poniedziałek, 3 czerwca 2013

Chapter 4: The Date

Zayn szedł po schodach w zupełnej ciszy, po czym otworzył drzwi prowadzące na parking. Przez cały ten czas nawet nie obrócił się za siebie, by zobaczyć czy za nim idę. Po prostu oczekiwał, że będę za nim szła- tak jakbym nie miała innej opcji. Być może był to mój moment by uciec z powrotem na górę?
-Nawet o tym nie myśl, kochanie! Głos Zayna odbijał się echem od parkingu. Jak on..? Ugh, nieważne. Z moich ust wyszło pełne irytacji westchnienie i udałam się do miejsca gdzie na mnie czekał.
Zimne powietrze z parkingu uderzyło mnie niczym tona cegieł. Skąpa sukienka, którą miałam na sobie z pewnością nie wystarczy by było mi choć w małym stopniu ciepło. Byłam prawie naga... no ale co się dziwić, Zayn wybrał tę sukienkę. Wzdrygnęłam się na samą myśl i dalej szłam w jego kierunku.  
Stał opaty o jeden z najdroższych samochodów jakie kiedykolwiek widziałam. To chyba Bentley. Przez to jak się pochylał, było widać dokładnie jego mięśnie, które przykrywała jego napięta biała koszulka. Na ramionach miał niedbale zarzuconą czarną, skórzaną kurtkę. 
Uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że się na niego gapię. Poczułam ciepło na moich policzkach, więc szybko spojrzałam w dół by ukryć to, że się zarumieniłam. 
Dwa długie place podniosły moją brodę w górę, kierując twarz tak bym spojrzała w jego piwne oczy. 
-Nie rób tego.- mruknął delikatnie. 
-N-nie rób czego?- wyjąkałam.
-Nie próbuj ukrywać tego, że się rumienisz. Wyglądasz pięknie kiedy to robisz.- wyszeptał. Poczułam dziwne uczucie w żołądku. Czyżby motyle? To uczucie nie było powodem strachu i zdenerwowania, chociaż... Co ten chłopak ze mną robił?  
-Teraz wsiadaj do samochodu.- rozkazał mi, osuwając palce z mojej twarzy. W jednej chwili osoba, która nazwała mnie piękną zniknęła.
Udałam się do drzwi pasażera, które były z drugiej strony. No cóż, chyba będę musiała się przyzwyczaić do dziwnych brytyjskich samochodów. Gdy tylko weszłam do środka, Zayn wyjechał z budynku, w którym mieszkałam i zaczęliśmy kierować się w niebezpieczne dzielnice Londynu. 
Hmm, teraz chyba już nie są takie niebezpieczne. Mam na myśli to, że wybieram się w tej chwili na randkę z najniebezpieczniejszym gościem w tym mieście, więc mam nadzieję, że inne zagrożenie mnie już nie dopadnie. 
Podczas jazdy między nami panowałam niezręczna cisza. Jedynym dźwiękiem w samochodzie był mój ciężki oddech.
Zatrzymaliśmy się tuż przed eleganckim budynkiem z cegły, wzdłuż niego ciągnęła się ogromna kolejka ludzi. Zayn wyszedł z samochodu i jak zwykle oczekiwał, że będę się go słuchać i za nim iść. 
Nawet nie zwracał na mnie uwagi, zupełnie jakby mnie tam nie było. Podążałam za nim, ignorując zawistne spojrzenia ludzi z kolejki. Zastanawiałam się, czy mogłabym teraz od niego uciec, zważając na to, że tłum tutaj był dość spory. Mulat chyba zorientował się co chodzi mi po głowie i przysunął moje ciało do siebie. 
-Stolik na nazwisko Malik.- powiedział, do kelnerki obsługującej salę. Była starsza ode mnie tylko o kilka lat, miała może 23-24, ale przez to jak przyglądała się Zaynowi, wyglądała jak śliniąca się nastolatka. 
-Prz-przepraszam pana, ale nie ma takiego nazwiska na liście.- powiedziała wpatrując się w książkę z rezerwacjami. Zayn uśmiechnął się zalotnie i jednym szybkim ruchem zamknął książkę. 
-Jesteś tutaj nowa, złotko?- spytał przesadnie grzecznym tonem. Przytaknęła, lekko speszona tym, że stał zbyt blisko niej. Zauważyłam, że nie nazwał ją ''kochaniem'' tak jak mnie, tylko ''złotkiem'', co nie było tak osobiste, jak zwracał się do mnie.
-Tak myślałem. Czy twój menadżer tu jest?- skinęła głową, cofając się by zerknąć w stronę kuchni. 
Zayn odsunął się od miejsca przyjmowania gości i owinął rękę wokół mojej talii. Przybliżył usta zbyt blisko mojego ucha.
-Będziemy mieć najlepszy stolik w całej restauracji.- obiecał.
-Nie masz przecież rezerwacji.- przypomniałam mu, starając się by mój głos brzmiał spokojnie. 
-Nie potrzebuję.- uśmiechnął się gdy razem z kelnerką pojawił się niski, łysiejący facet. Myślałam, że Zayn mnie puści, ale jego uścisk tylko się zacieśnił. 
-P-panie Malik. Najmocniej przepraszam. Pana s-stolik jest już gotowy.- wybełkotał nerwowo, widząc niezadowolony wyraz twarzy Zayna. 
-Skoda tylko, że tak późno. Następnym razem zatrudnij kompetentne kelnerki, bo taka mała suka nie wie kim do cholery jestem.- splunął, ciągnąc mnie w stronę wyznaczonego dla nas stolika z widokiem na cały Londyn. Odsunął dla mnie krzesło, po czym sam usiadł na przeciwko mnie. 
Kierownik sali wyjąkał nagle:
-To już się więcej nie powtórzy, panie Malik. Jeszcze raz przepraszam.
Zayn zmarszczył brwi i spojrzał na niego gniewnie.
-Wciąż tu jesteś?- zapytał sarkastycznie. Kierownik odszedł w mgnieniu oka w stronę kuchni.
-Hannah. Jego głos wytrącił mnie z moich rozmyślań. 
-Hmmm?- mruknęłam w odpowiedzi.
-Pytałem co chcesz do picia.- poinformował mnie z rozbawieniem w głosie. Przygryzłam wargę i dalej wpatrywałam się w ekran telefonu, który trzymałam na kolanach. 
-Hmm. Woda mi wystarczy.- powiedziałam cicho. Była prawie 21, starałam się ukryć telefon i napisać do Clarie. Uśmiechnęłam się na myśl, że robiłam tak pod ławką w liceum, by nauczyciele mnie nie przyłapali. To było żenujące, naprawdę.
-Zostaw ten telefon, kochanie. Jesteśmy na randce.- powiedział monotonnie, patrząc na mnie znad menu. Schowałam go do torby i zarumieniłam się. Towarzyszyło mi to samo uczucie, gdy jakiś nauczyciel mnie przyłapał; wstyd i strach, że mogę dostać karę. W tym przypadku raczej nie dostanę kary... 
-P-przepraszam.- wyszeptałam.
-Więc... jesteś Amerykanką, skąd dokładnie pochodzisz?- zapytał z zaciekawieniem, gdy odłożył menu. Byłam zaskoczona przez jego życzliwość. Można powiedzieć, że był miły...prawie.
-Oh, tak. Dorastałam w Nowym Jorku.- odpowiedziałam cicho. Tylko skinął głową, przetwarzając informacje. 
-A ty? Dorastałeś w Londynie?- zapytałam chcąc odciągnąć jego wzrok od mojej twarzy.
-Nie jesteśmy tutaj, aby rozmawiać o mnie.- powiedział. Poczułam jego dotyk na moim kolanie. Moje serce się zatrzymało, a oddech ugrzązł w gardle. Jego palce musnęły moje udo. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej i mocniej. 
-Ja...um, muszę iść do łazienki.- powiedziałam i czym prędzej wstałam. Zayn zaśmiałam się z reakcji na jego dotyk. Chyba nie myślał, że mi się to podobało!? Nie chcę, żeby mnie dotykał.  
Wyszłam na tyły restauracji, znikając z pola widzenia ''mojej randki''. Na korytarzu znajdowały się 3 pary drzwi. Toaleta dla mężczyzn, dla kobiet i szklane drzwi na napisem ''WYJŚCIE''. 
Nawet nie zawahałam się by otworzyć te trzecie. To było to- moja droga ucieczki.
Odwróciłam się i zamarłam. Zayn stał oparty o framugę drzwi prowadzących na korytarz. Jego oczy błyszczały z rozbawieniem, a brwi były uniesione pytająco. 
-Łazienka jest tam, kochanie.- zaśmiał się i kiwnął głową w stronę damskiej toalety. Nie był na mnie zły. Po prostu uważał moje próby ucieczki za zabawne. 
Odwróciłam się na pięcie i pchnęłam drzwi, nie te od łazienki. Moje nogi przebierały tak szybko jak tylko mogły, przebiegając przez ulice Londynu. Zimne powietrze uderzało w moje ciało, ale nie mogłam się zatrzymać. Musiałam uciec z dala od niego. 
Pozwoliłam sobie jedno szybkie spojrzenie za siebie, aby zobaczyć, czy on mnie goni. Nie gonił. Nie widziałam go. Dzięki Bogu, może sobie odpuś-
Upadłam na chodnik od uderzenia o coś twardego. Nawet nie musiałam podnosić wzroku, by wiedzieć co się dzieje. Robił to przecież już wiele razy wcześniej. Poczułam, że jego ramiona sięgają by chwycić mnie w pasie i pomóc mi wstać.
Z jakiegoś powodu nie krzyczałam. Z jakiegoś powodu chciałam tu z nim stać. Gdy postawił mnie w pionie, jego dłonie nie opuściły mojej tali.  
-Kochanie, gdzie się wybierasz?- zapytał. Jego twarz była spokojna, prawie pogodna. Jego głos był miękki, ale karcący za moją próbę ucieczki. Wyglądało to jak upominanie małego dziecka.
Jego oczy zdradziły jego stan. Jednym słowem- był wściekły. Biła od niego frustracja i gniew. Byłam przerażona. 
-P-Przepraszam,  Zayn. Ja- ja... -Nie wiedziałam co powiedzieć. 
-Daruj sobie, Hannah.- syknął, a jego głos wyrażał w jakim był stanie. Był wściekły. Jednym ruchem przerzucił moje ciało przez ramię, niczym worek ziemniaków.    
-Proszę! Postaw mnie.- prosiłam w strachu, gdy zaczął iść w kierunku ciemnej ulicy. 
-Uspokój się, kochanie. Próbowałaś uciec. Muszę dać ci nauczkę.- splunął i pchnął mnie na ziemię. Całe moje ciało zaczęło trząść się z przerażenia. 
Pochylił się nade mną i szepnął:
-Już nigdy ode mnie nie uciekniesz.