Niall podszedł do mnie powoli, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Przykucnął tuż obok, zostawiając pomiędzy nami dość dużą odległość. Otworzył usta by się odezwać, ale zaraz je zamknął jakby sam nie wiedział co chce powiedzieć.
-Dasz radę się podnieść?- zapytał cicho, jakby od niechcenia. Skinęłam głową i starałam odepchnąć się od ziemi. Moje ciało wciąż było obolałe i bez życia, więc średnio mi to wychodziło. Nawet nie próbował mi pomóc, po prostu stał i patrzał się na mnie ze współczuciem widocznym w jego niebieskich oczach.
W końcu stanęłam na nogi, bez konieczności podpierania się o mur. Niall skinął głową w moją stronę, pokazując mi, że mam za nim iść. Miałam wielką chęć ucieczki, ale się nie odważyłam. Nie byłam w stanie przed nim uciec. Zepchnęłam moje rozmyślania o uciekaniu na dalszy tor i udałam się za nim w stronę ulicy.
Szedł powoli, co chwilę odwracając się i patrząc czy sobie radzę, ale nie odezwał się ani nie chciał mi pomóc. Wyglądało to tak, jakby chciał, ale niewidzialna siła go powstrzymywała. Pokonaliśmy krótki odcinek zatrzymując się przy czarnym sportowym samochodzie. Otworzył drzwi i obserwował moje próby wspięcia się na tylne siedzenie.
Podczas jazdy panowała niezręczna cisza. Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabiera, ale musiałam iść z nim tak czy inaczej. Przejechaliśmy około milę i zatrzymaliśmy się pod wysokim apartamentowcem. Otworzył mi drzwi, ale znów nie próbował pomóc. Zaczynałam się do tego przyzwyczajać...
Szczerze mówiąc, myślę, że Niall miał za zadanie pomóc mi bez jakiegokolwiek dotykania i kontaktu. Starał się mówić tak rzadko jak tylko się dało. Zaprowadził mnie do windy, unikając patrzenia się na mnie przez ten cały czas.
-Dokąd mnie zabierasz? zapytałam gdy drzwi windy rozsunęły się na piętrze. Wysiadł z windy i dał znak, że mam za nim iść. Zastanawiałam się, dlaczego wciąż mnie ignoruje. Zapukał do drzwi i czekał.
Kilka sekund później otworzył nam chłopak, którego pamiętałam z nocy, w której natknęłam się na One Direction. Miał jasnoniebieskie oczy, które miały złośliwy wyraz i sterczące na wszystkie strony brązowe włosy. Przypuszczałam, że to Louis.
-Niall? Nie wiedziałem, że przyjdz- urwał gdy tylko mnie dostrzegł. Uniósł brwi w zdziwieniu faktem, że tu jestem. Spojrzał na blondyna zaciskając usta.
-Co się do cholery dzieje? Zayn wie, że ją tu przyprowadziłeś?- zapytał gdy zaciągnął go wgłąb mieszkania. Nie wiedząc co mam zrobić, szłam skrępowana za nimi pod ostrym spojrzeniem Louisa.
-Louis, El musi jej pomóc- mruknął do niego. -wyjaśnię ci to gdy zostaniemy sami. Szatyn tylko pokiwał głową.
-ELEANOR!- zawołał. Skorzystałam z okazji by rozejrzeć się po mieszkaniu. Było wyposażone w drogie sprzęty i miało naprawdę wielką powierzchnię.
Chłopak z kręconymi włosami, który przespał się z Clarie kilka tygodni temu również tu był. Spojrzał w dezorientacji najpierw na Louisa i Nialla, a potem na mnie. Jego uśmiech zamienił się w grymas, ale nie odezwał się ani słowem.
Usłyszałam kroki kierujące się w naszą stronę. Wow, ta dziewczyna była naprawdę ładna. Była wysoka i chuda- zupełne przeciwieństwo mnie. Miała długie brązowe włosy lekko zakręcone na końcówkach. Mogłabym przysiąc, że jest modelką. Wyglądała na starszą ode mnie, ale niewiele.
-Nie wołaj mnie jak psa, Louboo.- dokuczyła mu z uśmiechem. Jej uśmiech zgasł, a brwi zmarszczyły się gdy tylko mnie zobaczyła.
-Czy to jest-? Spojrzała na mnie znacząco. Nie było potrzeby by kończyła swoje pytanie.
-Tak- odpowiedział Louis -mogłabyś zabrać ją do pokoju gościnnego i oczyścić jej rany? W sposób w jaki odnosił się do dziewczyny był inny niż jego typowe zachowanie. Jego głos złagodniał i było widać miłość w jego oczach.
-Oczywiście- zachichotała, wymuszając uśmiech na jej idealnej twarzy. Podeszła do mnie i zarzuciła rękę na moje ramiona.
-Chodź. Zaczęła odciągać mnie z dala od chłopaków. Byłam bardziej niż szczęśliwa, że mogę z nią iść. Nie mogłabym, a raczej NIE POTRAFIŁABYM przebywać z nimi sam na sam. Zaprowadziła mnie do ładnie urządzonego pokoju i posadziła na wygodnym łóżku. Zamknęła drzwi i podeszła do mnie.
-Jestem Eleanor.- pisnęła z uśmiechem, przytulając mnie lekko.
-Hannah.- opowiedziałam cicho.
-Oh, doskonale wiem kim jesteś. Mrugnęła z uśmiechem, a ja zmarszczyłam brwi, domagając się wyjaśnień. Nie odpowiedziała, tylko zaczęła przyglądać się siniakom na całym moim ciele.
-Mogę?- zapytała wskazując na mój brzuch. Skinęłam głową i zamarłam, gdy tylko podciągnęła moją koszulkę w górę. Jej twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu gdy tylko zobaczyła wszystkie rany i siniaki, ale szybko to zamaskowała.
-Naprawdę bardzo mi przykro, że ci się to przydarzyło, Hannah. Współczuję ci też, że jakiś chłopak, który nie jest Zaynem odważył się nie ciebie spojrzeć...- szepnęła z żalem w głosie.
-Co masz na myśli?
-No cóż...Siedzę w tym na tyle długo, by poznać każdego z chłopaków. Wszyscy są dość zaborczy i chcą mieć całkowitą kontrolę. Właściwie to mało powiedziane. Jesteśmy ich obiektami, Hannah. Ze wszystkich Zayn jest najbardziej umm.. zawzięty.- powiedziała cicho.
-Zawzięty?
-Chodzi o to, że szybko się denerwuje, kiedy czegoś nie dostanie. Nie rozmawiałam nigdy bezpośrednio z żadnym z chłopaków. No wiesz... należę do Louisa, więc oni nie powinni się do mnie odzywać. Wzruszyła ramionami, jakby to było normalne.
-Oh!- wydyszałam. To zapewne dlatego Niall tak niechętnie się do mnie zwracał i unikał jakiegokolwiek dotyku. Eleanor zaczęła przemywać rany i zadrapania z mojej twarzy i rąk. To były najbardziej poszkodowane miejsca, reszta mojego ciała była w miarę czysta.
Zayn nie zrobił mi jakiś wielkich szkód, więc El zrobiła mi okłady z lodu, aby zniwelować ból. Próbowała też poszukać mi jakiś ubrań na zmianę, bo te które miałam na sobie były podarte i brudne. Problem w tym, że byłam zbyt niska i gruba by zmieścić się w jej ubrania.
To znaczy nie byłam otyła, ale Eleanor wyglądała jak patyk... więc utknęłam w ubraniach, które miałam na sobie.
-Wiem. To jest do bani, że jesteś jego celem, ale muszę powiedzieć, że cieszę się, że tu jesteś, Hannah. Cieszę się, że nie jestem teraz jedyną.- wyszeptała.
-Co masz na myśli?- zastanowiłam się na głos.
-Cóż, Louis jest jedynym z nich, który ma dziewczynę. Inni sypiają z przypadkowymi dziewczynami. Jesteś pierwszą, którą kiedykolwiek spotkałam. Naprawdę cieszę się, że nie jestem jedyna. Uśmiechnęłam się do niej.
-Tak, na pewno.- powiedziałam sarkastycznie. Szkoda tylko, że Zayn pobił mnie bo widział mnie z innym facetem.- wzruszyłam ramionami. El wytrzeszczała oczy.
-Że co!?
-Nie byłam wtedy przez niego naznaczona. Bałam się, więc miałam wracać z uniwersytetu z przyjaciółką, ale musiała wrócić do domu wcześniej, bo nasza współlokatorka zachorowała. Wtedy jej kolega zaproponował, że mnie odprowadzi.
-Mogłaś powiedzieć Zaynowi...
-Myślisz, że to by coś dało?- zapytałam niepewnie.
-Nie, raczej nie...- westchnęła zrezygnowana.
-Szczerze mówiąc naznaczył mnie i pobił, tylko dlatego, że go sprowokowałam.- westchnęłam, a El znów wytrzeszczyła oczy.
-Co zrobiłaś?- spytała zaciekawiona. Poczułam się jak za czasów liceum, plotkując z koleżanką na szkolnym korytarzu.
-Musiałam zobaczyć co z Andrew. Musiałam się upewnić, że był cały po tym jak Niall i Liam go pobili. Był... kompletnie pobijany, ledwo żył. Zayn wściekł się, że tak bardzo się nim przejmuję, dlatego zrobił mi to.- wskazałam na moje posiniaczone ciało.
-O mój Boże...Biedny chłopak. Nie byłaś naznaczona gdy cie odprowadzał, więc nie wiedział, że należysz do Zayna, prawda?
-Tak. O-oni zostawili go ledwo żywego w śmietniku. Muszę iść zobaczyć czy z nim wszystko w porządku. Chwyciła mnie za rękę.
-Nie możesz!- wydyszała. Skinęłam głową, by się z nią nie kłócić.
-W takim razie zadzwonię do mojej przyjaciółki Clarie, może ona coś wie. Eleanor miała rację, pójście tam byłoby jak samobójstwo. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie, ale nie znalazłam telefonu.
-Cholera, Zayn musiał mi go zabrać.- syknęłam. Dziewczyna przygryzła wargę, nerwowo spoglądając w stronę drzwi jakby nad czymś rozmyślała.
-Masz- podała mi iPhone'a -użyj mojego. Tylko się pośpiesz, będziemy martwe jak chłopaki się dowiedzą. Skinęłam głową i szybko wybrałam numer Clarie.
-Halo?
-Clarie, to ja.
-OMÓJBOŻEHANNAHGDZIEJESTEŚWSZYSTKOOKEJ!?- krzyknęła.
-Clarie, uspokój się. U mnie wszystko dobrze. Wyjaśnię ci wszystko gdy wrócę do domu. Musisz coś dla mnie zrobić.- poprosiłam.
-Masz mi wiele do wyjaśnienia.- warknęła.
-Tak, wiem. Mogłabyś sprawdzić co dzieje się z Andrew? O-oni pobili go i wrzucili do kontenera kilka przecznic od naszego uniwersytetu.- wyszeptałam, ledwo wymawiając te zdania. El dawała mi znak, że nasza rozmowa trwa zbyt długo.
-Co się do cholery stało, Hann? Gdzie jesteś?- zapytała wyraźnie zmartwiona.
-Nie wiem. Wytłumaczę ci wszystko kiedy wrócę. Zrób to o co cię prosiłam i poszukaj Andrew. On naprawdę potrzebuje pomocy lekar-. Drzwi otworzyły się z hukiem, a ja zamarłam. Zayn spojrzał na mnie i dostrzegł telefon w mojej dłoni.
-Hannah? Hann, co się dzieje?
-Muszę kończyć Clarie.- wyszeptałam. Zakończyłam połączenie, kładąc telefon na kolanach i głośno przełknęłam ślinę.
-Kochanie, oddaj telefon Eleanor.- powiedział cicho. Jego głos był spokojny... zbyt spokojny.
-On j-jest m-mój.- skłamałam chowając go do kieszeni.
-Gówno prawda. Ja mam twój. Oddaj jej telefon.- powiedział przez zaciśnięte zęby. Oddałam El telefon i powiedziałam bezgłośne ''przykro mi''. Zayn skinął w moją stronę bym poszła z nim, nie miałam wyboru, więc wykonywałam polecenie. Usłyszałam kroki brunetki zaraz za mną.
-Z kim rozmawiałaś przez telefon?- zapytał gdy tylko weszliśmy do salonu, gdzie była reszta gangu.
-Z moją współlokatorką -Clarie.- powiedziałam najodważniejszym tonem na jaki było mnie w tej chwili stać. Niall zmarszczył brwi.
-Myślałem, że zabrałeś jej telefon?- zapytał Zayna. Chłopaki całkowicie ignorowali obecność moją i Eleanor.
-Zabrałem.
-Więc skąd miała telefon?- domagał się odpowiedzi. Widziałam, że Eleanor spoglądała niezręcznie w dół, jej ręce drżały ze strachu.
-A jak myślisz?- syknął niecierpliwie. Niall tylko pokiwał głową na znak zrozumienia. Obserwowałam wyraz twarzy Louisa gdy patrzył przez zaciśnięte powieki na swoją dziewczynę.
-Eleanor, zaczekaj na mnie w sypialni.- rozkazał. Sposób w jaki mówił do niej wtedy z miłością i szacunkiem zniknął. Był teraz innym człowiekiem.
Eleanor widocznie wiedziała, że nie warto się kłócić. Obserwowałam jak oddala się korytarzem i znika w jednym z pokoi. Nie mogłam nic zrobić, ale miałam straszne poczucie winy, że będzie miała kłopoty tylko dlatego, że chciała mi pomóc.
-Zaraz wracam, chłopaki. Muszę się czymś zająć. Louis powiedział chłodno i udał się w stronę pokoju, w którym zniknęła jego dziewczyna. Zayn szybko wyprowadził mnie z ich mieszkania, nie chcąc żebym słyszała co spotka Eleanor. Poczucie winy mnie zabijało, ta niewinna dziewczyna poniesie konsekwencje za mój głupi błąd...