sobota, 1 czerwca 2013

Chapter 2: His

Pobiegłam prosto do domu, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Starałam się uspokoić nerwy, które wybuchały w moim brzuchu, ale nic nie działało. Zrezygnowałam z moich nie udanych prób i wzięłam się za naukę na jutrzejszy test z ekonomii. Taaak, test, na który miałam uczyć się RAZEM Z CLARIE.
Gdziekolwiek do cholery była ta pomylona dziewczyna.
Zamknęłam się w swoim pokoju, który dzieliłam z Mirandą i siedziałam tam dopóki nie usłyszałam, że drzwi naszego mieszkania zostały otwarte. Zgaduję, że to Natasha i Miranda, bo usłyszałam ich chichoty, które wypełniały całe mieszkanie. Westchnęłam i wstałam, odstawiając książki, odblokowałam drzwi od pokoju. 
-Hej imprezowy nieudaczniku! Miranda zachichotała podczas gdy przewróciła się i opadła prosto na łóżko. Wywróciłam na nie oczami i wyszłam razem z moimi książkami od ekonomii. 
-Ty z Clarie wymiękłyście! Natasha krzyknęła do mnie, po czym wylądowała na czymś z hukiem. Bez wątpienia wylądowała na moim łóżku. Byłam w drodze do naszego salonu (który nawiasem mówiąc był naszą kuchnią, pokojem do oglądania tv, jadalnią i biurem w jednym, bo 4 studiujące dziewczyny nie stać na nic innego) i usłyszałam pukanie do drzwi. Po otwarciu ich zobaczyłam zażenowaną i zawstydzoną Clarie.
-Oh Hannah.. jak dobrze, że tu jesteś.- mruknęła, kiedy zamknęła za sobą drzwi. Skinęłam głową i poszłam za nią do pokoju, który dzieliła z Natashą. 
-Tak... a pijana i bardziej pijana śpią w moim łóżku, więc utknęłam tu dziś z tobą.- poinformowałam ją i podeszłam do łóżka Natashy. 
-Więc.. jak poszło z Zaynem?- zapytała kiedy ściągała szpilki i zmieniała swoją obcisłą sukienkę na wygodną piżamę. 
-Z kim?- zapytałam i owinęłam się kocem, obserwując, że robi to samo. 
-Zaynem Malikiem? Kolesiem, który zatrzymał nas na ulicy.- powiedziała szybko, a ja spojrzałam na nią w skupieniu. 
-Chłopakiem, który miał postawione włosy na jeża?- spytałam, odbierając jej milczenie jako odpowiedź. 
-Oh.- wzruszyłam ramionami. -Do niczego nie doszło.- zamknęłam oczy, słysząc, że Clarie wzdycha i byłam zmuszona je otworzyć. Dalej siedziała naprzeciwko mnie. 
-Co masz na myśli mówiąc, że do niczego nie doszło!?- krzyknęła w moją stronę.
-Mam na myśli to, że zaprosił mnie do siebie, ale mu odmówiłam.- powiedziałam powolnie, a ona otworzyła oczy w zdziwieniu. 
-Co stało się później? Musisz powiedzieć mi WSZYSTKO, co powiedział, Hann, to jest ważne!- zerwała się z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju. 
-Cóż.. po tym gdy nas opuściłaś, powiedział mi, że najwidoczniej nie wiem jak funkcjonują te ulice, więc chciał mi to pokazać. Wtedy, powiedziałam mu, że nie skorzystam. Wzruszyłam ramionami, próbując sobie przypomnieć co działo się dalej. 
-A potem..!?- warknęła na mnie. Byłam zaskoczona jej zachowaniem, mimo to opowiadałam dalej. 
-Potem powiedział mi, że nie wiem z kim mam do czynienia i przycisnął mnie do ściany. Zaczął całować moją szyję, ale odepchnęłam go i powiedziałam NIE. Byłam, dumna ze swojej odwagi.
-CO TY ZROBIŁAŚ!?- krzyknęła i zatrzymała się w miejscu.
-A potem odeszłam.- wyjaśniłam, a ona spojrzała na mnie w kompletnym szoku.
-Po prostu o-odeszłaś?- zapytała, jakby usłyszała najbardziej niemożliwą rzecz na świecie.
-Taaa.
-A on cię puścił?
-Co masz na myśli, pytając czy mnie puścił? Oczywiście, że to zrobił. Wzruszyłam ramionami. Kim był ten facet?  
-Mówił coś? Clarie stała ze zmarszczonymi brwiami i otwartymi ustami.
-Um, no. Powiedział, że będzie miał na mnie oko. Potrząsnęłam głową, próbując pozbyć się tego wspomnienia z mojego umysłu. 
-O cholera! Cholera, cholera, cholera, cholera, CHOLERA! Przebierała nogami jak małe dziecko.
-O co chodzi, Clarie?- spytałam siadając na łóżku.
-Dlaczego mnie nie posłuchałaś, Hannah?- mruknęła smutno.
-Bo mam moralność i nie chciałam spędzić nocy z przypadkowym kolesiem spotkanym na ulicy!- wykrzyczałam i zaraz tego pożałowałam. Widać było, że Clarie się obraziła.
-To nie są przypadkowi kolesie z ulicy, Hannah! To ONE DIRECTION!- wykrzyczała.
-Powinnam wiedzieć, co to oznacza?- wyjąkałam. Miałam na myśli to, że nie wychowałam się w Londynie tak jak ona. 
-Nie.- westchnęła z rezygnacją, kręcąc głową.
-Słuchaj, Hann. Wyjaśnię ci to tak dokładnie jak tylko potrafię. One Direction to gang, który rządzi niemal całym Londynem. Kiedy czegoś chcą, to dostają to. Rozumiesz?  Stoją w nocy pod barami czekając na pijane dziewczyny, by zabrać je do domu. To dlatego udawałam pijaną ostatniej nocy. Harry, ten z kręconymi włosami, zabrał mnie do siebie i uprawialiśmy seks. To wszystko, koniec historii.
-Co?- zapytałam kompletnie zdezorientowana.
-W Londynie są niebezpieczni kolesie, trzeba się zdystansować i uciekać... Niestety u One Direction to tak nie działa. Jeśli czegoś chcą, to nie spoczną póki tego nie dostaną. Po prostu musisz im to dać. Gdy odmówiłaś Zaynowi, w jego głowie rozpoczęła się gra. Nie spocznie póki cię nie dostanie. Oni krzywdzą dziewczyny; gwałcą je, Hann. Oni nie są dobrymi ludźmi.- zaczęła płakać, gdy mówiła ostatnie słowa.
-Co masz na myśli?- zapytałam cicho. 
-Zobacz ten znak.- wskazała na ślad na swojej szyi- gdy inni faceci zobaczą ten znak, nie będą mogli mnie dotknąć, dopóki nie zniknie. Oznacza to, że należę do Harrego, aż zniknie. Kiedy to się stanie, będę wolna. Już nigdy nie dotkną mnie ponownie. Próbowała mi wyjaśnić, ale nic z tego nie rozumiałam. 
-Więc.. oni naznaczają dziewczyny, jakby to była ich własność?- zapytałam w pełni obrzydzona. Nie wierzę, że mogli robić takie coś.
-Taaa. Teraz Zayn CHCE ciebie, Hann. Cholera, nie wierzę, że to się dzieje. Następnym razem gdy go spotkasz, nie sprzeciwiaj się mu, dobrze? Błagała mnie. Skinęłam głową, a mój mózg powoli przetwarzał to, co przed chwilą usłyszałam. 
-W porządku... w takim razie chodźmy już spać. Mamy przecież jutro test z ekonomii.- mruknęła i wspięła się na łóżko, położyła się i zamknęła oczy. 
Tej nocy miałam straszny sen.
Uciekałam ulicami Londynu, przed kimś kto w pogoni za mną krzyczał ''Wracaj kochanie!'' Obudziłam się cała spocona... fajnie, wiem. 
Minęły dwa tygodnie. Całe dwa tygodnie spędziłam siedząc w moim mieszkaniu, wychodząc tylko na zajęcia. Nie wyszłam nawet na żadną imprezę, w strachu przed Zaynem oczywiście. Opowieść mojej przyjaciółki naprawdę mnie przeraziła. 
Po tych dwóch tygodniach stwierdziłam, że o mnie zapomniał. Cóż, najwyraźniej nie.
Wyszłam z klasy i rozglądałam się poszukiwaniu Natashy. Przeważnie spotykałyśmy się tu po zakończeniu tych zajęć, ale nie było jej w pobliżu. 
 
 Uciekłam z dzisiejszych zajęć! Widzimy się w domu! XxxNatasha 
 
Przeczytałam jej wiadomość. No cóż, teraz będę musiała wracać sama. Zaczęłam mój krótki spacer po zimnym londyńskim powietrzu. Otuliłam się moim szalikiem i wsadziłam ręce do kieszeni. Dopiero październik, a już było zimno. Przeszłam przez mały park naprzeciwko mojego domu i udałam się w górę schodów. 
-Pieprzona maszyna! Usłyszałam krzyk Natashy gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania. 
-Co się dzieje?- zapytałam ściągając buty. 
-Zepsułam czajnik. Teraz nie możemy zaparzyć kawy ani herbaty, a ja zamarzam!- powiedziała. Wcale się nie zdziwiłam bo jedyne do zakrywało jej ciało to majtki i stanik, a jej czerwone włosy były związane w niechlujnego koka na czubku głowy. 
-Może powinnaś się w coś ubrać?- powiedziałam przewracając oczami. 
-A może moja niesamowita współlokatorka pobiegnie dla mnie po herbatę do Starbucksa?- poprosiła mnie, składając dłonie jak do modlitwy. 
-Proszęęęęęę... co ty na to żebym robiła za ciebie pranie przez miesiąc?- zaproponowała. 
-Jesteś taka leniwa.- zaśmiałam się i z powrotem włożyłam buty na nogi. Ponownie zaskoczyła mnie chłodna angielska pogoda, ale pieprzyć to. Wytrzymam. Starbucks był parę przecznic dalej, ale nie chciałam iść na skróty przez zaułki, narażając się na kolejną ucieczkę przed Malikiem.
Kolejka do Starbucksa ciągnęła się w nieskończoność, więc gdy dostanę herbatę dla Natashy i moją kawę, będę miała tylko 15 minut na dojście do mieszkania, zabranie książek i pójście na zajęcia. Cholera... spóźnię się. 
 Wybiegłam z kawiarni na ulicę. Tym razem zaryzykowałam wracaniem na skróty. Clarie przecież powiedziała, że One Direction czają się na dziewczyny w nocy, a jest dopiero 3:45 po południu. 
Zaczęłam biec wzdłuż alejek, powinnam wrócić do domu w ciągu trzech minut. Bieg z kawą i herbatą w rękach nie należy do łatwych. Może zrobię to z klasą, może zrobię to z klasą, może zrobię to klasą, może zrobię to-cholera. 
Prawie wypuściłam gorące napoje z dłoni gdy uderzyłam w coś twardego. Spojrzałam w górę by zobaczyć o co uderzyłam. To nie było coś... to był ktoś.   
-Ojej, uważaj, kochanie. Łatwo rozpoznawalny brunet zaśmiał się, cofnęłam się od jego dotyku i głośno przełknęłam ślinę. Rozejrzałam się i zauważyłam, że reszta gangu też tu jest. Ponownie spojrzałam na chłopaka, który śmiał się z wyższością.
-Przepraszam.- powiedziałam, chcąc odsunąć się od niego. 
-Dokąd się wybierasz kochanie?- zapytał stojąc za mną. Nie odpowiedziałam tylko ruszyłam przed siebie alejką. Cholera jasna, co ja zrobiłam..?
-Ej! Mówię do ciebie! Poczułam jak złapał mnie za ramię i szarpnął do tyłu, powodując, że herbata Natashy wylała się na ziemię.  
-Słyszysz mnie, kochanie?- syknął na mnie z góry. Próbowałam powstrzymać łzy, gdy jego uścisk zacieśnił się gdy nie odpowiadałam. 
-Zadałem ci pytanie. Spojrzałam w dół próbując uniknąć jego rozgniewanych oczu.
-Prz-przepraszam.- jęknęłam, wciąż na niego nie patrząc.
-W porządku, kochanie. Dokąd się tak śpieszysz?- zaśmiał się. Tym razem odważyłam się na niego spojrzeć. Jego oczy nie były już takie mroczne i groźne, były... przyjazne? A jego usta były wygięte w uśmiechu.
-Na z-zajęcia.- wyszeptałam. Uniósł brwi i zbliżył się do mnie tak, że nasze nosy prawie się stykały. Mogłam wyczuć dym papierosowy z jego ubrań, jego dotyk i oddech. 
-Myślisz, że możesz opuścić jeden dzień?- uśmiechnął się, a ja trzęsłam się ze strachu na samą myśl o spędzaniu z nim czasu. Słyszałam głos Clarie w mojej głowie, by się zgodzić, ale rozum mówił mi, że mam uciekać.
-Nie, przepraszam.- wyjąkałam, wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam podążać ulicą, w stronę mojego mieszkania.  
-Oh, co za grzeczna dziewczynka. Podoba mi się, będzie więcej zabawy. Zayn roześmiał się gdy odeszłam. Weszłam w najbliższy zaułek nie zwracając już na nic uwagi. Musiałam zadzwonić do Clarie. 
Wzięłam łyka kawy i wyciągnęłam mój telefon. Spoglądałam na ekran wybierając jej numer i znów na kogoś wpadłam, co spowodowało, że moja kawa rozlała się na chodniku. 
Ale nie o to się martwiłam. 
-Naprawdę powinnaś uważać jak chodzisz, kochanie. Zayn uśmiechnął się do mnie, złapał za ramiona i zaciągnął do innej alejki. Ugh, przysięgam... te ulice są jak pieprzony labirynt. 
Porwał mnie w biały dzień i nikt nie zareagował. Widocznie Anglicy są bardzo spostrzegawczy. 
On zamierza mnie zgwałcić. On zamierza mnie zgwałcić. On zamierza mnie zgwałcić.
-Możesz się uspokoić? Nie zamierzam cię zgwałcić.- warknął na mnie, wciąż ciągnąć za sobą wzdłuż alei. 
O cholera, czy ja powiedziałam to na głos? 
-TAK!- krzyknął niecierpliwie. To było niezręczne...
-D-dokąd mnie z-zabierasz?- zaczęłam płakać. Widocznie nie przeszkadzał mu widok płaczącej dziewczyny. 
-Nikt mi nie odmawia, rozumiesz?- powiedział, kompletnie ignorując moje pytanie. 
-Proszę...- błagałam go. Strach to nic, w porównaniu do tego co czułam. 
-Nie chcę cię zgwałcić! Odwrócił się, powodując, że się prawie przewróciłam, ale złapał mnie, zanim upadałam. 
 -Musisz przestać to robić, kochanie.- zaśmiał się, jego nastrój zmienił się całkowicie. 
-Gdzie idziemy?- zapytałam trochę bardziej odważnie. 
-Nigdzie. Chciałem tylko trochę więcej prywatności.
-Oh.- wzdychnęłam. Trzymałam w ręce mój telefon, muszę zadzwonić na 911. To jest numer alarmowy w Anglii? Cholera, muszę się nauczyć tego typu rzeczy. 
-Intrygujesz mnie, kochanie. Podszedł do mnie, kładąc swoje ręce na mojej talii. 
-Proszę, przestań mnie tak nazywać...- wyszeptałam, a jedną ręką zaczęłam wycierać łzy,
-Więc jak mam się do ciebie zwracać? Pochylił się nade mną przyciskając swoje czoło do mojego. 
Nie mów mu jak masz na imię. Nie mów mu jak masz na imię. Nie mów mu jak masz na imię.  
-Hannah. ZDRAJCA!
-Hannah... cóż za piękne imię.- wymruczał mi do ucha swoim ochrypłym głosem. 
-Więc, Hannah. Muszę ci przyznać, że dokonałaś niemożliwego. Naprawdę przykułaś moją uwagę. Mówił to jakbym wygrała jakiś konkurs... Ktoś tu popada w samouwielbienie. 
-Przyjadę po ciebie o 8.- szepnął, pochylając się nad zgięciem mojej szyi. Jego usta zostawiały mokre pocałunki na mojej skórze, aż poczułam, że jego wargi znalazły mój czuły punkt. 
-Nie. Odsunęłam się od niego. Zmarszczył brwi, a jego oczy błysnęły w furii.
-Co do cholery?- splunął. Wysunęłam się z jego uścisku i cofnęłam do tyłu. 
-N-nie mogę dzisiaj.- powiedziałam, pocierając miejsce na mojej szyi, które najwyraźniej chciał ugryźć.
-Anuluj swoje plany.- warknął, gdy chwycił tył mojej głowy. Odepchnęłam go. Nie chciałem, żeby mnie naznaczył. Nie chciałam należeć do nikogo, tym bardziej do niego.
-Co do cholery robisz?- krzyknął, a ja zaczęłam uciekać.
-Jesteś moja, Hannah! Zrozum to!- krzyknął ponownie. Usłyszałam kroki podążające za mną, ale nie zatrzymałam się. Dopiero teraz zrozumiałam, co mógł mi zrobić. 
-Należysz do mnie! I do kurwy o tym nie zapominaj!- ryknął. 
Biegłam przez zaludnione ulice, dopóki, nie znalazłam się w moim mieszkaniu. Moje współlokatorki posłały mi zdziwione spojrzenia gdy wbiegłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Nie poszłam na zajęcia, bo byłam BARDZO spóźniona. Byłoby w porządku jeśli nie opuściłabym tego pokoju już do końca życia? 
Wiedziałam, że ON dziś po mnie przyjdzie...