Przebiegłam palcami po ugryzieniu na mojej szyi. Zayn uśmiechnął się z wyższością, po czym się odsunął. Nie miałam nawet ochoty na niego patrzeć.
Głośny krzyk niósł się echem po zaułku i przerwał naszą napiętą atmosferę. Andrew. To na pewno on. Biedny chłopak...
Zanim Zayn zdołał mnie powstrzymać, popchnęłam go i zaczęłam bieg w stronę hałasu. Ludzie przechodzący tędy nie zwracali nawet uwagi na torturowanego chłopaka. Tchórze.
Byłam przygotowana na przerażający widok, ale nie było tak źle. Niall i Liam górowali nad moim krwawiącym i pobitym kolegą. Nie byłam w stanie określić czy był nie przytomny czy po prostu nie miał siły by się ruszać.
Podbiegłam do nich tak szybko jak to było możliwe. Nie zwracałam uwagi na to czy może mi się coś stać. Blondyn podniósł nogę i kopnął leżącego w brzuch. Nie mogłam powstrzymać krzyku wydobywającego się z moich ust, zwracając na siebie uwagę chłopaków.
Oboje obserwowali mnie uważnie gdy podbiegłam do Andrew. Nie pofatygowali się nawet by mnie zatrzymać, dając mi pełny dostęp do leżącego chłopaka. Zupełnie tak jakby bali się lub nie mogli mnie dotknąć. Wpatrywałam się w zmasakrowanego chłopaka i nie miałam pojęcia co zrobić...
Jego twarz była posiniaczona i krwawiła. Jego ciało było skręcone zapewne od zwijania się z bólu.
Miał szczelnie zamknięte oczy. Nie musiałam być specjalistą by wiedzieć, że jego ręka na pewno nie powinna być w tym kształcie. Zaczęłam płakać, jąkając się przy tym jak małe dziecko. Trzymałam ręce na jego policzkach i patrzyłam się na niego z bezradnością.
Był mi kompletnie obcy. Starał się po prostu być dobrym człowiekiem, chciał pomóc i odprowadzić mnie do domu. A teraz leżał na ziemi, będąc na granicy życia i śmierci, bo próbował pomóc niewłaściwej osobie.
Czułam za sobą obecność jakiejś osoby. Słyszałam, że się do mnie zbliża, ale nie chciałam spojrzeć w jego stronę. Jedyne czego chciałam, to by zobaczył, że jestem zajęta pobitym chłopakiem. Szybkim ruchem otarłam łzy i znów położyłam rękę na jego zakrwawionym policzku.
-Wstawaj.- warknął Zayn. Zignorowałam go, nie zasługiwał na moją odpowiedź.
-Głucha jesteś? Wstawaj do kurwy nędzy- krzyknął. Usłyszałam, że podchodzi bliżej i poczułam kopnięcie w bok. Kopnął mnie jakbym była jakimś jebanym psem!
-Hannah. Nie denerwuj mnie. Jeśli jeszcze raz dotkniesz tego chłopaka, oberwiesz ty, nie on.- warknął coraz bardziej na mnie wściekły. Czułam na sobie wzrok Nialla i Liama, ale udawałam, że ich tam nie było.
Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, myślę, że to przez jakąś buntowniczą część mnie. Podniosłam rękę i pokazałam Zaynowi środkowy palec. Nie odważyłam spojrzeć na jego reakcję, ale wiedziałam, że wciąż stoi za mną.
Znów przyłożyłam rękę do twarzy Andrew; robiąc to czego mi zabronił. Uniosłam wzrok z twarzy pobitego, by spojrzeć na pozostałych.
Niall był wyraźnie rozbawiony moim dziecinnym zachowaniem. Dziwne, że ktoś uważa tą sytuację za zabawną. Liam stał wyprostowany z zszokowanym wyrazem twarzy. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na za Zayna.
Stwierdzenie, że był wściekły to mało powiedziane...
Jego nozdrza były rozwarte. Jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała wraz z jego przyśpieszonym oddechem. Miał zaciśnięte pięści i szczękę, tak, że było mu widać żyły na szyi. Zgrzytał zębami wydając przy tym ciche warczenie. To nie było najstraszniejsze.
Jego oczy.
Te zazwyczaj brązowe kałuże tajemnicy były teraz czarne, niemal czerwone. Pokazywały tyle złości i frustracji. Czułam nienawiść bijącą od niego. Jego wzroku powodował, że trzęsłam się ze strachu. Widziałam, że moje zachowanie zaszło za daleko.
Szybko chwycił mnie pod ramiona i odciągnął od Andrew. Pchnął mnie na ścianę i uderzył mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Upadłam prosto na ziemię. Jestem pewna, że czułam krew w ustach. Ból, który czułam zmusił mnie do płaczu.
Zayn zwrócił się do swoich przyjaciół (bo tym byli dla niego Niall i Liam, prawda? Mogli być dla niego też członkami gangu, braćmi. Nie ważne, nazwijmy ich przyjaciółmi) i skinął głową w stronę ciała Andrew. Starałam się zebrać siły i usiąść, ale moje ciało trzęsło się ze strachu i nie mogłam się ruszyć ani na milimetr. Jedyne co mogłam zrobić to krzyczeć.
-Nie krzywdźcie go!- krzyknęłam w stronę Nialla i Liama podnoszących chłopaka.
-Zamknij się! Tylko pogarszasz swoją sytuację!- krzyknął na mnie zanim wrócił do swoich przyjaciół. Podnieśli Andrew do góry (podejrzewam, że się namęczyli, bo Andrew był DUŻYM chłopcem) i przeciągnęli go do końca alei i wrzucili do wielkiego kontenera. Skrzywiłam się na myśl, że leży ranny pośród śmieci, ale przynajmniej już go nie skrzywdzą.
Niall i Liam dostali od Zayna kolejne skinięcie głową i udali się do wyjścia z alei i skręcili w ruchliwą ulicę, zupełnie jakby nic się nie stało. A tchórzliwi przechodnie udawali, że nic nie widzieli.
Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że zostałam kompletnie sama. Z nim. W ślepym zaułku. A on był porządnie wkurzony.
Poczułam chłód w dole mojego kręgosłupa, gdy jego puste i chłodne oczy zwróciły się na mnie. Nie odezwał się nawet słowem. Po prostu na mnie nadepnął.
Jego duża dłoń chwyciła mnie za włosy i pociągnęła mnie bym stanęłam na nogi. Wrzasnęłam z bólu gdy pociągnął mnie wyżej, tak, że moja twarz była naprzeciwko niego. Musiałam stanąć na palcach, ale i tak nie sięgałam, by być na poziomie jego oczu.
-Ostrzegałem cię kochanie. Mówiłem, że nie chcę cię skrzywdzić. Powiedziałem ci, że jeśli nie będziesz posłuszna, będę musiał dać ci nauczkę. Ostrzegałem cię...- wyszeptał. Wszystko co mogłam zrobić to zacisnąć powieki i mieć nadzieję, że zrobi to szybko.
Rzucił mną o brudną ziemię, tak, że uderzyłam plecami z hukiem o betonowy mur. Cichy jęk bólu wydostał się z moich ust. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Zayn się do mnie przybliża. Ponownie zamknęłam oczy i czekałam na więcej bólu.
Usłyszałam, że przykucnął tuż obok mnie. Czułam jego palce sunące po linii mojej szczęki.
-Więc, kochanie. Nauczyłaś się już czegoś?- mruknął i zabrał rękę z mojej twarzy.
Kopnął mnie prosto w brzuch. Instynktownie zwinęłam się w kłębek, by chronić resztę mojego ciała. Spojrzałam w górę, a on tylko szyderczo się uśmiechnął, przechylając głowę w bok.
Schylił się i złapał mnie delikatnie za przedramię. Myślałam, że to koniec tortur, ale niestety się myliłam.
Zaciągnął mnie do krańca tego ślepego zaułka, jak najdalej od ruchliwej ulicy. Syknęłam z bólu gdy znów rzucił mną o ziemię.
-Wstawaj!- warknął. Próbowałam się podnieść, ale to było na nic. Moje nogi były jak z galarety.
-Oh, na Boga! Szarpnął mnie w górę, tak, że się zachwiałam. Złapał moje ręce nad głową, przyciskając mnie do muru. Jego palce wbijały się we mnie tak mocno, bez wątpienia zostawiając siniaki.
Trzymał swoją twarz blisko mojej i potarł swoim nosem o mój. Czułam jego oddech na mojej skórze. Jego usta powędrowały do miejsca gdzie mnie naznaczył. Zaczął zostawiać mokre pocałunki niczym muśnięcia motyla wzdłuż całej mojej szyi. Jego wargi delikatnie przycisnęły się do moich.
Moje serce biło w tak zawrotnym tempie, że myślałam, że mi zaraz wyskoczy. Dalej trzymał moje ręce niczym w kajdankach. Próbowałam odwrócić od niego głowę, ale to tylko pogorszyło sprawę.
Łapczywie wpił się w moje usta. Jego zęby zacisnęły się na mojej dolnej wardze. Przycisnął do mnie swoje biodra, nie przerywając pocałunku.
Zamarłam pod jego dotykiem, nie reagowałam na to co robił. Oderwał ode mnie swoje ohydne wargi i przeniósł je na płatek mojego ucha.
-Zayn.- wyszeptałam drżącym głosem. Ponownie do mnie przyległ.
-W porządku kochanie. Powiedz moje imię...- mruknął mi do ucha.
-Zayn- powiedziałam jeszcze raz -proszę...krzywdzisz mnie. Oderwał się od mojego ucha i odsunął się. Wydaje mi się, że zauważyłam cień rozczarowania w jego oczach, ale nie jestem pewna bo szybko to zamaskował. Teraz nie widziałam w nim nic, oprócz gniewu.
-O to właśnie chodzi.- syknął. Potarł delikatnie moje ręce. Miałam na nich siniaki od jego mocnego uchwytu. Nadgarstki były za to całe czerwone.
Nie miałam czasu by przyjrzeć się wszystkim ranom, bo znów pchnął mnie na ziemię. Tym razem chciałam powstrzymać płacz.
Zanim łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, Zayn podniósł mnie z ziemi, chwytając mocno za moje ramiona zostawiając przy tym siniaki pasujące do tych na rękach...
Przytulił mnie lekko, a ja chciałam się od niego wyrwać, bo najmniejsze dotknięcie powodowało u mnie ból.
-Masz zamiar KIEDYKOLWIEK spotykać się z innym chłopakiem?- splunął i potrząsnął mną niemiłosiernie. Nie mogłam odpowiedzieć, chociaż próbowałam. Teraz najprostsze czynności sprawiają mi ból.
-Dalej masz zamiar być nieposłuszna?- zapytał, nie wymagając mojej odpowiedzi.
-Zayn. Usłyszałam cichy głos skierowany do mojego oprawcy. Ten głos nie należał do mnie. Zayn nie przestał mną potrząsać, ale trochę zwolnił.
-Pilnuj swoich spraw!- splunął w stronę tamtej osoby.
-Zayn! Skrzywdzisz ją!- powiedział. Za późno. Pomyślałam lecz powstrzymałam ochotę powiedzenia tego na głos.
-O to mi chodzi. Ona musi dostać nauczkę.- warknął. Usłyszałam, że tajemniczy głos zbliża się w naszą stronę, lecz ku mojemu zdziwieniu były to dwie osoby.
-Zayn, przestań, zanim posuniesz się za daleko.
-Wiem, jak do cholery mam się obchodzić z moją dziewczyną!- wrzasnął. Wciąż trzymał mnie przyciśniętą do ściany. Oczy zaszły mi łzami i straciłam ostrość i nie mogłam zobaczyć mojego wybawcy, który zbliżał się w naszą stronę.
-Zayn, dlaczego nie ułatwisz tego nam wszystkim? Zabierzemy ją do domu, a ty się w tym czasie uspokoisz.- zasugerował.
-NIE! Zayn krzyknął.
-ONA JEST MOJA! Nikt inny nie może jej dotknąć!- krzyknął do postaci stojących koło nas. Wreszcie dostrzegłam kto to. Liam, a z nim stał Niall.
-Co ty na to by Niall zawiózł ją do Lou, by Eleanor jej pomogła? Zostanie u nich dopóki się nie uspokoisz.- powiedział Liam.
-Niall nie może jej wziąć. Ona jest moja...- szepnął ze zrezygnowaniem.
-Jeśli będziesz traktował ją tak gdy jesteś zły, to ona skończy martwa. Liam kontynuował.
-J-ja... Zayn nie mógł odpowiedzieć.
-Będzie ze mną bezpieczna, wiesz o tym Zayn. Obiecuję, że nie położę na niej ręki. Nikt tego nie zrobi, z wyjątkiem El. Wyraźny akcent Irlandczyka włączył się do rozmowy.
Zayn odsunął się ode mnie całkowicie zbity z tropu i usiadł pod murem nie wiedząc co zrobić.
-Tylko niczego nie próbuj!- krzyknął do mnie.