-Hannah! Otwórz te drzwi!- krzyknęła Miranda z zewnątrz naszego pokoju. Była 19:30, a ja siedziałam pod kocem odkąd wróciłam z mojej wyprawy po kawę.
-Hannah! Proszę, daj mi wejść i się przebrać, żebym mogła iść z Natashą do klubu. Proszę! Nie zareagowałam. Dalej leżałam na łóżku, a gruby koc przykrywał całe moje ciało łącznie z głową.
-Czy ona kiedyś zamierza wyjść? Usłyszałam pytanie Natashy.
-Nie. Nawet nie chce z nami rozmawiać... Jak myślisz, co się stało? Oprócz tego, że pytała o Clarie, więcej się nie odzywała.
Kiedy wróciłam do domu i zamknęłam się w pokoju, napisałam do Clarie, ale utknęła do końca dnia na zajęciach z rachunkowości.
Nie było nikogo z kim mogłabym porozmawiać.
-Cóż. Idę do baru zająć dla nas miejsce. Jeśli nie uda namówić twojej amerykańskiej przyjaciółeczki by otworzyła ci drzwi, możesz pożyczyć jakieś ciuchy ode mnie. Natasha powiedziała z jej wyraźnym akcentem. Potem usłyszałam głośnie trzaśnięcie drzwi wejściowych. Zastawiało mnie tylko jedno... czy Natasha wiedziała o One Directon? Wychowała się przecież w Londynie tak jak Clarie, więc raczej tak.
-Ugh! Przysięgam na Boga, Hannah! Po prostu powiedz mi co jest nie tak!- krzyknęła zza drzwi.
Oh... gdybyś tylko wiedziała.- pomyślałam i zacisnęłam powieki
-Dobrze! Rób tak dalej.- prychnęła i odeszła. Słyszałam jak zamyka się w pokoju Clarie i Natashy.
Dalej leżałam w tej samej pozycji przez około 45 minut, po czym Miranda znów zapukała do naszych drzwi.
-Okej, idę spotkać się Natashą. Wrócimy późno!- zawołała. Spojrzałam na zegarek, była 20:20, a Zayn powiedział, że będzie o 20:00. Dzięki Bogu nie przyszedł.
Odetchnęłam z ulgą i jedyne co słyszałam to stukot szpilek Mirandy gdy szła w stronę wyjścia.
-Oh, cześć. Usłyszałam po chwili jej donośny głos, ale nie usłyszałam odpowiedzi od osoby, do której się zwracała.
-Tak, jest w tym pokoju. Gratuluję, jeśli uda ci się ją stamtąd wyciągnąć.- zachichotała. Usłyszałam odgłos zbliżających kroków, które zdecydowanie nie należały do Mirandy. Miałam złe przeczucia.
-Hannah! Wychodzę! Twoja randka przyszła. Dlaczego nie powiedziałaś mi, że się umówiłaś!?- zapytała retorycznie, a po chwili zamknęła drzwi od naszego mieszkania.
Randka? Jaka ran-
-Hannah, kochanie, chodź, musimy iść.- powiedział Zayn ochrypłym głosem. I wtedy zamarłam. CHOLERA. CHOLERA. CHOLERA.
Usłyszałam jego cichy śmiech przed głośnym hukiem, ale nie odważyłam się wyjść spod kołdry.
-Wychodzimy. Usłyszałam jego głos znacznie bliżej mnie niż wcześniej. Wyjrzałam spod kołdry, a to to ujrzałam powodowało, że chciałam krzyczeć. Zayn Malik stał w mojej sypialni.
-Jak ty-?- wydyszałam. Nie musiałam kończyć, by zrozumiał, że chodzi o wyważone drzwi. Uśmiechnął się.
-Oh, proszę, kochanie. Włamywanie się jest czymś co robię na co dzień. Schowałam moją głowę z powrotem pod koc- może zrozumie, że ma odejść.
-Wychodzimy dziś wieczorem.- mruknął ponownie. Było słychać zniecierpliwienie w jego głosie. Poczułam szarpnięcie koca, którym byłam otulona. Nagle koc zniknął całkowicie. Na szczęście miałam na sobie ubrania, więc wyglądałam w miarę przyzwoicie.
-Musisz się przebrać. To nie jest zwyczajna restauracja.- stwierdził, czekając aż wyjdę z łóżka. Westchnął, gdy tego nie zrobiłam.
-Wracam za pięć minut, Hannah. Jeśli się nie przebierzesz to ci pomogę.- syknął, choć zauważyłam jego chytry uśmiech, kiedy wypowiadał ostatnią część. Zrobiło mi się zimno, na samą myśl, że on mógłby dotykać mnie w taki sposób.
Usłyszałam zamykane drzwi, które zasygnalizowały mi, że zostałam sama. Chwiejnym krokiem wstałam z łóżka. Nie pozwolę mu się dotknąć, a tym bardziej mnie kontrolować. Musiałam zaczekać do 21:30 kiedy Clarie skończy zajęcia. Na pewno będzie wiedziała, co zrobić.. jak mi pomóc.
Musiałam jakoś przeciągnąć czas do jej powrotu. Ponownie zablokowałam drzwi, choć wiedziałam, że Zayn łatwo pokona tę przeszkodę. Aby zapewnić mi bezpieczeństwo od tego okrutnego człowieka, przeniosłam krzesło od biurka i wsunęłam je pod klamkę. Stosowałam tą sztuczkę jeszcze za czasów liceum, kiedy kłóciłam się z rodzicami.
Z powrotem położyłam się na łóżku i okryłam szczelnie kołdrą. Czułam się jak dziecko, które próbuje schować się przed potworami znajdującymi się pod łóżkiem. Tym razem potwór był w moim salonie...
Ta myśl powodowała, że miałam dreszcze.
-Hannah. Minęło pięć minut kochanie!- Zayn zawołał. Słyszałam, że zbliża się w stronę mojej sypialni. Próbował otworzyć drzwi... myślał chyba, że jestem na tyle głupia, by tylko zamknąć je ponownie.
Uśmiechnęłam się do siebie, wciąż leżąc pod kocem, wiedząc, że powstrzyma go to na dłuż-.. Nagle koc został ze mnie zerwany, ukazując złego, ale też rozbawionego tą sytuacją Zayna stojącego obok mojego łóżka. Próbowałam krzyknąć, ale coś co wydostało się z moich ust brzmiało jak zabijane zwierzę. Usta Zayna wygięły się w półuśmiechu.
-Więc to musi być takie skomplikowane, prawda? Tak przypuszczałem...- szepnął jego ochrypłym głosem. Teraz na jego ustach gościł ten zły uśmiech bad boya. Wzdrygnęłam się przez jego głos i zwinęłam w kłębek. Przez zmrużone oczy zobaczyłam, że pochyla się nade mną i łapie mnie w pasie.
Byłam sparaliżowana przez strach, kiedy mój umysł zarejestrował, że podniósł mnie z łóżka i przerzucił sobie przez ramię. Zareagowałam kopiąc go, ale było za późno.
Uderzałam pięściami w jego plecy, ale kompletnie mnie ignorował. Zupełnie tak jakby moje działania nie miały na niego żadnego wpływu, kiedy postawił mnie obok szafy. Byłam tak słaba w jego silnych ramionach, że nie miałam z nim szans.
Popchnął mnie na podłogę, po czym boleśnie wylądowałam na tyłku. Otworzył moją szafę i wybrał chyba najbardziej obcisłą sukienkę jaką miałam. Zanim zdążył zrobić coś innego, szybko dźwignęłam się na nogi i ruszyłam w stronę odblokowanych drzwi.
Próba mojej ucieczki się nie powiodła, on był szybszy. Zupełnie tak jakby spodziewał się tego, że będę chciała uciec. Jego duża dłoń chwyciła za moje ramię i pociągnął mnie do siebie.
-Oooh, zadziorna. Podoba mi się to, Wzdrygnęłam się i próbowałam odsunąć się do tyłu, ale jego uścisk tylko się zacieśnił.
-P-p-proszę. Zayn. Ubiorę się sama. Obiecuję.- błagałam go, a on umieścił swoją drugą rękę na mojej talii, a potem sięgnął do guzika moich jeansów. Szybkim ruchem je rozpiął. Próbowałam odepchnąć jego ręce, ale efekt był taki jak zawsze.
Zayn zachichotał, chwycił oba moje nadgarstki w jedną rękę i uniósł je nad moją głową. Jego wolna ręka sprawiła, że moje spodnie spadły do kostek. Puścił moje nadgarstki, po czym podniósł mnie i pozwolił jeansom opaść na podłogę. Położył mnie delikatnie przez wsadzeniem rąk pod moją koszulę. Zacisnęłam ramiona, uniemożliwiając mu podniesienie jej w górę, ale wydawało się, że miał inny pomysł.
Chwycił cienki materiał koszuli tuż powyżej bioder i zerwał ją z mojego ciała. Zaczęłam dyszeć jak widziałam porwaną koszulę(na którą nawiasem mówiąc, wydałam DUŻO kasy) upadającą na podłogę.
Próbowałem walczyć, wiercić się, uciec... cokolwiek, ale Zayn trzymał mnie w miejscu. Złapał moje nadgarstki w jego dużą dłoń. Wolną ręką chwycił ubranie z podłogi, wciąż trzymając moje dłonie.
-Jeśli cię puszczę, będziesz grzeczna i założysz to, czy sam będę musiał to zrobić?- zapytał. Próbował zachowywać się przerażająco, ale na jego twarzy malowało się rozbawienie.
-Zrobię to.- zapewniłam. Mogłam zrobić dosłownie wszystko, byleby tylko mnie nie dotykał.
-Grzeczna dziewczynka. Klepnął mnie w tyłek... postanowiłam to przemilczeć, wzięłam do ręki sukienkę i czekałam aż się obróci, bym mogła ją założyć. Ale tego nie zrobił, po prostu stał, patrząc na moje prawie nagie ciało.
Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie, że go tam nie ma, co było trudne, bo jego wzrok prawie wypalał dziury w moim ciele. Zarumieniłam się na myśl, że widzi każdą moją niedoskonałość.
Wsunęłam na siebie obcisłą sukienkę, chociaż miałam trochę trudności z zapięciem zamka, ale nie chciałam pytać go o pomoc. Zgarnęłam moje włosy na prawe ramię i ruszyłam w stronę dużego lustra. Nie zrobiłabym tego gdyby go tu nie było.
Sukienkę, którą wybrał kupiłam z zamiarem noszenia jej do klubów. W zasadzie to Natasha zmusiła mnie do kupna jej, ale ja nie miałam zamiaru imprezować.
-Teraz zrób sobie makijaż.. lub to co robią dziewczyny robią by wyglądać dobrze. Nie pokażę się publicznie z byle jaką dziewczyną.- zaszydził i usiadł na moim łóżku.
Zignorowałam jego polecenie i wyciągnęłam parę czarnych szpilek z szafy Mirandy.
-Okej. Wyglądasz w miarę dobrze, by ktoś mógł zobaczyć nas razem. Chodźmy. Wstał i ruszył w stronę drzwi, myśląc, że będę za nim podążać.
-Nigdzie się z tobą nie wybieram.- mruknęłam pod nosem, ale usłyszał.
-Kochanie... radzę ci mnie nie złościć, bo nie będzie tak przyjemnie. Więc proponuję ci mnie słuchać i IŚĆ ZE MNĄ.- krzyknął z zewnątrz mojego pokoju. Gniew w jego głosie był wręcz namacalny, dlatego postanowiłam przełknąć swoją dumę i iść za nim.
To była najgorsza decyzja w moim życiu.