prosto w jego gniewne oczy.
-Gówno prawda. Zjedz te cholerne jedzenie.- syknął. Zastygłam w jego uścisku, zanim mu odpowiedziałam.
-Nie zamierzam jeść niczego, co zrobiłeś.- syknęłam, równie zła jak on. Uniósł brwi w zdziwieniu na moje zachowanie i przechylił się tak, by znajdować się bliżej mnie.
-Zmień ton, kochanie. A jeśli nie, to ci w tym pomogę.
-P-przeprszam, ale nie mogę.- szepnęłam, patrząc w dół.
-Dlaczego, do cholery? Dlaczego nie pozwalasz sobie pomóc?- splunął. Zszedł ze swojego krzesła i przykucnął obok mnie, tak, że byliśmy na tym samym poziomie wzroku.
-Bo prawdopodobnie dodałeś coś do niego... albo je otrułeś.- powiedziałam na głos moje obawy. On tylko ponuro się uśmiechnął.
-Dlaczego miałbym to zrobić? Nigdy bym cię nie zabił, kochanie. Jesteś przecież moja. Zabicie cię byłoby głupstwem. Wciąż się uśmiechał, jakby mówił coś nie wiadomo jak śmiesznego. Uważałam zupełnie inaczej. Po tym co mi dzisiaj zrobił, uznawałam moją śmierć za prawdopodobną.
-Mogłeś coś do niego dosypać...- odparłam jak małe dziecko, któremu brakuje argumentów. Zayn uśmiechnął się do mnie, przechylając głowę w bok.
-Niby po co? Mam cię przecież tutaj, w dźwiękoszczelnym mieszkaniu. Oboje wiemy, że mógłbym zrobić z tobą, co tylko bym chciał. Gdybym chciał cię zgwałcić, narkotyki czy alkohol nie byłby mi potrzebne. Spojrzałam na niego ze strachem w oczach. Wiedziałam, że to zauważył.
-Zjedz to, Hannah.- wyszeptał. Skinęłam tylko głową, nie patrząc mu w oczy. Zabrałam się za jedzenie i zjadłam około 1/3 talerza. Spojrzałam na Zayna, który cały czas kucał i przez cały czas patrzał jak jem.
-Zayn... już nie m-mogę. Naprawdę czułam się, jakbym miała zaraz zwymiotować.
-Dobrze.- szepnął. Wyciągnął rękę w moją stronę i pomógł mi wstać z krzesła. Prowadził mnie w ciszy korytarzem w stronę jakiegoś pokoju. Szłam za nim w milczeniu. No bo co miałam zrobić? Uciekać? Nawet jeśli, to dokąd..?
-Czas spać, kochanie.- skinął w stronę łóżka królewskich rozmiarów stojącego na środku pokoju. Czułam, że całe moje ciało drży.
-Nie. Nie, chcę iść do domu, Zayn. Proszę. Zaczęłam płakać. Owinął delikatnie rękę wokół mojej talii i zaczął prowadzić mnie do łóżka, przynajmniej próbował, bo opierałam się, jak tylko mogłam. Zaczęłam go kopać i szarpać, gdy dalej mnie ciągnął. Nie używał zbyt dużo siły, zachowywał się jak rodzic, który próbuje zmusić swoje dziecko do pójścia spać. 
-Daj spokój, kochanie. Nie utrudniaj tego jeszcze bardziej.- powiedział cicho, gdy wciąż walczył ze mną by zaciągnąć mnie w stronę łóżka. Zdjął koszulkę i podał mi ją, ale nie miałam zamiaru brać jego ubrań.
-Możesz spać w tym, lub możesz spać nago. Twój wybór, kochanie. Wzruszył ramionami. Szybko chwyciłam materiał i trzymałam go mocno, nie bardzo wiedząc co mam z nim zrobić. Zayn zdjął spodnie rzucając je gdzieś w róg pokoju. Położył się po jednej stronie łóżka i patrzał na mnie wyczekująco.
-Chyba pójdę do łazienki...-wymruczałam, przerywając tą niezręczną sytuację. Westchnął i podparł się na łokciu.
-Nie musisz się wstydzić. Widziałem cię przecież w samej bieliźnie już wcześniej, kochanie. Pamiętasz naszą pierwszą randkę? Przebierz się w tą cholerną koszulkę. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się do niego plecami. Zdjęłam moją bluzkę, ale zostawiłam stanik. Założyłam koszulkę Zayna i zsunęłam moje brudne i porwane dżinsy.
Ostrożnie wśliznęłam się na drugą stronę łóżka, tak daleko od Zayna jak to tylko możliwe i zwinęłam się w kłębek. Nie był z tego zadowolony, więc pociągnął mnie w swoją stronę i delikatnie owinął rękę wokół mojej talii.
-Nie trzęś się, kochanie. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę.- próbował mnie pocieszyć; nie pomagało. Zaczął nucić mi do ucha melodię, którą nucił przedtem. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim sądzić... No bo przecież jeśli chciał mnie zgwałcić, zrobiłby to już wcześniej, prawda?
Z całym bólem i zmęczeniem przez ten cały dzień, słysząc miarowy oddech Zayna, usnęłam w jego ramionach. Tej nocy nic mi się nie śniło. Sen był mi potrzebny tylko do leczenia ran fizycznych, jak i psychicznych spowodowanych dzisiejszym dniem. Obudziłam się przez zbyt duże uczucie ciepła. Byłam wciśnięta pomiędzy jego prawie nagie ciało i obejmowały mnie jego muskularne ramiona. Jego prawa ręka ściskała lekko moje piersi podczas, gdy druga spoczywała na wewnętrznej stronie mojego uda. Jego palce sprawie stykały się z moją strefą intymną.
Mój oddech przyśpieszył, gdy przypomniałam sobie, co tak naprawdę tu robię; byłam tu pod przymusem. Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, a przynajmniej go poluzować, ale nic nie wskórałam. Zayn spał, a mimo to miał nade mną całkowitą kontrolę.
-Przestań się wiercić, kochanie. I tak cię nie puszczę.- szepnął swoim porannym, ochrypłym głosem, nie otwierając nawet oczu.
-Zabierz swoje brudne łapy z moich majtek, Zayn!- krzyknęłam na niego, wciąż próbując się uwolnić. Oh, wspominałam już, że nie jestem rannym ptaszkiem? Zayn zaśmiał się głośno i przesunął swoje ręce. Dzięki Bogu!
Jego prawa ręka przesunęła się na moją talię, a jego lewa ręka przesunęła się w dół mojej nogi. Odetchnęłam z ulgą, że nie dotyka mnie już we wrażliwych miejscach. Jednak moja ulga nie trwała zbyt długo, bo Zayn obrócił mnie tak, że znalazłam się nad nim. Moje nagie nogi były splątane z jego, a nasze nagie klatki piersiowe dzielił tylko materiał jego koszulki, którą miałam na sobie.
Obrócił mnie teraz tak, że to ja znajdowałam się pod nim. Nie czułam na sobie jego ciężaru, bo podpierał się na łokciach, ale wciąż byłam uwięziona pomiędzy nim, a miękką pościelą.
-Co powiedziałaś?- warknął.
-Mam powtórzyć?- syknęłam, wywracając oczyma. Jeśli on próbuje mnie zastraszyć, to mu się nie udało. Miałam już dosyć tkwienia w tym gównie. Zawsze mogę to gdzieś zgłosić, mam przecież blizny, by to udowodnić.
Podniósł brwi w zdziwieniu i zmrużył oczy, wyraźnie wściekły.
-Zmień ton, kochanie.- ostrzegł mnie głębokim głosem.
-Pierdol się. Zayn uśmiechnął się złowrogo.
-Skoro nalegasz...- wyszeptał i wpił się w moje usta. Tym razem nie leżałam bezczynnie. Złapałam w zęby jego dolną wargę tak mocno, że poczułam w ustach metaliczny posmak krwi.
Zayn puścił mnie i przebiegł palcami po jego zranionej wardze. Miałam szansę by uciec, więc wygramoliłam się z łóżka. Wiedziałam, że nie mogę uciec głównym wyjściem, ale miałam nadzieję, że znajdę wyjście awaryjne, albo dobrą kryjówkę, czy coś takiego.
Słyszałam, że ruszył za mną, więc nie miałam czasu na przemyślenia dokąd mogłabym uciec.
-Jesteś skończona, kochanie.- roześmiał się złośliwie. Pobiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. To powinno go zatrzymać, a mi da kilka minut, by wszystko przemyśleć.